Skocz do zawartości

Vision Zero - Kolejny 'genialny' Program Szwedów


Wojtek-J

Rekomendowane odpowiedzi

Szwedzki program bezpieczeństwa Vision Zero

Zmniejszenie liczby zabitych i ciężko rannych w wypadkach drogowych do... zera! Stuprocentowe bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu - ambitny plan czy nierealne marzenie? Zadania tego podjęli się Szwedzi, realizując program o nazwie Vision Zero

Vision Zero to strategia działania rządu szwedzkiego mająca na celu stworzenie społeczeństwa przyszłości, w którym nikt nie będzie mógł zginąć ani nawet zostać ciężko rannym w wypadku drogowym. Taki właśnie stan Szwedzi postanowili osiągnąć już w 2020 roku.

Czy plan taki ma w ogóle sens?

Choć wygląda to na utopię, konsekwentnie krok po kroku realizują poszczególne elementy nowej polityki bezpieczeństwa na drodze. I mają już pierwsze efekty. Liczba ofiar w wypadkach zmniejszyła się z 541 w 1997 roku (kiedy to program wszedł w życie) do 471 w roku 2007. Stawia to Szwecję w czołówce najbezpieczniejszych krajów Europy.

Cel uświęca środki, czyli jeździmy coraz wolniej

Idea programu Vision Zero oparta jest na dwóch fundamentalnych zasadach, które stanowią nowość w podejściu do organizacji ruchu drogowego. Pierwsza z nich to przeniesienie ciężaru odpowiedzialności za tragedie na drodze z uczestników ruchu (kierowców, pieszych, rowerzystów) na instytucje państwowe. To politycy, projektanci i zarządcy dróg powinni odpowiadać za bezpieczeństwo drogowe. Wskazana jest także współpraca z producentami aut.

Osobista odpowiedzialność kierowcy za to, jak prowadzi swój samochód, według twórców Vision Zero powinna być sprowadzona do minimum.

Gdyby w wyniku błędu lub nawet z premedytacją chciał on spowodować śmiertelny wypadek, w roku 2020 ma to być niemożliwe. System ma na to nie pozwolić. Drugi filar, na którym oparte są działania programu Vision Zero, to etyczne podejście do życia ludzkiego – według Szwedów jest ono celem nadrzędnym wobec ruchu drogowego, dlatego też trzeba uczynić wszystko, aby zapobiec nie tylko śmiertelnym, lecz także innym poważnym tragediom komunikacyjnym. Szwedzki Zarząd Drogowy (SZD) dopuszcza możliwość występowania wypadków w 2020 roku, nie dopuszcza natomiast ich tragicznych rezultatów.

Drobna stłuczka – tak, to może się wydarzyć, ale nigdy wypadek, w którym ktoś zginie lub zostanie ciężko zraniony.

Realizacja strategii Vision Zero odbywa się na kilku płaszczyznach. Jedną z nich jest wyposażenie istniejącej sieci dróg w elementy poprawiające ich bezpieczeństwo. Tradycyjne, metalowe barierki oddzielające od siebie jezdnie łączy się np. specjalną stalową linką, która znakomicie pochłania energię kinetyczną auta, zapobiegając przy tym jego odbiciu się z powrotem na jezdnię. Drzewa, kamienie i inne przedmioty znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie drogi usuwa się, pozostawiając kilkumetrową przestrzeń, wolną od tego rodzaju przeszkód. Zwykłe skrzyżowania zastępuje się tam, gdzie jest to możliwe, rondami. Ma to na celu uspokojenie ruchu i minimalizuje występowanie poważnych wypadków.

Bezpieczeństwo kontra prędkość

Jednak najbardziej efektywnym i jednocześnie kontrowersyjnym działaniem w ramach strategii Vision Zero jest wprowadzenie nowych, restrykcyjnych limitów prędkości. W terenie zabudowanym, gdzie piesi przebywają w bezpośrednim sąsiedztwie drogi, docelową, dopuszczalną prędkością ma być 30 km/h. Badania wykonane przez Szwedów dowodzą, że przy prędkości 50 km/h 9 na 10 pieszych ginie w wypadku. Przy 30 km/h większość z nich ma już dużą szansę przeżyć. Jak twierdzi Roger Johansson, jeden ze strategów SZD: "Przejście dla pieszych na drodze z dozwoloną prędkością 50 km/h to straszliwa pułapka".

