blackgirl Napisano 21 Sierpnia 2008 Zgłoś Napisano 21 Sierpnia 2008 Witam wszystskich, Tak jak prosiła Karina, chciałabym przestrzec wszystkich przed sponsorem AIESEC US. Przeklinam dzień, w którym zdecydowałam się na wyjazd z tą organizacją. 1.Historia zaczyna sie już na lotnisku w Polsce.Kiedy czekałam na wylot do USA pani powiedziała mi przez skajpa, że nikt mnie nie odbierze z lotniska w Stanach i „żebym nie miała wygórowanych oczekiwań” co do AIESEC US, mimo że wcześniej było ustalone, że zostanę odebrana. 2.Przyleciałam do USA i zaczęłam „praktykę”. Firma okazała się być call-center, na jednej sali siedziało około 70 osób ze słuchawkami na uszach i rozmawiało przez telefon. Moja „praca” polegała na tym, że całe 8 godzin pracy odbierałam telefony i wykonywałam połączenia. Drugą czynnością było dzwonienie do kierowców tirów z pytaniem gdzie się w tej chwili znajdują, a trzecią wklepywanie danych do systemu komputerowego. Dodam tylko, co Karina może potwierdzić jako prawnik, że wystawianie wizy J1 na pracę w call-center jest nielegalne, ponieważ trainee nie może pracować jako „unskilled worker”, a praktyki powinna być zgodna z kierunkiem studiów. W miejscu w którym pracowałam panowały dziwne zasady... menadżer przychodził do pracy w krótkich spodenkach i poplamionym t-shircie, podobnie inni pracownicy. Ludzie nie wytrzymywali nerwowo, zdarzało się np. że kobiety wybuchały płaczem przy biurku. Standardem było tzw. rzucanie słuchawką, przeklinanie itd. Pracownicy przychodzili do pracy dużo przed czasem i zostawali do późna. Mój supervisor opowiadał mi, że nie widzi sensu życia i nie chce mu się żyć. W boksach stały duże słoiki z Advilem (lek przeciwbólowy), i pracownicy łykali te tabletki non stop, ponieważ na prawdę trudno było wytrzymać 8 godzin w hali, w której dzwoni non stop 160 telefonów.I wile innych historii podobnym klimacie... Co więcej j firma decydując się na przyjęcie praktykanta jest zobowiązana do przestrzegania tzw. planu praktyk... w moim przypadku nikt się planem praktyk nie przejmował... 4. Pewnego dnia, supervisor wezwał mnie do siebie i powiedział „We don't need you any more” i zostałam zwolniona. Powodem był „no improvement”. Nie dostałam nic na piśmie, po prostu wzięłam rzeczy i wyszłam. Nawiasem mówić do tej pory nie wiem jaki może być „improvement” w odbieraniu telefonów. Dodam, że w świetle prawa imigracyjnego, trainee nie jestem tym samym co employee i nie można go po prostu zwolnić jak pracownika, jest to nielegalne. 5. Poinformowałam o cały zdarzeniu sponsora czyli AIESEC US. Osoba, która była za mnie odpowiedzialna wybuchnęła śmiechem, i powiedziała, że wobec tego zarezerwuje mi bilet na samolot do Polski I kolejna wstawka prawna: AIESEC US jako sponsor powinien „take care of me” czyli powinien postarać się mi pomóc w zaistniałej sytuacji. AIESEC US odmówił jakiejkolwiek pomocy. 6,.Dopiero gdy powiadomiłam o całym zdarzeniu Departament Stanu, Senatora, organizacje pozarządowe i powiedziałam osobom z AIESEC US, że wiem iż w sposób perfidny łamią prawo i poniosą tego konsekwencje zaczęli coś robić A raczej udawali, że robią.... AIESEC US odpowiedział, że zastanowią się czy skasować moją wizę czy też nie. Ostatecznie mimo, że mimo, że znalazłam nowego pracodawcę AIESEC US odmówił przeniesienia mi dokumentów i skasował moją wizę. Nie może być gorzej? Otóż niestety może: Od dnia kiedy zostałam zwolniona próbowałam się kontaktować z AIESEC US codziennie. Jeśli jakimś cudem ktoś z biura odebrał telefon codziennie dostawałam odpowiedź „że jeszcze nie podjęli decyzji w mojej sprawie”. Co ciekawe, moja wiza zostałam skasowana w dniu kiedy zostałam zwolniona, natomiast