Skocz do zawartości

Co wy widzicie w tych STANACH?


pilidzin_piligo

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Coz to zupelnie inna kultura i ogolnianie jest na pewno krzywdzace. Doskonalym przykladem byla wizyta w banku pod koniec wakacji. chcialem zrealizowac czek w banku gdzie mialem konto. Pani powiedziala mi ze nie zrealizuje mojego czeku bo za dwa dni wyjezdzam i ten czek moglem juz zrealizowac w innym banku a ten to moze byc [beeep]likat juz tego zrealizowanego. Spytalem skad ten pomysl? A ona na to ze rok temu jakis Polak tak zrobil i bank byl w plecy ponad 800$ . Spytalem babki czy uwaza ze wszyscy Polacy to zlodzieje? A ona mi na to ze jedno zgnile jablko źle swiadczy o sadzie...

To a propo uogolnien....

  • Odpowiedzi 31
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

Taka refleksja mnie naszla, ogolniki byly i beda i sa od zawsze. Natomiast jesli umiesz brac poprawke na pojedyncze przypadki (czasem negatywne) i oby! brac odstepstwa od reguly jako wyjatki to swiadczy na Twoj plus.

Znajdz co najmniej 10-100 osob, ktore w danej sytuacji zachowywaly sie zawsze tak samo, wtedy mozemy mowic o jakis zmianach kulturowych, o powtarzajacym sie zachowniu pojawiajacym sie zawsze w tych samych sytuacjach u Amerykanow, a nie jakis 2- 3 przypadkach calkowicie wyjetych niewiadomo skad i tworzeniu teori ogolnikowych. To takie plytkie i zalosne.

I jeszcze jedno, nie wyrabiajmy sobie zdania o Amerykanach na podstawie przebywania w dziurze miasteczkowo - kurortowej, bo to sie ma nijak do rzeczywistosci. To jest jakby porownac Bozepole Wielkie (miejscowosc kolo Wejherowa ) do zycia w Warszawie. Absurd jakis.

Tak przy okazji, ten temat jest odnosnie tego co nam sie w US podobalo, co powoduje, ze chcemy tam wrocic, a nie co sie nie udalo, sfrustrowalo. Niepowodzenia to calkiem inna bajka, ale przeciez ten watek tego nie dotyczy, prawda ? :wink:

Pytanie brzmi co sprawia, ze chcemy tam wrocic...?

J.

Napisano
Na jakies podstawie twierdzisz, ze dla Amerykanow jest ''normalne'' zdradzanie sie i rozwodzenie sie?  :?  Jestem ciekawa takiego stwierdzenia. Mozesz podac jakis link do statystyk, do badan, w ktorych Amerykanie mowia, ze jest to "normalne" Wiesz rzucenie czegos takiego, ot tak po prostu, bo jeden znajomy Amerykanin  zdradzal swoja dziewczyne jest dla nich bardzo krzywdzace. Ludzie sie wszedzie zdradzaja, ale poniewaz sledze statystyki z roznych spolecznych dziedzin, umknelo mi jakos ''o normalnosci zdradzania"

Mysle, ze podczas kilkumiesiecznego pobytu w USA, przebywajac glownie w srodowisku amerykanow, to o czym pisze Hania nie jest trudne do zauwazenia.

Oczywiscie nie mozemy generalizowac, ale latwosc z jaka amerykanie zmieniaja partnerow czasem potrafi zaskoczyc i zadziwic takich tradycjonalistow jakimi jestesmy my Polacy.

Pytasz o badania i statystyki - Mysle, ze nie cale nasze zycie opiera sie na statystykach, a wiekszosc raczej na doswiadczeniach.

Post Hani jest wyrazem Jej spostrzezen a nie naukowego punktu widzenia wyczytanego w podrecznikach. Nie pisze o statystykach tylko o realnym zyciu. Statystyki okreslaja pewien model spoleczenstwa.

To jest wyraz zdezenia Jej mentalnosci z mentalnoscia Amerykanow - to wszystko.

Mysle, ze niepotrzebnie atakujesz, zamiast przedstawic nam swoje argumenty. Podziel sie z nami swoimi doswiadczeniami.

Dodam tylko, ze my pracujac w USA, obcowalismy glownie w klasie robotniczej.

Jeszcze jedno pytanie do Ciebie: Idac do sklepu, kupujac produkty spozywcze takze bazujesz na statystykach? Ile osob zmarlo z powodu cholesterolu np. - to takie male OT :)

pozdrawiam

Ja rowniez serdecznie pozdrawiam,

aga

Napisano

Mysle, ze podczas kilkumiesiecznego pobytu w USA, przebywajac glownie w srodowisku amerykanow, to o czym pisze Hania nie jest trudne do zauwazenia.

