Skocz do zawartości

Deportacja po ponad 15 latach


Magnum

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Urzędnicy stwierdzili prawdę, bo takie jest prawo. Najpierw trzeba znieść nakaz deportacji, dopiero potem można regulować status.

  • Odpowiedzi 43
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

Jak juz piszemy tutaj o tych dwoch rodzinach to taki artykul jest w dzienniku.com

Tony Wasilewski, mąż deportowanej w czerwcu Polki z Chicago, złożył we wtorek przysięgę obywatelską. Ma nadzieję, że teraz będzie mógł przyspieszyć powrót żony do USA. "Jest to dla mnie szczególny dzień - powiedział "Nowemu Dziennikowi" Tony Wasilewski. - Otrzymanie obywatelstwa było moim marzeniem ostatnich kilku lat. Do pełni szczęścia potrzeba mi powrotu żony i syna do Ameryki. Chcę jednak podkreślić, że nie przestałem być Polakiem, wciąż kocham Polskę i zawsze tak będzie". Posiadanie obywatelstwa stwarza nową sytuację prawną dla rodziny Wasilewskich. Z Janiną wyjechał także ich 6-letni syn Brian, urodzony w Ameryce, gdyż nie chciano rozdzielać go z matką.

Teraz Tony Wasilewski może wystąpić do władz amerykańskich o umożliwienie powrotu żony ze względu na trudności życiowe powstałe po jej wyjeździe. "Będę się starał za pośrednictwem prawnika o zniesienie zakazu wjazdu żony do USA i oczekuję, że nasza rozłąka skończy się możliwie szybko" - ma nadzieję Wasilewski.

Ten optymizm podziela także jego adwokat Royal Berg. "Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by Wasilewscy mogli być razem. Ta rodzina nie powinna była zostać rozłączona" - powiedział "Nowemu Dziennikowi", jakkolwiek wolałby nie oceniać, jak długo to potrwa. "Poważnym argumentem w sprawie o zniesienie zakazu wjazdu dla Janiny Wasilewskiej jest trudna sytuacja życiowa (extreme hardship) męża - wyjaśnia Berg i na tym będzie się opierać wniosek o uchylenie zakazu wjazdu, skierowany do Urzędu ds. Obywatelstwa i Imigracji (USCIS). - Mam nadzieję, że zostanie on rozpatrzony pozytywnie i w ten sposób zakończy się tragedia tej rodziny".

Od wyjazdu żony Tony Wasilewski działa na rzecz wstrzymania deportacji imigrantów, którzy mają małe dzieci. W zeszłym tygodniu wziął udział w proteście przeciwko rozdzielaniu rodzin z powodu braku dokumentów legalizacji dla rodziców, który zorganizowano w holu Kongresu. Wystąpił przed komisją wymiaru sprawiedliwości w Izbie Reprezentantów. W tej samej akcji wziął udział 8-letni Saul Arellano, syn deportowanej Meksykanki, która przez prawie rok przebywała na terenie jednego z kościołów w Chicago. Swoją historię przedstawił tam także żołnierz, który walczył w Iraku, a jego żona pochodząca z Ameryki Południowej jest objęta procedurą deportacyjną.

"Chciałbym, żeby te wszystkie akcje pomogły rodzinom znajdującym się w podobnych sytuacjach jak moja czy opisana w 'Nowym Dzienniku' historia rodziny Zająców. Jest to nienormalne, by ktoś taki jak pan Zając znalazł się w więzieniu z kryminalistami z powodu braku papierów. Niektóre z tych rodzin nie mają odwagi upominać się o swoje prawa, bo są tu nielegalnie. Nasze akcje służą temu, by po pierwsze - uczulić władze na tę niesprawiedliwość rozdziału rodzin, a po drugie - aby rodzinom uświadomić, że nie powinny siedzieć cicho, tylko upominać się o rozwiązanie tych sytuacji, bo nie są kryminalistami zasługującymi na więzienie, tylko prawymi ludźmi przyczyniającymi się do rozkwitu Ameryki" - mówi Wasilewski.

41-letnia Janina Wasilewska przyjechała z Polski do Chicago w marcu 1989 r. Wystąpiła o azyl polityczny, motywując to swoją działalnością w Solidarności w czasie studiów w Warszawie. Procedura rozpatrywania podania o azyl przeciągała się, aż w 1995 r. władze amerykańskie wydały decyzję negatywną. Jako przyczynę podano demokratyczne zmiany w Polsce. W chicagowskim sądzie na rozprawie dotyczącej azylu pani Wasilewska na skutek nieporozumienia językowego podpisała zobowiązanie dobrowolnego wyjazdu z USA. Po wyczerpaniu możliwości apelacji 8 czerwca musiała wyjechać do Polski.

"To był dla nas bardzo trudny czas, czerwiec to miesiąc uroczystości rodzinnych. 13. ja obchodzę urodziny, 18. - Brian, a 23 - żona" - mówi Tony. A teraz będzie musiał sam przeżyć jeszcze jedną rocznicę - ślubu - 25 września.

ANNA JAROCH-OBREMSKA

http://dziennik.com/www/dziennik/wiad/lok.htm#1

Jestem tylko ciekawy kiedy ta pomoc temu Panu sie skonczy i czy jego syn-dzieci takie beda tzn chcialy pomagac takim osobom...Bo czasami bywa tak ze jak ktos dostanie to o co walczyl przestaje pomagac innym .

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...