Skocz do zawartości

"jak Na Własne Życzenie Wywaliłem Się Z Usa"


Paper

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Witam was drodzy adminy i użytkownicy. Już od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem opisania w miarę pokrótce mojej historii, ale dopiero dzisiaj coś mnie wzięło.. 6 lat mnie nie było na tym forum a ostatnia jakaś aktywność miała miejsce w 2008 roku kiedy mieszkałem jeszcze w USA. Otóż jak wiadomo to wcale nie jest tak, że jakieś Immigration "poluje" na ludzi i ściga gorliwie nielegalnych. Na pewno w obecnej dobie zalewu USA w większości różnymi "ciekawymi postaciami" z Meksyku działalność ICE (Immigration and Customs Enforcement) jest wzmożona, ale z zasady nie są oni zbyt szybcy, poza tym trzeba "wpaść im w oko", żeby zwrócili wnikliwsza uwagę. Tak tez było ze mną. Mój American Dream zacząłem z rozmachem w 2001 roku, kiedy po prostu dostałem zaproszenie i jako jeszcze student, pojechałem do US Embassy na interview, Po kliku minutach konwersacji po angielsku z opasłym kolesiem za okienkiem dostałem promesę na 10 lat. Just like this. No i pojechałem sobie do USA, do rodziny. Zawsze chciałem żyć w USA. Zaczęło się od Chicago, gdzie nie trudno jest dostać pracę. Dzisiaj też, jeśli ktoś chce pracować, to pracę dostanie bez problemu. Lepsza gorsza ale zawsze na utrzymanie, paliwo i w ogóle na opłaty jest i jest się do przodu, przynajmniej u mnie tak było. Dodam tylko, że nie pojechałem tam się dorabiać i słać "dulary", bo nie oczekiwano tego ode mnie ale osiedlić, bo lubię amerykańskie motywy i już. Pojechałem, zacząłem naparzać na "kontraktorce", jak zapewne większość na początku i życie się toczyło. Jak to w życiu, poznaje się różnych ludzi, zwiedza różne miejsca, zadaje się z różnymi dziewczynami , itp, itd. Praca też była raz lepsza, raz gorsza, lżejsza, cięższa, sprzątanie, malowanie, murowanie sr..nie..w banie :huh: itp. Zaraz na początku mojego pobytu wypalił 11 września :o , co znacznie pogorszyło sytuację imigracyjną :wacko: i od tej pory trudno było coś załatwić mając zwykłą wizę. Jeśli przed 11 września w biurze Social Security, po podaniu powodu wniosku o SSN jako, że potrzebne jest do wyrobienia Prawa jazdy, to po 11 września już w ogóle turystom przestali SSN wydawać. A jak wiadomo, bez prawka w USA nie ma życia to i zaczęły się problemy i kombinacje. Ale jakos i tak wyrobiłem, bo jeździć jakimś junkiem musiałem. Pamiętam, że gdzieś na zadupiach w Michigan wydawali bez SSN i chyba w Seattle można było przez jakiś czas wyrobić ale później po ujawnieniu różnych przewałów z udziałem między innymi Polaków to też się skończyło. Ogólnie zrobiło się trudniej. Nie będę wdawał się w szczegóły dnia codziennego, bo tego forum by zabrakło, żeby całą historię opisywać ale życie po 11 września stało się inne i nawet sami Amerykanie tak twierdzą. Na pewno miałem łatwiej niż niektórzy, bo znam bardzo dobrze angielski i wcale nie piszę tego, żeby sam sobie cukrować, po prostu jest łatwiej z językiem. No i tak sobie żyłem i pracowałem, spotykałem nowe dziewczyny, raz były plany hajtnięcia się dla papierów z Amerykanką innym razem hajtnięcia się w ogóle, a papiery przy okazji by przyszły z racji małżeństwa, innym razem sponsoring przez pracę itp, itd....