gregory_b Napisano 24 Maja 2005 Zgłoś Napisano 24 Maja 2005 witam wszystkich dostałem miejsce na resort i wysyłają mnie stanu new york a konktetniej do miejscowości CATSKILL nazwa resortu to Pollace's jak ktos tam leci to prosze o kontakt moj email to: djgrzegorz@wp.pl stronka tego resortu to: http://www.pollaces.com a moze ktos tam juz był i chce sie podzielic wrazeniami zapraszam serdecznie pozdrawiam!
Gość Napisano 24 Maja 2005 Zgłoś Napisano 24 Maja 2005 cholera!!!!!!!!!!!!!!!! :hahaha: a wiec jest ktoś,kto tam jedzie? :hahaha: ::)ha:) niesamowite:))Musze natychmiast kliknąć do znajomych,z którymi byłam tam w zeszłym roku,bo jeden z nich obiecał nam wszystkim wtedy,ze bedzie głosil w Polsce kazdemu,kto sie wybiera na Pollace's,zeby tam nie jechal:)):)haha:)) Gregory, a wiec cóż Ci powiedzieć...hmmm..... szczerze mówiac, to nie wiem co Ci powiedziec.Jedziesz po raz pierwszy na camp'a w ogóle? ja byłam tam housekeeperką...a inne były losy housekeeperek, inne ludzi pracujących w kuchni...chocby nawet i raczej głównie jesli chodzi o kase...housekeeperki miały tipsy i to wcale nie małe,ale housekeeperek było tylko 3.Reszta to 6 facetów,pracujących głównie w kuchni. Szczerze powiedziawszy,to mimo wszystko zeszłoroczny pobyt w USA, był dla mnie przygoda zycia....poznałam super ludzi..szczególnie mam na myśli jednego osobnika z Warszawy :wink: ( by the way- PRZYTULANIEC dla NIEGO :przytul: ...)Poza tym Marta i Jack-dwójka wspaniałych ludzi z Wrocka,jeden ze Szczecina ( Jared- pozdrawiam Cie cholernie cieplo!!!!!!!!!:), Michael z Kołobrzegu;), Ana z Wawy, Przemek i Piter second z Łodzi:)........ściskam Was MOI CAMPOWICZE:):) :przytul: wracając do warunków na Pollaces- nie chcę źle doradzić,bo sytuacja wygląda tak,ze jesli czegoś nie spróbujesz- nie bedziesz wiedział jak to smakuje,ale powiem tak: jeśli masz możliwość zmiany camp'u- powinienes go chyba zmienic :yes: Catskill to bardzo piękne miejsce,ale szczerze powiedziawszy- to straszna dziura.Jeśli nic sie nie zmieniło- bedziesz spał w basement'cie czyli piwnicy.Ja całkiem miło ją wspominam,bo nierzadko organizowaliśmy sobie u chłopców imprezy :tancze: ,ale lokatorzy owej "piwnicy", mają raczej nie do konca przyjemne doświadczenia zwiazane z urzedowaniem tam przez bite 12 tygodni. Istnieje możliwosc,ze duzy deszcz zaleje Wam piwnice i bedziecie sobie pływac przez jakis czas,dopóki słonce nie wysuszy tego i owego... Poza tym praca od rana do wieczora z przerwa po lunchu ( ok.2 godz.),ale ogólnie rzecz biorąc , dzien pracy konczył się nam około godziny 21.00. Kiedy to pozmywaliśmy talerze po kolacji i ogólnie posprzatali kuchnie.Kazdego wieczoru łaziliśmy z piwem do jacuzzi :piwo: wygrzewać pupy w bąbelkach, o ile ktos znał sposób na to,jak właczyć owe jacuzzi:) wlasciwie to odchodzily takie imprezy,ze nawet Amerykanie nie potrafili bawic sie tak,jak my,Polacy;) ( boi-[beeep]ki :twisted: ), By the way- niektorych to w ogóle podziwiam.Nie wiem jak chłopcy mieli siłe,ale potrafili balowac prawie