Skocz do zawartości

Pytanie Do Kariny


Thorn

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Masz sie czym (a raczej kim) chwalic. To takze zasluga rodzicow, co do tego nie ma watpliwosci. Tylko sie cieszyc, i zazdroscic. Gratulacje dla Corki, gratulacje dla rodzicow.

dzieki, Karina

swoj casus przedstawiam tu glownie z mysla o przyszlych "Amerykanach" jako ilustracje faktu, ze tak, w Stanach mozliwy jest sukces ale wymaga to mozolnej pracy jak rowniez odrobiny szczescia. jak juz pisalem, my akurat zaczelismy od zera - zostalismy literalnie rzuceni na amerykanska gleboka wode. nikt nam nic nie "dal" zarowno w Polsce jak i tutaj ( moze najwyzej kilka kopniakow w tylek...hehehe). dzieci nauczylismy zyciowej zaradnosci, oszczednosci ( frugality) ale przede wszystkim pasji zycia - nie poddawania sie nawet w pozornie beznadziejnej sytuacji. znamy wielu Polakow, ktorzy tu wyemigrowali tylko i wylacznie z checi osiagniecia dobrobytu jeszcze wiekszego niz ten, ktorym i tak cieszyli sie w Polsce. i powiem Wam, ze znakomita wiekszosc tych ludzi "utknela" w martwym punkcie. po prostu nie znalezli dostatecznej motywacji do uczynienia swego zycia lepszym. oni po prostu oczekiwali tego, ze amerykanski sezam automatycznie sie dla nich otworzy jak rozsuwane drzwi w supermarkecie. stali i czekali przed tymi drzwiami a tu sie okazalo. ze te akurat nie sa automatycznie rozsuwane tylko trzeba nacisnac klamke i pociagnac :) w naszej sytuacji z gory zakladalismy, ze na drzwiach bedzie po prostu wisiala klodka. i niewiele zesmy sie omylili...

  • Odpowiedzi 30
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

Ehhh.... kapitalne są te Wasze życiowe historie;) Oby takich więcej;) Miło jest poczytać o tym, że komuś się udało;) Od razu się uśmiechnąłem, bo takie rzeczy są po prostu niezwykłe;) A jak u Waszych dzieci z j. polskim? O ile u makdonalda mogę się domyślać, o tyle u Kariny niezbyt.... mówią po polsku?:) A Wy sami planujecie powrót do Polski?:) (Pewnie nie, ale może jakiś sentyment, albo zwyczajna chęć odpoczęcia od US w "pierwszej" ojczyźnie;).

* Do makdonalda- Towja córka zaradność może i odziedziczyła po Tobie, ale jeżeli urodę po Twojej małżonce, to gratuluję żonki;)

* Tylko się nie obrażaj;) To miał być komplement;) Broń Boże nie mam żadnych złych intencji;)

Pozdrawiam!

Napisano

dzieki, Karina

swoj casus przedstawiam tu glownie z mysla o przyszlych "Amerykanach" jako ilustracje faktu, ze tak, w Stanach mozliwy jest sukces ale wymaga to mozolnej pracy jak rowniez odrobiny szczescia. jak juz pisalem, my akurat zaczelismy od zera - zostalismy literalnie rzuceni na amerykanska gleboka wode. nikt nam nic nie "dal" zarowno w Polsce jak i tutaj ( moze najwyzej kilka kopniakow w tylek...hehehe). dzieci nauczylismy zyciowej zaradnosci, oszczednosci ( frugality) ale przede wszystkim pasji zycia - nie poddawania sie nawet w pozornie beznadziejnej sytuacji. znamy wielu Polakow, ktorzy tu wyemigrowali tylko i wylacznie z checi osiagniecia dobrobytu jeszcze wiekszego niz ten, ktorym i tak cieszyli sie w Polsce. i powiem Wam, ze znakomita wiekszosc tych ludzi "utknela" w martwym punkcie. po prostu nie znalezli dostatecznej motywacji do uczynienia swego zycia lepszym. oni po prostu oczekiwali tego, ze amerykanski sezam automatycznie sie dla nich otworzy jak rozsuwane drzwi w supermarkecie. stali i czekali przed tymi drzwiami a tu sie okazalo. ze te akurat nie sa automatycznie rozsuwane tylko trzeba nacisnac klamke i pociagnac :) w naszej sytuacji z gory zakladalismy, ze na drzwiach bedzie po prostu wisiala klodka. i niewiele zesmy sie omylili...

