wiśnia69 Napisano 3 Listopada 2012 Autor Zgłoś Napisano 3 Listopada 2012 Tak,masz rację,co będzie za jakiś czas....nie wiem,ale przecież mam tylko jedno życie....i staram się wyrwać z niego co dla mnie najlepsze...wiadomo,raz na wozie,raz pod wozem... zobaczymy...ale jestem pewna,że cokolwiek się stanie,to będę miała cudowne wspomnienia,bo już je mam. A przecież cokolwiek zabierzemy na drugi świat,to nie rzeczy materialne,ale właśnie może wspomnienia...dlatego nie dbam o rzeczy materialne,dbam o to co w mojej głowie zostaje....wiem, idiotycznie to brzmi
sly6 Napisano 3 Listopada 2012 Zgłoś Napisano 3 Listopada 2012 to wcale idiotycznie nie brzmi,,ja tak samo szukam czegos nie materialnego ...no ale jedni to dostaja,znajduja a inni nadal szukaja ...
wiśnia69 Napisano 3 Listopada 2012 Autor Zgłoś Napisano 3 Listopada 2012 Może za mało wierzą w to co szukają....tylko bezwarunkowy optymizm i prawdziwa wiara w coś,czego się pragnie dają efekty....ale to oczywiście nie znaczy,że będzie cudownie zawsze..Tylko jakoś u mnie to działa...naprawdę.... też mam różne kłopoty,problemy....i staram się ,by to co mnie nie zabiło to wzmocniło... nawet jeśli dzieje się nie zawsze tak jak bym chciała,to zawsze znaduję plusy ...w każdej sytuacji...zawsze powtarzam sobie,że w ostatecznym rozrachunku wyjdzie u mnie wszystko na plus,że widocznie tak miało byc z różnych powodow i że to dla mojego dobra....i jakoś się kula ...ale najważniejsze,że moje marzenia spełniają się...wiem,że i tak otrzymałam od losu więcej niż inni i bardzo doceniam to...cokolwiek się stanie...
sly6 Napisano 3 Listopada 2012 Zgłoś Napisano 3 Listopada 2012 to dobrze ze doceniasz ale jest cos takiego jak silny charakter i co sie stanie jak masz pod gorke a los dal Ci nie tak mocny charakter? sama juz sobie na to odpowiedz wiec mozna czekac,cos robic ale majac silne inne sprawy ,w innym przypadku bedzie roznie..dlatego tez tak jestesmy rozni w widzeniu,oczekiwaniach to jest powod dlaczego tak trudno komus na cos odpowiedziec bo nie wiadomo jak ktos to przyjmie ile to osob pisze na forum ze dziekuje za rady,ze cos mu je daly a inni pisza ze sie zdolowali i nic nie beda robic,leciec,jechac
pyśka Napisano 3 Listopada 2012 Zgłoś Napisano 3 Listopada 2012 Witam ponownie! Oczywiście z NY Dawno tutaj nie zaglądałam,ale ostatnie 3 miesiące przed wyjazdem byłam bardzo zajęta,a po przylocie jakoś tak ciągle brakuje mi czasu.No i ostatnio Sandy pozbawila mnie prądu na cztery dni. Obiecałam,że ( niezależnie od tego co się wydarzy) odezwę się i dam znać - jak mi poszła rozmowa z urzędnikiem na lotnisku. Noooo,poszła....i to lepiej aniżeli myślałam Chciałabym,aby wszyscy zainteresowani wiedzieli,że nie wolno sie bać i rezygnować,że trzeba ryzykować,iść do przodu,by spełniać swoje marzenia,że to co wydaje się czasem niemożliwe - może się spelnić Przylecialam do NY 4 października (ze swoim laptopem,więc piszę z polskimi znakami ) Wpuścili mnie- bez żadnych problemów - może dlatego,że znów trafiłam na "leniwego" urzędnika,może dlatego,że dzień był deszczowy i śpiący,a może po prostu zmiana terminala z 4 na 1 była dla mnie szczęśliwa? A