RENO Napisano 15 Września 2013 Zgłoś Napisano 15 Września 2013 Z tym legitymowaniem w likier sztorach i wawach to prawda, sam mam 26 lat, a wołają ode mnie id w prawie 90% przypadkach. Co do jedzenia, wydaje mi się lepsze, np w polsce po polskich ogórkach i pomidorach, gonił mnie toilet i inne problemy żołądkowe. Tutaj nie ma tego problemu. Ja np przebywam w NJ i tutaj nikt sie nikogo nie czepia jak sobie spacerujesz itp.
Nigella Napisano 15 Września 2013 Zgłoś Napisano 15 Września 2013 Post nieco podkoloryzowany, ale wiele rzeczy sie zgadza. Kontrasty sa ogromne. Mieszkam w rejonie, gdzie sa rezydencje za dziesiatki milionow dolarow, a jednoczesnie dwa skrzyzowania dalej czlowiek prosi o pieniadze na jedzenie. Niedawno bylam w San Francisco i chyba po raz pierwszy w USA nie czulam sie po zmroku bezpiecznie - liczba bezdomnych (ale tez wariatow) na metr kwadratowy trudna do ogarniecia. Mnostwo zebrzacych na "weterana" i to mlodych, fajnych chlopakow. Naprawde nie moga znalezc pracy czy zwyczajnie nie chca? Kupowanie alkoholu to "istny horror" - retoryka godna "Faktu" czy "Super Expressu". Mam duzo wiecej niz 21 lat, a mimo to dosc czesto jestem proszona o ID. Horror? Znam gorsze tragedie. Kwestia jedzenia - po dwoch latach tutaj stwierdzam, ze nie ma gorszego przeklamania niz to, ze amerykanskie zarcie jest niezdrowe. Owszem, jesli dla kogos kuchnia amerykanska to fast food czy mrozone zarcie z pudelek odgrzewane w mikrofali, to wiadomo, ciezko polemizowac. Ja dosc duzo gotuje wiec powiem tylko tyle, ze kazdy ma prawo wyboru, a wybor tutaj jest ogromny. Produkty praktycznie z kazdego zakatka swiata, owoce i warzywa, o jakich wczesniej nie slyszalam. Staram sie jesc zdrowo i rozsadnie - czytanie skladu to juz nawyk i wcale nie zaprzeczam, ze mnostwo produktow faszerowanych jest chemia, sola, itd., natomiast nie badzmy hipokrytami, to samo ma miejsce w Polsce i w kazdym innym kraju. Ile razy polskie media sprawdzaly, ile cukru jest w cukrze i dochodzily do zastraszajacych wnioskow, ile bylo afer z odswiezaniem miesa czy wycofywania produktow zatrutych czyms tam. To naprawde nie jest specjalnosc wylacznie amerykanska - stoi za tym zwyczajna chciwosc tego czy innego producenta, kraj nie ma nic do rzeczy. Amerykanie sa lekomanami - z tym sie akurat zgodze. Przemysl farmaceutyczny jest tu ogromny, pigulke kupisz praktycznie na wszystko, a jak zauwazysz u siebie jakies skutki uboczne czy nie daj Boze zachorujesz od tych lekow na cos powaznego, z pewnoscia zapuka do Ciebie firma prawnicza gotowa pozwac w Twoim imieniu producenta i wyrwac od niego troche zielonych. Pamietam pierwszy szok wywolany reklama w telewizji: jesli w latach takich i takich brales lek ten i ten i zachorowales na to i na to, nie zwlekaj, skontaktuj sie z nami, pomozemy w uzyskaniu odszkodowania. Generalnie temat firemek, ktore zyja z takich sytuacji, to temat rzeka - chociazby te, ktore zajmuja sie ratowaniem Ci skory od mandatow drogowych. Przeplyw danych osobowych w tym kraju jest niewiarygodny - jednego dnia bylismy po "marriage certificate" w PANSTWOWEJ instytucji, kilka dni pozniej mielismy w skrzynce kilka ofert od PRYWATNYCH firm oferujacych pomoc w procesie emigracyjnym. Nie sadze, zeby odmowiono Ci pomocy, gdybys umieral na ulicy, natomiast jest to prawda, ze nic za darmo. Rachunki za pomoc medyczna sa horrendalne i niczym nie uzasadnione, bo dlaczego koszt leczenia kanalowego jednego zeba kosztuje tyle, co w Polsce zrobienie calej szczeki? Co jest tu takie drogie, za co ja wlasciwie place? Rachunki potrafia przychodzic jeszcze wiele miesiecy po wizycie w szpitalu i naprawde ciezko sie polapac komu i za co sie placi (mowie z perspektywy dwoch lat pobytu w USA, moze z czasem nabede doswiadczenia i ogarne temat sluzby zdrowia). Nagminne jest namawianie do badan, ktorych czlowiek nie potrzebuje i jednoczesnie omijanie tematu tanszych opcji. Niewiedza jest tu kosztowna i wychodzi na to, ze jesli czlowiek nie zna sie na medycynie czy prawie to na 99.9% zostanie odpowiednio "skrojony". Kamery, inwigilacja - owszem sa, ale po pewnym czasie czlowiek przestaje na to zwracac uwage. Ja nie mam nic na sumieniu wiec mi to nie przeszkadza. Do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic, a jesli czlowiek decyduje sie na emigracje to jest to wrecz koniecznosc.
