Skocz do zawartości

wyjazd z usa po aktywowaniu zielonej karty


Rekomendowane odpowiedzi

Tak na rozluznienie - kiedys w DC, nie znam okolicy zupelnie, zarezerwowalem hotel, ktory byl w miare blisko do pracy i restauracja do ktorej mozna na piechote dojsc (nie lubie samochodem jezdzic po kolacji ;)) Troche sie zdziwilem, ze wysoki plot wokol hotelu, no ale nic. Wieczorem, po ciemku,  ide na piechote do knajpy, wchodze, i normalnie mialem wrazenie ze muzyka przestala grac i wszyscy sie na mnie patrza, jak na westernach. Knajpa pelna ludzi, ani jednego bialego. Jest jakis wrodzony, prymitywny odruch zeby brac nogi za pas, no ale w koncu przeciez mnie tam nie zjedza, chyba. Koniec koncow bylo bardzo sympatycznie, nawet dwoch nowo poznanych kompanow z baru odprowadzilo mnie do hotelu, tak na wszelki wypadek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 159
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

A w ogóle to mi sie przypomniało że w US jest jeszcze coś takiego jak "free clinics"... czy ktoś z żyjących tamże mógłby mi powiedzieć jak to wyglada w praktyce? Chętnie sie dowiem bo nie mam pojęcia. A myślałam zawsze że to właśnie wypełnia te lukę gdy sie nie ma ubezpieczenia :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, maciopa napisał:

Temat porodów w PL - hmm a czego tu brakuje?? Moje dzieciaki rodziły się w PL i moja gorsza połówka nie narzekała na opiekę. Ba - nawet bym stwierdził, że byli nadgorliwi :)

no cóż... rodziłam w USA w regionalnym, przeciętnym szpitalu, koleżanka miesiąc po mnie rodziła w polskim szpitalu w mieście wojewódzkim. Otóż zatem różnice są takie:

usa - na sali byłam jako pacjentka sama, zarówno na porodówce jak i na poporodowej. W pl - na porodówce sama, poporodowa z inną mamą. Cały dzień pielgrzymki odwiedzających

usa - na obu salach była rozkładana kanapa dla męża, mąż był ze mną non stop, od przyjęcia do wypisu. mógł korzystać z łazienki, która zawsze była częścią pokoju. Co ciekawe przez cały czas ze mną nie musiał mieć żadnych fartuchów czy pokrowców na buty pl: mąż przy porodzie często za dopłatą, na sali poporodowej tylko w godzinach od-do.

usa - na każde życzenie przybiegała pielęgniarka, pytając co może dla mnie zrobić. PL - koleżanka po cesarce, zostawiona sama z dzieckiem, prosząc o pomoc dostawała ją z dużą dozą łaski. I że w domu to jej z dzieckiem nikt nie pomoże wiec niech się nie przyzwyczaja,

usa - szpitalna kafeteria dzwoni do mojego pokoju i pyta co chcę na dany posiłek. I co życzyłby sobie zjeść mąż. PL - kromka chleba z masłem i najtańszą wędliną

usa - po porodzie naturalnym i bez mojego specjalnego narzekania na ból, pielęgniarki pytają czy aby na pewno nie potrzebuję nic na ból, chociaż ibuprofenu. Koleżanka po cesarce nie dostaje nic.

usa - epidural na życzenie, pl - poród musi boleć.

usa - w trakcie porodu proszę o kanapkę. Pielęgniarka pyta z czym. PL - strach pytać.

usa - przy wypisie pielęgniarka pomaga nam zapakować dziecko do fotelika, odprowadza nas do samochodu, ściska nas na pożegnanie. PL-? 

Jeszcze mi się przypomniało - 

usa - na porodówce można było mieć dowolną ilość bliskich osób. Jedyne wymaganie co do ilości to było : byle personel mógł swobodnie pracować. komfortowo czujesz się rodząc z mężem, rodzicami, doulą i dwoma przyjaciółkami? Proszę bardzo. PL - góra jedna osoba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, maciopa napisał:

Jednym słowem - coś gdzieś usłyszałaś, ktoś CI coś powiedział - więc na zasadzie "nie znam się ale to Internet więc się wypowiem" - więc napisałaś. W tym wypadku również rozminęłąś się z rzeczywistością.

 

Nie. Czytam prase. Mam w Polsce kolezanki. I lekarzy w rodzinie. Sorry, ale mieszkamy w 21m wieku i fakt ze Polska jest w niektorych aspektach Pakistanem Europy wszyscy wiedza. Tylko do niektorych to niedociera. 

http://www.newsweek.com/despite-black-protest-poland-pushes-ahead-law-restricting-access-morning-after-616778https://www.buzzfeed.com/jinamoore/polands-far-right-is-trying-to-take-away-womens-rights-and-t
https://www.hrw.org/news/2017/06/06/poland-being-woman-can-be-bad-your-health
http://www.telegraph.co.uk/news/2017/06/25/catastrophe-rape-survivors-poland-limits-access-morning-pill/

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, MeganMarkle napisał:

A w ogóle to mi sie przypomniało że w US jest jeszcze coś takiego jak "free clinics"... czy ktoś z żyjących tamże mógłby mi powiedzieć jak to wyglada w praktyce? Chętnie sie dowiem bo nie mam pojęcia. A myślałam zawsze że to właśnie wypełnia te lukę gdy sie nie ma ubezpieczenia :(