Doprawdy? Ja przebywalam w amerykanskim srodowisku robotniczym i nigdy czegos takiego nie zauwazylam. A przebywalam tam znacznie dluzej niz 4-5 miesiecy :wink:

Oczywiscie nie mozemy generalizowac, ale latwosc z jaka amerykanie zmieniaja partnerow czasem potrafi zaskoczyc i zadziwic takich tradycjonalistow jakimi jestesmy my Polacy.

Skoro nie mozemy generalizowac to czemu to wlasnie robisz? :?

Nie wiem o jakim zaskoczneniu i tradycjonalistach mowisz, bo mnie jakos nie zaskakiwalo wskakiwanie polskich dziewczyn z work@travel kazdemu Amerykancowi do lozka, (w PL narzeczony, chlopak lub chlopak w US tylko na innej zmianie) :wink: Jednak nie generalizuje tego na kazda samotna dziewczyne na worku.

Pytasz o badania i statystyki - Mysle, ze nie cale nasze zycie opiera sie na statystykach, a wiekszosc raczej na doswiadczeniach.

Zgadzam sie. To my tworzymy statystyki, a nie one nas. Nasze doswiadczenia powoduja tylko, ze sie do pewnych wpasujemy albo i nie. Na podstawie statystyk jestes w stanie powiedziec, ze ktos jest taki i owaki, wypowiadanie sie na podstawie pojedynczych przypadkow/obserwacji i generalizowanie tego na cala amerykanska spolecznosc jest to dla mnie smieszne.

Post Hani jest wyrazem Jej spostrzezen a nie naukowego punktu widzenia wyczytanego w podrecznikach. Nie pisze o statystykach tylko o realnym zyciu. Statystyki okreslaja pewien model spoleczenstwa.

To jest wyraz zdezenia Jej mentalnosci z mentalnoscia Amerykanow - to wszystko

To zderzenie mialoby inny oddzwiek, gdyby bylo jasne powiedziane np "w malych miejscowosciach, klasy robotniczej, prawie kazdy Amerykanin uwaza, ze jest normalnym zdradzanie sie - zauwazylam to podczas 5 miesiecznego pobytu'' Natomiast generalizownie tego na wszystkich Amerykanow jest krzywdzace ich

Mysle, ze niepotrzebnie atakujesz, zamiast przedstawic nam swoje argumenty.

Ja atakuje :? Pytajac sie skad ma takie doswiadczenia, proszac o podanie zrodla, podajac, ot chocby miejscowosc, gdzie zaobserwowala taka ''przypadlosc" Jesli to jest atak, to będę atakowac dalej z przyjemnoscia :)

Jeszcze jedno pytanie do Ciebie: Idac do sklepu, kupujac produkty spozywcze takze bazujesz na statystykach? Ile osob zmarlo z powodu cholesterolu np. - to takie male OT :)

Nie widze zwiazku z tematem :? Idac do sklepu kupuje to na co mam ochote. Tworze samoistnie nowe statystyki jako kupujacego albo wpasowuje sie nieswiadomie lub swiadomie w juz istniejace. I buduje jakis model zycia w spoleczenstwie, przynaleze do jakies grupy. Na tej podstawie jestes w stanie powiedziec np ze przynaleze do statystyk ''cholesterolowych''ktore wynosza w PL tyle i tyle procent. I jest to jakis fakt.

Ale co ma to pytanie do tematu postu, w ktorym autor pyta sie co powoduje, iz chcemy wrocic do US? :roll:

Mi brakuje: szerokich ulic, architektury budynkow, zagospodarowania terenu, prawie kazdego samochodu na automatyczna skrzynie :) , latwosci zycia (chocby zrobienia prawo jazdy) rewelacyjnych przyjaciol, drobiazgow typu Starbucks, american cookies, cup holders w samochodach... i wiele innych. A wypowiadac sie na temat tego jacy sa Amerykanie nie czuje sie na silach, bo mimo, ze bylam w US kilka lat, nie mi to oceniac, a tym bardziej przenosic ogolnik z klasy robotniczej, z malej miejscowosi, w ktorej przebywalam na caly narod amerykanski :wink:

pozdrawiam,

J.

Napisano

Hmm...

W Stanach byłem 2 lata temu. Mam tam brata i bratową, którzy wyjechali na Zielona Kartę pod koniec 2003 r. Miasto, które "wybrali" sobie do osiedlenia się, to Chicago, ze względu na mieszkająca tam rodzinę bratowej...