życie się toczyło przez lata. Aż nagle nadszedł rok 2012 i tu się zaczęło najciekawsze, do czego ta moja historyjka zmierza. Sytuacja wyglądała tak: siedziałem w barze po pracy, piłem alkohol. Wiedząc, że nie powinienem, wsiadłem za kółko - do domu było 2 bloki (dla niezorientowanych 2 bloki to dwie przecznice, czyli odległość 2 skrzyżowań). Żeby się nie narażać za bardzo, pojechałem elą, myśląc, że cop tam nie "grasuje", zresztą co mi tam , jadę elą, do domu 2 bloki, co mi się może stać. Jadę sobie powolutku a tu nagle przede mną wybucha kosz na śmieci stojący w tej eli przy garażu i zaczyna się palić. Trochę się wystraszyłem i zacząłem cofać i akurat traf chciał, że chyba przejeżdżający obok cop zauważył ten kosz i skręcił w elę prawie wjeżdżając na mnie. Włączył koguta i zanim wysiadł wezwał chyba straż, bo też szybko przyjechali, ale skoro już na mnie wjechał prawie i cofałem od miejsca gdzie się paliło, to sprawdził i mnie czy może ja nie podpalilem tego kosza, a może coś widziałem itp.. Wyczuł alkohol i mnie zamknął na noc w areszcie. To nie był wielki problem, bo rano wyszedłem, ale jak to w USA, wpisali mi DUI - First offense i dali datę sądu na za 1.5 miesiąca. i tutaj popełniłem największy błąd ponieważ nie zgłosiłem się do sądu. Termin minął, a ja to po prostu olałem. No i któregoś dnia przy kolejnym zatrzymaniu za prędkość na highway I-94 , wyszło, że ma search warrant i mnie zamknęli do Cook County Jail (dla zorientowanych - skrzyżowanie ulic 26/California St- Cook County Department Of Correction Division 5), a tam jakiś gorliwy pracownik federalny immigration dopatrzył się mojego statusu imigracyjnego i na dwa dni przed opuszczeniem tego niezbyt przyjemnego miejsca (po 2 miesiącach pobytu) powiedzieli mi, że federalni przejmują mnie w związku z moim nielegalnym statusem. Zamiast do domu, prosto z pierdla pojechałem do drugiego pierdla, tylko, że federalnego immigration. Po 3 miesiącach pobytu i kilku rozprawach przed sędzią imigracyjnym deportowano mnie do Polski. I nie miało znaczenia , że wjechałem do USA legalnie. Znaczenie miał fakt, że przesiedziałem przyznany mi okres(w USA wbili mi na 6 miesięcy) o 10 lat bez legalizacji pobytu. Nie mam do nikogo pretensji, do sędziego, czy do kogokolwiek innego. Mam wielki żal sam do siebie, jaki głupi byłem, że jak to mówią, mądry Polak po szkodzie. Wnioski sa jasne, ku przestrodze: Nie jeźdźić pod wpływem (w ogóle nie jeźdźic pod wpływem) i zgłaszać się na wyznaczony termin do courtu, bo będzie warrant, a z tym nigdy nie wiadomo. Jak przymkną nawet na chwilę, to nie musi, ale może znaleźć się jakiś urzędnik, który wnikliwiej przyjrzy się danym osobowym. Jak napisałem na wstępie: Immigration nie poluje, ale można mieć to nieszczęście i być tym jednym z miliona. Na kogoś zawsze trafi: trafiło na mnie! Zresztą, przy DUI zawsze jest ryzyko imigracyjnych problemów(choć niekoniecznie). Nie wiem jak jest w tym roku (jestem w Polsce z powrotem prawie od 3 lat), ale pewne aspekty prawa nigdy się nie zmienią i zawsze trzeba uważać na siebie i nie robić głupot.