tak naprawdę to postanowiłam nie dać się - wymyśliłam sobie pytanie,które zadam urzędnikowi,w nadziei,że "oderwę" go trochę od mojej osoby Pomyślalam sobie -raz kozie śmierć i gdy podeszłam do okienka,podałam paszport,od razu spytałam czy mogę....o coś zapytać.On spojrzal w mój paszport,zaczął zaglądać do kompa....Nie chcialam,aby zagłębiał się w moją "historię" i zadałam pytanie, po którym ten przemiły pan wdał się ze mną w taką dyskusję,że ....już nie zadał mi ani jednego pytania - do kogo,na jak długo,po co,,,,,nawet nie spytał o bilet powrotny!!! Wyobrażacie to sobie????!!!! Żadnego pytania! Mechanicznie podpisał mi ....kolejny pobyt na pół roku,hahahaha!!!!!!! Mało tego -zapomniał z wrażenia podbić mi deklarację celną i gdy wychodziłam z bagażem,to celnicy mnie zatrzymali!Odesłali mnie na bok! Myślałam,że chcą mnie skontrolować,a oni powiedzieli,że mi tam czegoś brakuje...spytali skąd jestem ,ale że wsio ok. Po prostu urzędnik, z którym rozmawiałam,z wrażenia zapomniał coś tam podpisać i przystawić pieczątkę. ...nie dziwię się,chyba żaden visitor nie zadał mu takiego pytania ....najważniejsze ,że poskutkowało,rozmowa była miła.....i pobyt do 3 kwietnia 2013....oczywiście zamierzam to wykorzystać i tylko nie mówcie,że coś tam przekraczam i przeginam,.,,i nie pytajcie- o co spytałam,to moja tajemnica,może mi się przyda ,gdy będę wlatywała do NY kolejny raz..Na końcu celnik mnie spytał czy mam " any beef or salad"...odpowiedziałam,że meet to mogę sobie kupić na miejscu,ale jeśli chce ,to otworzę mu moje walizki...."no,thank you,you can go...." .Normalnie szok....bo mimo,że jestem zwariowaną optymistką,to jednak chwilami miałam wątpliwości.... a ci co mi życzyli szczerze odesłania z granicy to niech teraz zastanowią sie nad swoimi słowami... Dobre wieści. Gratulacje! Twój post przyda się wszystkim, którzy są w podobnej sytuacji.
sly6 Napisano 3 Listopada 2012 Zgłoś Napisano 3 Listopada 2012 przyda sie jako co?>ze jej sie udalo ale i owszem ale nadal nalezy wiedziec ze to zalezy wszystko na granicy jak bedzie..i teraz jedni beda miec tak jak wyzej a inni dluzsze rozmowy i od czego to zalezy to kto to wie ..
wiśnia69 Napisano 4 Listopada 2012 Autor Zgłoś Napisano 4 Listopada 2012 Mój przykład może przydaćsię...wszystkim wątpiącym ,bo wiele zależy od nastawienia i wiary w sukces. I może dam komuś nadzieję,że nie zawsze taki diabeł straszny.I nie zawsze jeśli inni "kraczą",to bedzie źle.Trzeba jakoś realnie oceniać swoją sytuację,słuchać ostrzeżeń i dobrych rad,ale jeśli istnieje choćby minimalny procent szansy ,że coś może się udać,to należy próbować.Bo przecież kto nie ryzykuje ,ten nie ma.Ja napisałam tu,bo jednak miałam trochę wątpliwości,obawy i chciałam dowiedzieć się co inni sądzą o mojej sytuacji.Przeanalizowałam sobie też wszystko bardzo dokladnie i ...już w kwietniu kupiłam bilet Wiem,następnym razem może być inaczej,to wcale nie znaczy,że tak będzie zawsze. Tylko jeszcze zastanawiam się czy w tym szaleństwie jest metoda...mam na myśli próbę zajęcia urzędnika rozmową,wdanie się w pogawędkę,bo niby dlaczego zawsze mamy stac w milczeniu i pokornie czekać na jakieś