W Stanach przebywałem dokładnie 3 miesiące. Z jednej strony mało ale z drugiej czegoś o Stanach nauczyć się można...

Jeśli chodzi o spostrzeżenia dotyczące samych Amerykanów, to zawsze porażała mnie ich uprzejmość... Prosty przykład - w Polsce, gdybyś usłyszał od nieznajomego na ulicy "cześć, co słychać?", pomyślałbyś, że to jakiś wariat. W USA jest to na porządku dziennym, choć trzeba przyznać, iż w większości jest to po prostu wyuczona formułka a oni i tak myślą co sobie myślą...

Przede wszystkim nasi rodacy - nie mieszkałem na Jackowie na Northcie lecz w przeciwną stronę - niedaleko lotniska Midway. Jak powszechnie wiadomo, South opanowany jest przez naszych Górali z Podhala, którzy w większości uważają się na wyrost za "Amerykanów". Cóż, ze strony Górali doświadczyłem (pośrednio) paru nieprzyjemnych sytuacji - np. zastraszenia, próby porwania (serio), wyłudzenia... Nie spotkało to mnie, ale będącego w Stanach w tym samym czasie co ja szwagra mojego brata (a pogróżki dotyczyły nas wszystkich). Naprawdę nie przesadzam, heh... Wtedy wszyscy przekonaliśmy się, że nawet w USA istnieje kategoria Polaków-dresów jeżdżących BMW i posługujących się kijami baseballowymi.

Pamiętam, że w drugim miesiącu zacząłem odliczać dni do wyjazdu i gdy ten upragniony dzień nadszedł, ogromnie się cieszyłem... Po powrocie do Polski powtarzałem wszystkim, że do Stanów po raz drugi jechać nie chcę - byłem, zobaczyłem, wystarczy. Wszechobecny kicz, który zdaje mi się jest głównym składnikiem kultury amerykańskiej, nasi rodacy, pogoń za pieniądzem... McDonaldyzacja społeczeństwa obserwowana na każdym kroku, Ritzera czytać nie potrzeba... Do tego banalna rzecz, ale te szerokie ulice bez ślepych zaułków, nie posiadające zakrętów (mówię o samym Chicago rzecz jasna) a także tak samo wyglądające osiedla mieszkalne czy domy uslugowe odróżniające się tylko światełkami czy szyldami będące przejawem dołującej monotonii architektonicznej... W takim świetle Katowice z familokami i zaniedbanym Dworcem PKP oraz Spodkiem wydają się ciekawszym miejscem do zamieszkania. Przynajmniej w centrum zobaczyć można XVIII wieczne kamienice...

- wiem, muszę zwiedzić Stany, aby dostrzec np. piękno maleńkich miasteczek, jednakże ja 95% czasu z tych 3 miesięcy spędziłem właśnie w Chicago i z nim - chcąc nie chcąc - kojarzy mi się USA. I nawet nie wiecie jak brakowało mi tych wąskich uliczek Krakowa w którym studiuję, albo knajpek przy Sukiennicach.. Ech... (albo pewnie wiecie doskonale!)

Przez rok wszyscy pytali czy znowu jadę do Stanów. Odpowiadałem zawsze: nie, nie chcę tam jechać! Jednakże w ciągu ostatniego roku zmieniło się wiele. Zacząłem tęsknić za tą swobodą, wolnością, wielkim jeziorem, masą "ogromnych" samochodów, "traffikiem", wielkimi centrami handlowymi, pracą od rana do wieczora, dusznym klimatem, amerykańską whisky... Zacząłem tęsknić za tym, że mogłem kupić sobie Levi'sy 501ki za połowę polskiej ceny... Ba! Mogłem kupować 10 par na tydzień! Mogłem zaprosić brata i bratową na obiad i dac jeszcze kelnerowi duży napiwek, nie martwiąc się, że na drugi dzień będę musiał oszczędzać na zakupach...

Coś jest w tych Stanach, choć nadal sądzę, iż na stałe mieszkać tam nie chcę. Inna kultura, inne obyczaje niż te w jakich dorastałem... Tu mam rodzinę i przyjaciół. Tu po ulicach chodzą najpiękniejsze kobiety na świecie...