Dragony Napisano 16 Września 2013 Zgłoś Napisano 16 Września 2013 Umierałeś, krwawiłeś, i pierwsze o ci cię zapytano to czy masz ubezpieczenie? Ejże... @Jackie - uwielbiam Cie Jak świat światem ludzie postrzegali wszystko zdecydowanie różnorodnie - każdy ma inną percepcję, inaczej interpretuje postrzegany świat, na inne szczegóły zwraca uwagę. Nie ma co polemizować z czyimiś odczuciami. Natomiast nie ma co ferować i generalizować. Żeby faktycznie znać i osądzać dany kraj, trzeba w nim spędzić znacznie więcej niż kilka tygodni i poznać zwykle życie codzienne a nie życie turysty...
Paweł Janda Napisano 16 Września 2013 Zgłoś Napisano 16 Września 2013 Odnośnie przekraczania granicy, mam mieszane uczucia. Podczas przylotu do USA myślałem, że dostanę szewskiej pasji, oto dlaczego. Po przylocie na JFK zaskoczyła mnie długa jak jasna cholera kolejka do okienek DHS, co po 9 godzinnym locie może dać w kość. Po odstaniu około 40 minut w owej kolejce przyporządkowano nas (mnie i dziewczynę, z którą zakumplowałem się podczas lotu) do okienka. Padł na mnie blady strach, bo co chwila wyciągali kogoś na secondary. Tuż przed nami "nasz" urzędnik wyrwał gościa również na secondary i tyle go widzieliśmy (urzędnika). Minęło około pół godziny, w międzyczasie próbowałem pytać babkę od przyporządkowywania do okienek czy możemy stanąć do innego okienka, bo tutaj urzędnika ani widu, ani słychu. Babka wrednym tonem kazała czekać i szluz. Po jakimś kwadransie urzędnik z okienka obok zawował nas do siebie, wrednym tonem, jakby bydło nawoływał. Równie wrednym tonem zadał kilka pytań, zeskanował nam paluchy i rzucił "idźcie" (mógł jeszcze dodać "raus" i "schneller", byłoby całkiem swojsko). Następnie gość z customs nawet na nas nie spojrzał, zabrał deklarację celną i tyle. Z kolei przy wylocie urzędnicy byli bardzo sympatyczni, co prawda miałem problem z paszportem (zdjęcie zrobione kiedy miałem 14 lat, dzisiaj mam 23), ale w raczej miłej atmosferze babka skonsultowała się z kolegą (chyba tylko żeby mu pokazać jaki kwiatek się jej trafił), gość poprosił mnie żebym mu pokazał jakieś zdjęcie z międzyczasu (pokazałem moje ID, fotka kiedy miałem 18 albo 19 lat), poprosił żebym mu powiedział jak się wymawia moje imię i nazwisko i życzył miłej podróży. Żadnych kolejek, wrednych pytań czy podejrzliwych spojrzeń.