pytania.Urzędnik to też człowiek i tylko człowiek i nikogo przecież nie pożre. Gorzej będzie,jesli kiedyś trafię na mruka,na którego cos takiego nie zadziała Ale przecież probować można. Czasem taka luźna rozmowa bardzo pomaga.Poza tym- kto wie,może nawet bez zagadywania też by poszło mi dobrze? Już teraz nieważne.A jeśli chodzi o mój charakter,to owszem,do końca nie mogę być pewna tej siły,bo chyba nikt nie może ....mam nadzieję,że nigdy się nie przekonam.Z drugiej jednak strony wiem sporo o sobie,bo naprawdę w życiu wiele razy miałam ostro pod górkę i mnóstwo kłopotów,zawsze wygrzebywałam się i dawałam radę. Jeszcze tylko chciałabym wspomnieć o czymś - o tej drugiej stronie medalu. Za moją radośc i szczęście płacę ogromną cenę. Bo przecież wracam...powroty są straszne. Jeśli gdzieś komuś dobrze i ma tam bliska osobę,to podróż powrotna i ten czas oczekiwania na kolejny raz są - przynajmniej dla mnie - jakimś koszmarem.Kto był czy jest w podobnej sytuacji,wie co sie wówczas czuje.W tym właśnie przypadku chyba wcale nie jestem aż taka silna... A doskonale zdaję sobie sprawę,że nie mogę zaryzykować zbyt prędko kolejnego przylotu - nawet jeżeli jestem trochę szalona,to całkiem nie zwariowałam. Znów wypadało będzie odczekać. Dlatego teraz naprawdę muszę wszystko przemyśleć,a raczej - musimy...są jakieś wyjścia...zobaczymy.
cherry_lady Napisano 4 Listopada 2012 Zgłoś Napisano 4 Listopada 2012 I tego sie trzymaj! Powodzenia! Enjoy! i baw sie dobrze;))) Fajnie, ze dalas znac, ze napisalas jak spotkanie na lotnisku przeszlo:) Znalazlas sposob, udalo sie;) Nic zle nie zrobilas, wszystko bylo i jest ok:) Ludzie sie boja, nakrecaja.. i po co? Nie przesiedzialas wczesniej wizy, mialas wbity pobyt na 6 miesiecy, nie przekroczylas go! Czysta sytuacja! Pozytywna jestes i to jest najwazniejsze:) Pozdrawiam i wykorzystaj ten czas!
wiśnia69 Napisano 6 Listopada 2012 Autor Zgłoś Napisano 6 Listopada 2012 Serdeczne dzięki! Fajnie się czyta takie ciepłe słowa To prawda,nie złamałam przepisów i uznałam,że mam prawo do kolejnego " wlotu ". Przynajmniej teoretycznie,bo wiadomo,w praktyce różnie to mogło być.Tylko że ja zawsze zakładam tą najkorzystniejszą wersję wydarzeń. Doszłam do wniosku,że mam bardzo duże szanse. Ale przyznaję - naprawdę szczęście mi sprzyja,bo przecież wiem,że urzędnicy nie zawsze tak chętnie i często za każdym razem wbijają półroczny pobyt. Pomysł na "zagadanie" i osłabienie urzędniczej czujności nie był spontaniczny,nie olśniło mnie na lotnisku tak nagle, zaplanowałam to znacznie prędzej ( przyszło mi to łatwo,gdyż jestem masakryczną gadułą - to taki "dar" od Bozi,który czasem wykorzystuję ). Jednakże myślę,że chyba i tak bym została wpuszczona (no,pewności nie mam). Tyle że oczywiście musiałabym odpowiedzieć na obowiązkowe pytania + może jeszcze kilka dodatkowych ( bardziej dociekliwych) i wszystko odbyłoby się w atmosferze wielkiego dla mnie stresu (pamiętam poprzednie maglowanie). Teraz rzeczywiście zamierzam cieszyć się i wykorzystać swój czas ( właściwie robię to już od miesiąca ) i każdemu szczerze życzę szczęścia i powodzenia w realizacji swoich planów i marzeń.
