monia84 Napisano 10 Marca 2009 Zgłoś Napisano 10 Marca 2009 Mam pytanie odnosnie spotkania w ambasadzie do bardziej obeznanych ode mnie. Poraz pierwszy wyznaczono mi spotkanie w Warszawie (wczesniej byl to zawsze Krakow) i nie mam pojecia co i jak. Ambasada jest przy ul. Pieknej 12? Jak najlepiej sie tam dostac z dworca PKP i ile mniej wiecej to trwa? Czy w okolicy ambasady jest jakis punkt, w ktorym mozna ewentualnie zostawic torbe, telefon itd.? Krakow znam na pamiec, no a tu nie dosc ze moje pierwsze spotkanie o wize turystyczna to jeszcze w nowym miejscu. Dodam ze pani przez telefon zaproponowala mi date piatek 13-tego, ja na to "o nieee!!! tylko nie ta data" i skonczylo sie na czwartku 12-tego. Zaczyna sie nie ciekawie...
Kamildzianka Napisano 10 Marca 2009 Zgłoś Napisano 10 Marca 2009 Ja tez mialam w piatek 13-tego w 2004 na J1. Z PKP Centralnego mozna na piechote, ja tak planowalam, bo daleko nie jest. Wejdz na http://mapy.google.pl/, wpisz DWORZEC CENTRALNY WARSZAWA, a potem punkt docelowy PIEKNA 12. I wyliczono, ze na piechote zajmie ci 21 minut. Jest tez autobus, ale musisz poszukac na stronach MZK Warszawa - tez wtedy szukalam komunikacji miejskiej, ale juz zapomnialam. W 2008 wracalam na PKP juz autobusem (bylam po wize dwukrotnie), chyba leci zaraz z Marszalkowskiej az na PKP. Musisz poszukac. W ambasadzie mozna zostawic telefon i inne male rzeczy, a jesli chodzi o wielka torbe, to chyba wniesiesz ja bez problemu. Ja mialam dosc duzy plecak, bo podrozowalam od kilku dni (mieszkam po drugiej stronie Polski) i zwyczajnie weszlam z plecakiem, nikt nie sprawdzal. Jesli sie przyczepia, to chyba beda musieli ci wtedy zorganizowac jakies miejsce na przechowanie bagazu. Jesli to turystyczna, to chyba najpierw musisz oplacic sobie wize na poczcie. Ja na J1 stawilam sie usmiechnieta pod ambasada. Pan pyta: Prosze okazac kwit, a ja wybaluszylam oczy... Ludzie pokazali mi, jak dojsc do najblizszej poczty, bieglam, wpadlam zziajana, oplacilam i z kwitkiem stawilam sie jeszcze na czas pod ambasada.
monia84 Napisano 10 Marca 2009 Zgłoś Napisano 10 Marca 2009 Dzieki serdeczne za pomoc. Teraz nic tylko trzymac kciuki
sly6 Napisano 10 Marca 2009 Zgłoś Napisano 10 Marca 2009 zasada oplaty za wize turystyczna nie zmienily sie i mozna to oplacic na poczcie lub tez w banku ,wazne aby miec pieczatke ..
monia84 Napisano 12 Marca 2009 Zgłoś Napisano 12 Marca 2009 Witam wszystkich serdecznie! Jakos czuje potrzebe podzielenia sie z Wami drodzy forumowicze moimi nowinami. Zazwyczaj widze posty o tym jak to sie nie udalo dostac wize turystyczna, sama przyznam ze nieco dolujace sa ich tresci. Moja sytuacja mam nadzieje doda troche odwagi innym. Otoz jestem na piatym roku studiow. Nie pracuje, nie mam swojego mieszkania, meza, dzieci. Dwa razy bylam na w&t w zeszlych latach. Noi staralam sie o wize turystyczna tym razem. Kto czytal wczesniej to wie, ze zadzwonilam we wtorek do ambasady umowic sie na spotkanie. Poza tym ze poraz pierwszy jechalam do Warszawy w tej sprawie (wczesniej przez biuro YES jezdzilam do Krakowa po wize), pani zaproponowala mi date piatek 13-tego, na co ja niemalze z krzykiem powiedzialam "nie!!" a potem poprosilam o inny termin. No to wyszedl czwartek, godz. 9. Stawilam sie pol godziny przed wyznaczona godzina. Mila pani przy wejsciu sprawdzila wnioski, paszport itd. Potem ochrona, kolejne sprawdzanie wnioskow, po czym uslyszalam zapraszamy do rejestracji schodami na dol. Jestem przy okienku numer 6. Pani cos ostro pisze, skanuje, patrzy, oglada ten wniosek. W koncu zaznaczyla zakreslaczem rubryke #26, czyli okres na jaki chce zostac w USA (wpisalam 1 rok). W gornym prawym rogu dopisala "see #26" ktory rowniez zaznaczyla zakreslaczem, co by to oczy ludziom wypalil. Oddala wszystko i z numerkiem poprosila zebym czekala na rozmowe. Czynne okienka 9, 10, 12. W 9-tym siedzial lysawy pan w srednim wieku, malo sympatyczny z wygladu noi troszke u niego osoby staly i sie tlumaczyly, a po co, a na co, a komu. W 10-tym mila siwa pani ktora ze wszystkimi rozmawiala po polsku. Numerek 12 nie widzialam bo filar mi zaslanial a nie chcialam biegac po sali i sie rozgladac . Jako jedyna siedzialam z wnioskiem pokreslonym na zolto, wiec stres mi sie podwoil. A tu co? Moj numerek idzie do okienka... 