Polecam książkę- Richard Dawkins: Samolubny gen. Altruizm genowy to nie egozim osobowy, a napisałem przecież ,,altruizm - boję się o przyszłość swoich genów, więc je chronię." A moje geny nie znajdują się tylko we mnie, bo musuiałbym być spłodzony przez jakiegoś ducha świętego, żeby nie współdzielić z nikim jakiejś większej puli genowej Gen traktuje jako osobny byt, który walczy o przetrwanie, a człowiek to maszynka do jego mutacji i przekazywania. Jeżeli gen walczy o siebie determinując w jakiejś osobie cechy altruzimu względem własnego kodu genetycznego (chroni syna (swojego), ojca (swojego), dziadka (swojego) blabla (swojego ) ) to wykazuje altruzim genowy. Jeżeli ktoś chroni tylko siebie, lub jest niezdolny do przekazania i ochrony własnego genu do innej maszynki ( spłodzenia i wychowania człowieka- żeby była jasność), to jest chorobowo uwarunkowany do wyginięcia ( np, egoizm (najpierw praca potem (czyli nigdy) rodzina), bezpłodność lub homoseksualizm). Wracając do tematu, to Teksas to przede wszystkim wielkiem przestrzenie, wiatraki typu Amerykanka i ,,real man" Wybrałbym chyba również jak Jannapa - San Antonio. Najstarsze miasto i ,,chyba" nie czuć w nim takiego amrykańskiego kapitalizmu i przepychu jak w innych miastach- tzn znajomy, który tam był mi tak mówił