Skocz do zawartości

LA-SF-LV plus parki


fearr01

Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, Jackie napisał:

Ja uważam (nie każdy musi sie zgodzic) ze LA jako miasto estetycznie nie dorasta do pięt SF, Chicago czy NYC.

Z tym to sie 100% zgadzam. LA nie jest miastem w europejskim znaczeniu - to jest conglomeracja miast i miasteczek - niektore przepiekne, niektore baaardzo brzydkie. Zdecydowanie nie jest metropolia jak SF, Chicago, NYC. 


Zgadzam sie tez, ze nie wszystkim sie podoba. 

Co nie znaczy, ze nie ma tam "nic" do zwiedzenia. O to chodzi, i tylko o to chodzi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 32
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

 

Dnia 27.05.2018 o 22:59, fearr01 napisał:

Cześć,

Jestem w trakcie planowania, a właściwie dokonywania poprawek do mojego planu wyjazdu, piszę gdyż potrzebuję kilku porad mimo iż, przeczytałem sporo tematów na forach oraz blogów o podróżowaniu.

Samochód mam zamiar wynająć przez Rentalcars.com w ALAMO, korzystając z karty Revolut, jak działa w USA ta karta? Czy nie będzie z nią problemu?

Kolejnym pytaniem jest kwestia noclegów: mam zamiar rezerwować noclegi na miejscu, jak jest ze spaniem w parkach? I czy istnieją miejsca w parkach w których po drodze można stanąć na noc oprócz wyznaczonych rest area, na których jak się domyślam nie można spać. Czy rezerwowanie noclegu na bierząco ma sens chodzi o AIRBNB ewentualnie motele przy drożne, lecz jaka jest cena za wynajem? I które polecacie?

W kwestii planu wyjazdu jest on dość ambitny, jedziemy na niecałe dwa tygodnie z tego w ciągu 7 dni jadąc do SF przejechać przez malibu oraz kawałkiem drogi Pacific Highway do San Francisco tam spędzić jedną noc a następnie do Yosemite -> Park Sekwoii -> Death Valley -> Las Vegas, w LV spędzić jedną noc i Grand Kanion oraz zobaczyć monument Valley (ze względu na Forresta Gumpa :) ), a na końcu wrócić LA, w parkach chcemy być po kilka godzin, zrobić parę zdjęć i uciekać dalej. Czy jest szansa wyrobić się ze wszystkim czy lepiej z czego zrezygnować na rzecz dłuższego pobytu w innym miejscu. W LA pobyć ok. 3 -4 dni z czego chcemy zobaczyć Hollywood, przejść się ulicą Rodeo Street oraz pójść na cały dzień do Universala nie licząc zakupów pamiątek.

W planie była: Sedona, park Zion, Bryce Canyon, Horseshoe Bend oraz Kanion Antylopy.

 

Co jest wg Was wartego zobaczenia, jest sens pchania się do Yosemite? Czy lepiej ten czas poświęcić na inny park.

Wszystkie porady oraz sugestie wezmę pod uwagę, ten wyjazd jest dla mnie od dawna marzeniem dlatego też chciałbym zobaczyć jak najwięcej, dlatego też chcę, aby wszystko było idealnie dograne.

PS. Przepraszam , że tak chaotycznie.

Cześć fearr01,

właśnie wróciłam 3 dni temu z podobnej wyprawy, więc tak na świeżo, póki coś jeszcze pamiętam :P:

1) Karta Revolut sprawdza się znakomicie. Co prawda mój mąż ma Revolut MasterCard (w sumie to tak się teraz zastanawiam dlaczego nie Visa :o???), ale nie stanowiło to problemu i stwierdziłam, że na wyjazdy to najlepsza opcja. Nie wiem jak będzie w przypadku wypożyczalni Alamo, ale przypuszczam, że nie powinno być z nią problemu. Ja wypożyczałam samochód w wypożyczalni Dollar za pośrednictwem economyrentalcars. Rezerwacja była na mnie, poczyniona kartą kredytową. Karta z której już korzystam jakiś czas i nigdy nigdzie nie było z nią problemów... do momentu, gdy wręczyłam ją pracownicy w wypożyczalni. Nagle zonk, bo na karcie nie ma mojego imienia i nazwiska. Kobieta 3 razy mi to powtarzała, a ja rozumiejąc doskonale co do mnie mówi, nie zaskoczyłam o co jej chodzi. Pokazała mi to na monitorze komputera (taka informacja jej wyskoczyła, że na karcie nie ma mojego nazwiska), a do mnie dalej nie docierało :D. No, bo jak na karcie kredytowej może nie być nazwiska właściciela karty? Pomyślałam, że może mam nie podpisaną kartę, ale przecież wiem, że ją podpisywałam... no nic... w końcu Pani dała mi moją kartę z powrotem w łapę i zobaczyłam na własne oczy, że rzeczywiście, nie ma tam moich danych! No pańskie jaja normalnie! To taka przygoda na dzień dobry po wylądowaniu, żeby mnie chyba obudzić :P. Wszystko skończyło się dobrze, bo na szczęście Dollar przyjmuje też płatności kartami debetowymi, więc zapłaciłam kartą dolarową Alior (do konta walutowego). Gdyby karta Revolut była moja (na moje nazwisko) to zapłaciłabym nią zapewne jako kredytową, ale była na męża, więc nie było takiej opcji. Jedyne co to za gapiostwo się płaci, bo przy płatności kartą debetową, Dollar dolicza 15% ;). Ale nie ma tego złego, bo kredytową płaciłam wszędzie w hotelach/motelach i na niektórych campingach. 

