never44 Napisano 14 Stycznia 2009 Zgłoś Napisano 14 Stycznia 2009 witam wszystkich mam nadzieje ze watek sie nie powtarza choc nie widzialam nigdzie podobnego co myslicie na temat calego kryzysu w USA coraz wiecej osob zwalniaja itd czy sytuacja zacznie sie poprawiac? jakie jest wasze zdanie na ten temat? jedni mowia ze ludzie uciekaja z USA chociaz ja po znajomych i rodzinie nie widze zeby sie wybierali do Polski mimo tego ze przestoj sie zrobil zwlaszcza w budownictwie w sumie jak co roku na zime no ale jednak kryzys swoje tez robi ludzie domow nie kupuja nie buduja i cienko z budowla hmm jakie sa wasze odczucia? moze ktos napisze cos na ten temat najlepiej ktos na swierzo przebywajacy w USA
gabrielangel Napisano 14 Stycznia 2009 Zgłoś Napisano 14 Stycznia 2009 Zdanie jest takie jakie sa statystyki. Z wyjatkiem paru wiekszych metropolii ludzie traca prace w zatraszajacym tempie. Ale nie znam nikogo kto by z USA chcial uciec (nawet osoby ktore pracy nie maja obecnie) Nikogo juz te comiesienczne dane o zatrudnieniu ani informacje o bankructwach nie szokuja. Szok byl we wrzesniu/pazdz/listopadzie. Ludzie zaczeli sie koncentrowac na fakcie, iz jest to cykl i predzej czy pozniej sie z niego wyjdzie. Zobaczymy jak zadziala i czy w ogole przejdzie nowy "New Deal". I tyle.
gal Napisano 14 Stycznia 2009 Zgłoś Napisano 14 Stycznia 2009 zgadza sie ,a jest tez takie powiedzenie zanim gruby zmarznie to chudego szlag trafi czyli mozliwosci sa mimo wszystko wieksze tu gdzie sa
never44 Napisano 15 Stycznia 2009 Autor Zgłoś Napisano 15 Stycznia 2009 tez mi sie tak wlasnie wydaje predzej USA wyjdzie z kryzysu niz w Polsce sie cos zmieni na lepsze :wacko:/ wlasciwie ludzie mieszkajacy tam dlugie lata mowia ze przezyli juz nie jeden kryzys w stanach i ich to wcale nie szokuje jest i go nie bedzie wiecznie trwac nie bedzie USA raczej sobie na to nie pozwola zeby tkwic w kryzysie latami
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.