Dragony Napisano 17 Września 2013 Zgłoś Napisano 17 Września 2013 Hmmm kiedy to było? W ciągu ostatnich 12 miesięcy dwukrotnie lądowałam na JFK 1 owszem, kolejka długa że życie można sobie ułożyć. 2 owszem, przyporządkowywano ludzi do stanowisk, al po to żeby sprawniej szło i żeby rozładować kolejkę 3 nikt na nikogo nie warczał i nie krzyczał 4 nikt nikogo nie przywoływał jak bydło, co prawda nie zapraszali też w pokłonach, ale nie ma takiego obowiązku. Byli mili i nawet cierpliwi, biorąc pod uwagę trudności w dogadaniu się z niektórymi turystami (nie tylko polskimi) 5 nie widziałam nikogo na secondary. 6 na przejściu celnym było miłego pobytu I to tyle. Teraz zastanawiam sie czy nagle się coś zmieniło? Czy może oczekiwałeś po prostu powitań z czerwonym dywanem i płatkami róż.
Gość Violonczela Napisano 17 Września 2013 Zgłoś Napisano 17 Września 2013 Panuje chyba jakiś mit o tej "złej Ameryce" . Nie mam na myśli tylko spraw polityki, ale równiez o krążących plotkach nt kiepskiego jedzenia, czy też amerykańskich grubasach.. Byłam w Stanach przez ponad dwa miesiace, trochę zwiedzałam...,korzystałam z publicznych basenów, parków , jezdziłam na rowerze..,samochodem.. etc. Poznalam pare amerykańskich rodzin. Miałam przyjemność być na spotkaniu towarzyskim w pracy znajomych. Jednym słowem coś widziałam... Jak dla mnie Ameryka (mam na myśli stan gdzie byłam), to kultura na ulicy, w sklepie, na chodniku To dobre jedzenie. Owszem, nie wszystko mi pasowało, cieżko mi było przestawić się na ichniejsze smaki...,ale zawsze znalazłam coś dla siebie...,Nie analizuję zawartości chemii, bo tak jest niestety wszędzie. Ludzie są jak gdyby bardziej otwarci...,uśmiechnięci (nie mówię szczerości uśmiechu). Przekraczałam też granice, jadąd do Kanady, czy Meksyku i nie mogłabym powiedzieć, by ktoś był dla mnie arogancki. Przeciwnie, pracownicy wykonywali swoją prace ok. Wsystko szło szybko sprawnie i konkretnie. Nie chcę powiedzieć,że Polacy są źli, czy gorsi - przeciwnie. Jak dla mnie Ameryka, to miejsce, gdzie dobrze się czułam.. i z pewnością tam powrócę Pozdrawiam
asik997 Napisano 17 Września 2013 Zgłoś Napisano 17 Września 2013 Tak sobie czytam ten wątek i tak się zastanawiam, czy niektórzy za granicę nigdy nie wyjeżdżali. Wszędzie można różnych ludzi spotkać, niektórzy sa mili, inni wredni i tego nie zmienimy. Mi się też nie podobała długa kolejka na granicy, i po 10 godzinnym locie, kiedy dla mnie była prawie 2 w nocy, miałam wszystkiego dość i chciałam się położyć do łóżka, to wcale mi się nie uśmiechało tłumaczyć po angielsku po co przyjechałam, co mam w walizkach, i gdzie bedę się zatrzymywać. No, ale jakoś trzeba było to przetrwać. Kupowanie alkoholu - zależy gdzie. W Illinois to wszędzie kazali pokazywać ID. Ale jak wędrowałam przez Virginie, to nikt sie o nic nie pytał. Walka o kupony i obniżanie cen - czemu nie. Co niektórzy myślą inaczej i jak moga zapłacić mniej, to korzystają. Ja teraz też przeglądam swoje kupony i wcale nie uważam tego za coś dziwnego. Bogacze też zaczynali od oszczędzania po cencie. Ceny - też na poczatku mnie to wkurzało, że nie wiem ile zapłacę, ale można się jakoś przyzwyczaić. Co mi się spodobało to uprzejmość na każdym kroku. Podobał mi się duży wybór w sklepach. Ale też było dużo rzeczy które mi się nie podobały. Jak wszędzie, ameryka ma swoje plusy i minusy. Ostatnio przeczytałam ciekawy cytat - "Obcy kraj nie jest po to żeby tobie żyło się w nim dobrze. To jego mieszkańcom ma tam być dobrze". Ty byłeś tam gościem, więc nie wymagaj, żeby ameryka stawała na głowie, żeby tobie było tam dobrze. Ja chcę zapamiętać tylko miłe chwile z mojego wyjazdu, i chwilowo zbieram kasę na kolejny wyjazd. I każdy kupon obniżający ceny przybliża mnie do kolejnego wypadu.