2) LA - warto zobaczyć, szczególnie jeżeli się nigdy wcześniej nie było. I albo się doceni, albo nigdy więcej nie pojedzie. Nam się kilka miejsc bardzo podobało, a widok po zmroku, z Griffith Observatory, na rozświetloną panoramę LA... po prostu bajka! Niestety trzeba się przygotować na problemy z parkowaniem. Mój mąż godzinę krążył, zanim znalazł gdzieś poniżej miejsce. Na parkingu nie było szans, tym bardziej, że czasowo zamknęli parking jak robiliśmy pierwsze podejście ;).

3) Yosemite - jak najbardziej warto! My niestety spędziliśmy tam tylko jeden dzień i to było przysłowiowe lizanie loda przez szybę. Wiemy, że na pewno warto tam wrócić i spędzić chociaż kilka dni. Ale cieszymy się, że zobaczyliśmy chociaż małą cząsteczkę tego parku. Nie nocowaliśmy tam, więc nie wiem jak wyglądałaby sprawa z noclegiem, ale na waszym miejscu nie martwiłabym się tym aż tak bardzo. Na każdym innym campingu, bardziej poza parkami, nie mieliśmy problemu z noclegami. Podjeżdżaliśmy, pytaliśmy o miejsce i miejsce na namiot zawsze było.

My jechaliśmy z Yosemite nad jezioro Mono Lake i w jego pobliżu nocowaliśmy. Co prawda pogoda nam nie dopisała i w nocy porządnie lało, a na drugi dzień, gdy chcieliśmy zobaczyć z bliska to "dziwne" jezioro, również padało, ale przez to było jeszcze dziwniejsze :).

 

4) W Death Valley, jeśli będziecie w Rainbow Canyon, miejcie przygotowane aparaty i kamery. Zaskoczyły mnie przeloty myśliwców w kanionie, bo nie miałam wcześniej pojęcia, że piloci tam trenują przeloty. Wrażenie niesamowite. 

5) Na Hoover Dam - ogromny upał. Miałam wrażenie, że jest goręcej niż w Death Valley, pewnie przez ogromną ilość betonu, która oddawała ciepło. Ale i tak warto, tylko koniecznie zabierzcie zapas wody ze sobą z samochodu. Tak samo zresztą w Monument Valley i Arches Park. W Arches i na tamie upał chyba najbardziej dał mi w kość. 

 

W Horseshoe Bend polecam być o zachodzie słońca, piękne kolory i świetne zdjęcia wtedy można zrobić. Ale nastawcie się na mnóstwo turystów ;)

W Antelope Canyon nie byłam ze względu na moją klaustrofobię, więc się nie wypowiem. 

Big Sur, PRZEPIĘKNE!!! Fakt, że fragment jest jeszcze zamknięty, ale można zrobić sobie objazd. My jechaliśmy z LA do SF. W Morro Bay zrobiliśmy sobie nocleg (jest tyle pięknych miejsc, że co chwilę wysiadaliśmy z samochodu, cykaliśmy foty i podziwialiśmy), także przejazd zajął oczywiście o wiele dłużej niż pokazywało google map. Potem z Morro Bay pojechaliśmy do San Simeon zobaczyć słonie morskie (co również bardzo polecam), i cofnęliśmy się troszkę, w pobliże miejscowości Harmony (droga 46), i kierowaliśmy się w lewo w drogę 101 do miejscowości Bradley. Przez tereny wojskowe, do miejscowości Jolon (jadąc drogą Jolon Rd) i potem w Jolon w drogę Mission Rd do miejscowości Lucia. Droga bardzo fajna, zakręcona, jeśli ktoś lubi takie atrakcje to polecam ;). W Lucia wyskakuje się ponownie na jedynkę. 

 

San Francisco - kolejne moje ochy i achy :wub:. Cudne miasto, warte zobaczenia. Żałuję, że tylko jedną noc tam spędziliśmy. Jedno co mogę doradzić, to szukanie noclegu z parkingiem. Nie każdy hotel czy motel ma swój parking, a parkingi płatne są dosyć drogie ;). Zresztą nasz nocleg w SF był najdroższym ze wszystkich noclegów podczas tej wyprawy, a motel chyba najgorszy. 

