Skocz do zawartości

Wiza Dla Osoby Chcącej Leczyć Się W Usa.


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Witam, mam do was pytanie.. bliska mi osoba zachorowała na nowotwór mózgu w Polsce nieoperacyjny.

Znalezlismy pomoc z USA. Zastanawiam się jak wygląda sprawa wizy.Jak wyglądają formalności.

Z góry dzięki za pomoc.

Napisano

Nie ma żadnego problemu z wizą .Trzeba przedłożyć odpowiednie dokumenty z kliniki w Stanach która będzie przeprowadzała operację .Wejdź na stronę ambasady USA w Polsce i tam wszystko znajdziesz a w razie wątpliwości można do nich zadzwonić.

Napisano

Hej ,

Pomoglam moim znajomym sprowadzic chore dziecko na leczenie do NYC - przyjezdzaja 6 grudnia . Sprawa nie jest tak trudna do zorganizowania - a formalnosci w ambasadzie w Polsce , o ile masz wszystko dobrze zorganizowane to czysta formalnosc.

Ambasada w pierwszej kolejnosci oczekuje na FAX z danej kliniki w USA w ktorym musi sie znalesc to co wymagaja na stronie ambasady- bez tego nic nie ruszy , a z praktyki powiem , ze pismo w moim przypadku zawieralo:

- bylo forma zaproszenia danej osoby na dane leczenie przez lekarza z NYC z ktorym nawiazalismy kontakt

-cel leczenia , opis leczenia

- kto oplaca leczenie

- potwierdzenie przez lekarza z Polski ze dana choroba jest stwierdzona w Polsce

-ile trwac bedzie leczenie maxymalnie

-przyblizona data rozpoczecia leczenia

PO tym jak klinika z USA wyslala fax do ambasady , znajomi dostali w ciagu 5 dni termin rozmowy z konsulem , na ktirym mieli przedstawic oczywiscie wymagane dokumenty - adekwatnie do sytuacji- informacje dostali telefonicznie z ambasady - dostali wize bez problemu - konsul glownie skupiony byl na dokumentacji faxowej z USA - bez zbednych pytan do rodzicow .

Oczekujemy ich 6 grudnia .

pozdrawiam

Napisano

Kiedys pamietam mialem rozmowe z Mayo Clinic , gdzie przylecieli na leczenie rodzice z dzieckiem. Dziecko cierpialo na chlonniaka ( lymphoma) i w Polsce nie bylo szans na leczenie. Mama opowiadala o Centrum Zdrowia Dziecka i w jaki sposob "mieszkaja" tam rodzice, ktorzy chca caly czas byc przy umierajacych dzieciakach. Rodzice mieli poslania przygotowane na golej posadzce - pod lozkami swoich dzieci. Koczowali tam nieraz tygodniami bez dostepu do kuchni czy prysznica. Tylko szybka toaleta i bardzo dlugie do niej kolejki. Kiedy lekarka z Mayo sluchala tych opowiesci - plakala. Bardzo trudno bylo mi prowadzic to tlumaczenie telefoniczne...

Napisano

Mak jako rodzic kazdy z nas lezalby i na goracych weglach aby tylko dziecko jesli nie uzdrowialo to przynajmniej nie cierpialo.

Najgorszy bol zycia jak umiera dziecko.

Napisano

Mak jako rodzic kazdy z nas lezalby i na goracych weglach aby tylko dziecko jesli nie uzdrowialo to przynajmniej nie cierpialo.

Najgorszy bol zycia jak umiera dziecko.

Ja to wszystko rozumiem ale mi chodzi o upokarzajace warunki w jakich musieli gniezdzic sie rodzice.

W sytuacjach jak te wyraznie uwidacznia sie roznica cywilizacyjna pomiedzy "wolna Polska" a Zachodem.

Noz sie w kieszeni otwiera...

Napisano

Chyba urodziles sie w takim czyms jak PRL a wiec szpitale masz tak wlasnie przyszykowane

kto sie kiedys martwil o rodzicow czy tez opiekunow-nie bylo miejsca aby dac cos do spania ..teraz nalezy wybrac ze albo dzieci do leczenia albo tez rodzice ktorzy mieli by miejsce do noclegu

w latach 70-tych bylem sam w szpitalu i pielegniarki byly moimi tzw rodzicami ..wolalem z nimi byc niz z kims z rodziny ..

takie byly czasy i teraz aby cos zmienic nalezy duzo pracy i duzo zmian...

Napisano

Ja to wszystko rozumiem ale mi chodzi o upokarzajace warunki w jakich musieli gniezdzic sie rodzice.

W sytuacjach jak te wyraznie uwidacznia sie roznica cywilizacyjna pomiedzy "wolna Polska" a Zachodem.

Noz sie w kieszeni otwiera...

tak ja wiem co miales na mysli.

Chyba urodziles sie w takim czyms jak PRL a wiec szpitale masz tak wlasnie przyszykowane

kto sie kiedys martwil o rodzicow czy tez opiekunow-nie bylo miejsca aby dac cos do spania ..teraz nalezy wybrac ze albo dzieci do leczenia albo tez rodzice ktorzy mieli by miejsce do noclegu

w latach 70-tych bylem sam w szpitalu i pielegniarki byly moimi tzw rodzicami ..wolalem z nimi byc niz z kims z rodziny ..

takie byly czasy i teraz aby cos zmienic nalezy duzo pracy i duzo zmian...

Prawda jest ze nie wiem jak teraz ale pielegniarki byly bardzo oddane i naprawde dbaly o pacjentow.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...