Skocz do zawartości

Czym Dla Ciebie Jest Usa?


radzio

Rekomendowane odpowiedzi

w zasadzie tez tak myslalem na poczatku kiedy przyjechalem do usa - wszyscy dookola mili , przesympatyczni , kazdy sie usmiecha , pozytywne nastawienie to podstawa no i przede wszystkim moge isc normalnie ulica i nie myslec ze grupa kilku mlodych mezczyzn idacych z przeciwka byc moze bedzie chciala mi dokopac po ryju bo mam fajny telefon komorkowy .

jednak po kilku latach ten czar troche pryska - najbardziej kiedy np widzimy ze duzo ludzi uwaza nas polakow za idiotow i tania sile robocza i nawet kiedy znasz perfekcyjnie angielski ale i tak troche akcent twardy ci pozostanie - ciezko o lepsza prace na stanowisku. optymizm optymizmem ale nigdy nie ma 100% - w koncu wczesniej czy pozniej zdarzy sie ze bedziesz mial zly humor z takiego czy innego powodu a tu juz jest katastrofa jak to okazesz zaraz wszyscy mowia ze masz ten ich bad attitude i wszyscy i wszystko dookola zaczyna byc przeciwko tobie - paranoja jeden wielki bull shit - moze umarl ci ktos bliski w rodzinie, moze jakas kretynka rozwalila ci samochod na ulicy i do tego nie ma ubezpieczenia smiejac ci sie w twarz bezczelnie i mowiac ze i tak ci nie zaplaci za szkody, moze pies nic nie je i ma rozwolnienie od tygodnia, a moze zab cie boli idziesz do dentysty a tam ci krzycza tak sume za wyleczenie zebow ze idzie sie przezegnac - no ale nic ty musisz dalej sie usmiechac dookola jak idiota i mowic ze life jest k...a beautiful - a te ich 'how are you' wcale nie znaczy jak sie masz choc takie jest tego tlumaczenie doslowne na jezyk polski - to jest po prostu zwykle "czesc", "siemano" a tak naprawde kazdy ma w dupie jak ty sie how are you - i wlasnie od tego sie zaczyna zwykla prosta falszywosc amerykanska -

teraz mamy gospodarke w stanach ktora sie wali na leb na szyje , za duzo jest oszustwa i chciwosci , zaczynajac od najwyzszej polki czyli rzadu amerykanskiego ktory lacznie z cala financial industry okrada amerykanskie spoleczenstwo od 2004 roku - przeciez skas musza brac pieniadze na wojne w iraku - generalnie wisi mi ta cala ameryka - nauczylem sie z tym zyc i omijac wszelki scam dookola - mam prace wiedzie mi sie lepiej niz w polandzie choc zyje sam z zona i nie mam zadnych przyjaciol tak jak mialem w polandzie i trzymam sie z daleka od ludzi ktorzy mysla ze sa lepsi bo maja wiecej kasy - a ameryka moze sobie nawet upasc wtedy sie stad wyniose bo w tej chwili moge zyc wszedzie i nie zalezy mi na zyciu w usa - takze widzisz radzio zobaczymy jak bedziesz gadal za kilka lat - a narazie trza to wszytko wziac na luzie i sie nie przejmowac co ma byc to bedzie - caly swiat powoli sie wali

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 64
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Generalnie w życiu jest tak, że na dłuższą metę przyciąga się ludzi i sytuacje które najbardziej odpowiadają naszemu, że tak się wyrażę wnętrzu. I powiem Wam, że w USA to "przyciąganie" jest dużo większe. Kiedy leciałem tam pierwszy raz to już w samolocie odczułem różnicę. Nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów z obcymi, co powodowało, że nawiązałem wiele ciekawych znajomości. Leciałem do NY ale docelowo do Waszyngtonu. Nie zaplanowałem nawet jak się tam dostanę z NY, gdzie będę nocował itd. A jak na pewno wielu z Was się zdążyło zorientować, Amerykanie zawsze są ciekawscy przy pierwszym kontakcie. Wypytują się skąd jesteś, gdzie się wybierasz itd. Już po kilku godzinach lotu, pewna amerykańska rodzina zaproponowała mi nocleg w NY:)))!!! A mój współpasażer zaproponował że pomoże mi dotrzeć do taniego hotelu w NY. Nie dosyć że razem ze mną tam pojechał to jeszcze zapłacił za taksę 30$, mimo że się upierałem. To sie nazywa życzliwość.

Byłem w szoku jak to się w ogóle dzieje.

Potem przeżyłem jeszcze wiele fajnych chwil. Spotkałem wspaniałych ludzi. Ci niby udający sympatycznych Amerykanie pomogli mi więcej niż ktokolwiek inny.

Sam też się starałem. Nauczyłem się jak być miłym i bardziej otwartym na obcych ludzi. No i nigdy jeszcze tak ciężko nie pracowałem jak w USA, ale nigdy wcześniej nie miałem też tyle satysfakcji z pracy :()

Po powrocie byłem tak naładowany pozytywną energią, no i zarobiony, co też miało znaczenie, że nabrałem chęci na znacznie więcej w życiu niż dotychczas miałem.