każdej nocy, bez względu na to,ze 8.30 tzreba stawic sie było w kuchni...Bedą wiedziec kogo mam na myśli... ach...):) buzia mi sie śmieje, kiedy przypominam sobie te chwile...tych ludzi....z dzisiejszej perspektywy,mogę powiedzieć,ze to były wakacje mojego życia...juz sama podróz do Stanow, to dopiero pzrezycie;) ale dzisiejsza perspektywa to jednak inna bajka...pamietam,ze wtedy,przez około cały miesiąc, a wiec cały lipiec, szukaliśmy sposobu na to,jak sie stamtąd wydostac.Udało sie to tylko jednej osobie,ale to i tak tylko dlatego,ze jego dziewczyna załatwiła mu prace u siebie na resorcie.Reszta nie miała możliwości uciec z Pollace's,bo nie było gdzie.Baliśmy sie,ze anulują nam wize, bo tym sie straszy uciekajacych campowiczów,a jak to jest naprawde,to do tej pory nie wiem.My woleliśmy nie ryzykowac.Poza tym to był nasz pierwszy raz w USA... Gregory, wspomnien mam tak duzo,ze pisałabym tu całą noc, a i tak nie udałoby sie mi opisac tego wszystkiego,co pozostało we mnie po ostatnich wakacjach.... Pisze to wszystko z mojej perspektywy, zaraz jednak dam kilku osobom , bedacym ze mna w Catskill namiar na te strone,moze sie odezwą i napiszą Ci,co sądza o pobycie w Catskill:) ...jeszcze jeden PRZYTULANIEC DLA P.......:):) :jem2: Aha, a kiedy Gregory jednak zdecydujesz sie na wakacje w Catskill, mozesz pokazac Richardowi( podejrzanemu nauczcielowi historii) wlasnie coś takiego : :[beeep]: regards:):)
scooter Napisano 24 Maja 2005 Zgłoś Napisano 24 Maja 2005 Siemanko. Jestem Jacek (mowili do mnie Jake). Bylem razem z Kinga w Pollace's rok temu. Cóż mogę dodać... Ogólnie jest tak. Jeżeli jeszcze nie byłes w Stanach to przezyjesz cos naprawdę fascynującego, bedziesz miał wspomnienia na całe życie, prawdę mówiąc to pojechałbym tam z Tobą.... Ale do rzeczy. Jesteś chłopakiem więc nie licz na wielkie pieniądze. Extra Tips na End of the season to jakieś 200 - 300 $. Jeżeli wystarczy Ci 2000 $ przez całe wakacje to przy dobrych wiatrach możesz najwyżej tyle wyciągnąć. Warunki nie są tragiczne ale spodziewaliśmy sie po USA czegoś lepszego. Mam troche znajomych, którzy też byli na Resortach i z tego co mówil i ze zdjęć to Pollace's prezentuje się najgorzej...W sumie to nie ma tam nic ciekawego do roboty, o knajpach zapomnij - a przez 12 tygodni byliśmy pare razy w Albanach w wielkim Hipermakecie (Molu) i to była największa atrakcja. Także nieciekawie... Wogóle masz tam tylko jeden dzień wolny w tygodniu (czasami i nawet to nie), pracujesz około 10 godzin dziennie, praca nie jest najlżejsza, mieszkasz w basemencie (który sam malowałem na koniec ). Jeżeli nie trafisz na [beeep]ch ludzi - tak jak nam sie to udało (było nas 8 Polaków!!!!) - to bedzie Ci chyba dość ciężko. My musieliśmy odreagować wieczorami, piliśmy czasami z młodocianymi, dosyć sztywnymi amerykańskimi kelnerami. Troche się rozpisałem. Więc podsumowując: Jeżeli możesz to jedź gdzie indziej. Stany są naprawdę piekne, a to miejsce.... Nie jest tam lightowo..... Stany - Tak, Pollace's - Nie!!!!
