Skocz do zawartości

kenadams

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    227
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Ostatnia wygrana kenadams w dniu 30 Lipca 2023

Użytkownicy przyznają kenadams punkty reputacji!

Informacje o profilu

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

kenadams's Achievements

Aktywny użytkownik

Aktywny użytkownik (1/2)

77

Reputacja

  1. Widzę, że optymistycznie zakładasz że w ogóle będzie jakieś śledztwo Przecież Hegseth powiedział że "nic takiego się nie wydarzyło" - po sprawie, rozejść się A nawet jeśli to komisji która przeprowadzałaby śledztwo pewnie już nie ma z czego sklecić, musieliby z powrotem ściągać ludzi; swoją drogą Elon Musk pracując 28h na dobę znajduje zawrotne miliony dolarów oszczędności rozmontowując aparat państwa, jest natomiast łatwy sposób żeby zaoszczędzić lekką ręką parę miliardów rocznie - obciąć wszystkie subsydia dla firm Elona Muska.
  2. Mam nadzieje, że nie pokona. PDT otoczył się tym razem ludzi głupszymi od siebie lub takimi którzy sprzedali duszę (biedny Lil Marco). Pół biedy jeśli wiedzą, że są głupi i nie mają żadnej agendy - tylko przytakiwać wodzowi, ale gorzej jeśli nie wiedzą że są głupi i mają “jakąś agendę”. Obawiam się, że do tej grupy należy Vance, który rządziłby gdyby Trump zaniemógł. On to dopiero jest izolacjonistą, co wyszło m.in. w tej konserwacji która wyciekła. Myślę, że jego prezydentura to by dopiero była tragedia - chyba, że nieliczni dorośli nie podporządkowaliby mu się tak jak “wybrańcowi”. Nie że bym wierzył w jakieś zdolności Trumpa, ale przynajmniej jaki on jest każdy widzi i cały świat trochę wstrzymuje oddech żeby przeczekać te 4 lata. Wydaje mi się, że trzeba mu pozwolić spartolić robotę i zabrać ten cały ruch MAGA ze sobą. W tym celu niestety zwykli Amerykanie muszą dostać po kieszeni, mam tylko nadzieję, że narobi jak najmniej szkód nieodwracalnych. Jest wtedy duża szansa, że w 2028 wystartuje Vance, który raczej nie wygrałby nawet przy dobrych wiatrach. O ile znowu Demokraci nie powiedzą hold my bear…
  3. Teraz sytuacja jest nieco inna niż w 1939, wojna już trwa i jako pierwsi już poszli "pod nóż" Ukraińcy. Od ich oporu i wsparcia Zachodu zależy czy nóż pójdzie dalej. Nawet najwięksi pesymiści zajmujący się tematem raczej zgadzają się, że ryzyko pełnoskalowej inwazji na Polskę jest bardzo niskie, co innego jeśli chodzi o działania hybrydowe lub atak na innego sojusznika Polski. Ale oczywiście eksperci już się mylili i skłamałbym gdybym powiedział, że nie jest to jeden z moich argumentów za emigracją z PL ale tylko dlatego, że mam ją maksymalnie ułatwioną i będę miał z niej jakąś korzyść, na pewno nie robiłbym tego na łeb na szyję. Ogólnie nadeszły cięższe czasy i wszyscy to odczują, być może w najbliższej perspektywie Polacy najmniej bo mamy dobrze rozpędzoną koniunkturę. Jednak w dłuższej perspektywie USA ma ciągle ogromną przewagę strukturalną nad resztą państw a do tego (jako jedno z nielicznych państw rozwiniętych) - niezłą demografię. Trzeba też patrzyć (może przede wszystkim) na własną sytuację i w ten sposób oceniać czy imigracja do USA jest dobrym pomysłem. Ja np. jestem w sytuacji "teraz albo nigdy", bo już dłużej GC nie mogę przedłużać. Mam spore oszczędności, mieszkanie w PL i perspektywę pracy od pierwszego dnia w USA w mojej obecnej firmie. Pomimo wszelkich niepojących rzeczy które dzieją się obecnie w USA, zdecydowaliśmy z żoną spróbować (jeśli tylko uda się dopiąć wszystko na ostatni guzik z pracą) traktując to jako przygodę i szansę na rozwój. I tak jest to ryzyko, ale w najgorszym razie, jeśli np. dotkną mnie layoffy, to pakujemy się i wracamy z bagażem nowych doświadczeń. Oczywiście nie każdy ma taki luksus i gdybym miał gorsze karty w ręce to prawdopodobnie odpuściłbym marzenie z dzieciństwa (z którego i tak niewiele już zostało). Na pewno nie przenosiłbym się bez pewnej pracy w obecnej koniunkturze.