Jednak aby odnieść sukces w naszym kraju trzeba czegoś więcej. Po pierwsze nie można być otwartym bo ludzie to wykorzystują. Kiedy zaczynasz własny biznes przygotuj się na walkę z urzędami i zazdrosnych przyjaciół którzy nagle się od Ciebie odwracają , "bo się dorobił. Na pewno kombinuje, no bo skąd ma kasę".

Powoli się to zmienia, ale zdecydowanie zbyt wolno.

W Polsce kręci się interes na zasadzie "jak wyciągnąć z tego kasę", a w USA "jak ulepszyć ludziom życie dając im jakiś towar czy usługę, tak żeby chcieli za to płacić". A to jest bagatelna różnica. Nawet spojrzenie na problem zarządzania jest u nas inny. Tu pytanie: czy ktoś z was czytał książkę "WINNIG znaczy zwyciężać" Jacka Welch'a ? Polecam wszystkim którzy interesują się tą problematyką.

Do wszystkich antyamerykańsko nastawionych ludzi:

pamiętajcie, że Ameryka jaką dzisiaj widzicie to kraj zbudowany na wartościach równości i wolności. Uległa już wielu przekształceniom, i pewne wartości pewnie nie mają już takiego znaczenia. Politycznie już nie tak poprawna jak kiedyś, ale w jakim kraju polityka jest czysta. Tu dobry przykład - kraje komunistyczne jak Korea czy Chiny, gdzie wciąż morduje się przeciwników politycznych.

Jednak w żadnym kraju na świecie nie ma tak pozytywnego ducha jak USA.

Każdy znajdzie tam coś dobrego dla siebie. Jak to sie mówi co kto lubi. Dla mnie są to pozytywne, jak nigdzie indziej na świecie, relacje z drugim człowiekiem, wręcz palące pragnienie odnoszenia sukcesów w życiu, i poczucie "chcę więc potrafię".

Nie wiem jak Wy, ale ja po kilku podróżach do USA stałym się lepszym człowiekiem.

Pozdrawiam i życzę powodzenia wszystkim forumowiczom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

podobaja mi sie wasze posty.. milo sie czyta.

na mnie niestety usa jest niczym, odrazajaca jest dla mnie ta sztuczna przyjemnosc, ta radosc, ze mimo tego ze wszystko sie wali to zawsze jestem "fine", czasami denerwuje mnie to ze ludzie za wszelka cene staraja sie nawiazac rozmowe z toba, w supermarkecie, stacji benzynowej itp, to nie jest biuro towarzystkie tylko wymiana uslug :) brakuje mi tego, zeby sie poszlajac tak po prostu po ulicach, bo niestety u mnie (TX) sie nie chodzi, brakuje mi rowniez tej naszej polskiej goscinnosci, dobija mnie rowniez schematycznosc, z tego ci widze to w teksasie kobiety maja tylko jeden cel- wyjsc bogato za maz i miec 11 dzieci..

pewnie to zalezy od stanu, ale bedac w polsce zawsze mialam wrazenie ze polska jest daleko za usa, ale ta regula sie nie potwierdzila.

pozdrawiam wszystkich zarowno z polnocy jak i poludnia :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pewnie to zalezy od stanu, ale bedac w polsce zawsze mialam wrazenie ze polska jest daleko za usa, ale ta regula sie nie potwierdzila.

pozdrawiam wszystkich zarowno z polnocy jak i poludnia

Co stan to obyczaj. Czasem co miasto to obyczaj, a jeszcze czesciej, co towarzystwo w ktorym sie obracasz to obyczaj.

Pamietaj, ze sa w stanach male jak i duze miasta w ktorych latwiej chodzic niz jezdzic ( w TX rzeczywiscie ciezej o takie )

Osobiscie za nic na swiecie nie chcialbym mieszkac w TX, z wyjatkiem moze San Antonio czy Austin.

Moze powinnas pomyslec o przeprowadzce :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mogę się przyłączyć- pierwszy symbol Ameryki w moim życiu był następujący: gdzieś w głębokich latach 80. (miałem 10-11 lat) kolega z klasy przyniósł kartkę z kilkoma słowami po angielsku (napisała mu starsza kuzynka) i powiedział, żebyśmy wysłali do Stanów, to przyślą nam, jak się wtedy mówiło, "prospekty" z samochodami. Przepisałem to na jeszcze zwyklejszą kartkę wyrwaną z zeszytu i po lekcjach poszliśmy na pocztę. I rzeczywiście po kilku tygodniach przyszła koperta z fabryki BMW w Connecticut z dwoma czy trzema folderami reklamowymi z lepszego świata. Pamiętam je do dzisiaj, niestety, gdzieś dawno przepadły. Kiedy niedawno przypomniałem sobie tę historię, zdałem sobie sprawę, że ludzie z BMW doskonale wiedzieli, że wysyłają to jakiemuś dzieciakowi z prowincji biednego komunistycznego kraju, a jednak chciało im się to zrobić, chciało im się napisać mój adres na nalepce i przykleić na kopertę...Trudno po czymś takim nie wyrobić sobie pozytywnego wizerunku Stanów na całe życie.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pawada jesli chodzi o takie listy to powinieniem miec dobre wrazenie np po Kanadzie,Japonii,Niemczech bo nie wiem czy wiesz ale wszedzie sie wysylalo takie listy i kazdy potem sie chwalil ile przyszlo,skad itd..Np z hoteli SAS duzo mi przyszlo holderow,coca-coli naklejki w roznych jezykach swiata..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...