Gość Napisano 24 Maja 2005 Zgłoś Napisano 24 Maja 2005 hmm...Gregory...no to chyba troche Cie nastraszylismy,co???? :roll: Ja po prostu nie wiem co powiedziec...bo mysle,ze kazdy z nas wakacje wspomina [beeep],ale z perspektywy czasu....bedac tam- troche sie rozczarowalismy, tym bardziej,ze wlasnie z opowieści ludzi rozsianych po innych resortach- mozna trafic w wiele lepsze miejsca... Az mi głupio,ze nasze wypowiedzi nastrajają Cie zapewne ponuro... ja nie wiem co powiedziec...bo moze są osoby, które pobyt tam wspominają dobrze...Nie chce,zeby ktokolwiek wpisujący sie pod moim postem czul sie zobowiązany do tego,by pisac o Pollaces negatywnie....( a mam na mysli ludzi z mojej ekipy;)Piszcie jak było.Nie znaczy,ze wszyscy odbierali Pollaces w podobny sposób jak ja...choc i tak mi sie wydaje,ze jesli chodzi o mnie,to miałam najmiej powodów do narzekań..... Gregory, ja po prostu nie wiem co napisac...bo byc moze to,co zastaniesz tam-spodoba Ci sie.Poza tym moze to wszystko,o czym pisałam brzmi paradoksalnie,z racji tego,iz przyznaje,ze wakacje były przygoda mojego zycia,a z drugiej strony odradzam Pollaces, czyli miejsce, w którym je spędziłam..... Mysle,ze wazne jest to z jakimi ludzmi przyjdzie Ci spedzic te 12 tygodni...Ja miałam to szczescie,ze jak dla mnie- byli oni super, i pomijając drobne potyczki 8) , generalnie było [beeep] spedzic z nimi ten czas... Bólem był brak pubów,imprez, młodych ludzi...byliśmy "skazani" na siebie pzrez 12 tygodni..ale dzieki temu zżyliśmy sie ze sobą...i szczerze mówiąc, mam nadzieje,ze tutaj w Polsce, mimo,iz mieszkamy daleko od siebie- odległość nie pzreszkodzi w tym,by nadal utrzymywac ze soba kontakt....Wracajac do imprez( czyli tego,czego młodzi ludzie poszukują najbardziej na podobnych wyjazdach,jak i w ogóle co ich najbardziej rajcuje w tym wieku)nasze imprezy były niczego sobie i pewnie z uczuciem ciepła na serduchu,bedziemy je wpominac do konca swoich dni....jak zreszta całe te wakacje...ale szczerze mówiąć, jadąc tam-spodziewaliśmy sie czegoś innego. Oni chyba w ogole byli zaskoczeni tym,ze my, POLACY mamy jakiekolwiek roszczenia do warunków,jakie nam tam zaoferowano...co wg mnie oznaczało,ze jako dzieci biednej,polskiej ziemi,powinniśmy dziękowac Bogu za łaskę jaką zesłali nam przyjaciele zza oceanu.. Gregory, ja nie chce pzresadzac.Nie chcę Cie straszyc,bo moze akurat spodoba Ci sie tam i juz. Pisze Ci tylko o własnym odbiorze amerykanskiego snu w Pollaces... I jeszcze jedno: w tym roku wyjeżdzam juz nie z Camp America,ale jade na work&travel...i szczerze mówiąc, nie wiem co mnie czeka...byc mzoe trafie w gorsze miejsce niz Pollaces...takze wiesz...you never know... dlatego nie chce sie wymądrzac...i koncze ten przydługawy monolog..... :cisza:
gregory_b Napisano 25 Maja 2005 Autor Zgłoś Napisano 25 Maja 2005 witam was kochani!! dzieki za te odpowiedzi, wypowiedzi, szczerz to czytalem je rano przed sniadaniem to sniadania nie moglem praktycznie wiele skonsumowac bo tak zescie mnie nastraszyli, no ale to dobrze, dobrze wiedziec co mnie bedzie czekac, wiecie co bede napewno miał wiele pytan, w miare mozliwosci prosze o wyrozumialosc, bo sami wiecie.... ja jade pierwszy raz do USA i mam pietra ale jak bede posiadał wiedze to bedzie mi napewno łatwo. he to fakt Charlie przysyła mi emaile czy sie zgadzam na ta prace i te warunki :x ale oki map kilak pytan: 1. jak zescie sie dostali do tego resortu z NYC czy przyjechal ktos po was, czy samolotem do Albany ??? 2. teraz kwestia powrotu juz po resorcie, co robiliscie i jak sie najlepiej wydostac z tamtad mam zamiar lecie, jechac do CHicago 3. nocowaliscie w hotelu w NYC? ok narazie tyle:P dzieki serdeczne za wszystko musze sie jakos pocieszac:) pozdrawiam
Gość Napisano 25 Maja 2005 Zgłoś Napisano 25 Maja 2005 haj:) czyli opcja zmiany resortu nie wchodzi juz w rachube?;)tak? Oki.Gregory, zatem tak... co do Charliego, to skurczybyk zabezpiecza sie pytajac Cie o zgode na oferowane przez niego warunki, bo kiedy w którymś momencie miałbys jakies pretensje np.co do ilosci godzin pracy na resorcie,on Ci powie: "przeciez pytalem Cie mailowo,czy godzisz sie na taki czas pracy i takie warunki-odpisałeś,ze tak,a wiec czemu masz do mnie pretensje?" :roll: ...z jednej strony facet ma racje,poza tym nawet poczciwy z niego chłop;),no ale z drugiej- czuliśmy sie tam wykorzystywani...On jest jeszcze oki...taki starszy Amerykanin o włoskich korzeniach...Zona jego to "Fransis", a córka "Fransin",albo na odwrót..whatever..;)W kazdym razie z tą jego córeczką,to mieliśmy na pienku, szczególnie chłopcy;), bo z nami,dziewczynami,miała mały kontakt. Wlaściwie to ona tam rzadzi.Tatus nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Ja,jako housekeeperka , pracowałam z Corinne- babcią około 60 lat, szczuplą,smukła i tak energiczną,ze ledwo za nią nadązałam. Ona ma jakis motor w pupie na bank :shock: Gregory,obiecaj,ze ją ode mnie pozdrowisz.Moje imie- Kinga.Mysle,ze kiedy powiesz jej,ze sprzatałam z nią w zeszłym roku- na 100% mnie skojarzy....zreszta ja i tak do niej pewnie naskrobie,ale mimo wszystko mozesz ją ode mnie uściskać A wierze,ze nie zapomnisz przekazac tych pozdrowien,bo w takiej dziurze jak Catskill, z racji daily routine i nudy po maksie- człowiek pracując- przypomina sobie wiele rzeczy,nawet tych najbardziej bzdurnych i tym zyje;)No dobra,moze przesadziłam ,ale mimo wszystko UŚCISKI DLA CORINNE ODE MNIE!!!!!!!!!))) Uwazajcie na Richarda.Richard to taki koles,tzw. SOCIAL DIRECTOR, co prawda nie wiem co on tam robi na tym resorcie,procz przebierania sie za pajaca i prowadzenia autousu z goścmi tam przyjeżdzającymi.A dlaczego uwazajcie?bo wg mnie jest wcale nie jest taki miły,jakiego udaje...poza tym ma lepkie rece...zatem ostrzez dziewczyny-przyszłe housekeeperki,zeby pilnowały sobie tipsów,bo koles jest tak sprytny,ze bedzie zwijał im je sprzed nosa,a one nie beda miały o tym zielonego pojecia... what else? Jest tam taka jedna ślicznotka( jesli ktos lubi ten typ urody),co prawda lat ma juz troche,ale jest ciekawa;), ma na imie Teresa..;)ale to tak na marginesie;) Poza tym pewnie poznasz Nancy i jej dwóch synów (Justina i Jeremy-iego)..byc moze spotkasz Salvadora...Nick'a....you'll see;) ach..kiedy tak pisze o tym wszystkim, nie moge uwierzyc,ze czas tak szybko pędzi...minąl juz rok od momentu , kiedy nasze stopy stanęły na terenie Pollace's.. mmm..........to jest