  4. Clue jest takie że musisz czytać uważnie pytania przy każdym formularzu. W przypadku ESTA to pytanie jest inne niż w przypadku wizy imigracyjnej (AFAIK). Bazując na tym założeniu, jeśli odpowiedź na pytanie w przypadku ESTA wychodzi Ci "nie", a w przypadku wizy imigracyjnej (CIMT) "tak", to nie oznacza że skłamałeś w przypadku ESTA. Chociażby - w przypadku wizy imigracyjnej (formularz DS-260) pytania są takie pytanie: Have you ever been arrested or convicted for any offense or crime, even though subject of a pardon, amnesty, or other similar action? Have you ever violated, or engaged in a conspiracy to violate, any law relating to controlled substances? Have you ever been involved in money laundering? Have you ever committed fraud or misrepresented yourself to obtain a visa or immigration benefit? Have you ever been convicted of a crime involving moral turpitude (CIMT)? Have you ever been involved in serious harm to another person or property, such as domestic violence or child abuse? Tutaj żeby być spójnym i odpowiadać zgodnie z prawdą, na pierwsze pytanie wyszłoby Ci tak, na szóste - to co odpowiedziałeś na ESTA (to pytanie jest chyba najbliższe temu z ESTA, chociaż nie wspomina nic o arrests ani convictions więc obejmuje więcej przypadków), a na piąte - to zależy czy to podpada pod definicję CIMT. Tutaj i tak miałbyś spotkanie z konsulem i okazję do wytłumaczenia sytuacji. Podsumowując, moja rada jest taka - przede wszystkim nie kłam ani nie odpowiadaj z zamiarem zmiany "linii" w przyszłości, odpowiadaj w dany sposób tylko jeśli masz argumenty/dowody na poparcie odpowiedzi i pytanie nie jest oczywiste (jak np. niektóre pytania powyżej).
  5. Mylisz dwie rzeczy. Pytanie na ESTA nie odnosi się bezpośrednio do CIMT (Crime Involving Moral Turpitude) - to jest termin z prawa imigracyjnego i obejmuje szersze zakres niż pytanie zawarte w ESTA. Z grubsza: CIMT - inherently immoral or depraved conduct ESTA - serious outcomes of the crime Więc IMO wszystko zależy od szczegółów Twojej sprawy - jeśli ofiara Twojego nękania ucierpiała w jakiś sposób i jakkolwiek jest to udokumentowane w sprawie, to raczej łapie się pod definicję w pytaniu. W przeciwnym wypadku, ja zaznaczył bym NIE i był przygotowany w razie czego wytłumaczyć się przed oficerem CBP lub konsulem (najlepiej z dokumentacją Twojej sprawy z tłumaczeniem) jeśli dostaniesz odmowę i będziesz musiał udać się do konsulatu. Pytanie w ESTA pozostawia pewną przestrzeń do dyskusji więc niekoniecznie musi być odebrane jako kłamstwo (o ile masz konkretne argumenty). Ale nikt Ci nie powie jak masz zrobić, bo sam najlepiej znasz szczegóły Twojej sprawy i jest to Twoje ryzyko.