 

 

Dnia 28.05.2018 o 23:23, fearr01 napisał:

Tylko troszkę martwię się o noclegi, z tego co zdążyłem już sprawdzić to jest ograniczona liczba miejsc na kempingi. Sprawdzałem na stronie https://www.recreation.gov/ , a jakiś czas temu znalazłem stronę https://freecampsites.net tylko zastanawiam się na ile ona jest wiarygodna i na ile można ufać wpisom. Czy są jeszcze jakieś sprawdzone stronki do rezerwacji miejsc na kempingach? Miejsca do spania raczej będę rezerwował w mniej turystycznych miejscach, wolałbym jednak nadrobić kilka mil niż płacić dodatkowo za lokalizację.

 

Ja jak już pisałam campingów nie rezerwowałam. Ale nie nocowaliśmy w samych parkach, więc to też trzeba wziąć pod uwagę. Po prostu podjeżdżałam, pytałam czy mają miejsce, jeśli było późno i nikogo w office już nie było, to sprawdzałam czy jest miejsce na namiot, wypełniałam przygotowany kwit, wkładałam pieniądze i wrzucałam do skrzynki. Z wyprzedzeniem miałam zarezerowane tylko 4 pierwsze noclegi w motelach. Pierwszy w San Diego, kolejne 2 noce w LA i jedną noc w SF. Każdy następny nocleg, który spędziliśmy w motelu lub hotelu, a nie na campingu, rezerwowałam w trasie poprzez Booking. Jadąc do Arches Park, nawet nie szukałam w necie na mapie informacji, gdzie jest jakiś camping, bo zwyczajnie nie miałam zasięgu, a i tak campingi były po drodze i z noclegiem nie mieliśmy problemu. Oczywiście wy będziecie też w innym czasie niż my, więc to też musicie wziąć pod uwagę. 

Dnia 4.06.2018 o 19:39, katlia napisał:

Co nie znaczy, ze nie ma tam "nic" do zwiedzenia. O to chodzi, i tylko o to chodzi. 

To prawda, jest co zwiedzać, jest. Tylko wszystko zależy od tego co kto lubi i na co w danym momencie się nastawia. Ja na pewno do LA wróciłabym jeszcze, ale już mam odhaczone znane miejsca, więc teraz wybrałabym te mniej znane (przynajmniej mniej znane dla mnie ;)). 

 

Nie wiem co by tu jeszcze można było z takich praktycznych rzeczy podpowiedzieć. Jak będziesz miał fearr01 jakieś wątpliwości, albo nie będziesz czegoś pewien to pytaj. Jak będę znała odpowiedź to się podzielę informacjami. My mieliśmy troszkę inny plan, bardziej nietypowy, bo zaczynaliśmy swoją podróż w LA, a kończyliśmy w Chicago. Ale to tylko dlatego, że mam tam przyjaciół i nie było opcji, żeby być w USA i ich nie odwiedzić. Także, my też na zachodnim wybrzeżu spędziliśmy 2 tygodnie, potem przez Denver, gdzie spędziliśmy jedną noc i jeden dzień, żeby zobaczyć cokolwiek w tym mieście, śmignęliśmy nad jezioro Michigan na kolejne 11 dni. Co prawda ani razu nie spędziliśmy w samochodzie 12 godzin. Nasza najdłuższa jazda trwała 7 godzin. Było to  właśnie podczas drogi z Denver do Chicago z noclegiem gdzieś w Nebrasce ;)

Jazda w USA jest zdecydowanie mniej męcząca niż w Europie (patrz automat i szerokie, świetnie oznaczone drogi), ale też bywa bardziej monotonna, więc trzeba uważać. Ale w ogólnym rozrachunku, jeździ się tam łatwiej niż w Europie. 

Ogólnie stwierdzam, to co twierdziłam przed wyjazdem i zdania nie zmieniłam. Jak na pierwszy raz, to warto zobaczyć wszystko co się zawsze chciało zobaczyć. Czy to brzydkie LA jak niektórzy twierdzą, czy kiczowate LV, czy fantastyczne SF, przepiękne góry Sierra Nevada i cudowne Góry Skaliste w Colorado. I samemu przekonać się, co nam się podoba bardziej (do tych miejsc zawsze można wrócić), a co mniej ;)

Wspaniała i niezapomniana podróż przed Wami!

 

Ps:

Oczywiście miejcie też gotówkę ze sobą. Nam na całej trasie, tylko 2 razy na stacji benzynowej przyjęło karty, a próbowaliśmy płacić i kredytową i walutową Alior i Revolut. Kredytową zapłaciłam raz i Revolut też raz. Tak, to zawsze było "see cashier" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Takie małe uzupełnienie, bo za jakiś czas pewnie to mi wyleci z pamięci, a komuś się ta informacja może przydać. Wypożyczalnia Dollar, zwróciła mi tą 15% nadwyżkę na kartę walutową Alior, po 3 dniach od oddania samochodu. Także za całe wypożyczenie zapłaciłam tyle ile widniało na rezerwacji economyrentalcars + dodatkowe ubezpieczenie, które dobrałam sobie jeszcze na miejscu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...