zostałam o tym poinformowana 3 tygodnie później, a oficjalne pismo dostałam po 28 dniach. Oznacza to, że ludzie z AIESEC US po prostu cynicznie mnie okłamywali przez cały ten czas mówiąc, że nie podjęli decyzji... Jak zapewne wiecie, po utracie ważności wizy J1 można zostać w USA tylko 30 dni, przekroczenie tego czasu grozi zakazem wjazdu do Stanów na 10 lat...Musiałam wyjechać do Polski w trybie ekspresowym co było niezwykle stresujące... Dodam na koniec, że nie boję sie ciężkiej pracy, nie był to mój pierwszy pobyt Stanach i nie miałam wygórowanych oczekiwań...ale takiego horroru jaki przeżyłam nie życzę najgorszemu wrogowi, dlatego radzę wszytskim dobrze się zastanowić zanim zdecydujecie się na praktykę z AIESEC US. Karina może potwierdzić, że wszstko co napisałam o łamaniu prawa przez AIESEC US jest prawdą. Pozdrawiam wszystkich, Blackgirl
Monika1234 Napisano 21 Sierpnia 2008 Zgłoś Napisano 21 Sierpnia 2008 Maddag1 - moglabys sie odniesc do tego postu? bardzo zainteresowala mnie ta cala historia bo jako byla studentka ekonomii tez wiele slyszalam o AIESEC - zazwyczaj wiele dobrego, wiec jestem ciekawa jak sie do tego odniesiesz. Blackgirl - czy moge sie ciebie zapytac na jakie stanowisko mialas "wypisana" pratyke i jaki byl plan praktyk. Czy nie mozna bylo z tego wywnioskowac co tak naprawde bedziesz robila w USA? Czy bylo tak, ze firma zaproponowala ci szumnie brzmiaco stanowisko a potem na miejscu okazalo sie ze bedziesz w call center? Bardzo mi przykro ze mialas takie niemile doswiadczenia... no ale chociaz tyle dobrze, ze udalo ci sie wyjechac w ciagu tych 30 dni... Pozdrawiam!
karina Napisano 21 Sierpnia 2008 Zgłoś Napisano 21 Sierpnia 2008 Ja widzialam plan praktyk blackgirl wiec moge Ci odpowiedziec na to pytanie. Otoz plan nie pokrywal sie z tym co ona tam robila. Popatrz tez logicznie: jak moglby przejsc plan praktyk gdzie masz napisane, ze przez 12 miesiecy bedziesz odbierac telefony i podawac kierowcom jaka droga maja jechac? Zapewniam Cie, ze z planu praktyk nikt by nie wywnioskowal, ze ona bedzie siedziec i odbierac telefony. To co robila blackgirl, zreszta jak kilkanascie innych osob o ktorych wspomnialam wczesniej a ktore tez byly tu przez AIESEC, nie podchodzilo pod zadna praktyke zawodowa. Praktyka zawodowa (training badz internship) nie jest substytutem dla regular employment (czyli dla zatrudnienia kogos na normalnym stanowisku pracy i wymaganiu od tego kogos takich osiagniec w pracy badz takich umiejetnosci jakie maja regular employees). Praktyka zawodowa nie jest tez substytutem dla unskilled workers czyli osoba na praktyce (trainee) nie moze byc traktowana jako niewykwalifikowany pracownik. Niewykwalifikowany pracownik przyjezdza na wize H2B. Tyle, ze za H2B placi pracodawca i jest limit wiz wiec czemu nie obejsc przepisow i nie sciagnac tu kogos na J-1 (gdzie nie ma limitu wiz ani oplat) i kazac mu odbierac telefony po 10 h dziennie w miejscu pracy gdzie osoba o zdrowych zmyslach (bo chyba mozna tak napisac patrzac na to co opisala blackgirl) raczej pracy by nie podjela (a na pewno nie za takie pieniadze jak trainee). Znam inne osoby, jak juz wspomnialam wczesniej, ktore tak samo zachlysnely sie J-1. Jesli ktos wie, ze bedzie pracowal w call center - Ok, nie ma sprawy, jesli ci to odpowiada - jedz. Ale jesli ktos jedzie z przekonaniem, ze bedzie sie czegos uczyl, pozna funkcjonowanie biznesu w USA itd. itp. a pozniej pracuje odbierajac telefony i wskazujac droge i jeszcze organizacja sponsorujaca wmawia mu, ze "my ci szukamy innego pracodawcy" a praktycznie od razu kasuja wize - to chyba nie trzeba byc geniuszem zeby domyslec sie, ze cos tu nie jest tak jak byc powinno.