Na przełomie czerwca i lipca wracam tam prawdopodobnie na pół roku... I już nie moge się doczekać :)

Napisano

Do Monroe. Co za fajny i wartosciowy post, z przyjemnoscia go przeczytalam ;) . Czekam na kolejne :wink: Ciekawe jakie beda Twoje wrazenia po kolejnym pobycie w US, czy cos sie zmieni z kolejnym wyjazdem, a jesli tak to w ktora strone.

Waskie, piekne uliczki Krakowa, mnostwo uroczych knajpek, mhmm... sa absolutnie cudowne :wink:

Mnie zachwycily uliczki- typu gora-dol, budynki i korki w San Francisco ;) I duzo uroczych knajpek.

A i jeszcze cos co mnie ciagnie do US - sklepy typu Ross pay for less oraz ulubiony Marshalls. Tak jak mowisz, mozliwosc kupienia za duzo mniejsze pieniadze markowych rzeczy (bez martwienia sie, ze juz do konca miesiaca musze oszczedzac, bo mi na cos nie starczy...), a jako kobieta :wink: uwielbiam zakupy i niesamowicie za tym tesknie.

Brakuje mi tez takiej ludzkiej uprzejmosci, pomocnosci, czy to w urzedzie, na poczcie, sklepie. Wiadomo lepiej sie rozpoczyna dzien, gdy wita mnie usmiechniety sprzedawca np kawy ze Starbucks o poranku :)

pozdrawiam,

J.

Napisano
Do Monroe. Co za fajny i wartosciowy post, z przyjemnoscia go przeczytalam  :D . Czekam na kolejne  :wink: Ciekawe jakie beda Twoje wrazenia po kolejnym pobycie w US, czy cos sie zmieni z kolejnym wyjazdem, a jesli tak to w ktora strone.

Waskie, piekne uliczki Krakowa, mnostwo uroczych knajpek, mhmm... sa absolutnie cudowne :wink:  

Mnie zachwycily uliczki- typu gora-dol, budynki i korki w San Francisco  ;)  I duzo uroczych knajpek.  

A i jeszcze cos co mnie ciagnie do US - sklepy typu Ross pay for less oraz ulubiony Marshalls. Tak jak mowisz, mozliwosc kupienia za duzo mniejsze pieniadze markowych rzeczy (bez martwienia sie, ze juz do konca miesiaca musze oszczedzac, bo mi na cos nie starczy...), a jako kobieta   :wink: uwielbiam  zakupy i niesamowicie za tym tesknie.  

Brakuje mi tez takiej ludzkiej uprzejmosci, pomocnosci, czy to w urzedzie, na poczcie, sklepie. Wiadomo lepiej sie rozpoczyna dzien, gdy wita mnie usmiechniety sprzedawca np kawy ze Starbucks o poranku :)  

pozdrawiam,

J.

Dzięki ;)

No widzisz, sam chciałbym jechać do San Francisco. Chciałbym też zwiedzić wreszcie NYC, może pojechać na Florydę, jak mój brat z żoną w ostatnie święta, i zobaczyć ocean, heh... Może choć troszkę się uda, zwłaszcza, że tym razem do USA jadę ze swoją Lubą :wink:

Z tymże jadąc do USA na krótki okres czasu - 3 do 6 miesięcy - wpadasz w pułapkę: każdy dzień wolny od pracy to strata 100$! Heh...

Napisano

A ja wole 100000 razy bardziej USA niz beznadziejna, przepelniona polakami Anglię!!! Nie moge sobie wyobrazic co tam sie dzieje! Z tego co mi znajomi opowiadaja wnioskuje ze tam jest jedan wielka tragedia. Nigdy nie zdecyduje sie wyjechac do smierdzacej Anglii!!! Dopiero tam polacy musza sobie swinie pod nogi podkladac..... :/

Napisano
A ja wole 100000 razy bardziej USA niz beznadziejna, przepelniona polakami Anglię!!! Nie moge sobie wyobrazic co tam sie dzieje! Z tego co mi znajomi opowiadaja wnioskuje ze tam jest jedan wielka tragedia. Nigdy nie zdecyduje sie wyjechac do smierdzacej Anglii!!! Dopiero tam polacy musza sobie swinie pod nogi podkladac..... :/

a skąd się bierze ta Twoim zdaniem- śmierdząca Anglia?- a stąd, że Polacy robia tam bango, gdybysmy byli cywilizowanym narodem nie pchalibyśmy się wszędzie łokciami i nie twierdzilibysmy ze jestesmy najlepsi i wszędzie jest dla nas praca( bo z takimi opiniami spotkalam sie bedąc w Londynie,co ironiczne-slyszalam to od meneli siedzacych pod Victoria Station, z piwem w ręce i nie mowiących w ogole po angielsku, domagających się stawki min 5 funtów za godzine) w tatmtym momencie po raz pierwszy miałam poczucie wstydu za to, że jestem Polką.

a to, że Polacy sobie nogi podkładają to wszechoobecnie wiadomo.Nie trzeba zagranicę wyjeżdzać, zeby się o tym przekonać.