Wiesz, to baaaardzo zalezy od stanu, rejonu, miasta. Tak, sa free clinics albo takie gdzie opieka kosztuje na prawde malo. Sa tez takie gdzie trzeba byc zapisanym na jakis federalny program dla biednych ludzi zeby nie placic. Ale trzeba o tych klinikach wiedziec bo nie promuja sie, zwlaszcza takie ktore oferuja, naprzyklad, aborcje. Wrzuc do Google free clinics i nazwe miasta w ktorym bedziesz mieszkac i w ten sposob mozesz sie rozeznac. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maciopa A i jeszcze takie kuriozum jeśli chodzi o rodzenie w Usa - lekarz przed wejściem na porodówke - uwaga uwaga! puka! przed drzwiami wisi kurtynka, żeby ludzie przechodzący korytarzem nie mieli wglądu . Jeśli jest koniec zmiany -nowy  lekarz wchodzi na salę i się przedstawia - jeśli nie rodzącej, to chociaż osobie towarzyszącej przy porodzie. Mój plan porodu został uszanowany - np. prosiłam, żeby nie podawano mi oksytocyny, jeśli poród przebiega bezpiecznie dla mnie i dziecka. Lekarz w pewnym momencie przyszedł i powiedział że oksytocyna jest w moim przypadku wskazana, i zaleca podanie minimalnej dawki. Zgodziłam się na to. Moja siostra, przy bardzo szybko postępującym porodzie, po przyjęciu na porodówkę dostała 5x większą dawkę oksytocyny na dzień dobry. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, mola napisał:

@maciopa A i jeszcze takie kuriozum jeśli chodzi o rodzenie w Usa - lekarz przed wejściem na porodówke - uwaga uwaga! puka! przed drzwiami wisi kurtynka, żeby ludzie przechodzący korytarzem nie mieli wglądu . Jeśli jest koniec zmiany -nowy  lekarz wchodzi na salę i się przedstawia - jeśli nie rodzącej, to chociaż osobie towarzyszącej przy porodzie. Mój plan porodu został uszanowany - np. prosiłam, żeby nie podawano mi oksytocyny, jeśli poród przebiega bezpiecznie dla mnie i dziecka. Lekarz w pewnym momencie przyszedł i powiedział że oksytocyna jest w moim przypadku wskazana, i zaleca podanie minimalnej dawki. Zgodziłam się na to. Moja siostra, przy bardzo szybko postępującym porodzie, po przyjęciu na porodówkę dostała 5x większą dawkę oksytocyny na dzień dobry. 

Kurtyka, łazienka, kanapa dla gościa, menu do wyboru to żadna mecyja, taki standard. Pukają też sprzątaczki gdy przychodzą trochę rozmazać kurz mopem.

Ten standard kosztuje, w zależności od szpitala od $2000 do $3500 za dobę. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, mola napisał:

@maciopa A i jeszcze takie kuriozum jeśli chodzi o rodzenie w Usa - lekarz przed wejściem na porodówke - uwaga uwaga! puka! przed drzwiami wisi kurtynka, żeby ludzie przechodzący korytarzem nie mieli wglądu . J

Mam w rodzinie w Polsce neurochirurga ktory jezdzi do USA, Niemiec i Francji od czasu do czasu na szkolenia. Mowi, ze najwieksza roznica w opiece lekarskiej w Polsce i w tych krajach to wlasnie traktowanie pacjenta. Ze w USA, Niemczech i Francji lekarze sa uczeni szanowac pacjenta, wspolpracowac z nim/nia, wysluchac, pomoc, doradzic. Mowi, ze tego brakuje i w codziennych relacjach miedzy lekarzami i pacjentami w Polsce, i w ogole w szkoleniu polskich lekarzy. Ale on tez mowi ze to sie powoli zmienia, bo nie tylko pacjenci zaczynaja tego szacunku i udogodnien oczekiwac, ale mlodsza kadra medyczna tez nie jest tak arogancko nastawiona na pacjentow niz kiedys. 

Kiedy ja bylam w Polsce odwiedzajac tate ktory byl w szpitalu, zauwazylam, ze im mlodsza lekarka, tym przyjemniejsza. Te baby z czasow PRL byly the worst. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, katlia napisał:

Mam w rodzinie w Polsce neurochirurga ktory jezdzi do USA, Niemiec i Francji od czasu do czasu na szkolenia. Mowi, ze najwieksza roznica w opiece lekarskiej w Polsce i w tych krajach to wlasnie traktowanie pacjenta. Ze w USA, Niemczech i Francji lekarze sa uczeni szanowac pacjenta, wspolpracowac z nim/nia, wysluchac, pomoc, doradzic. Mowi, ze tego brakuje i w codziennych relacjach miedzy lekarzami i pacjentami w Polsce, i w ogole w szkoleniu polskich lekarzy. Ale on tez mowi ze to sie powoli zmienia, bo nie tylko pacjenci zaczynaja tego szacunku i udogodnien oczekiwac, ale mlodsza kadra medyczna tez nie jest tak arogancko nastawiona na pacjentow niz kiedys. 

Kiedy ja bylam w Polsce odwiedzajac tate ktory byl w szpitalu, zauwazylam, ze im mlodsza lekarka, tym przyjemniejsza. Te baby z czasow PRL byly the worst. 

Bo kasa, moja droga. Bo jeśli nie będzie lekarz grzeczny to pacjent pójdzie gdzie indziej. A amerykanski pacjent wysmaruje online taka opinie że nawet dobry chirurg do końca życia będzie robił przepukliny i wyrostki robaczkowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to jest tylko kwestia kasy. Mi sie wydaje ze glownie to jest kwestia klasy ;) wychowania spolecznego, codziennej grzecznosci ktora potem jest czescia kultury profesjonalnej. W Polsce obsluga byla straszana za PRLu, jak w sklepie tak i w szpitalu. I tak jak w skelpach teraz, to sie zmienia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...