Pozdrawiam bywalców "Cafe Lura" w Chicago. :)

  • Odpowiedzi 25
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

Dlatego gdy wyprzedzasz samochod "zlosliwie" jadacy z przepisowa predkoscia a za kierownica siedzi "mexio" to na 98% jest nielegalny - stara sie nie lamac przepisow a jednak po swiecie Cinco de Mayo zawsze jakas ilosc ich wraca do swojej slonecznej ojczyzny... nie z wlasnej woli, bynajmniej... :D

Napisano

Pistoleros są deportowani hurtowo. Jak byłem w Immigration Detention Center to było tam 1000 Pistoleros i ja jeden. I tylko mnie chciało się pracować, bo nudno było, a oni leżeli cały dzień i wpieprzali Burritos słuchając tej "pięknej" muzyczki z trąbami i akordeonami i zawodzącym wokalem.

Napisano

-Jak odbierasz Polskę po powrocie ?

-Ta historia jest pouczająca ,jednak wiesz ja chyba bym tak nie mógł na turystycznej nielegalnie przebywać.To chyba trzeba mieć nerwy ze stali, a i dodatkowo zawsze jest ten aspekt że jak będziesz chciał wrócić choćby na wesele albo pogrzeb albo wylecieć turystycznie poza USA to nie możesz.

Czy nie przeszkadzał Tobie ten aspekt . Bo dla mnie to by było po prostu więzienie żyć ze świadomością że nie mogę wyjechać z Ameryki .

P.S.

Nie znam ''Cafe Lura'' w Chicago ale lubiłem w centrum wpaść na lody do '' Ghirardelli-ego".

Zawsze bardziej Chicago mi się podobało od NY.Może dlatego że bardziej je ogarnąłem ,sam nie wiem.

Pozdrówka z Tampa FL .

http://www.ghirardelli.com/foodservice

Pistoleros są deportowani hurtowo. Jak byłem w Immigration Detention Center to było tam 1000 Pistoleros i ja jeden. I tylko mnie chciało się pracować, bo nudno było, a oni leżeli cały dzień i wpieprzali Burritos słuchając tej "pięknej" muzyczki z trąbami i akordeonami i zawodzącym wokalem.

Napisano

-Jak odbierasz Polskę po powrocie ?

-Ta historia jest pouczająca ,jednak wiesz ja chyba bym tak nie mógł na turystycznej nielegalnie przebywać.To chyba trzeba mieć nerwy ze stali, a i dodatkowo zawsze jest ten aspekt że

Tez mi sie tak wydaje, ze to trzeba miec nerwy. A moze po jakims czasie sie czlowiek przyzwyczaja do tego i juz sie nie oglada za siebie, kto wie. Ja pewnie mialabym stan przedzawałowy kiedy tylko uslyszalabym dzwonek do drzwi :P Nie dla mnie takie ekstremalne zycie :P

Napisano

paper dobrze ze napisales swoja historie i kazdy ma swoja :)

tak samo ze nie z kazdej pracy nielegalnej da sie przezyc.,ile to osob ma mowione ze maja dostac np 200 dol a dostaja o wiele mniej,ile jest takich ze czekaja na kase i czekaja ...I tak samo to jest realne zycie ..Wazne aby to tez dodac aby nie bylo ze kazdy dostaje wyplate z takiej pracy .

Napisano

Tez mi sie tak wydaje, ze to trzeba miec nerwy. A moze po jakims czasie sie czlowiek przyzwyczaja do tego i juz sie nie oglada za siebie, kto wie. Ja pewnie mialabym stan przedzawałowy kiedy tylko uslyszalabym dzwonek do drzwi :P Nie dla mnie takie ekstremalne zycie :P

To faktycznie tak jest . Mam znajomego facet pomimo tego że może coś załatwić legalnie to zawsze robi tak aby było po bandzie :).Wydaje się mi że po prostu są tacy ludzie którym potrzebna jest taka adrenalina . Więc ten mój znajomy jak mógł wybudować ośrodek nad jeziorem ileś tam metrów od linii brzegowej to specjalnie wybudował bliżej , nigdy nie był zainteresowany aby być drugim zawsze musiał mieć najnowszy model np monitora czy kartę graficzną (za np 2000 zł) bo nikt jeszcze jej nie miał .A ostatnio raportował mi zaliczenie już 100 różnych krajów w swoich podróżach . W/g mnie suche przepisy robią takim ludziom krzywdę , przepisy powinny urzędnikom zostawiać furtkę na taki 0,1% ludzi innych , kreatywnych których nie interesują procedury.Nawiasem mówiąc bardzo sympatyczna osoba z tego mojego znajomego .Wpadł do mnie na Florydę z NY płacąc za to sporą kasę na niecałe 24 godziny aby tylko się spotkać .Ot po prostu bezkompromisowy gość . Albo jak wychodzi na rynek nowa lustrzanka canona to on już leci z Polski do USA bo tam już jest dla niego w NY odłożona .Po prostu facet z jajami , może nie każdy musi tak mieć ale akceptuję jego zachowanie . Dla jednego spokojna praca to szczyt marzeń a dla innego konieczne jest przeżycie życia jak nikt inny .

Mike jest inny i za to go lubię .