niesamowite,bo kiedy pisze Ci o tym wszystkim-zywe obrazy z Pollace's staja mi przed oczami...dosłownie jakby działo sie to wczoraj... Pewnie przez pierwsze dni nie bedziecie mogli przywyknąć do jedzenia tam,bo jeśli chodzi o nas- to na samym poczatku,myśleliśmy,ze chyba nic nie przełkniemy...ale na szczescie,z czasem- zarliśmy jak świnki i chyba nie było osoby,ktora by tam nie przytyła!!!! Nawet Marta :shock: :wink: (Martuniu,uściski for you) Na górze, w głównym budynku, a wiec tam,gdzie znajduje sie kuchnia, były pokoje housekeeperek.W sumie to mialyśmy tam raj, w porównaniu z facetami....no moze przesadzam,ale chyba nie.. Jesli wejdziesz do pokoju,w którym ściany oblepione są plakatami pięknych kobiet- to to był my room....nie chce mówic,co sie tam niekiedy działo :twisted: :rotfl2: (Piter-usmiechy w Twoim kierunku :wink: Uwazajcie na skunksy;) Co prawda ja nie widzialam tam żadnego,ale byłam jedyna osobą,która nie widziała tam skunksa,bo po prostu umówiłam sie z nimi,ze bedziemy wzajmnie omijac się szerokim łukiem :czarodziej: :peace: :wink: , a tak na powaznie,to w sumie nalezy na nie uwazac;) Pytasz,jak tam dojechac..a wiec po wylądowaniu w New York City- zapakowano nas do autobusu,którym pojechaliśmy do RAMADA HOTEL.Ja tez byłam sama,wiec zeby nie zgubic sie,trzymałam sie po prostu grupy.Juz na lotnisku w Polsce na bank zaprzyjaxnisz sie z kims,a potem trzymaj sie ich i bedzie git;) W Ramadzie bedzie jakies orientation meeting, dadzą Wam zarcie i pojdziecie lulu,a rano,po sniadaniu lub nawet jeszcze tego samego dnia wieczorem beda wisiały listy osób,które jadą w te same miejsca.Szukaj sie na tych listach, a potem szukaj ludzi, z którymi wyruszysz w podróz do Pollaces.W sumie ja byłam taka niekumata,ze o zadnych listach nie wiedziałam,dopiero na drugi dzien,zaraz po śniadaniu przypadkiem trafiłam na kogoś,kto równiez jechał do Pollaces, no i dalej,to wiadomo.. Takze tym sie nie przejmuj.Gorzej ewentualnie,kiedy po tym śniadaniu wpakują Was do autobusu i Murzynka zawiezie Was na stacje kolejowa,wysadzi,a Wy bedziecie sie głowic,o co chodzi i gdzie dalej.Ale wierze,ze dacie sobie rade,bo po pierwsze bedziecie w grupie,po drugie bedziecie mieli napisane wszelkie instrukcje i wskazówki,w jaki sposób dotrzec do Pollaces,takze dacie rade :faja: .Z tego,co pamietam,to jechalismy tam pociagiem.A wiec wsiadacie w Nowym Yorku w pociąg i jedziecie do Hudson( nie wiem czy tam nie po drodze jakiejs przesiadki,ale to juz zobaczycie sobie w instrukcji,bo ja wtedy byłam taka zakręcona,ze nie pamietam z tego pierwszego dnia w Stanach,ani jednej rzeczy :shock: :wink: ),a tam przyjedzie po Was Charlie, swoim starym niebieskim wozem, w którym śmierdzi stajnią.To było śmieszne,kiedy tak czekaliśmy na niego w Hudson,starajac sobie wyobrazic jak facet wygląda i czym po nas przyjedzie,czy jakims jeepem albo równie odjazdowym ssamochodem??... :hahaha: a tu przyjechała jakas smierdząca niebieska furgonetka :hahaha: ale i tak nie traciliśmy nadziei,bo skoro smierdziało w niej stajnią i sianem, to stwierdziliśmy wszyscy zgodnie,ze pewnie koles ma stadnine koni, a wiec,ze wakacje beda odlotowe.... :hahaha: , a tu taka :[beeep]: :hahaha: Ale