  6. Ostatnio przerabiałem ten temat, nie po przekroczeniu roku ale po wielu nieobecnościach <1 roku. Załóżmy, że polecisz z tą ciągle ważną kartą (nie rozważam tutaj opcji wnioskowania o SB1). Z tego co się dowiedziałem - a dowiadywałem się ile mogłem, są trzy opcje i w żadnej nie masz za wiele do stracenia. Urzędnik daje Ci ultimatum, albo zrzekasz się karty albo idziesz do sądu. Jeśli zrzekniesz się karty to prawdopodobnie zaproponuje Ci wtedy wjazd na B1, na co trzeba wypełnić wniosek na miejscu i co kosztuje bodaj ~600 dolków jeśli dobrze pamiętam. Możesz się targować (oni raczej mają interes w tym żebyś się zrzekł bo im to odejmuje paperwork), a może nawet sam Ci zaproponować umorzenie tej opłaty. Jeśli wybierasz sąd, to AFAIK i tak zabiera Ci plastik i dostajesz taką warunkową kartę (która działa jak GC do czasu rozprawy) i wezwanie do stawienia się w sądzie (a raczej jego zapowiedź). Jeśli wybierzesz tę opcję to możesz jeszcze zrzec się karty dobrowolnie już po wjeździe a przed rozprawą w sądzie. Jeśli tego nie zrobisz to tak jak @mcpear napisał szanse są raczej marne - na pewno marniejsze niż próba przekabacenia urzędnika na granicy, ale próbować walczyć możesz szczególnie jeśli utrzymywałeś jako takie więzy z USA. Dodatkowo ta opcja wydalenia przez sąd może mieć takie konsekwencje, że w przyszłości można mieć teoretycznie jakieś tam problemy z uzyskaniem wizy (nie wiem czy tylko imigracyjnej czy też nieimigracyjnej). Urzędnik mruga okiem i Cię wpuszcza - teraz wygrałeś życie po raz drugi i możesz żyć w USA bez problemu, przynajmniej do czasu naturalizacji z którą mogą być problemy. W sumie nie wiem jak w takim przypadku jest z odnawianiem GC, ale podejrzewam że to jest mniej uznaniowy proces niż naturalizacja. Jest to raczej mało prawdopodobna opcja, ale nikt nie wie jakie są odds - a jest dużo historii na internecie, gdzie właśnie ludziom udawało się wjechać po długich nie obecnościach - moja ulubiona to gość wjeżdżający bodaj po 8 latach, na co urzędnik oddał mu kartę i wpuszczając powiedział "I don't want to see you anymore" Ameryka to kraj marzycieli więc moja rada jest taka - próbuj - co Ci szkodzi, najwyżej zrzekniesz się GC na granicy i nie będziesz mieć żadnych problemów. A zawsze jest szansa że się uda PS. w moim przypadku nieobecności 11.5 miesiąca (przy czym nie mieszkam w USA) byłem szczery z urzędnikiem, że przeprowadzka się opóźniła przez wiele czynników i wpuścił bez problemu, nawet wiedząc że jeszcze nie zostajemy na stałe. Najgorsze co można zrobić to kłamać (jeśli się to robi słabo) - widziałem na własne oczy jak ludzie próbują kłamać nieudolnie, jak to widać i jaka jest reakcja urzędnika (nie do pozazdroszczenia).
  7. Ten test jest strasznie tendencyjny, nie dziwię się że wszystkim wyszedł Teksas. Przy jakimś 10. pytaniu w którym nie pasowało mi nic przerwałem, ale stawiam że też wyszedł by mi Teksas bo jestem taki specyficzny że lubię słoneczną pogodą i BBQ z przyjaciółmi w weekend (wybierając między zwiedzaniem muzeum i surfowaniem...)
  8. Po co mają umieszczać szpiegów skoro PDT i kongres ich wyręczył i to za darmo (zatwierdzając Tulsi Gabbard na dyrektora wywiadu)
  9. Nie zgadzam się z pierwszą częścią stwierdzenia, każda opcja ma swoich wyznawców, szczególnie w czasach takiej polaryzacji jak obecnie. Ale miewa też wyborców i to oni z reguły decydują o wyniku. To jest niebezpieczne i życzeniowe myśleć, że przeciwna opcja polityczna (tak zakładam) bazuje tylko na wyznawcach, a (trochę ekstrapoluję) to nasza opcja jest tą krytyczną, jedyną racjonalną. W ten sposób zamykamy się w swojej bańce i nie widzimy przyczyn które leżą u podstawy takiej a nie innej manifestacji politycznej. PiS jako jedna z dwóch mainstreamowych partii przyciąga wielu umiarkowanych wyborców. W 2015 przyciągnęła ich obietnicą i wdrożeniem transferów socjalnych, straszeniem przed uchodźcami, czy