monroe Napisano 24 Kwietnia 2006 Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 2006 Cóż, leciałem w swoim życiu dwa razy (do Stanów i później do Polski). Zaliczyłem 4 starty i 4 lądowania różnymi samolotami (akurat nie Boeingami). Jednakże mimo wszystko cholernie boję się latać. Mam taką fobię - odkąd kupiłem bilet na kolejny lot - że siedzę i czytam o katastrofach lotniczych albo oglądam zdjęcia uszkodzonych samolotów (z drugiej strony trochę ciekawią mnie szczegóły techniczne etc., więc nie robię tylko tego). Wiem, to nie jest normalne. Zdecydowanie Jak u Was z lataniem? Może przeżyliście np. twarde lądowanie, albo jakąś inną ciekawą historię? Boicie się latać, czy uwielbiacie? Moja dziewczyna chce szukać pracy jako stewardesa ("wariatka", heh), ale ja chyba bym nie mógł... BTW: Czy można dostać sie do USA na pokładzie statku? (mówię o komercyjnych rejsach, nie jako marynarz)
Jackie Napisano 24 Kwietnia 2006 Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 2006 Ze statystyk wynika, że łatwiej o wypadek samochodowy niż samolotowy. Ryzyko jest większe podczas lotów jakiś egzotycznych linii, ale takie z Europy do USA nie latają Różne opowieści znam z ust mojej mamy, ja wówczas byłam małym dzieckiem: Jedna z tych historii - lot do USA przez Kopenhagę. Ktoś dzwoni na lotnisko i mówi że w samolocie jest bomba. Lot opóźniony o parę godzin, saperzy i tego typu [beeep]erele, ogólnie mówiąc - film akcji Pasażerowie przyklejeni do szyb pomimo próśb o odsunięcie się. Tego akurat nie rozmumiem, bo podobno samolot na czas przeszukiwań zabrano w jakiś ustronny kąt lotniska. Może liczyli że chociaż wybuch zobaczą? Żadnej bomby nie znaleziono, samolot normalnie wystartował i poleciał. Druga historia - lądowanie bynajmniej nie w USA a w Holandii, choć lot planowany do Nowego Jorku. Między przerażonym pasażerami krąży plotka o awarii silników. Na lotnisku okazuje się że rzeczywiście, awaria jest. Samolot naprawiono i poleciał z bardzo dużym opoźnieniem. Trzecia historia do dziś niewyjaśniona. Lot do USA przez Pragę. Samolot nie wystartował... z nie wiadomo jakich powodów, nikt nie chciał podać żadnej informacji, pracownicyLOT-u na lotnisku też nie chcieli gadać. Lot odbył się na następny dzień, nocowaliśmy w hotelu na koszt czeskich linii lotniczych. Na marginesie dodam (jako że akurat to wydarzenie pamiętam) że z takim chamstwem nie spotkałam się do tej pory podczas żadnej podróży. Obsługa wyjątkowo niemiła, hotel klasy Z, jedzenie do d*** (nie sądziłam że to możliwe w Czechach, uwielbiam czeską kuchnię) i prócz JEDNEJ szklanki oranżady nie podano nam nic do picia. Gdyby nie "dewizy" to musielibyśmy pić wodę z kranu. Stewardessy w samolocie chamskie do kwadratu. Nie wiem czy tylko udawały że nie znają innych języków niż czeski, ale dogadać się nie było jak. Mama powiedziała że prędzej zdechnie niż kiedykolwiek jeszcze poleci czeskimi liniami. Historia zasłyszana - moja mama leciała raz do USA i samolot był prawie pusty. Stewardessa widząc zdenerwowanie mojej mamy (która boi się latać) przysiadał się i zaczęła ją "pocieszać" różnymi opowiastkami. Jedna z nich tyczyła wodowania, na szczęście bardzo blisko brzegu, więc wszyscy łacznie z pasażerami potraktowali to bardziej jako przygodę niż katastrofę. Nie wiem ile prawdy w tej historii, brzmi mało prawdopodobnie. Ja latać UWIELBIAM. Pierwszy lot odbyłam mając 9 miesięcy i od tamtej pory chyba z 50 razy przeleciałam ocean. W samolocie najczęściej zasypiam od razu i proszę tylko o zbudzenie mnie na posiłek oraz na 15 minut przed lądowaniem. Stewardessa to fajny zawód. Mam znajomą stewardessę. Narzeka jednak na ciągłe zmiany czasu, jednak tyczy to tylko lotów długodystansowych. Podobno wykańczają okrutnie. Ale plusem jest możliwość zwiedzenia fajnych miejsc. Praca ponoć wcale nie jest lekka i wymaga ogromnej odporności psychicznej. Trzeba z uśmiechem znosić marudzenia pasażerów, cierpliwie zwracać w kółko uwagę by nie podnosić się z miejsc póki samolot kołuje itp., no i w razie poważnej sytuacji uśmiechać się i myśleć o pasażerach w pierwszej kolejności. Do USA statkiem płynęła moja babcia, ale to było równo 36 lat temu. Nie wiem jak jest teraz.
monroe Napisano 24 Kwietnia 2006 Autor Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 2006 Dzięki za tak obszerną i ciekawą wypowiedź Wiem, że statystycznie łatwiej jest zginąć w samochodzie niż lecąc samolotem. Choć to mnie akurat mało pociesza, bo - jak wiadomo - katastrofy lotnicze są o wiele bardziej spektakularne a i gdy dzieje się coś w powietrzu, to nic sam nie możesz zrobić niestety... Na marginesie: masz podwójne obywatelstwo?
