martita Napisano 23 Kwietnia 2007 Zgłoś Napisano 23 Kwietnia 2007 Hejka chcialabym sie dowiedziec z kim i w jakim stosunku dzieli sie kelner swoimi napiwkami? i na czym dokładnie polega ta praca, jakie beda moje obowiązki? Czy na początku jest trudno? Musze znac całe menu i potrafić opisac każda potrawe? (nie pracowałam jeszcze nigdy jako kelnerka) wiec nie chcialabym źle wypasc! Prosze o jakies informnacje osób, ktore pracowaly juz jako kelnerzy:) Dzieki. Pozdrawiam
Dudusever Napisano 23 Kwietnia 2007 Zgłoś Napisano 23 Kwietnia 2007 Hej, A więc sprawa z kelnerami wygląda następujaco: Jako Food server napiwkami dzielisz sie ze swoim pomocnikiem (busser), który sprzata za Ciebie stoliki podaje napoje, zwykle dostaje od Kelnerów 20-30% napiwków-zależy od Twojego "utargu".Jest jeszcze kitchen runner czyli osoba która jeździ do kuchni z brudnymi naczyniami i przywozi czyste w restauracji gdzie pracowałem runner dostawal od kazdego kelnera po 5$.Cala reszta jest juz Twoja . jezeli chodzi o samą prace to początki faktycznie do najprostszych nie należa.Zwykle pierwszego dnia pomagasz jakiemus kelnerowi ktory wprowadza Cie w tajniki zawodu, jednak wszystkiego jest tak duzo ze ciężko to wszystko w pierwszej chwili objąć.Po skończonym dniu pracy dostaje(albo je sobie pożyczasz :wink: ) się menu do przestudiownia.Kolejne dni to już samodzielna praca, z początku na mniejszych sekcjach, a po jakimś tygodniu puszczają Cię na głęboką wode. Do twoich obowiązków poza oczywiście podawaniem jedzenia należy przyżądzanie prostych sałatek, deserów, czasami do wykonania będą jakieś side work czyli np. uzupełnienie sosów, posprzątanie w jakim określonym miejscu itp. Praca kelnera co prawda należy do stresująch (klienci potrafią być czasem naprawde wkurzający: to mi nie smakuje, ja tego nie zamawialem, to jest zimne, czemu tak długo, czemu tak drogo,czy mogę poprościć osobę która zna angielski, chciałbym rozmawiać z Twoim przełożonym). a tak poza tym to super robota;): szybko się nie nudzi 8h pracy mija Ci w zaskakująco szybkim czasie,trafiają się naprawde sympatyczni klienci, zawsze można zamienic z nimi pare słów opowiedziec co nieco o Polsce; no i poza tym bardzo fajne zarobki(tips rulez).Tak więc nie martw się trafiłaś bardzo dobrze i praca z pewnością wynagrodzi Ci początkowe trudności.
moneeca Napisano 23 Kwietnia 2007 Zgłoś Napisano 23 Kwietnia 2007 Hej! u mnie to wygladalo troche inaczej. Na poczatku byl trening dla nowicjuszy - 3x 'shadow shift' - czyli chodzenie za head serverem i obserwowanie jego pracy. Potem kazdy mial 2x 'monitor shift', czyli dostawalo sie 2 stoliki do obslugi w jakiejs sekcji na tylach i bylo na obserwacji przelozonych. A pozniej, jak juz napisal kolega wyzej, rzucaja Cie na gleboka wode. My menu dostalismy do przestudiowania jeszcze zanim zaczelismy swoje shadow shifts, mial byc z tego test, ktorego ostatecznie nie zrobiono - ale nie ma to znaczenia, bo tak czy siak trzeba wiedziec co oferuje restauracja klientom - w koncu jestes jej przedstawicielem i ludzie pytaja, co z czym idzie (u nas nie bylo tego w menu), co polecasz, jak cos jest przyrzadzane, itp., itd. Oczywiscie trzeba tez byc na biezaco z aktualnymi promocjami, zeby sie nie skompromitowac :wink: Co jeszcze... Podzial pieniedzy - u nas busserom dawalo sie 15-20% zarobku, 5% szlo dla barmanow. Reszta do kieszeni. Jak moj przedmowca napisal - praca bywa stresujaca, czasem nawet bardzo (tu sporo zalezy tez od tego, jaki to rodzaj restauracji, jaka wielkosc i jaki typ klientow do niej przychodzi), ale trzeba nauczyc sie podchodzic do tego z dystansem (co mi na poczatku nie wychodzilo) - jak cos jest nie tak, to mysl sobie, ze to tylko jeden z wielu klientow i zaraz sobie pojdzie, wiec nie ma co tracic nerwow Jeszcze taka uwaga - tam gdzie ja pracowalam przychodzila wiekszosc ludzi czarnych - maja oni to do siebie ze mowia niewyraznie, czasem ledwo