też ogólnie "uważnieniem" nastrojów i potrzeb Polski B - tej zaściankowej, powiatowej, zubożałej i tak gardzonej przez neoliberalny klasistowski establishment PO. Wyborcy to Ci którzy nie przyznają się do glosowania na PiS. Po tym co PiS wyprawiał większość od nich odeszła i zostali faktycznie prawie sami wyznawcy, ale co widać teraz już część do nich wraca; nie chcesz chyba powiedzieć że tyle ludzi zmienia "religię" z roku na rok? :-) Konfederacja to zlepek różnych ruchów, ale bazujący na tępym kontrarianizmie i spłycaniu wszystkich problemów świat, bazująca w dużej mierze na wyznawcach - ale nie tylko, znowu - ludzie żyjący między rządami jednej mainstreamowej partii a drugiej, nie odnajdujący się w obecnym systemie, podatni na specyficzny przekaz spreparowany specjalnie pod nich, uznają ich jako jedyną opcję zmiany mainstreamu. Ostatnio coraz więcej jest takich niezadowolonych więc ciężko mówić o wyznawcach. Z resztą wystarczy spojrzeć na ostatni wynik wyborów, gdzie osiągneli o wiele mniej niż zakładali sondaże; pewnie przez jakąś wypowiedź Korwina krótko przed wyborami, która przecież nie powinna odstraszyć wyznawców. Dobra, w tym przypadku ich wyborcami byli faktycznie wyznawcy, ale mają przynajmniej "potencjalnych" wyborców. A jeśli myślisz że KO nie ma wyznawców (chociaż nigdzie tego nie napisałaś) to cóż mogę powiedzieć, chyba nie żyłaś w Polsce przez ostatni rok. Wejdź sobie na jakieś konta Silnych Razem, a najlepiej zobacz jakie fikołki robili gdy wódz zmienia narrację niczym u Orwella, choćby na temat CPK. Albo na (IMO haniebną i zapożyczoną od PiSu) narrację której akurat nie zmienia, o kremlowskiej opozycji i ogólnie walce dobra ze złem. Jeśli to nie jest przekaz religijny to nie wiem co. Jeszcze dam taki disclaimer na wszelki wypadek, cobym nie był posądzony o bycie prawicowcem - nigdy nie głosowałem na PiS, gardzę Konfederacją i MAGA, uważam że socjaldemokracja to najlepsze ze wszystkich niedoskonałych rozwiązań ustrojowych.
  10. Pisałem to pół-serio, wiem że znaczenie słów się zmienia. Ale zaakcentowałem tę frazę, żeby pokazać jej anachroniczność. Jak @Xarthisius napomniał, nie tylko semantyka ale realia też się zmieniły przez te 200-300 lat. Są w demokracji mechanizmy przeciwdziałające tyranii - IMO działające całkiem dobrze, bo przynajmniej do 1-6-2021 każdy potulnie oddawał władzę wg woli ludu. Nawet jeśli uznamy, że uzbrojone społeczeństwo ma jakiś sens, to jak sam wskazałeś founding fathers nie mogli przewidzieć przyszłości, nowych wynalazków, realiów i problemów z nimi związanych. Nie sądzę żeby chcieli zgodzić się na to że każdy może nosić sobie nowoczesne assault weapons czy bazookę. Co do wolności słowa to także prawo do wolności słowa w czasach kiedy powszechna była jej represja, a dodatkowo informacja krążyła z prędkością przekazów ustnych to co innego niż wolność do wypowiadania się bez konsekwencji w dowolny sposób kiedy przekaz może dotrzeć do bilionów ludzi natychmiast. Trzeba też patrzyć na konsekwencje, a nie same cnoty. Dlatego właśnie należałoby ewaluować te zapisy i je aktualizować, doprecyzowywać itd. co zresztą się dzieje w każdym państwie które ma konstytucję - przez poprawki, zwykle ustawy czy nawet zmianę konstytucji. Bez tego byłaby anarchia.