Według Szwedów limit prędkości na autostradzie nie powinien być większy niż 110 km/h, zaś w terenie niezabudowanym bezpieczną szybkością jest zaledwie 70 km/h. Tak restrykcyjnych limitów nie udało się ustanowić jeszcze w całej Szwecji. Widząc jednak gorliwość zwolenników pełnego bezpieczeństwa, raczej nie trzeba będzie czekać na to zbyt długo.

Twórcy Vision Zero często podkreślają związek pomiędzy obniżeniem dozwolonej prędkości a liczbą poważnych wypadków na drodze. Chwalą się, że dzięki ich działaniom udało się uratować najwięcej istnień ludzkich. To, że liczba groźnych wypadków będzie zmierzać do zera wraz z ograniczeniami prędkości, jest oczywiste i nie wymaga żmudnych, specjalistycznych badań. Nieprzypadkowo to właśnie zagadnienie wywołuje zawsze najwięcej kontrowersji wśród kierowców, którzy z irytacją odnoszą się do kolejnych ograniczeń prędkości. Szczególnie poza terenem zabudowanym.

Nikomu nie ufać, wszystkich sprawdzać

Nawet najbardziej restrykcyjne przepisy dotyczące prędkości nie zdadzą się na nic, jeśli nie będzie można ich egzekwować. W tym celu na drogach stawia się więcej kamer i fotoradarów, które w połączeniu z wysokimi mandatami mają wymusić na kierowcach przestrzeganie dozwolonej prędkości.

Nowością w tej dziedzinie jest pionierski system ISA (Inteligent Speed Adaptation), który zamontowany w aucie pobiera z satelity informacje o dozwolonej na danym odcinku drogi prędkości. Jeśli kierowca ją przekroczy, system informuje go o tym sygnałem dźwiękowym. W tej chwili posiadanie ISA jest tylko zalecane przez władze Szwecji, ale wydaje się, że to tylko kwestia czasu, aby stało się ono obowiązkowe. Kolejnym krokiem będzie zapewne zintegrowanie go z układem napędowym auta i automatyczne ograniczanie prędkości na podstawie danych z satelity.

Idea zapewnienia pełnego bezpieczeństwa na drodze zaczęła być realizowana również w innych krajach.

W 2002 roku Norwegia przyjęła własną wersję programu, wzorując się na swoim wschodnim sąsiedzie. Cztery lata później wzięcie przykładu od Szwedów zaczął rozważać brytyjski Departament Transportu. W Wielkiej Brytanii podchodzi się jednak do Vision Zero z angielską rezerwą. Wszelkie ograniczanie obywatelskich swobód, nawet w imię bezpieczeństwa, jest tam odbierane jako atak na niezbywalne prawo do cieszenia się szerokim zakresem wolności.

Twórcy Vision Zero starają się zainteresować swoim podejściem do bezpieczeństwa również Komisję Europejską. Możliwe więc, że gdy brukselscy urzędnicy dadzą się przekonać stronnikom polityki stuprocentowego bezpieczeństwa, do jej przyjęcia zobowiązana będzie również Polska.

Zaczynają pojawiać się jednak pierwsze problemy na drodze do osiągnięcia celu Visio Zero.

Jednym z nich okazali się motocykliści. O ile samochód można wyposażyć w poduszki powietrze czy pasy bezpieczeństwa, o tyle motocykl nie ma praktycznie żadnych zabezpieczeń tego rodzaju. Motocyklistę można zmusić jedynie do używania specjalnego kombinezonu i kasku. To jednak chroni go w minimalnym stopniu przed zderzeniami czy też przed wpadnięciem pod koła rozpędzonego auta.

Motocykliści stają okoniem

Kwestia motocyklistów okazała się być, przynajmniej w tej chwili, nie do rozwiązania. Główny twórca programu pełnego bezpieczeństwa w Szwecji, Claes Tingvall, stwierdził nawet ostatnio, że nie ma miejsca dla motocykli w Vision Zero! Norweski doradca ds. ruchu drogowego Rune Elvik powiedział zaś, że potrzebna jest debata, czy motocykle powinny być dozwolone na drogach, by osiągnąć postęp w realizacji nowej polityki bezpieczeństwa.

Po tych wypowiedziach w środowisku motocyklistów zawrzało.

