Skocz do zawartości

jannapa

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    534
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Informacje o profilu

  • Płeć
    Kobieta
  • Lokalizacja
    midwest

Ostatnie wizyty

3 458 wyświetleń profilu

jannapa's Achievements

Rezydent FORUM

Rezydent FORUM (2/2)

99

Reputacja

  1. Hyhyhy! Andy jak zwykle na strazy! Zatesknilam:) A wiesz, ze mam dziecko na uniwersytecie w Tacoma, WA? Zatem bywam na Pacific Northwest czasami. W OR bede pod koniec sierpnia. Ale teraz jakos sie tak zlozylo, ze bede ladowac w NM i chetnie przygarne jakies porady. Takie zycie:)
  2. Trochę martwa ta zakładka forum, ale co tam… spróbuję:) Jest tutaj ktoś z New Mexico? Najchętniej okolice Albuequerque lub Santa Fe.
  3. Nie wszystkie uczelnie wystawiają I-20. Pamiętaj, że I-20 ma rubrykę, w której szkoła wpisuje koszt czesnego i przybliżony koszt życia. Idąc z takim initial I-20 na rozmowę do konsulatu, musisz udowodnić, że wskazaną sumę posiadasz. Pamiętaj, że szukając szkoły, musisz sprawdzać koszt czesnego dla międzynarodowych studentów (to zawsze dużo wyższy koszt). Wiza F-1 umożliwia zatrudnienie do 20 godzin tygodniowo, ale tylko na terenie kampusu szkoły i w jednostkach, które szkole podlegają. To są zazwyczaj niskopłatne pozycje, typu pomoc w circulation desk. To jest bardzo dobre pytanie, czy osoba już posiadająca MA (choć jeśli ukończyłeś studia w Polsce, musiałbyś najpierw przeprowadzić ewaluację dyplomu, żeby stwierdzić, czy masz wymagane kredyty na MA) może ot, tak sobie zapisać się do community college. Otóż jeśli wybierzesz sobie jakiś niezwykły program, który w niewielkim stopniu pokrywa się z tym, co już zrobiłeś, to dlaczego nie? Jednak podejrzewam, że będzie to budzić spore podejrzenia w procesie aplikacji o wizę.
  4. Powiedz, czy też widzisz to jako raczej dość nieskomplikowaną aplikację? I-130, I-485 (z załączonymi I-864 - sponsor ma wystarczające dochody i I-693). I-94 matka ma ciągle wpięte w starym paszporcie. Naprawdę wydaje mi się, że ktoś tę rodzinę usiłuje oszukać.
  5. Przepraszam za konfuzję, ale tak zadane pytanie bez wyjaśnienia sytuacji mijałoby się z celem.
  6. Ban miałby zastosowanie, gdy osoba opuściła terytorium USA. Beneficiary jest tu, na miejscu i nie widzę powodu, dla którego odmówiono by jej Adjustment of Status. Spełnia podstawowe kryteria, tzn. Jest najbliższą rodziną obywatela, przekroczyła granicę legalnie (ma I-94 w paszporcie), nie ma criminal record, nigdy nie podawała się za obywatela, nie ubiegała się o benefity. Masz jakąś podstawę prawną, żeby musiała opuścić kraj? Podziel się proszę, bo niczego konkretnego nie mogę znaleźć (a strasznie mi zależy, żeby pomóc chłopakowi). Napisałam do ILSA (bezpłatna pomoc prawna dla imigrantów), ale oni dają sobie czas na odpowiedź, a rodzina chłopaka już postanowiła płacić prawnikowi JUŻ, NATYCHMIAST
  7. Chciałabym jak najkrócej, ale nie wiem, czy się da. Pracuje dla NGO, która oferuje pomoc dzieciakom z ekonomicznie trudniejszych dzielnic mojego miasta w aplikacji do koledżu. Pracuje właśnie z chłopakiem, który opowiedział mi historię swojej rodziny. On (17 lat) i jego starsza siostra (22 lata) oboje urodzili się tutaj (są obywatelami USA). Ich rodzice oboje przekroczyli granice w latach dziewięćdziesiątych i przesiedzieli wizy turystyczne . Mama jest Czeszką, ojciec Meksykaninem. Wzięli ślub już tutaj, przyjechali (osobno) w czasach, kiedy jeszcze dało się bez legalnego statusu otrzymać SSN, więc oboje płacili podatki do całkiem niedawna. Po zmianach w ostatnich kilku latach stracili legalną (czy może bardziej precyzyjnie, taką z opłacanymi podatkami) pracę. Mama pracuje za gotówkę. Mama nie ma żadnej historii wykroczeń czy przestępstw. Ojca na ten moment w ogóle wykluczamy z sytuacji (jest przemocowcem, alkoholikiem, matka pracuję nad rozwodem). Siostra mojego podopiecznego, 22-letnia, zaoferowała, że zasponsoruje mamę. Ma przyzwoitą pracę, studiuje w community college, niebawem wyjdzie za mąż, a mąż (również obywatel z urodzenia) podjął się bycia co-sponsorem jeśli będzie taka potrzeba. Teraz do rzeczy: rodzina udała się po pomoc do "poleconego prawnika," który im powiedział, że podejmie się sprawy i zażądał 10K, bo "sprawa jest szalenie skomplikowana." Zapewne jest to sprawa skomplikowana, szczególnie ze względu na fakt, że mama od blisko dwudziestu pięciu lat jest unlawfully present (o ile dobrze rozumiem różnicę pomiędzy out-of-status, a unlawful presence). Jednak prawnik zażądał takich pieniędzy za wypełnienie formularzy, nie jakąś potencjalną reprezentację w procesie, czy ewentualnie przed organami emigracyjnymi, że zastanawiam się, czy nie trafili na kogoś, kto usiłuje ich wykorzystać. Z góry zaznaczam, że nie pochwalam tej sytuacji samej w sobie, ale bardzo lubię tego chłopca i chciałabym, żeby ułożyło mu się jak najlepiej. Przyznał mi, że przy tak potężnych kosztach będzie musiał wyłożyć swoje odłożone na koledż pieniądze, żeby pomóc siostrze i mamie. Czy taki koszt jest realny? Czy myślicie, żebym może spróbowała namówić siostrę chłopca, żeby wypełniła formularze sama? Dziękuję z góry za porady.
  8. Haha, ależ Twojej uwadze nic nie ujdzie. Adresu Twego szukałam, bo pamiętałam Oregon tylko. Ale long shot generalnie. Ot, dziecko do koledżu wysyłam na PNW:) a z innej beczki, jest może ktoś z San Antonio?
  9. HYHYHY, a to niespodzianka:) Wpadam na moment poszukac info o najnowszych wymyslach ICE w sprawie studentow obcokrajowcow, a tutaj mnie sie swieci, ze ktos mnie wspomnial:) Jestem, zyje, tylko zycie mnie porwalo i zabralo caly czas na rozrywki. W sprawie motocykla, jesli tylko uda mi sie wyrwac z pracy (home office, na szczescie, ale pracy po uszy!) na dwa, trzy dni, to jeszcze raz objade sobie Lake Michigan, ale tym razem bez spinki, zeby w 24-rech godzinach sie zmiescic.
  10. jeszcze nie widziałam paycheck, ale boję się bardzo o medical premia. co za przykry facet z tego trumpa.
  11. jeszcze dorzuce, bo po lebkach czytam: juz wczesniej pisalam, ze ceny za uslugi medyczne daje sie wusa bardzo latwo wytlumaczyc. jesli lekarz z przecietnymi kwalifikacjami w okres rezydentury wchodzi z setkami tysiecy dolarow dlugu za edukacje(chyba ze ma ojca-trumpa, co mu za edukacje zaplaci), to musi dostac taka pensje, zeby mogl ten dlug bezpiecznie splacic. ceny za edukacje zostaly uwolnione gdzies w lata h siedemdziesiatych. do dzisiaj wielu ze starszego pokolenia nazywa mlodych zwyklymi leniami, ktorym nie chce sie prcowac w kierunku sukcesu. tylko ten sukces bylostokroc tanszy te piecdziesiat lat temu... usa to ekonomiq sukcesu (i tak od czasow settlers). a smutna prawda, o ktorej malo kto wspomina, aktora ma swoje potwierdzenie w badaniach, to fakt, ze ten maly margines najbogatszych, to od late te same nazwiska ludzi, ktorzy niezaleznie od wyksztalcenia po prostu kultywuja biznes orzodkow. i moga sobie pozwolic na wielokrotne bankructwa (patrz trump), podczas gdy nawet najlepsze uniwersytety nie dajaszans (albo daja nieporownywalnie mniejsze niz w przypadku dzieci bogatych rodzicow) dla utalentowanych ludi z biedniejszych warstw.
