Skocz do zawartości

Bez wizy


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
9 godzin temu, ilya_ napisał:

ja zawsze powtarzalem, kto mial dostac wize ten ja dostal, kto ma dostac, ten dostanie bez problemu. Normalnych podroznych nie boli te 600 zyla za pojscie do ambasady.

 

Mnie nie boli wydanie 600 zł, tylko bardziej stresująca rozmowa z konsulem. Chciałabym wyjechać turystycznie, dlatego pytałam o te ESTA po odmowie wizy. Trzeba przygotować się na ewentualne pójście do ambasady ;)

  • 2 tygodnie później...

  • Odpowiedzi 25
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano
Dnia 26.09.2019 o 07:35, Revia napisał:

Mnie nie boli wydanie 600 zł, tylko bardziej stresująca rozmowa z konsulem. Chciałabym wyjechać turystycznie, dlatego pytałam o te ESTA po odmowie wizy. Trzeba przygotować się na ewentualne pójście do ambasady ;)

Ta rozmowa nie jest stresująca jeżeli niczego nie ukrywasz 

Napisano
48 minut temu, Lepecki napisał:

Ta rozmowa nie jest stresująca jeżeli niczego nie ukrywasz 

Zależy od człowieka. Ja się stresuję rozmowami z osobami, których nie znam. Ukrywanie nie ma tu nic do rzeczy ;). Nie mam nic do ukrycia

Napisano

Przy koszcie wycieczki ok 10tys pln/osoba to te $160 to kropla w morzu, więc nie rozumiem tego oburzenia że trzeba płacić. Nie chcesz to wybierz inny kraj. Rozmowa tak samo jak o pracę, też nie znasz przyszłego potencjalnego szefa. Ja wiem że ludzie różnie reagują, ale nawet jak się denerwujesz, a masz szczere intencje i rzeczowo będziesz odpowiadać na pytania, to wszystko będzie ok.

Napisano
Godzinę temu, Revia napisał:

Ja się stresuję rozmowami z osobami, których nie znam.

Przecież wiesz, że z wizą turystyczną czy na ESTA na lotnisku będziesz rozmawiać z tym samym urzędnikiem imigracyjnym, którego nie znasz a który będzie zadawał pytania.

Napisano
Dnia 10.10.2019 o 09:09, motorolnik napisał:

Przecież wiesz, że z wizą turystyczną czy na ESTA na lotnisku będziesz rozmawiać z tym samym urzędnikiem imigracyjnym, którego nie znasz a który będzie zadawał pytania.

Różnie to z tym bywa. Przyleciałem z żoną i z córką na EWR i oczywiście stresowałem się mającą się odbyć rozmową z urzędnikiem. Stresowałem się głównie tym, żebym nie strzelił jakiegoś babola,  gdyż mój angielski jest słaby. Jestem z tego rocznika, gdzie wciskano na siłę w szkołach j. rosyjski, a to co umiem po angielsku to wyłącznie moja inicjatywa. Jednak stało się tak, że urzędnik był bardziej zajęty swoim telefonem niż nami. Wziął paszporty, kiwnął palcem w stronę aparatu, zrobił zdjęcia, wklepał pieczęcie, oddał paszporty i po wszystkim. Nie pogadaliśmy sobie oprócz mojego thank you :)

Nie taki wilk straszny jak go malują ;)

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...