Ja uważam, że ten, który wyemigrował, nie powinien brać udziału w wyborach w kraju, z którego wyemigrował. Biorąc pod uwagę oczywiście, że nie wyjechał pół roku temu i planuje wrócić, ale przeniósł swój ośrodek życiowy do innego kraju. Dlaczego ma mi meblować życie i nie korzystać (lub cierpieć) po tym, jak już mi to życie w kraju układa? Nie rozlicza się w moim kraju, nie płaci tu podatków, a narzuca mi swoje wybory. Ci, którzy są na miejscu, nawet jeśli mają poglądy odmienne od moich, to potem razem się ze mną męczą (lub nie, zależy od punktu widzenia ). Ale przynajmniej kisimy się razem. A nie - jak piszesz - ktoś sobie siedzi na swojej werandzie, sączy drinka i patrzy, jak ja się męczę