David Short z brytyjskiej Motorcycle Action Group na konferencji poświęconej przyszłym założeniom organizacji ruchu stwierdził: "Wykorzystuję każdą sposobność do obrony motocyklistów przed maniakami zdrowia i bezpieczeństwa oraz przed biurokratami niechętnymi ryzyku".

Wydaje się, że podobnych problemów podczas realizacji celu Vision Zero będzie pojawiać się więcej. Czy jednak kolejne zakazy nie oddalają nas od celu, który przyświecał konstruktorom pierwszych pojazdów, jakim było sprawne i szybkie przemieszczanie się z miejsca na miejsce? Czy da się to pogodzić z ideą stuprocentowego bezpieczeństwa?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo szczytny cel i niektóre jego założenia są realne i możliwe do spełnienia. Na przykład to co jest napisane w podpunkcie Cel uświęca środki, czyli jeździmy coraz wolniej popieram w całej rozciagłości, gdyż naprawdę większość wypadków nie jest z winy kierowcy tylko z winy złego zaprojektowania systemu transportowego i nie wzięcia pod uwage wszystkich mozliwych czynników sprzyjajacych wypadkom.

Ale dobrych wrażeń juz koniec. Już w zdaniu "Gdyby w wyniku błędu lub nawet z premedytacją chciał on spowodować śmiertelny wypadek, w roku 2020 ma to być niemożliwe" czuć coś podejrzanego, tzn. wyczuwam zbyt duzy wpływ na jednostkę, na to co ona może zrobić a co nie.

Przeczytawszy zdanie "W tej chwili posiadanie ISA jest tylko zalecane przez władze Szwecji, ale wydaje się, że to tylko kwestia czasu, aby stało się ono obowiązkowe. Kolejnym krokiem będzie zapewne zintegrowanie go z układem napędowym auta i automatyczne ograniczanie prędkości na podstawie danych z satelity" wszystko zaczyna wygladać jak w książkach Georga Orwell'a - cel uświęca środki, prawa jednostki się nie liczą, ważny jest interes ogółu. I od tego momentu nie zaczyna mi się to podobać (nawet że tak się wyrażę bardzo mi sie nie podoba).

W normalnych krajach jest inaczej przekonuje o tym zdanie "Wszelkie ograniczanie obywatelskich swobód, nawet w imię bezpieczeństwa, jest tam odbierane jako atak na niezbywalne prawo do cieszenia się szerokim zakresem wolności"

Podsumowując, socjalistyczna Europa zmierza coraz bardziej w kierunku całkowitego kontrolowania jednostki, w kierunku jaki kiedyś był obrany w ZSRR, bądź nawet w Niemczech w latach 1930-45 - państwo wie lepiej co ma obywatel robić, państwo odpowiada za obywatela więc może też ograniczać jego prawa, liczy się to co państwo uważa za dobre a nie to co jednostka uważa za lepsze dla siebie. Jeśli takie ograniczenia powchodzą w życie, to juz tylko krok do Orwelowskiego "Roku 1984" gdzie państwo (Wielki Brat) kontroluje każdy aspekt życia. Jeśli wprowadzi się takie ograniczenia jak wyżej opisane, to potem już nikt nie zaprostesuje gdy będa wprowadzane kolejne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Bardzo szczytny cel i niektóre jego założenia są realne i możliwe do spełnienia. Na przykład to co jest napisane w podpunkcie Cel uświęca środki, czyli jeździmy coraz wolniej popieram w całej rozciagłości ..."

No coz, w tym punkcie mamy calkowicie odmienne mysli/

Ktos napisal wspaniale zdanie "samochodow nie stworzono po to, aby byly bezpieczne".

I to jest szalenie logiczne - nad bezpieczenstwem oczywiscie warto pracowac (i co chwile pojawiaja sie nowe wynalazki w tej dziedzinie), ale nie mozna zapominac o podstawowym celu, jaki przyswietlal wprowadzeniu takiej formy transportu - czyli o szybkim przemieszczaniu sie z punktu A do punktu B. W przeciwnym wypadku - po co nam w ogole samochody?

Auta stworzono jako szybki srodek transportu, ktory umozliwia szybkie dotarcie w niemalze dowolne miejsce (co niemozliwe jest w przypadku kolei, komunikacji miejskiej czy rowerow).

Dla przemieszczania sie szybko i rozsadnie (w koncu nikt nie chce sie zabic i nie pedzi 170 km/h po miescie - nie mozna ludzi uwazac za skonczonych idiotow, a tak jednak sie nas ciagle traktuje).