trend Napisano 17 Września 2013 Zgłoś Napisano 17 Września 2013 Witam to może ja swoje 3 grosze dorzucę z punktu widzenia 1-miesięcznego emigranta Tampa , FL . minusy : 1 ubezpieczenie zdrowotne - tak się składa że drugiego dnia żona złamała nogę (wpadł na nią pies ). oczywiście kobieta z psem zniknęła a nam zostało za prześwietlenie na pogotowiu i opatrunek 500$ potem wizyta kontrolna depozyt 400$ a potem powiedzieli że chcą następne 500$ możemy płacić w ratach po 50$ .Dajcie radę jak załatwić ubezpieczenie dla osób o niskich dochodach -bo nam się nie udaje . 2 ubezpieczenie auta stary 2002 rok mercedes C 320 to min 125 $ za miesiąc (i to takie naprawdę nasze oc bez ac ) w/g mnie drogo .A na marginesie autko 3500 $ i transfer title i blachy ok 400 bez rewelacji. plusy : 1 condominium 100 m 2 dwie sypialnie dwie łazienki taki standard 933$ plus opłaty za wodę i prąd (do basenu 30 m) 2 internet 10/1 MB po negocjacjach zeszli z 50 do 29 $ ujdzie w tłoku 3 prawo jazdy wcale nie takie tanie 48$ jak macie w Polsce zrobione polskie to nie musimy zdawać testów z dragów czy DUI (wszyscy zdali za pierwszym razem znaczy ja , żona i młoda) Młoda dostała propozycję że jak chce to może być translatorem dla nie znających języka Polaków. 4 pogoda - na Florydzie jest ciepło tego nie da się wycenić (oczywiście nie wszyscy lubią ciepło ). 5 relatywnie tańsze paliwo choć dłuższe trasy jeździ się jak u nas na LPG 3,4 $/Galon 6 szkoła dla młodej w zasadzie bezpłatna książki dostała jedynie musiała jakieś teczki zakupić i zeszyty , ciepły posiłek 2$ symbolicznie. 7 nie wiem jak to określić mieszkaliśmy w trójmieście i tam przez większość roku zachmurzenie duże a tutaj jakoś tak niebieskie błękitne niebo super. 8 nikt na ciebie nie patrzy jak na obcego sporo ludzi stara się pomóc. 9 autostrady mosty itp szkoda mówić 10 W sklepach ćwiczymy , są różne sklepy i na razie ogarniamy co jest ok a co trujące (ślepy i głuchy powinien zostać w kraju ) .Ale owoce ananaski brzoskwinie a nawet jabłka jakieś lepsze chyba to jest zbierane jako dojrzałe a u nas musi być zielone bo musi dopłynąć . 11 Bardzo miło działa ich poczta są punktualni i mają super system internetowy. 12 reasumując nie jest źle w jeden miesiąc z ludzi którzy mieszkali w hotelu mamy ogarnięte (GC miałem już podczas przylotu nie czekałem na nią tutaj ) : SSN , Prawko Jazdy dla wszystkich , mieszkanie i własny legalny adres , szkoła dla młodej , konta w banku (żona nawet credit card ) , kupno auta , ubezpieczenie , tablice rejestracyjne , internet & tv , prąd i ubezpieczenie mieszkania (16 $ miesięcznie ) P.S. no i zapomniałem łóżka 2,5 x 2,2 m nigdy tak wygodnie nie spaliśmy nic mnie nie boli a młoda też sobie takie zakupiła bo była promocja i duże kosztowało tyle co zwykłe - stwierdziła '' Mama teraz to mogą do mnie 4 koleżanki na raz przyjeżdżać i tak się zmieścimy.Wiecie ja byłem w USA z dziesięć razy może to nie jest Ameryka sprzed 10-12 lat , ale chyba da się żyć , jakoś tak pewnie każdy pisze swoją historię sam i każdy będzie miał inną opinię sporo zależy od szczęścia sporo od funduszy generalnie jest OK . Uff ale się rozpisałem Darek Trend