Napisano

trend to moze jak On moze to ja tak samo moge isc po tzw bandzie

szkoda ze jak ja wejde w Twoje zycie takim mysleniem to nie bedzie wesolo dla Ciebie ;) bo akceptujesz takie zachowanie wiec moze Twoje zasady troche zmienie ;)

zycie ;)

Napisano

trend to moze jak On moze to ja tak samo moge isc po tzw bandzie

szkoda ze jak ja wejde w Twoje zycie takim mysleniem to nie bedzie wesolo dla Ciebie ;) bo akceptujesz takie zachowanie wiec moze Twoje zasady troche zmienie ;)

zycie ;)

Ja nie powiedziałem że bym postąpił jak mój znajomy, ja stwierdziłem fakt taki że to jest silniejsze od człowieka ot wszystko .Mój znajomy ma akurat wizę turystyczną i jeździ turystycznie.

Każdy postępuje jak uważa , nie uważam że wszyscy muszą postępować tak samo.Natomiast nadal się dziwię że można

tutaj przyjechać i pracować lub żyć na czarno .Dziwię się ale akceptuję , Paper wiedział z czym to się wiąże i nawet nie

miał pretensji o ''wywalenie z USA''. Na marginesie Paper przyleciał tu ładny szmat czasu temu więc może kiedyś było

łatwiej ?.

Napisano

trend....kiedyś w USA było łatwiej, choć moje czasy pobytu to nie są jakieś "złote lata Ameryki", kiedy gallon paliwa kosztował 50 centów (lata 70-te). Ja mieszkałem w USA w latach 2001-2012 i tak wyszło, że mogę nazwać ten okres przynajmniej na początku " okresem szalejącej wojny z terroryzmem J. W Busha". Wiesz, jak przylatywałem w 2001 roku to na lotniskach nie było żadnych odcisków palców, biomertyki, zdejmowania butów, itp. Standard był taki: gruba niska afroamerykanka w okienku i texty: HI, what'sup? May I see your passport with visa? What is the reason of your visit and how long you gonna stay? Ok, thanx, have nice day! and bang! pieczątka - visa na 6 miesięcy!- bez zbędnych ceregieli, automatycznie. Teraz tak nie ma!.Poza tym wierz mi, wcale nie czułem się dobrze z myślami, że jestem nielegalnie, oprócz kilku jakiś bzdurnych wygłupów nie zadzierałem z prawem, nie handlowałem narkotykami, jak głupi płaciłem podatki (przynajmniej o to sędzia imigracyjny nie miał do mnie pretensji, nawet pochwalił ;) , ale jak stwierdził, to nie wystarczy aby wstrzymać procedurę removal. Wiesz, prawda jest taka, ze czasem lata upływają tak jakoś i człowiek leci do przodu nawet za bardzo się nie zastanawiając nad szczegółami, ale uwierz mi, jeśli profesjonalnie zająłbym się zalegalizowaniem mojego pobytu w USA wtedy w latach 2001-2012, to dziś już dawno bym był naturalizowanym amerykańskim obywatelem. A to człowiek olał, a to nie było kasy, a to kasa była ale co tam, nie chce mi się wydawać kasy na adwokata, i tak nie łapią, itp, itd. Teraz jestem w Polsce, mieszkam z powrotem w Warszawie i szczerze żałuję, że tak się skończyło, bo naprawdę kocham USA i zawsze każdemu mówię, jeśli możesz to jedź, nawet na 2 tygodnie coś innego zobaczyć. Ale jak napisałem w pierwszym moim poście:"Mądry Polak po szkodzie".W pierdlu imigracyjnym poznałem kilku Meksyków tzw."Coyotes"(dla laików-szmuglerów ludzi przez granicę - mam ich wszystkich szczegółowe dane, nawet imiona żon mi zostawili, jakbym do domu zadzwonił i ich by nie było, więc, za 3-5.000$ mógłbym być z powrotem, ale po co się szarpać? Poco komu taki stres. Polska nie jest jakąś Syrią czy inną Ukrainą, gdzie zabijająludzi i tu tez może byc fajnie i JEST :D choć niewątpliwie wolałbym nadal mieszkać w USA, bo po prostu przyzwyczaiłem sięnieco innych standardów w wielu dziedzinach niż w Polsce. Life goes on :mellow:

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...