Jackie Napisano 24 Kwietnia 2006 Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 2006 Wiem, że statystycznie łatwiej jest zginąć w samochodzie niż lecąc samolotem. Choć to mnie akurat mało pociesza, bo - jak wiadomo - katastrofy lotnicze są o wiele bardziej spektakularne a i gdy dzieje się coś w powietrzu, to nic sam nie możesz zrobić niestety... W samochodzie gdy jest się pasażerem też niewiele można zrobić Poza tym gdzieś wyczytałam że znakomita większość wypadków samolotowych zdarza się podczas startowania i lądowania. A więc albo jeszcze nie w powietrzu albo tuż nad ziemią. Nie wiem czy to wiele zmienia jeśli chodzi o "katastroficzność", ale biorąc pod uwagę ile paliwa jest w samolocie to chyba niewielka pociecha Widziałam raz w telewizji BARDZO spektakularny film dokumentalny o wypadku samolotowym który wydarzył się na płycie lotniska zanim ten wystartował. Z tego co pamiętam prawie nikt nie przeżył. Samolot w coś uderzył, zniosło go na bok, pękł na dwie części, wylało się i zapaliło paliwo, tworząc gigantyczny krąg ognia naookoło i podpaliło również sam samolot. Ekipa ratownicza nie miała jak się dostać do pasażerów, a pasażerowie nie mieli jak uciec Na marginesie: masz podwójne obywatelstwo? Tak.
monroe Napisano 24 Kwietnia 2006 Autor Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 2006 Wiem, że statystycznie łatwiej jest zginąć w samochodzie niż lecąc samolotem. Choć to mnie akurat mało pociesza, bo - jak wiadomo - katastrofy lotnicze są o wiele bardziej spektakularne a i gdy dzieje się coś w powietrzu, to nic sam nie możesz zrobić niestety... W samochodzie gdy jest się pasażerem też niewiele można zrobić Poza tym gdzieś wyczytałam że znakomita większość wypadków samolotowych zdarza się podczas startowania i lądowania. A więc albo jeszcze nie w powietrzu albo tuż nad ziemią. Nie wiem czy to wiele zmienia jeśli chodzi o "katastroficzność", ale biorąc pod uwagę ile paliwa jest w samolocie to chyba niewielka pociecha Mój pierwszy lot. Samolot w fazie startu, wznosimy się. Jestem bardzo zdenerwowany i zauważa to siedzący obok mnie starszy pan. Mówię mu po angielsku, że to mój pierwszy raz i dlatego trochę jestem wystraszony. A on na to, że jest Turkiem mieszkającym w Niemczech i emerytowanym inżynierem lotnictwa. Od razu zaczyna mi tłumaczyć, że najwięcej katastrof zdarza się w trakcie startu, bowiem maszyna jest tak ciężka, że piloci nie mogą za bardzo nią manewrować a poza tym silniki dopiero nabierają odpowiedniej mocy... Przy lądowaniu jest troszkę łatwiej, bo można ewentualnie skorygować lot... I jak tu się nie bać, gdy lata się z takimi ludźmi?! 8)
Jackie Napisano 24 Kwietnia 2006 Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 2006 I jak tu się nie bac jak się lata z takimi ludźmi?! 8) Ha, też miałam historię z siedzącym obok pasażerem Lot z Amsterdamu, niedługo po 11 września. Rozsiadam się wygodnie a tuż koło mnie sadowi się... muzułmanin w jakiejś białej kiecce Przez pierwsze 3 godziny lotu siedziałam wyprostowana jak drut z gardłem suchym jak pieprz z przerażenia. Dopiero po zjedzeniu posiłku gość wyjął z teczki dokumenty i zaczął je przeglądać - kuknęłam na nie szybko. Pakistańczyk, informatyk, jechał na wizie pracowniczej do Chicago. Odetchnęłam Turbanu wprawdzie nie miał,ale chodziła mi po głowie myśl że mógł zdjąć dla niepoznaki
space Napisano 24 Kwietnia 2006 Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 2006 Ja lecialem tylko 2 razy samolotem z i do Stanow (w odwrotnej kolejnosci). Zarcie w trackie lotu spowrotem do PL bylo tak paskudne, ze przez nastepne 2 dni je jeszcze czulem w zoladku. A tak poza tym to fajnie, turbulencje sa super i fajnie sie siedzi przy skrzydle.