Paulina_89 Napisano 17 Września 2013 Zgłoś Napisano 17 Września 2013 Nie sadze, zeby odmowiono Ci pomocy, gdybys umieral na ulicy, natomiast jest to prawda, ze nic za darmo. Rachunki za pomoc medyczna sa horrendalne i niczym nie uzasadnione, bo dlaczego koszt leczenia kanalowego jednego zeba kosztuje tyle, co w Polsce zrobienie calej szczeki? Co jest tu takie drogie, za co ja wlasciwie place? Rachunki potrafia przychodzic jeszcze wiele miesiecy po wizycie w szpitalu i naprawde ciezko sie polapac komu i za co sie placi (mowie z perspektywy dwoch lat pobytu w USA, moze z czasem nabede doswiadczenia i ogarne temat sluzby zdrowia). Nagminne jest namawianie do badan, ktorych czlowiek nie potrzebuje i jednoczesnie omijanie tematu tanszych opcji. Niewiedza jest tu kosztowna i wychodzi na to, ze jesli czlowiek nie zna sie na medycynie czy prawie to na 99.9% zostanie odpowiednio "skrojony". Ja chodzilam w PL do dentysty, ktory robil za 100 zl plomby czy za kanalowe i .... i nigdy bym juz do niego nie wrocila. specjalnie zrobilam wszystkie zeby ktore mialam do robienia zanim wyjechalam do usa bo wiedzialam jakie tu beda koszty, ale jak poszlam pierwszy raz do dentysty tutaj w usa, to mi powiedzieli, ze te 'naprawione' w Polsce zeby mam do wyrzucenia i bede miec koronki, dlatego, ze koles nie doczyscil, nie zrobil zdjecia rtg, nic! teraz robie wszystkie zeby od nowa i dzis stalam sie posiadaczka drugiej koronki. Czeka mnie jeszcze trzecia i bedzie spokoj w koncu, ale nie moge przezyc tego, ze robilam te swoje zeby za 100 zl u tego rzeznika, a teraz robie je od nowa :/ A tak btw, moj ojciec ma do robienia zeby za ktore musi zaplacic tyle samo w PL u dentystki, ktora robi rtg itp. (wszystko to co robia w usa) i cenowo wychodzi tak samo w skali 1:1. tzn. jak ja place za koronke ok 800 dolcow, tak moj ojciec w PL placi jakies 1000 zl. ech zebym wiedziala wczesniej ze to taki partacz... ale dopiero w USA dowiedzialam sie jak wygladaja prawidlowe czynnosci podczas wizyty u dentysty.
KaeR Napisano 17 Września 2013 Zgłoś Napisano 17 Września 2013 Ja chodzilam w PL do dentysty, ktory robil za 100 zl plomby czy za kanalowe i .... i nigdy bym juz do niego nie wrocila. specjalnie zrobilam wszystkie zeby ktore mialam do robienia zanim wyjechalam do usa bo wiedzialam jakie tu beda koszty, ale jak poszlam pierwszy raz do dentysty tutaj w usa, to mi powiedzieli, ze te 'naprawione' w Polsce zeby mam do wyrzucenia i bede miec koronki, dlatego, ze koles nie doczyscil, nie zrobil zdjecia rtg, nic! teraz robie wszystkie zeby od nowa i dzis stalam sie posiadaczka drugiej koronki. Czeka mnie jeszcze trzecia i bedzie spokoj w koncu, ale nie moge przezyc tego, ze robilam te swoje zeby za 100 zl u tego rzeznika, a teraz robie je od nowa :/ A tak btw, moj ojciec ma do robienia zeby za ktore musi zaplacic tyle samo w PL u dentystki, ktora robi rtg itp. (wszystko to co robia w usa) i cenowo wychodzi tak samo w skali 1:1. tzn. jak ja place za koronke ok 800 dolcow, tak moj ojciec w PL placi jakies 1000 zl. ech zebym wiedziala wczesniej ze to taki partacz... ale dopiero w USA dowiedzialam sie jak wygladaja prawidlowe czynnosci podczas wizyty u dentysty. Ja mam zupełnie odwrotne wrażenia co do dentysty. 100 zł to oczywiście za mało, ale za kilka złotych więcej jest super.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.