pilidzin_piligo Napisano 15 Marca 2006 Zgłoś Napisano 15 Marca 2006 Sam się zastanawiam co takiego jest w tym kraju że większość osób które się tam udają chcą tam wrócić i zostać. Sam uległem zauroczeniu tym krajem i tak naprawde nie wiem czemu. Może 100 $ tak dobrze wyglądają w portfelu, a może to te drogi i samochody? Architektura miast? Wszechobecny pościg za walutą? No właśnie co wam się podoba w tym kraju? Bo bez wątpienia życie tam jest łatwiejsze. Co wy na to?
Hania Napisano 15 Marca 2006 Zgłoś Napisano 15 Marca 2006 Na poczatek (jesli chodzi o work and travel), to na pewno bardzo przyciaga mozliwosc bycia w koncu 100% niezaleznym, zarabiania stosunkowo duzych pieniedzy, wydawania ich na ciuchy,sprzety i wycieczki bez martwienia sie o to co bedzie jutro...Ale na dluzsza mete chyba nie chcialabym mieszkac na stale w USA, bo tam rzadzi glownie pieniadz i zanikaja zdrowe relacje miedzyludzkie-przynajmniej z tego co ja zaobserwowalam.
gabrielangel Napisano 15 Marca 2006 Zgłoś Napisano 15 Marca 2006 przestrzen. rownowaga miedzy dobrze rozwinietymi miastami a przyroda. mozliwosci. rownie ciekawi ludzie, co wszedzie indziej na swiecie. swoboa ruchu. kultura pracy polaczona z kultura aktywnosci. to tyle :shock:
pilidzin_piligo Napisano 15 Marca 2006 Autor Zgłoś Napisano 15 Marca 2006 Myśle że to nie problem że pościg za pieniędzmi jest priorytetem, a realcje międzyludzkie są chore jak wszędzie. Chyba nie ma znaczenia czy to Polska czy Stany. Faktem jest że ostatnią osobą która ci pomoże to Polak. Smutna rzeczywistość do czego zawiść potrafi popchnąc rodaków. A co do mieszkania w Stanach to chyba jednak chciałbym tam mieszkać, mimo że w Polsce mam stała wydawało by się nie złą pracę, skończyłem studia i niby wszystko przede mną- ale jakoś nie widzę perspektyw dla siebie w tym kraju... A fakt że zauroczenie może wynikać z beztroski i wystarczającej ilości pieniędzy.
Hania Napisano 15 Marca 2006 Zgłoś Napisano 15 Marca 2006 Do Polski niestety te chore relacje zaczynaja napływać-mówię tu w szczególności o rosnacej liczbie rozwodów i zdradzaniu-co dla Amerykanów jest normalne. Jest jeszcze pare innych detali. Nie mówię, że relacje w Polsce są całkowicie OK, ale generalnie kultura europejska jest mi bliższa i bardziej do zaakceptowania niż amerykańska. Co do kraju stałego zamieszkania-Polski jakoś tak przyszłościowo też niestety nie widzę, ale gdzieś w Europie, a może Australia...
Chomik Napisano 15 Marca 2006 Zgłoś Napisano 15 Marca 2006 Hania ma racje, pierwszy raz w Stanach jest jak z bajki. Ale im dluzej tu mieszkasz... Powiem tylko, ze nie ma dla mnie nic bardziej przykrego i zniechecajacego, niz poziom rozmow miedzy Amerykanami (co prawda w pracy, ale boje sie, ze w zyciu prywatnym, na plaszczyznie sasiad-sasiadka, kolega-kolezanka moze byc podobnie) - a mianowicie wzajemne kontakty miedzy pracownikami ograniczaja sie do codziennych pytan czy dzis jest "slow", czy "busy", czy dzis Twoj "monday", czy "friday". Az mi niedobrze sie robi. :roll: Brak jakiejs takiej wspolnoty, budowania relacji miedzyludzkich. No i to zenujaco smieszne poczucie wolnosci - gdy boja sie wszystkiego, zewszad sa obserwowani...
justiki Napisano 15 Marca 2006 Zgłoś Napisano 15 Marca 2006 Chomik, Dopoki nie sprobujesz wyjsc z sasiadka, pracownikiem z pracy to mysle, ze mylne sie jest wypowiadanie na temat ich relacji. Przeciez Ci ludzie maja do utrzymania rodzine wiec od slowa slow busy zalezy wiele. Bo np jak jest slow to wola wrocic do domu i spedzic ten czas z dziecmi, albo spac miedzy jedna a druga praca. Ja od pracownikow kasyna .z ktorymi pracowalam doswiadczylam duzo dobrego. Piekli mi ciasto na urodziny, (podkreslam bylo upieczone, a nie kupione w Railey's) i dostalam dzien off... w Tahoe jest duzo przyjemnych, wartosciowych osob... Rozejrzyj sie... :wink: pozdrawiam, j.
