Skocz do zawartości

Studia - Poziom


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Od pewnego czasu nie kupuję podręczników w ogóle. Jeśli mam taka mozliwość, wybieram wykładowców którzy układają testy w oparciu o wykłady, lub nie wymagają najnowszych wersji książek. Biblioteki w collegu mają obowiązek mieć na stanie najnowsze wersje podręczników, jak bardzo potrzebuję to idę (zaraz po otwarciu, bo chętnych jest sporo) i pstrykam ew. istotne informacje przy pomocy komórki. A że jest to niezgodne z prawem autorskim? Mogą mnie w doopę pocałować. Podręczniki to obecnie mega biznes, z nauką mają coraz mniej wspólnego.

  • Odpowiedzi 24
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

Moja corka tez studiuje i nigdy nie moge przebolec tych niebotycznych cen ksiazek. Rozumiem, edukacja jest droga, ale ceny ksiazek sa za wysokie, jak na moj gust. Po pierwszym semestrze wyslalam corke do ksiegarni uniwersyteckiej, aby te ksiazki odsprzedala. Za ksiazke, ktora kosztowala np. $60 dostala $5! Wiec teraz wszystkie ksiazki leza w domu, czekaja na lepsze czasy i zbieraja kurz. Myslalam, aby je sprzedac na e-bay, ale tak jak juz River pisala, wymagane sa tylko najnowsze edycje. Moze moja mlodsza corka z nich skorzysta w przyszlosci, jako pomocy naukowych? Niektorzy wykladowcy pozwalaja na korzystanie z internetowych wersji podrecznikow, ktore so troche tansze, ale to sa wyjatki. Rachunki za ksiazki zbieram i odliczam od podatku wraz z innymi wydatkami na edukacje, ale to wszystko grosze.

Napisano

Od pewnego czasu nie kupuję podręczników w ogóle. Jeśli mam taka mozliwość, wybieram wykładowców którzy układają testy w oparciu o wykłady, lub nie wymagają najnowszych wersji książek. Biblioteki w collegu mają obowiązek mieć na stanie najnowsze wersje podręczników, jak bardzo potrzebuję to idę (zaraz po otwarciu, bo chętnych jest sporo) i pstrykam ew. istotne informacje przy pomocy komórki. A że jest to niezgodne z prawem autorskim? Mogą mnie w doopę pocałować. Podręczniki to obecnie mega biznes, z nauką mają coraz mniej wspólnego.

Ja jeszcze sie nie spotkalam z wykladowca ktory nie wymagal najnowszych wersji ksiazek,oni musza ich wymagac bo maja za to wiecej placone.Co do ksiazek w bibliotece to w tym semestrze byla dostepna jedna,najtansza.Zgadza sie ze podreczniki to jeden wielki biznes.

Moja corka tez studiuje i nigdy nie moge przebolec tych niebotycznych cen ksiazek. Rozumiem, edukacja jest droga, ale ceny ksiazek sa za wysokie, jak na moj gust. Po pierwszym semestrze wyslalam corke do ksiegarni uniwersyteckiej, aby te ksiazki odsprzedala. Za ksiazke, ktora kosztowala np. $60 dostala $5! Wiec teraz wszystkie ksiazki leza w domu, czekaja na lepsze czasy i zbieraja kurz. Myslalam, aby je sprzedac na e-bay, ale tak jak juz River pisala, wymagane sa tylko najnowsze edycje. Moze moja mlodsza corka z nich skorzysta w przyszlosci, jako pomocy naukowych? Niektorzy wykladowcy pozwalaja na korzystanie z internetowych wersji podrecznikow, ktore so troche tansze, ale to sa wyjatki. Rachunki za ksiazki zbieram i odliczam od podatku wraz z innymi wydatkami na edukacje, ale to wszystko grosze.

Tez tak mialam ze za kilka drogich poczatkowo ksiazek dostalam zwrot$2 czy $ 5,zdarzalo sie ze niektorych mi wogole nie przyjeli.Ogolnie trudno jest ten caly ksiazkowy system obejsc.

Mam nadzieje ze wkrotce dostane stypendium to sobie odbije te koszta.

Napisano

A jak to wygląda na poziomie graduate? Np. samo PhD? To jest już tylko praca naukowa, prowadzenie badań w danej dziedzinie z daną grupą ludzi, publikacje i pisanie rozprawy, czy też są jakieś kursy i wymagają książek?

Napisano

Ja jeszcze sie nie spotkalam z wykladowca ktory nie wymagal najnowszych wersji ksiazek,oni musza ich wymagac bo maja za to wiecej placone

Najwyraźniej nie muszą, skoro ja takich znajduję ;)

Co do ksiazek w bibliotece to w tym semestrze byla dostepna jedna,najtansza.