Niestety Szwecja kolejny raz oszalala. 30 km/h w miescie? Ale czemu nie 10 km/h? Przeciez to jeszcze bezpieczniejsze!

A moze calkowicie wyeliminowac samochody? W takim wariancie wypadkow spowodowanych przez nie nie byloby wcale.

Tworcy planu sugeruja wyeliminowanie motocykli z ruchu drogowego, bo sa niebezpieczne i nie mozna objac ich tymi bzdurnymi przepisami.

Skoro mozna wyeliminowac motocykle, moze jednak wyeliminowac samochody? Spojrzmy ile zyc ludzkich mozna w ten sposob oszczedzic.

Ja poszedlbym dalej.

Wyeliminowalbym nurkowanie (bardzo niebezpieczny sport), loty samolotem (wypadki praktycznie zawsze tragiczne w skutkach), wyeliminowalbym wspinaczke wysokogorska, zakazalbym niebezpiecznych rejsow po morzu, itp., itd.

Potem mozna pomyslec nad zlikwidowaniem nozy - wprawdzie zostaly stworzone dla krojenia, ale niektorzy ludzie traca przez nie zycie.

Generalnie - jesli placi sie za tak glupie projekty (i to pewnie niemalo) - ja tez moge pomyslec nad czyms rownie interesujacym, przydaloby sie zarobic kilka zlotych w tak ciekawy sposob.

Zgadzam sie calkowicie z Twoim stwierdzeniem "naprawdę większość wypadków nie jest z winy kierowcy tylko z winy złego zaprojektowania systemu transportowego i nie wzięcia pod uwage wszystkich mozliwych czynników sprzyjajacych wypadkom".

Zamiast zwalac wine na nadmierna predkosc, moze warto pomyslec o innych przyczynach wypadkow.

W wielu miejscach, gdzie bezpieczna i rozsadna predkosc podrozy wynosi 90 km/h, stawia sie znak 50 km/h. Ograniczenie jest wtedy przesadzone o 40 km/h (spora roznica). Takich miejsc widzimy kazdego dnia setki.

Wiekszosc ludzi nie przejmuje sie nimi (bo sa rzeczywiscie bezsensowne) i ignorujac je, powoli przyzwyczaja sie, ze znaki stawiane sa w nieprzemyslany sposob i spotykane na naszych drogach ograniczenia predkosci nie maja wiele wspolnego z logika.

W rezultacie - gdy znak ograniczenia predkosci do 40 km/h stawia sie w naprawde niebezpiecznym miejscu (gdzie tyle powinno sie jechac) - ludzie i tak ignoruja go (chociaz akurat w tym przypadku naprawde warto zwolnic).

Zamiast zalatac wielka dziure w drodze lub chociaz postawic znak informujacy o jej istnieniu - lepiej postawic znak 20 czy 30 km/h i sprawa zalatwiona.

No i ... powtorka z rozrywki. Ludzie znieczuleni bzdurnie oznakowanymi drogami jada z wyzsza predkoscia, nagle zaskakuje ich dziura na jezdni.

W Niemczech na autostradach mozna jezdzic z predkoscia, jaka sobie tylko zazyczymy. Czy cierpia na nadmiar wypadkow spowodowanych wysoka predkoscia?

"Wszystko zaczyna wygladać jak w książkach Georga Orwell'a - cel uświęca środki, prawa jednostki się nie liczą, ważny jest interes ogółu. I od tego momentu nie zaczyna mi się to podobać (nawet że tak się wyrażę bardzo mi sie nie podoba)."

Podejrzewam, ze wiekszosc osob czytajac o Vision Zero pomysli o Orwellu. Ze mna bylo tak samo. Ale podsumowanie tego pomyslu to jedno slowo - tragedia.

"Podsumowując, socjalistyczna Europa zmierza coraz bardziej w kierunku całkowitego kontrolowania jednostki, w kierunku jaki kiedyś był obrany w ZSRR, bądź nawet w Niemczech w latach 1930-45 - państwo wie lepiej co ma obywatel robić, państwo odpowiada za obywatela więc może też ograniczać jego prawa, liczy się to co państwo uważa za dobre a nie to co jednostka uważa za lepsze dla siebie. Jeśli takie ograniczenia powchodzą w życie, to juz tylko krok do Orwelowskiego "Roku 1984" gdzie państwo (Wielki Brat) kontroluje każdy aspekt życia. Jeśli wprowadzi się takie ograniczenia jak wyżej opisane, to potem już nikt nie zaprostesuje gdy będa wprowadzane kolejne."