Miejmy najpierw do siebie pretensje a potem do innych krajów ze nas traktują,jak traktują.

I własnie w Stanach podoba mi się to, że jest tam totalnie inaczej niż u nas. Nie spokałam ludzi zazdrosnych, zawistnych i idących tylko tam, gdzie są $$$. I dlatego tam wracam, wracam do zmacdonaldyzowanej społeczności,opychającej się hamburgerami i MacZestawami, do spolecznosci,ktora tak bardzo różni się od naszej, bo po porstu potrafi być zadowolona z życia i nie narzekać na każdy mały problem.

:-)

Napisano

Żadnej nacji nie można poznać jesli się wśród tych ludzi nie przebywa długo i nie dostanie do ich środowiska. Polacy często szybko zawierają przyjaźnie (choćby przy piwku ;) ), Amerykanie są bardziej nieufni. Środowiska są bardziej hermetyczne niż u nas, choć u nas wcale nie są takie otwarte dla każdego.

Bardzo nie lubię gdy określa sie Amerykanów jako głupich ludzi w ciągłej pogoni za pieniędzmi. W USA naprawdę jest mnóstwo ludzi którzy czytają dobre książki, chodzą do teatru, interesują się polityką światową (i mają o niej sporą wiedzę). Są i tacy z którymi można się napić i pośpiewać "Szła dzieweczka do laseczka" :D Ale to wymaga czasu i akceptacji. Zupełnie tak jak w Polsce zresztą. Ktoś kto nie jest lekarzem raczej nie będzie miał kontaktu ze środowiskiem lekarskim, ktoś z dyplomem wyższej uczelni nie chodzi na imprezki z murarzami itp. Ktoś kto przyjeżdża z Polski do USA i przebywa wśród Polaków czy innych imigrantów i turystów nie pozna dobrze Amerykanów, bo nie ma jak.

To co lubię w USA:

- pijaka na ulicy nie uświadczysz, co najwyżej w jakiejś podejrzanej dzielnicy.

- brak biurokracji - np. wyrobienie sobie ID trwa 30 min. Dla porównania, w Polsce na dowód osobisty czekałam miesiąc. Mogę podać parę innych przykładów, ale zajęłoby to dużo miejsca.

- nie trzeba dawać lekarzom w łapę żeby zostać przyjętym do szpitala.

- ludzie są mili, mam gdzieś czy to na pokaz. Wolę to niż wszechobecne chamstwo i wieczne narzekanie.

- traktowanie zwierząt w porównaniu do tego co jest w Polsce to nieba a ziemia.

- poszanowanie własności prywatnej - baaaaardzo mi się podoba :)

- łatwo stracić pracę, ale łatwo też znaleźć nową. Nawet jeśli nie jest to praca naszych marzeń.

- restauracje typu "family". Ile w Polsce jest restauracji do których można pójść całą rodziną, bez obaw że wszyscy będą syczeli że nasze dzieci im przeszkadzają? Bo przeszkadzają, to fakt. W restaracjach przeznaczonych dla rodzin z dziećmi tego problemu nie ma. Jak się komuś nie podoba to jego problem, mógł nie przychodzić ;)

- mogę założyć na siebie strój w rodzaju: góralskie grube skarpety, szpileczki, wściekle różową mini, ufarbować sobie włosy na zielono i nikogo to nie będzie dziwiło.

To co mi się mniej podoba:

- purytanizm który bywa upierdliwy: staniczki na plaży u półrocznych dziewczynek to mus, niemowlę nie ma prawa być nagie w miejscu publicznym, nawet w takim w którym byłoby to usprawiedliwione. O wyjściu dorosłej kobiety topless na plażę nie wspomnę.

- posunięty do absurdu zakaz bicia dzieci, dla Amerykanów nawet lekki klaps to znęcanie się.

- gorący temat - pedofilia widziana na każdym kroku. Mój brat za nic w świecie nie przewijał córeczki jeśli okna nie były szczelnie zasłonięte, ze strachu przed posądzeniem o molestowanie. O przebraniu małej w miejscu publicznym mowy nie było.

- tu pewnie wiele osób się zdziwi - nie znoszę klimatyzacji. Non-stop chodzę zasmarkana ;)

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...