Gregory, nie załamuj sie.Na pewno odnajdziesz sie tam jakos.Nie jest chyba tak zle,jak to wynika z naszych postow.Poza tym dla każdego historia z Polaces wygląda inaczej...Mam nadzieje,ze bedziesz zadowolony; ze poznasz równie wspaniałych ludzi,jak ja,a z którymi to przyszło mi spędzic te 12 tygodni w Pollaces;) Moge Ci obiecac,ze na pewno beda to niezapomniane wakacje Twojego życia;) I'm sure :twisted: Aha.Po zakończeniu sezonu,bedziecie mieli jeden dzien totalnego nic nierobienia...a w głowach Waszych bedzie świtała tylko jedna mysl "New York City"....Pamietam ten dzien,jak rzadko który...nie było szefostwa,nie było gości,pusto i cicho... zostaliśmy sami na resorcie,każdy z wlasnymi myślami,marzeniami i pragnieniami....wylegiwalismy sie na brzegu basenu słuchajac muzyki....mmmm..... Pomijam tu to,co działo sie w nocy :diabel: .....a nazajutrz rano Charlie odwiózl nas do Hudson na pociag,którym pojechalismy do Nowego Yorku.... Nowy York, to juz w ogóle inna bajka :faja: spedzilismy tam kilka dni, a potem kazdy pojechał w swoją stronę..niektórzy do Polski...niektórzy w inne miejsca Stanów.... ach....cóz to były za wakacje....
gregory_b Napisano 25 Maja 2005 Autor Zgłoś Napisano 25 Maja 2005 hmmm no nie zmieniam resortu z prostego powodu, moga mi nie znalezc miejsca a tu trzeba lecie, no jeszcze wizy nie mam:P dzieki bardzo, pozdrowie te osoby tak jak to pisałas, mam kolejne pytania? 1. mieliscie polskie telefony, działały, jaka siec, przejsciówki? 2.co z SSN gdzie robilisci ten nr załatwiał to ktos, jezdziliscie do biur? 3. co potrzeba wziązc potrzebnego, tak naprawde nie zbednego a czego wam brakowalo, potrzeba spiwór, latarka? 4. jak sprawa z toaletami i łazienką? 5.a staff jest ok czy raczej nazwie to chamski albo nie mily? 6.dużo jest klientów na dzień(charlie pisał ze 140 na dzien) 7.macie jakies fotki calego resortu? 8.narazie tyle pozdrawiam i dziekuje
Gość Napisano 25 Maja 2005 Zgłoś Napisano 25 Maja 2005 1.telefon wez ze soba,bo o dziwo-bedzie działal, o ile masz jakis trzyzakresowy :shock: wiem,ze faceci mieli swoje telefony, których by the way- uzywałam niekiedy;)Poza tym 5$ kosztuje karta telefoniczna,dzieki której mozesz rozmawiać z Polską okolo godziny, jeśli nie dłuzej.Nie pamietam dokladnie jak to było,ale coś koło tego.Karte albo kupisz na stacji benzynowej,albo u Hindusa w centrum "miasta" :hahaha: :smt040 2.SSN pomoze Wam wyrobić Charlie.Mysle,ze nie bedzie z tym problemu,ale przypilnujcie go, bo on czasami lubi miec skleroze;) 3.Spiwór?latarka? ja wiem :co: ktos tam i miał takie bajery,ale ja nie i jakos przetrwałam,wiec tego Ci chyba nie tzreba.Tzn moze ewentualnie malutki spiwór,gdybys wolał spać w nim, a nie pod kocami czy nie pod pościelą,ktorą dostaniesz od nich.It depends on you... 4.Kible i łazienki są jak najbardziej ok.Tzn zadne luksusy,ale uwazam,ze nie mozna było narzekac. 5.personel? no takie małolaty( nie obrazajac nikogo,ale naprawde wyglądaja na duzo starszych,niz w rzeczywistosci są),w charakterze kelnerów,ale ja nic do niech nie miałam,takze jak dla mnie- oki ludzie.Początki zawsze są trudne,ale potem idzie sie dogadac;)Poza tym chcąc byc obiektywna,muszę raczej powiedziec,ze ludzie są tam mili.Musicie tylko dobrze pracowac :wink: 6.Co do zdjęc- to mam ich około 500 ....oczywiscie nie wszystkie z Polaces, bo o wiele ciekawszy był New York of course;), ale nie ukrywam,ze i w Pollaces pstrykałam zdjątek całe mnostwo, o co KTOS bardzo sie na mnie denerwował ale zostało mu wybaczone;)hihi;){to oczywiscie żart} To chyba tyle ode mnie tym razem;) Gregory, chin up! :wink: =]