Zrobić raban. Biblioteka jest prowadzona m.in przy pomocy pieniędzy z twojego czesnego.

Zgadza sie ze podreczniki to jeden wielki biznes.

Zarówno niebityczne wysokie czesne jak i idiotyczne ceny oraz polityka związana z podręcznikami dziwnie zbiega się z rozpowszechnieniem rozdawanych na prawo i lewo pożyczek studenckich. Uczelnie mogą windowac ceny do upojenia, bo studenci nie płacą z wlasnych kieszeni (tzn. płacą, ale sprawa sprytnie zepchnięta jest na potem).

Największy absurd u mnie w koledżu? Otóż chcąc użyć tzw. financial aid na zakup podręczników można to zrobić.. wyłącznie w szkolnej księgarni, gdzie ceny są naturalnie o wiele wyższe. Ponieważ szkoła ma podpisaną umowę z hurtownią.

Napisano

"polityka związana z podręcznikami dziwnie zbiega się z rozpowszechnieniem rozdawanych na prawo i lewo pożyczek studenckich." Ciekawa teoria. Moje dzieci nie mialy pozyczek na studia, wiec mi to nawet nie przyszlo do glowy... ale faktycznie, to ma sens. No, taki akademicki-kapitalistyczny-amerykanski sens, prznynajmniej :/

Napisano

O tak, zgadzam sie co do ksiazek i niestety widze, ze wydanie 80 dolcow, 100 czy nawet wiecej to norma. Na szczescie do przedmiotow ogolnych zostaly mi ksiazki po mezu, ktory uczy sie na tym samym uni teraz i wiekszosc z przedmiotow ogolnych ma takich samych.

w 99% przypadkow w nowym roku akademickim uniwerki wymagaja "new editions" podrecznikow. Oczywiscie mozesz uzywac ksiazki po mezu ale robisz to "illegally" ( tak jakby w ameryce nie zyly miliony nielegali....hehehehe).Pracowalem przez wiele lat w drukarni, ktora wlasnie produkowala "textbooks". Nawet zmiana jednego slowa ( nie mowiac juz o roku wydania w stopce) powodowala druk nowego nakladu. It's america, babe ...............

Ridiculous, prawda? To jest naprawde naciaganie...

wole amerykanskie naciaganie niz peerelowski totalitaryzm bo jest w miare latwe do ominiecia

Od pewnego czasu nie kupuję podręczników w ogóle. Jeśli mam taka mozliwość, wybieram wykładowców którzy układają testy w oparciu o wykłady, lub nie wymagają najnowszych wersji książek. Biblioteki w collegu mają obowiązek mieć na stanie najnowsze wersje podręczników, jak bardzo potrzebuję to idę (zaraz po otwarciu, bo chętnych jest sporo) i pstrykam ew. istotne informacje przy pomocy komórki. A że jest to niezgodne z prawem autorskim? Mogą mnie w doopę pocałować. Podręczniki to obecnie mega biznes, z nauką mają coraz mniej wspólnego.

popieram

powinnas tez pomyslec o olewaniu rachunkow od lekarzy i szpitali

wszak amerykanska "sluzba zdrowia" to "health industry"

yebac sookinsynow :)

Napisano

"polityka związana z podręcznikami dziwnie zbiega się z rozpowszechnieniem rozdawanych na prawo i lewo pożyczek studenckich." Ciekawa teoria. Moje dzieci nie mialy pozyczek na studia, wiec mi to nawet nie przyszlo do glowy... ale faktycznie, to ma sens. No, taki akademicki-kapitalistyczny-amerykanski sens, prznynajmniej :/

moje dzieci tez nie zaciagaly "student loans", choc przez pewien okres (zanim nie zmieniono "zasad") nawet jesli po otrzymaniu grantow do czesnego brakowalo dzieciakowi $5, automatycznie uniwersytet wystepowal "w imieniu" o pozyczke - musielismy dzwonic albo jezdzic do "financil aid office" zeby odmawiac tych "student loans"

postaralismy sie z zona o to, zeby jeszcze dostawaly jakies pieniadze ekstra z tych pell grants i innych stanowych i uniwerkowych grantow

wystarczylo tylko aby troche mniej zarabiac

oczywiscie kupiony za gotowke dom jest tu sprawa kluczowa i w tym sensie stanowi najlepszy prezent dla studiujacych dzieciakow

amerykanski system platnej edukacji, tak jak system "sluzby zdrowia" to jedna wielka sciema

niestety sheeple nie maja zbyt wielu opcji aby to ominac :(

Napisano

Woda na pustyni,

Zgadzam sie z Toba:)

A co do pozyczek na studia to tez nie ma to sensu szczegolnie na poziomie BA.

Jackie

Dzieki za wskazowki:)

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...