poruszaja ustami - a do tego potrafia sie zdenerwowac, gdy prosisz o powtorzenie czegos - ale pociesze Cie, ze do ich mowy da sie przyzwyczaic. Kolejna sprawa - Amerykanie maja to do siebie, ze lubia (i nie boja sie!) narzekac - wiec jesli cokolwiek jest nei tak - jedzenie za zimne, nie tak podane, nie podoba im sie obsluga, za daleko maja do toalety :twisted: - wzywaja przelozonego. I znowu powiem - niech to Cie nie stresuje, tylko motywuje (jesli oczywiscie czujesz, ze klient ma racje, a nie zwyczajnie sie przypieprza). Z drugiej strony jest tak, ze po jakims czasie czlowiek przywyka do narzekan, jako cechy okreslonej grupy klientow i juz go to tak nie rusza, jak na poczatku. Musze tu wspomniec, ze czasem obsluguje sie przemilych i usmiechnietych ludzi, ktorzy wychwalaja Twoj service pod niebiosa, opowiadaja o sobie, chetnie dowiaduja sie czegos o 'egzotycznym' kraju, z ktorego pochodzisz Praca kelnera/kelnerki jest z pewnoscia ciekawa - bo choc bywa stresujaca i czasem dopada zmeczenie fizyczne (np. jak pracujesz na 2 zmiany) - i dokuczaja upaly - to rzadko kiedy sie nudzisz, bo ciagle masz do czynienia z ludzmi. Osobna kwestia to zarobki - mozna wyjechac do Polski z zadowalajaca suma Pozdrawiam i zycze udanych wakacji! Bez stresu!
martita Napisano 23 Kwietnia 2007 Autor Zgłoś Napisano 23 Kwietnia 2007 Dziekuje za wyczerpujące odpowiedzi teraz troche mi sie rozjaśnilo jak to bedzie wygladało.. wiec myśle ze nie bedzie źle Mam jeszcze takie pytanie, czy jak rozdaje zamówione posiłki to biegam od kuchni na sale z talerzami na rekąch (po kilkanascia talerzy:P) czy może podjeżdzam sobie jakims "wózkiem" ;-) Jeszcze takie z innej beczki: skoro byliście juz w Stanach, to powiedzcie mi jak najlepiej i najtaniej dzwonic do Polski? Sa jakies specjalne linie? czy jak to wyglada?! jeszcze raz dzieki pozdr. ;-)
moneeca Napisano 23 Kwietnia 2007 Zgłoś Napisano 23 Kwietnia 2007 Heheh, dobre Nie wiem jak u innych, ale ja pracowalam w naprawde duzej restauracji i jakby kazdy kelner tam jezdzil wozkiem, to by sie zrobilo male wesole miasteczko i bysmy gosci pozabijali A tak serio, Martito - na poczatku pewnie bedziesz chodzila z taca, na ktorej bedziesz kladla jedzenie i napoje. Potem, jak juz sie wprawisz, bedziesz mogla nosic pewne ilosci w rekach.. a do wiekszych zostawisz sobie tace. Poza tym u nas kazdy kelner mial zawsze od 4 do 6 stolikow do obsluzenia i czasem byl maly ruch, a czasem trzeba bylo zapierdzielac, az sie pot z glowy lal (szczegolnie w weekendy i rozne swieta), ale nigdy nie niesie sie wszystkich zamowien naraz. Owszem, czesto jest tak ze dla jednego stolika niesiesz rachunek, dla innego np. 2 drinki (u nas dolewki napojow gazowanych byly darmowe, wiec troche sie trzeba bylo nabiegac), a dla jeszcze innego jedzenie. Ale nigdy nie jest to taka ilosc, zebys potrzebowala wozka Najwyzej wrocisz do kuchni i przyniesiesz cos na raty. Wiecej talerzy mozesz zabierac z powrotem na zmywak, bo latwiej je ulozyc na rekach - niz te, ktore sa pelne i dopiero w drodze do klienta Jesli chodzi o karty do dzwonienia - nie pamietam jak ona sie nazywala, ale kosztowala $5. Kupowalam ja w sasiednim stanie w centrum handlowym u jakiegos Azjaty. Po prostu mowilam, ze chce pre paid card do international calls i juz. Taka karta starczala przewaznie na 2-3h rozmowy... ALE jak dzwonisz z telefonu stacjonarnego i przewaznie przy jednym polaczeniu. Pozniej, dziwnym trafem, te kredyty na karcie jakos wygasaja i zdarzalo sie, ze myslalam, ze mam jeszcze minuty, a tu niespodzianka - nie bylo srodkow do rozmowy. Pozniej wpadlismy ze znajomymi na inny pomysl - wykupilsmy na Skype kredyt za 10 euro (mozna placic karta amerykanska, oni to sobie przewalutuja) i mozna dzwonic naprawde wiele razy. Wychodzi ekonomiczniej, niz z ta karta za 5 dolcow - no i nie potrzeba telefonu Pozdrawiam!
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.