KB Napisano 15 Marca 2006 Zgłoś Napisano 15 Marca 2006 My dostalismy talerz domowych ciasteczek od sasiadki z domu naprzeciwko, zaraz po wprowadzeniu sie.
Jim Beam Napisano 16 Marca 2006 Zgłoś Napisano 16 Marca 2006 Hania ma racje, pierwszy raz w Stanach jest jak z bajki. Ale im dluzej tu mieszkasz...Powiem tylko, ze nie ma dla mnie nic bardziej przykrego i zniechecajacego, niz poziom rozmow miedzy Amerykanami (co prawda w pracy, ale boje sie, ze w zyciu prywatnym, na plaszczyznie sasiad-sasiadka, kolega-kolezanka moze byc podobnie) - a mianowicie wzajemne kontakty miedzy pracownikami ograniczaja sie do codziennych pytan czy dzis jest "slow", czy "busy", czy dzis Twoj "monday", czy "friday". Az mi niedobrze sie robi. :roll: Brak jakiejs takiej wspolnoty, budowania relacji miedzyludzkich. No i to zenujaco smieszne poczucie wolnosci - gdy boja sie wszystkiego, zewszad sa obserwowani... Chomik, sprawa sie sprowadza wlasnie do tego " im dluzej tu mieszkasz..." Zrozumienie przychodzi z czasem. Amerykanie nie oczekuja ze na pytanie "jak leci" opowiesz im historie twoja, twojej rodziny i polowy sasiadow. Oni na to pytanie NICZEGO nie oczekuja. I wszyscy o tym wiedza. Tym wlasnie wyraza sie poszanowanie twojej prywatnosci, prawa do wyboru wlasnego stylu zycia i twojego czasu. I to jest jedna z wazniejszych rzeczy za ktore ten kraj lubie. Natomiast gdy bedziesz juz mial kilku dobrych znajomych czy sasiadow z ktorymi znajdziesz wspolny temat to przegadacie niejeden wieczor i to nie o [beeep]e Maryny. To wymaga czasu i zdobycia (obustronnego) zaufania. I nie robi sie tego w pracy. Co do budowania wiezi miedzyludzkich czy jakichs wspolnot to Amerykanie (nie analfabeci z Europy wschodniej czy Meksyku ale Amerykanie w 2-3 pokoleniu) sa w tym temacie nie do pobicia. Powinienes zobaczyc jak potrafia sie organizowac w obronie kawalka parku, ktory miasto chce sprzedac pod sklep czy przy zbiorce kasy na nowy woz strazacki czy przy ... - mozna wymieniac w nieskonczonosc. To narod ktory jak zaden inny mi znany potrafi sie organizowac w spolecznosci lokalne. Powyzsze uwagi nie dotycza miast typu NYC. No i to zenujaco smieszne poczucie wolnosci - gdy boja sie wszystkiego, zewszad sa obserwowani... Poczucie wolnosci jakie mam od lat nigdy mnie nie smieszylo, jak juz to bywalem z niego dumny. Nie boje sie tez wszystkiego wiec prosze nie uogolniaj. pozdr.
justiki Napisano 16 Marca 2006 Zgłoś Napisano 16 Marca 2006 Do Polski niestety te chore relacje zaczynaja napływać-mówię tu w szczególności o rosnacej liczbie rozwodów i zdradzaniu-co dla Amerykanów jest normalne. Jest jeszcze pare innych detali. Nie mówię, że relacje w Polsce są całkowicie OK, ale generalnie kultura europejska jest mi bliższa i bardziej do zaakceptowania niż amerykańska. Co do kraju stałego zamieszkania-Polski jakoś tak przyszłościowo też niestety nie widzę, ale gdzieś w Europie, a może Australia... Na jakies podstawie twierdzisz, ze dla Amerykanow jest ''normalne'' zdradzanie sie i rozwodzenie sie? :? Jestem ciekawa takiego stwierdzenia. Mozesz podac jakis link do statystyk, do badan, w ktorych Amerykanie mowia, ze jest to "normalne" Wiesz rzucenie czegos takiego, ot tak po prostu, bo jeden znajomy Amerykanin zdradzal swoja dziewczyne jest dla nich bardzo krzywdzace. Ludzie sie wszedzie zdradzaja, ale poniewaz sledze statystyki z roznych spolecznych dziedzin, umknelo mi jakos ''o normalnosci zdradzania" pozdrawiam J.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.