Skocz do zawartości

Kuponowe Szaleństwo W Usa


pacio177

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 39
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

:D Oj idzie spotkać takich codziennie. Mają specjalne segregatory z kuponami i w trakcie robienia zakupów szukają w nich odpowiednich kuponów. No ale....Kto by nie chciał zamiast 200$ zapłacić 10$?

W tv jest sporo programów o takich ludziach i ich peeełnyyych szafach jedzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam ogladnąc filmik :)http://wyborcza.pl/1...zachwycone.html

Jaki jest problem z tymi kuponami ? Ja z zona uzywalem je "od zawsze" mieszkajac w Stanach. Kiedys na gazetce sciennej w pracy wywiesilem nawet kopie paragonu kasowego z zakupow mojej zony: wartosc towarow $ 80 a zaplacila 43 centy ( podatek od towarow "przemyslowych"). Bezmozgowie bylo zbulwersowane, nie potrafili udowodnic, ze to ja wywiesilem ale i tak szybko zdjeli :) Oczywiscie byly poszlaki, ze to ja bowiem bylem jedynym obcokrajowcem pracujacym w drukarni zatrudniajacej 500 osob... Ale to bylo w czasach zlotej "era of leverage". Teraz podejrzenie o wywieszenie paragonu mogloby spasc na kazdego - depresja ekonomiczna dala im tak po dupie, ze kazdy teraz "klipuje"...hehe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:D Oj idzie spotkać takich codziennie. Mają specjalne segregatory z kuponami i w trakcie robienia zakupów szukają w nich odpowiednich kuponów. No ale....Kto by nie chciał zamiast 200$ zapłacić 10$?

W tv jest sporo programów o takich ludziach i ich peeełnyyych szafach jedzenia.

Nigdy nie mamy "peeeelnych szaf jedzenia". Kupony uzywamy w 80% na towary trwale, choc ostatnio zdarzyl sie tez serek tarkowany po 50 centow za funt ( po przecenie i kuponie), a ze zrodlem moich kuponow jest "recycle container" nieopodal gdzie kazdego niedzielnego poranka "paper route guy" zrzuca z 50 calych nierozprowadzonych gazet, akurat serki porozdawalismy rodzinie i sasiadom :)

Zazwyczaj nie kupujemy niczego co kosztuje wiecej niz zero (placimy tylko "sales tax"). Zreszta wiekszosc towarow dostajemy i tak za darmo od znajomej Niemki - kierowniczki Aldiego "po sasiedzku".....hehehe

p.s. Po hamerykansku nazywa sie to "dumpster diving - w skrocie dd" ale ja nawet nie musze wlazic do tego "dumpstera". W naszym gospodarstwie rodzinnym panuje nastepujaca zasada ekonomiki : Im wyzsze ceny zywnosci tym mniej "zbednych" ( "non-staples") produktow kupuja Amerykanie. Im mniej kupuja tym wiecej sklep wyrzuca bo maja "bliska date". Sklepowi marketingowcy zawsze licza na koniec depresji ekonomicznej(media i rzad obiecuja to juz od czasu zanim nawet ta depresja sie zaczela) i zazwyczaj nie redukuja zamowien dostaw do sklepow. Czyli im drozej tym mamy wiecej za darmo i do tego w wiekszym wyborze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy sklepom sie takie cos w ogole oplaca? Rozumiem znizke o 30 % ale sprzedaz za kilka dolcow towaru wartego kilka set to jest szok dla mnie:D sklepy doplacaja do interesu czy producenci?

kupisz puszke sardynek ze znizka 30 centow ale tez zrobisz "przy okazji" zakupy za $400 - pamietaj, ze marketerzy rzadza ameryka, tak bylo jest i bedzie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...