wiśnia69 Napisano 24 Maja 2015 Autor Zgłoś Napisano 24 Maja 2015 Witam serdecznie! Dlugo mnie tutaj mnie bylo,ale coz,zycie,padl moj laptop z polskimi znakami...no wlasnie,te polskie znaki... Nie moglam zalogowac sie na swoje konto.Teraz korzystam z ostatnich chwil w Polsce,aby dopisac zakończenie mojej historii. Wykorzystalam swoj czas w 100%. Po uplywie pol roku podjelam pierwsza z bardzo powaznych decyzji - przedluzylam pobyt o kolejne 6 m-cy,nastepnie przeszlam na status studencki,jako ze nie lubie lamac prawa i w USA chcialam caly czas byc legalnie.Na poczatku 2014r. wyszlam za maz - tak spokojnie i bez pospiechu,a pozniej moj maz zdecydowal sie na zrobienie obywatelstwa,zebym nie musiala zbyt dlugo czekac na GC. Musze przyznac,ze obawialam sie troche interview na karte,poniewaz sporo naczytalam sie i nasluchalam na temat pytan i dociekliwosci,czasem zlosliwosci urzednikow. Niepotrzebnie.Musieli nas sprawdzic bardzo dokladnie.Poza tym chyba docenili fakt,ze nie spieszylismy sie ze slubem i ze predzej sporo czasu spedzilam na F1. Sama rozmowa to byla czysta przyjemnosc.Taka pogawedka i troche zartow z przemilym starszym panem. Kilka pytan i prosba o jakis dokument potwierdzajacy,ze razem mieszkamy. Mielismy rowniez wybrac jedno wspolne zdjecie. Dla potomnych,aby ktos za 300 lat mogl wziac dokumenty z archiwum i "na nas spojrzec" .Tak wlasnie wyrazil sie nasz ulubiony,przemily Pan Urzednik z Immigration. Na koniec Pan spytal meza - czy chce byc ze mna,czy tez ma odeslac mnie na lotnisko.... Maz rozesmial sie i powiedzial -oczywiscie,ze chcemy byc razem,ze on chce byc ze mna. A Pan Urzednik zwrocil sie do mnie z tymi slowami - twoj maz chce byc z toba,no to ja daje tobie teraz zielona karte i zycze wam duzo szczescia,mozecie isc do domu,wlaczyc muzyke i zaczac swietowac - co tez uczynilismy prawie natychmiast,w samo poludnie :D Jestesmy szczesliwi. Ale nie tak do konca,bo zawsze jest cos za cos.Tesknie za rodzina i przyjaciolmi,za daleko,zeby wpasc w odwiedziny na weekend,ale wroce do Polski,kiedys razem wrocimy. Maz nie zamierza umierac na amerykańskiej ziemi ,tyle ze teraz tez nie chce wracac,moze za 10-15 lat...Spedzilam ponad miesiac w rodzinnym miescie,dlugo mnie tutaj nie bylo,za rok postaram sie znow przyleciec.I jeszcze cos - teraz juz moge zdradzic - o co spytalam urzednika na lotnisku,gdy wlatywalam tam po raz ostatni w październiku 2012r (zeby odwrocic uwage od mojej osoby,jako ze przylecialam kolejny raz w dosc krotkim czasie). Pytanie dotyczylo ....mozliwosci przelotu helikoperem z lotniska do domu Stwierdzilam,ze dla odmiany chcialabym tym razem nie taksowka,a wlasnie helikopterem... Facet naprawde w tym momencie conajmniej sie zdziwil...cierpliwie tlumaczyl mi,ze z JFK taki przelot nie jest mozliwy,ale ze z Manhattanu moge poleciec i tu...i tam....pogawedzilismy sobie nieco... i faktycznie kolejne pol roku do paszportu jakos tak samo wpadlo ,nawet pieczatki nie dostalam na deklaracji celnej,bo pan zapomnial.... no coz,jesli nawet nie bylo to madre,najwazniejsze,ze pytanie poskutkowalo Uciekam juz,pora isc spac,cieplutko pozdrawiam i jeszcze raz zycze wszystkiego dobrego,aby los byl kazdemu zawsze i wszedzie laskawy.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.