  11. Znam treść drugiej poprawki i zawsze mnie dziwiło to że na samym początku w zdaniu “A well regulated militia” widnieje słowo “regulated”, a fanatycy 2A na wzmiankę o regulacji dostają apopleksji… Jak ktoś mi mówi “shall not infringe” to mam ochotę mu odpowiedzieć “well regulated”. Konstytucja nie jest wyryta w kamieniu. Jest ustawą jak każda inna, co z tego że nadrzędną. Jeśli coś w niej nie służy ludziom dobrze to powinno się ją zmienić. Wiem, że technicznie to prawie niemożliwe w tym przypadku przy konieczności ratyfikacji poprawek przez każdy stan. Ale my się tu nie spieramy czy to jest do zrealizowania legislacyjnie tylko czy jest słuszne.
  12. To prawda, podejście do broni zależy od kultury. Ale po to jest państwo żeby zapewniać pewien poziom bezpieczeństwa - oczywiście często kosztem wolności. Inaczej czemu np. nie zezwolić na prowadzenie po pijaku, to też jest zabieranie wolności. Gdzie jest ta granica to jest kwestia umowna i powinna być ona jak każda polityka - płynna, reagować na dane i zmieniającą się rzeczywistość, a nie bazująca na jakichś dogmatach. W przypadku dostępu do broni kierunek jest dość oczywisty, patrząc na inne państwa które nie mają problemów mass shootings, albo na przykład Australii która miała taki problem i właśnie przez regulacje dostępu do broni go rozwiązała. Nie znam się na broni i nie znam szczegółów debaty na ten temat w USA, ale raczej chyba nikt nie mówi o zabraniu dostępu do broni. Większość ludzi która tę broń ma, z pewnością spełniłaby wymagania do jej posiadania. A Ci którzy by nie spełnili to chyba nie powinni tak czy inaczej jej posiadać? Jakieś wymagania w stylu testów psychologicznych czy egzamin z obchodzenia się z bronią chyba nie są jakieś absurdalne? Jeśli mnie pamięć nie myli sprawcami strzelanin często bywają młode osoby, które kupiły broń legalnie niedługo wcześniej a czasem nawet i były w bazie FBI z powodu dziwnych Tweetów itp. więc myśle że co najmniej części takich katastrof dałoby się uniknąć utrudniając dostęp do broni.
  13. Znowu w punkt. GOP gra bardzo skutecznie na negatywnych emocjach, proponując uber-neoliberalne rozwiązania które przeciętnego wyborcę GOP tylko pogrążą bardziej. Ale chyba już w dzisiejszej erze (dez)informacji nie ma to większego znaczenia - o ile kiedyś pytając losowego Amerykanina o stosunek do aktualnej administracji, można było z dużym prawdopodobieństwem pozytywnie skorelować odpowiedź z aktualną koniunkturą, to teraz jest dokładnie odwrotnie - pytając przeciętnego amerykanina "How is our economy", odpowiedź będzie zależeć od jego sympatii politycznej. W skrócie, wyborcy PDT będą biednieć i będą mu za to jeszcze dziękować. Obym się mylił...
  14. Nie sądzę żeby miała jakikolwiek wpływ. Ale cytuję ten fragment z innego powodu - może mi ktoś wytłumaczyć jaka konkretnie radykalna polityka pro-lgbt była prowadzona w ostatnich latach? I ta reszta lewackich absurdów - co konkretnie? Nie mieszkam w USA a ciągle tylko o tym słyszę. Podejrzewam że to BS, ale może ktoś mi to wyjaśni?
  15. To naturalne że partie się zmieniają. Można się spierać która partia bardziej się zmieniła, ale IMO jest to bez sensu bo dla każdego ważniejsze są inne kwestie i inny będą powodować kontrast. Moim zdaniem dużo bardziej zmieniła się GOP, i chyba nie jest to kontrowersyjne stwierdzenie. Same za siebie mówią chyba jej sukcesy, w porównaniu do porażek lub "umiarkowanych" sukcesów Demsów ostatnimi laty... Co do broni, to @kzielu uderzył w punkt. Jeśli nie masz rozwiązania na rozstrzeliwane dzieci w szkołach to sorry ale Twoja pozycja jest delikatnie mówiąc nie akceptowalna. BTW. Australia jakoś potrafiła rozwiązać ten problem i się nie rozpadła.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...