Ostatnio jak lecialam z Chicago do Krakowa lotem, mialam na przesiadke tylko 45 min. Niestety samolot byl opozniony, nieduzo, ale juz w samolocie stewardesa informowala co maja zrobic pasazerowie lecacy tranzytem. Poniewaz opoznienie nie bylo duze, wstrzymano dla nas lot do Krakowa, Rzeszowa chyba i jeszcze gdzies, juz nie pamietam. Na lotnisku w Warszawie przejela nas obsluga naziemna i poprowadzila posto do nastepnego samolotu. Niestety, nas "zaladowano", ale bagaz zostal w Warszawie. Z calej grupy pasazerow z Chicago tylko jeden pasazer mial jedna walizke, druga nie doleciala. Spedzilismy na lotnisku w Krakowie dwie godziny, skladajac reklamacje. Obiecano, ze bagaze doleca nastepnymi rejsowymi lotami, ktorych jeszcze w tym dniu bylo w sumie trzy. Byl to piatek przed Wielkanoca, wiec zdecydowalam, ze jak tylko moj bagaz doleci, to moja corcia pojedzie po niego. Balam sie ze dostane bagaz dopiero po swietach. Moj bagaz przylecial dopiero ostatnim samolotem przed polnoca, wiec dalam kasiorke corce na bramki na autostradzie i pojechala z Myslowic do Balic i odebrala moj bagaz. Teraz juz wiem, ze lepiej miec w zapasie czas na przesiadke niz sie denerwowac i gonic od bramki do bramki.
Wiec bagaz pewnie sie nie zgubi, ale jak ci sie opozni samolot, to mozesz przyleciec do Krakowa bez bagazu, jezeli zatrzymaja krajowy samolot dla pasazerow z USA
Pozdrawiam