niesamowite ze twoja córka w wieku 22 lat osiągneła taki sukces:) inni w tym czasie siedzą jeszcze na studiach :D rozumiem ze twoja córka nie studiuje/studiowała ?? mogłbys napisac na wzór Kariny droge do kariery twojej córki ?? :)

Napisano

Ehhh.... kapitalne są te Wasze życiowe historie;) Oby takich więcej;) Miło jest poczytać o tym, że komuś się udało;) Od razu się uśmiechnąłem, bo takie rzeczy są po prostu niezwykłe;) A jak u Waszych dzieci z j. polskim? O ile u makdonalda mogę się domyślać, o tyle u Kariny niezbyt.... mówią po polsku? :) A Wy sami planujecie powrót do Polski? :) (Pewnie nie, ale może jakiś sentyment, albo zwyczajna chęć odpoczęcia od US w "pierwszej" ojczyźnie;).

* Do makdonalda- Towja córka zaradność może i odziedziczyła po Tobie, ale jeżeli urodę po Twojej małżonce, to gratuluję żonki;)

* Tylko się nie obrażaj;) To miał być komplement;) Broń Boże nie mam żadnych złych intencji;)

Pozdrawiam!

Dzieki za mile slowa, Thorn :)

Napisano

niesamowite ze twoja córka w wieku 22 lat osiągneła taki sukces:) inni w tym czasie siedzą jeszcze na studiach :D rozumiem ze twoja córka nie studiuje/studiowała ?? mogłbys napisac na wzór Kariny droge do kariery twojej córki ?? :)

Jesli Was to nie zanudzi, to oczywiscie.

Mamy trojke dzieci : Michal (najstarszy) mial cztery latka kiedy musielismy opuscic Polske. Pol roku wczesniej zostal zwabiony przez "nieznanych sprawcow" spod kosciola podczas mszy(byl ze swoja mama) do samochodu. Zielonego VW Golfa - w tym wieku znal juz wszystkie marki aut. Mnie nie bylo w miescie. Zona wpadla w panike. Dziecko znalazlo sie pod furtka domku, w ktorym mieszkalismy po jakichs 4 godzinach. Kiedy wreczano mi "paszporty z klauzula" smutny pan z sb zapytal, mrugajac porozumiewawczo czy nasze dziecko miewa "slodkie sny". W kwietniu 1987, kiedy wyladowalismy w USA moja zona byla w siodmym miesiacu ciazy. Na poczatku lipca urodzila sie nasza pierwsza corka Anna. Obecnie jest mama trzymiesiecznej Sophii. Moj ziec a Jej maz, David za tydzien wraca do domu w Virginii z szesciomiesiecznej misji w Afganistanie. Sluzy w Air Force. Kiedy Anna rodzila moja zona towarzyszyla jej przez tydzien w szpitalu a potem jeszcze przez miesiac w domu - podczas pologu. Anna posiada B.A. z dziennikarstwa. Bakalaureat ("cum laude") zdobyla w Kent State University ( Ohio). Nasz dom tez jest w Kent.Anna narazie jest pelnoetatowa mamusia.