Bukaj Napisano 28 Kwietnia 2006 Zgłoś Napisano 28 Kwietnia 2006 A czyś ktoś może zna Statystyki mówiące o tym ile średnio osób przeżywa Wypadek samochodowy a ile Lotniczy... Nie wiem ale takie gadanie o tym iż statystycznie ma sie wiekszą szanse na wypadek samochodowy niz na lotniczy to troszke bez sensu IMHO... przecież Jeśli Tfu Tfu coś sie wydarzy tam w górze to Przy spadającym samolocie masz praktycznie ZERO szans na przeżycie, raz że predkośc spadania dwa że gleba dośc twarda nooo wiem zdarzają się cuda aaa no tak wodować można.. tylko wtedy mamy inne problemy: Temperature wody no i kwestia wydostania się z samolotu zanim to "lekkie" bydle zatonie... cieakwe czy oni do tych statystyk biorą ludzi którzy wyszli z samolotu ale zaraz potem utonęli zanim dostali się na ponton ratunkowy.. hehe bo niby moment katastrofy przezyli no ale utoneli juz poza samolotem Więc czy to się liczy ? Prawda jest taka że zepsuć w tej latającej puszcze może sie wszystko... podobnie jak w samochodzie tylko tu też są różnice... W aucie: zepsuje sie silnik w czasie jazdy = zatrzymamy się. W samolocie = spadniemy W aucie złapiemy gumę lub koło nam odpadnie = bedzie nebezpiecznie noo ale jak ktos nie jździ 200km/h po naszych drogach to wyjdzie z tego z kilkoma nowymi siwymi włosami. W samolocie = nooo cóż awaryjne lądowanie, ale tak czy siak bedzie po samolocie itd itd.... oczywiscie należy wspomniec o bledzie czlowieka który ma takie samo znaczenie i tu i tu... choć samoot ma wiecej komputerków od pilnowania... będąc nawet bardzo dobrym kierowcą i tak jesteś narażony na różnych imbecyli... w samolocie raczej rzadko zdarzają się kraksy między dwoma samolotami ALE zdarzają się.. a miedzy większą ilością Nooo to jeszcze chyba nie było... Można by tak analizować do przyszłego roku... ale IMHO lepiej patrzeć na statystyki ofiar i szanse przetrwania... niż na porównanie liczby wypadków... zreszta ile mamy aut a ile samolotów na swiecie... a im wieksze nateznie ruchu tym wieksze ryzyko.. aaa widzicie i mozna tak jeszcze dlugo... A co do Czeskich Linii Noo Hmmm rzeczywiście niefart straszny... a my w tym roku akurat lecimi Czeskimi... baaardzo dużo ludzi nam je poleciło w tym nasi znajomi, cenowo i ponoc względnym komfortem (jak na Airbusa) wypadają bardzo dobrze... a stewardesy Noo cóz Jak sami mówiliście Praca to męcząca i niewdzięczna ... więc zasada - uśmiech za uśmiech i powinno byc OK... a jak nie to CO !?!?! wysadzi mnie hehe oo następna róznica ...widząc że z autem w czasie drogi coś się dzieje złego Można wysiąść nooo a z samolotu to raczej cięzko bedzie... Dobra koncze
monroe Napisano 28 Kwietnia 2006 Autor Zgłoś Napisano 28 Kwietnia 2006 Bukaj, fajny post I, niestety, bardzo duzo racji w tym co napisałeś. Będę o Tobie myślał, jak polecisz, ale tylko wtedy jesli i Ty będziesz myślał o mnie :wink:
Jackie Napisano 28 Kwietnia 2006 Zgłoś Napisano 28 Kwietnia 2006 Co do porównania z wypadkami samolotowymi - przeczytaj ile osób zginęło na drogach w Polsce (w samej tylko Polsce!) w świąteczny weekend. A teraz znajdź info ile osób w tym czasie zginęło w samolocie Oczywiście, upadek samolotu ze znacznej wysokości trudno przeżyć. Ale w samolocie nie ma tylko jednego silnika - jeśli coś zaczyna nawalać to się ląduje gdziekolwiek, na jednym silniku można, w końcu po jest zapasowy. Samochód pozbawiony jest takiej możliwości. Problem tylko wówczas jeśli lecimy nad Grenlandią czy oceanem Wydaje mi się że na jednym silniku pilot będzie się starał jak najszybciej dotrzeć do pierwszego lepszego lotniska. Tak czy owak wizja samolotu który nagle przestaje lecieć i spada na ziemię jest chyba bardzo mało prawdopodobna. No ale jest możliwa... Najbardziej czarny scenariusz to chyba wybuch samolotu (nieważne czy w powietrzu czy na ziemi). Ale wybuchu samochodu też nie przeżyjemy, więc co za rożnica co wybuchnie A co do tego ile osób jest w stanie przeżyć wypadek samolotowy, to nie mam pojęcia.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.