gregory_b Napisano 27 Maja 2005 Autor Zgłoś Napisano 27 Maja 2005 witam no dzieki za informacje mam nastepne pytania 1.czy jest dostep do internetu na resorcie, jesli tak to sa ograniczenia? 2.daleko jest telefon tzn budka czy cos w tym stylu? 3. sa sklepy blisko tzn. spozywcze piwko, chemiczne 4. co ze znizkami wyrabia sie jakies legitymacje ? pozdrawiam
Gość Napisano 28 Maja 2005 Zgłoś Napisano 28 Maja 2005 1.dostep do netu?Jesli Charlie kupił nowy komp to dostep bedzie.Jesli nawet nie,to jet tam chyba telefoniczne łącze, któego pozwoli Wam uzywac po pracy, a wiec ok.22.00. Ale my mielismy problem z tym netem na Pollaces.bo po pierwsze byly zawsze kolejki.Kazdy chcial korzystac,wiec sobie wyoraz,poza tym chodzil jak zółw i czasami nie otwierał żądanych stron.Takze po jkaims czasie wyczailśmy,ze w bibliotece w Catskill jest net za free.Co prawda jest to kawałek i idzie sie tam ze 20 min z resortu,ale nie bylo wyjscia.Chodzilismy tam w pzrerwach w pracy, albo podczas day-off'a;) Tylko to nas wkur...iło,ze dostep do netu miał byc bezproblemowy,bo tak obiecywał, a tu taka porażka.... :evil: 2.Wiesz Gregory, szczerze mówiac nawet nie weim gdzie w Catskill jest budka telefoniczna,bo nie tzreba było do niej chodzic, chcąc zadzwonić do domu.Ja dzwonilam po prostu ze swojego pokoju na górze.I ktokolwiek chciał zadzwonić, przyłaził do mnie czy do innej housekeeperki i po prostu sobie dzwonił.N karcie tel.masz całą instrukcję,w jaki sposób postepowac,by dodzwonić sie do Polski.takze z tym nie było problemu;)Przewaznie my dzwonilismy do naszych mamów i tatów once a week. 3.Sklep? Nie jest bardzo blisko,ale do wszystkiego sie przyzwyczaicie i z czasem polubicie te wprawy do Price Chopper'a;) To takie supermarket,gdzie of course kupicie wszystko;)Prócz innych bajerow, przynosiliśmy stamtąd duuzo piwa na imprezy w jaccuzi;) Tylko pamietajcie- musicie miec 21 lat,bo inaczej Wam nie sprzedadzą alkoholu za nic w świecie.Jeśli nawet pójdziecie grupą po piwo,a w tej grupce znajdzie sie ktoś,kto nie ma 21 lat- piwa nie sprzedadzą nikomu,chocby reszta,albo osoba kupująca miała te 21 lat.Takze tu sie miejcie na bacznosci;) 4.Zniżki,legitymacje???hmmm....nie sądze,ze to sie moze do czegos sprzydac w Catskill...byc moze w Nowym Yorku,gdzie najprawdopodobniej udacie sie pozniej.Pamietajcie,by jakis czas wczesniej zarezerwowac sobie telefonicznie miejsca w jakims hostelu Nowego Yorku,bo potem, im pozniej zarezerwujecie, tym gorzej dla Was-beda po prostu drozsze,albo bedzie problem ze znalezieniem miejsca. Pozdrawiam Cie cieplo;)21 czerwca to juz niedługo.... By the way-ja tez lece 21 czerwca;)Z tym,ze tym razem do Miami....ale sie boje tych wakacji... :roll:...a z drugiej strony nie moge sie juz doczekac... :glupek2:
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.