12 oczywiscie! Ale ide, pewnym krokiem. A w okienku siedzi mily pan (dziewczyny, mial ok. 28 moze 30 lat, mega przystojny, w okularkach, hehe ). Wita po polsku "dzien dobry". Odpowiedzialm, poprosil o dokumenty i jak tylko zobaczyl ze bylam wczesniej na J1 zaczal mowic po angielsku. Pierwsze pytanie...widze ze bylam juz w Ameryce. Na co ja tak, 2 razy. Patrzy na wniosek i pyta, a dlaczego chcesz leciec az na rok? Odpowiadam, szczerze mowiac to nie wiem na ile, bo czytajac rozne zrodla dowiedzialam ze nie moge zostac w USA dluzej niz 6 m-cy jednorazowo, a zalezy mi na podrozowaniu w ta i spowrotem, gdzyz w tym roku moj brat sie zeni, nastepnie kolezanka w Stanach wychodzi za maz. A poza tym jestem blisko ze swoja rodzina i nie chce ich zostawiac na rok czasu, tylko co pare miesiecy na dwa, trzy miesiace. Tu pojawil sie usmiech u pana i stwierdzil, tak, wiem ciezko zyc z dala od rodziny. Po czym zapytal co studiuje i na ktorym roku jestem. Odpowiedzialam a ten pyta dlaczego nie probuje ponownie na J1? No to znow mu mowie ze niemozliwe jest bym poleciala w czerwcu i wrocila na slub w sierpniu po czy po 2 dniach wrocila ponownie do Stanow. Pokiwal glowa ze sie zgadza. Po czym zaciecie pisal cos w komputerze chyba ze 3 minuty. Patrzy na mnie i mowi, a wie pani, ze jak nawet dostanie pozwolenie na lotnisku na 6 m-czny pobyt to nie powinna pani tyle tam byc. Lepiej wyleciec po 5-ciu, zawsze to inaczej wyglada jak znow chce sie przekroczyc granice. Kiwnelam na tak, po czym pan powiadomil mnie ze w ciagu 5 dni roboczych otrzymam paszport z dziesiecioletnia wiza, wielokrotnego przekraczania granicy . Buzia mi sie rozesmiala sama, podziekowalam i z bananem na twarzy wyszlam z ambasady. Wiem, ze to loteria. Czesto to, czy sie wize otrzyma zalezy od widzi mi sie urzednika. Ale jak widzicie nawet z gory skreslone przypadki (bo taki mniej wiecej byl moj) maja szanse . Zycze wszystkim innym starajacym sie, powodzenia!
Rademedes Napisano 13 Marca 2009 Zgłoś Napisano 13 Marca 2009 gratuluje, teraz tylko planowac podroz, no moze po tym jak DHL przyniesie paszport :-) jak widac nie taki konsul straszny - trzeba tylko wiedziec co sie mowi i przede wszystkim byc wyluzowanym
monia84 Napisano 13 Marca 2009 Zgłoś Napisano 13 Marca 2009 Hmm...powiedzmy ze chcialabym poleciec na tydzien na przelomie marca, kwietnia. Jak myslicie czy ponowna proba przylotu w sierpniu nie bedzie podejrzana? Tyle, ze wtedy juz na pare miesiecy.
sly6 Napisano 13 Marca 2009 Zgłoś Napisano 13 Marca 2009 Tego nikt Ci nie powie na 100% poniewaz za 2 razem mozesz trafic na urzednika ktory zapyta sie Ciebie o bilet lotniczy i jak wyjdzie ze bedziesz np 5-6 miesiecy to moze miec podejrzenie ze mozesz pracowac nielegalnie lub tez zostac o wiele dluzej .
monia84 Napisano 13 Marca 2009 Zgłoś Napisano 13 Marca 2009 Czyli na ile bilet najlepiej kupowac? 4 m-ce? Pytam o Wasze doswiadczenia, wiem ze nigdy na 100% nie mozna byc pewnym niczego.
mercer Napisano 14 Marca 2009 Zgłoś Napisano 14 Marca 2009 Kazdy ma inne doświadczenia. Ja zawsze kupuje bilet na miesiac lub max 2 , bo to w miere bezpieczny i potencjalnie nie wzbudzajacy podejrzen okres czasu. Potem jak jest potrzeba przebukowuje bilet telefonicznie na miesiac lub 2 do przodu. Ale na lotnisku w USA mam zawsze bilet do pokazania z 1 lub 2 miesiecznym terminem do powrotu do kraju.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.