Jak milo, ze znow sie zgadzamy.

Problem lezy w tym, ze podobne ograniczenia wchodza w zycie przez caly czas.

Obowiazek jazdy w kasku, obowiazek jazdy z zapietymi pasami, obowiazek jazdy z wlaczonymi swiatlami przez caly rok niezaleznie od warunkow atmosferycznych, ...

Jezdze zawsze w kasku i w pelnym 'uzbrojeniu', pasy zapinam nawet przy przeparkowywaniu samochodu z ulicy do garazu (z przyzwyczajenia, a do przejechania mam tylko 30 metrow), ale jestem przeciwny wprowadzania wspomnianych czynnosci jako obowiazkowych i nie lubie robienia z ludzi bezmyslnego bydla, do ktorego nic nie dociera. Jestesmy dorosli, a panstwo traktuje nas jak male dzieci.

Jezeli ktos chce zginac podczas wypadku motocyklowego bez kasku - niech ginie. Moze wprowadzmy obowiazek jazdy w pelnej skorze, w butach i rekawicach motocyklowych, z zolwiem na plecach? To na pewno poprawi bezpieczenstwo motocyklistow.

Jezeli ktos chce w czasie wypadku wyleciec przez przednie okno samochodu lub rozbic sobie glowe o kierownice - niech fruwa, to jego prywatna sprawa (akurat zwolennicy jazdy z niezapietymi pasami maja racje - zdarzaja sie przypadki, w ktorych niezapiecie pasow ratuje zycie).

Zamiast tego - obciaza sie nas ciagle mandatami, karami - kontrolujac coraz wiecej czesci naszego zycia. A my mamy prawo decydowac o wlasnym zdrowiu i zyciu.

Obowiazkowe ubezpieczenia medyczne, obowiazkowe ubezpieczenia emerytalne, obowiazkowe ...., obowiazkowe ...., obowiazkowe ...

Jesli chodzi o obowiazek calorocznej jazdy na swiatlach - uniokomuna wycofala sie calkowicie z zalecania tego pomyslu. Austria zlikwidowala bzdurny przepis.

Ilosc wypadkow miala spac o 20%. Wzrosla o 6%. Kierowcy przyzwyczajeni do relacji "obiekt na drodze / widoczne oswietlenie" nie reaguja odpowiednio na pieszych, rowerzystow, nieoswietlone obiekty znajdujace sie na jedni (np. zaparkowane samochody) i na auta, ktorych kierowcy zapomnieli o wlaczeniu swiatel. Pomijam juz efekt ekonomiczny i ekologiczny - nowe przepisy kosztuja kierowcow w sumie 2,1 miliarda zlotych rocznie ze wzgledu na zwiekszone zuzycie paliwa (a nie liczy sie czestszej wymiany zarowek, itp.).

Naukowcy twierdza, ze jezdzac z zapietymi pasami czujemy sie bezpieczniejsi i ryzykujemy duzo bardziej prowadzac samochod.

Osoby wprowadzajace takie regulacje ida po najmniejszej drodze oporu - wprowadzic nakazy, zakazy, regulacje, karac wysokimi mandatami - a problem sam sie rozwiaze. Niestety, nie jest to takie proste ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy ja napisalem, ze USA to kraj idealnej swobody i wolnosci obywatelskich? Prosze o cytat :)

Absurdy mozna spotkac tak samo w Europie, jak i w USA - nie mam najmniejszych watpliwosci.

Jesli mozesz - napisz cos wiecej na temat maszyny mierzacej cisnienie (w jakich okolicznosciach ma byc stosowana, to jakis nowy obowiazek?) - jestem calkiem ciekawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojtek nie napisales,jedynie odniosles sie do Europy jak kto jest zle :)

Bo pisalem o Szwecji, a nie o USA. Trudno pisac mi w tym przypadku o Szwecji, USA, Kenii i Indiach - zeby o nikim nie zapomniec i nie byc 'stronniczym' ;)

Tekst dotyczyl Szwecji i roznych bezsensownych ograniczen, dodalem przyklady z naszej ojczyzny, bo takich kwiatkow mamy sporo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...