  12. cee. ja kumam, ze umiesz cos pogooglac i pytasz jakichs prawnikow kolegow z usa. ale moze zechcesz posluchc ludzi, ktorzy tutaj zyja, mieszkaja i co miesiac odbieraja paycheck od pracodawcy. tu nie ma oficjalnej klasyfikacji full-time, stala umowa, part-time, czy kontrakt. u mnie w pracy rozliczenia nazywaja sie benefited albo non-benefited employee i nie przeklada sie to na nic okreslone odgornie. mam benefity w polowie pokrywane przez pracodawce jako benefited employee, ale oznacza to (calkiem niezle ubezpieczenie) z wyborem opcji low albo high deductible. oczywisvie premia odpowiednio rozne. moge sobie pojsc na przeglada w teorii za darm raz do roku. nawet wszelkie przesiewowe mam za darmo, ale tylko pod warunkiem, ze niczego nie znajda. nie wiem jak wielkimi literami ci napisac, ze nie masz pojecia o tym, czym jest ubezpiecenie w usa. bo nie masz i jak mi piszesz, ze ktos tu zmierza w kierunku polsk, to smiac mi sie chce. z rozpaczy raczej. ze ktos moze take naiwne wnioski wysuwac. pytasz o porownanie do krajow skandynawskich. rok na kontrakcie w norwegii pozwolil mi pomyslec, ze to po prostu raj dla kazdego, kto wierzy, ze podstawa egzystencji spolecznej jest zapewnienie pdstawowego dobrobuty kazdej jednostce. w polsce nie do spelnienia, no mamy zupelnie inna mentalnosc. podobnie w usa. tez inna mentalnosc, ale wcale do polskiej niepodobna.
  13. ale dlaczego ty piszesz o polsce? uwierz mi, te systemy w niczym nie sa do siebie podobne.
  14. @cee ja chyba mam problem ze zrozumieniem ciebie. piszesz cos o przywykaniu do benefitow i ze jak ktos pracuje, to go stac, a potem, ze to system ludzi ograbia. spory dysonans dla mnie. zatem moze jeszcze raz wyloze moje przekonania: dla osiagnievia prawidlowego balansu spolecznego, musi istniec poczucie odpowiedzialnosci za tych, ktorym sie gorzej powodzi. bo nie istnieja spoleczenstwa, w ktorych sa sami milionerzy. ameryka nigdy nie byla krajem rozdzielajacym jakies szczegolne benefity, choc boom po drugiej wojnie swiatowej troche te tendencje zmie il, ale nigdy w natezeniu, jaki znamy z europy. trump to zmiana na gorsze, bo zmiana pozwalajaca na kolejne ulgi podatkowe dla bogatych, a utrudniajaca biedniejszym dostep do wielu uslug. ogloszony wlasnie blueprint budzetu to jakis dowcip. oczywiscie mnie osobiscie najbardziej boli zmiana dla edukacji, bo z edukacja jestem zwiazana od ponad dwoch dekad. i jak pisalam wczesniej, moglabym w sumie sie cieszyc sie z jakiegos systemu voucherow, bo mam dzieci w prywatnej szkole (independent, nie for profit i nie religious) i zmiany w ogole mnie nie dotykaja. moze nawet powinnam stanac po stonie wielu ze zwolennikow trumpa i wolac, ze nie rozumiem, dlaczego mam placic podatki na szkoly, kiedy moje dzieci z tego nie korzystaja. nie robie tego jednak z dwoch zasadniczych powodow: bo czuje sie odpowiedzialna za dzieciaki z mojej spolecznosci (wiem, "liberalny patos i komunizmem traci"), ale tez dlatego, ze nie chce sie za dwadziescia lat obudzic w totalnej idiokracji! mam nadzieje, ze nas to nie czeka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...