Margaret urodzila sie w ostatnim dniu 1988 roku. Jest wiec naszym jedynym potomkiem "made and born in America". Studiowala rowniez na KSU - major: "managerial marketing". Dzialala w wielu organizacjach businesowych i poprzez caly okres studiow nie miala nawet czasu na "pojscie na lody". Na poczatku 2010 roku wystartowala w konkursie na stanowisko managera "podmarki" Toyoty o nazwie Scion w renomowanym salonie sprzedazy Toyoty w Kent. Konkurencja byla silna : o ile pamietam aplikowalo 36 osob. Konkurs mial kilka tur. Margaret okazala sie najlepsza: najlepiej wyedukowana, znajaca realia biznesu i niezwykle entuzjastycznie nastawiona do Toyoty (nasza "ulubiona" marka auta). Na szefostwie firmy zrobila tak mocne wrazenie, ze mimo, iz byla dopiero na przedostatnim roku studiow, zaproponowano jest prace jako "marketing manager" kiedy tylko studia ukonczy. Wypromowala tego dealera na trzecie miejsce w duzym, szesciostanowym regionie w dziedzinie liczby sprzedanych za "jej kadencji" aut Scion. Nasza corka nie chciala jednak poprzestac na nudnej, choc swietnie platnej pracy w malym miasteczku w Ohio. Zlozyla aplikacje na "management trainee" w centralnych biurach Toyoty w Kalifornii. Jej boss z Kent poparl jej wniosek ( oznacza to, ze mial "wejscia w headquarters"). Internship Margaret w Kent trwal rowno rok. Jednoczesnie przechodzila przez zmudny proces selekcji kandydatow na stanowisko "management trainee" w Torrance, Ca. Konkurs byl rowniez wielofazowy i trwal okolo 6 miesiecy. Z calych stanow i Kanady aplikowalo na ten rok okolo 1600 kandydatow. Toyota na rok 2011 zglosila zapotrzebowanie na 22 osoby. Margaret zostala jedna z nich. Studia , rowniez z "cum laude" ( srednia 4.0) ukonczyla 7 maja tego roku. Znowu zabraklo czasu " na lody" bo juz nastepnego dnia wsiadla w swojego Sciona TC ( 2 -letnie auto zakupila za gotowke - nic zesmy jej nie pomogli, a pracowala jeszcze w Pizza Hut jako kelnerka poznymi wieczorami...) i wyruszyla w podroz z Ohio do Kalifornii. 23 maja byl jej pierwszym dniem pracy dla koncernu Toyota. Szkolenie mialo trwac 18 miesiecy, ale Margaret nie potrzebowala wiele "training". Dlatego tez przyspieszono caly proces i po niecalych czterech miesiacach otrzymala "management certification" Toyoty i dano jej mozliwosc wyboru miejsca "prawdziwej pracy" dla firmy, gdzie musi sie pisemnie zobowiazac , ze nie opusci Toyoty przez co najmniej 10 lat. Majac do wyboru NJ, IL,CO, GA oraz OR wybrala ten ostatni . Jest juz w Portland i podlega jej "terytorium marketingowe" pieciu stanow: Oregon( centrala w Portland), Idaho, Washington, Montana oraz Alaska ( bedzie tam musiala latac mniej wiecej raz na dwa miesiace). Ma swoj gabinet, z biurkiem i komputerem ( a jakze...) a nowi bossowie sa niesamowicie wyluzowani ( laid back). Jej bezposrednia przelozona jest Japonka - pani w wieku okolo 60 lat, ktora za kilka lat udaje sie na zasluzona emeryture i wraca do Kraju Kwitnacej Wisni. Margaret ma stanowisko" mlodszego analityka rynku regionalnego" ( jednego z kilku w tym oddziale) ale jednoczesnie ma pelnic obowiazki sekretarki ( executive secretary) swojej bossowej. Margaret zaczela sie uczyc japonskiego...

p.s. Paciu, w "corporate America" kariere trzeba rozpoczynac bardzo wczesnie i wiek 22 lata jest czesto spotykany wsrod ludzi zarabiajacych "szesciocyfrowe roczne pensje " ( six figure income). Trik polega na zaangazowaniu swoich wszelkich zdolnosci, znajomosci i energii zyciowej w tym wlasnie mlodym wieku. Oczywiscie liczy sie rowniez przyslowiowy "lut szczescia"...

  • 2 tygodnie później...

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...