Monika1234 Napisano 21 Sierpnia 2008 Zgłoś Napisano 21 Sierpnia 2008 no to przykro, ze taka znana organizacja tak oszukuje ludzi a organizacja jest znana, przynajmniej w Polsce i jak juz wczesniej wspomnialam mialam o niej zawsze dobre zdanie...
blackgirl Napisano 22 Sierpnia 2008 Autor Zgłoś Napisano 22 Sierpnia 2008 Witam, widzę, że Karina mnie ubiegła i już odpowiedziała na Twoje pytanie. I jest dokładnie tak jak napisała... fakt wiedziałam, że nie jadę do żadnej prestiżowej firmy typu google etc. więc siłą rzeczy nie miałam wygórowanych oczekiwań, ale na takie warunki jakie zastałam nie byłam absolutnie przygotowana po przeczytaniu planu praktyk... Dodam tylko, że sposób w jaki rozmawiali ze mną przedstawiciele AIESEC US specyficzny. Nie będzie przesadą jeśli napiszę, że po prostu mnie poniżali... Dzwoniłam do nich z pytaniami, mówiłam jak sytuacja wygląda ze strony prawej, a oni albo mi nie odpowiadali, albo odpowiadali "You can do whatever you want". Problem organizacji AIESEC wykracza poza ramy tego forum, ale jeśli chciałbyś wiedzieć coś więcej, mogę Ci opisać na priv moje dośwdczenia z AIESECkiem w Polce oraz doświdczenia moich znajomych z innych krajów. Pozdrawiam, blackgirl
Wojtek-J Napisano 23 Sierpnia 2008 Zgłoś Napisano 23 Sierpnia 2008 Nie chce w zaden sposob bronic AIESEC ani Twojego pracodawcy, ale zwrocilem uwage na zdania: - "Ludzie nie wytrzymywali nerwowo, zdarzało się np. że kobiety wybuchały płaczem przy biurku. Standardem było tzw. rzucanie słuchawką, przeklinanie itd.". - "Mój supervisor opowiadał mi, że nie widzi sensu życia i nie chce mu się żyć". Czy wszyscy ci ludzie byli obcokrajowcami i tak bardzo zalezalo im na pracy oraz na pozostaniu w USA, ze ryzykowali zdrowiem psychicznym pracujac w tej firmie? Czy oni nie mogli sie zwyczajnie zwolnic i poszukac czegos innego? Skad takie poswiecenie, przeciez to nie komunistyczne Chiny czy Korea Polnocna? Rozumiem z Twojej wypowiedzi, ze ludzie w AIESEC zachowuja sie jak swinie i firma zatrudniajaca Cie rowniez nie byla idealna, ale krytyka firmy brzmi jakby byla napisana przez Ryszarda Cebule z "Uwagi" ...
karina Napisano 23 Sierpnia 2008 Zgłoś Napisano 23 Sierpnia 2008 Nie chce w zaden sposob bronic AIESEC ani Twojego pracodawcy, ale zwrocilem uwage na zdania:- "Ludzie nie wytrzymywali nerwowo, zdarzało się np. że kobiety wybuchały płaczem przy biurku. Standardem było tzw. rzucanie słuchawką, przeklinanie itd.". - "Mój supervisor opowiadał mi, że nie widzi sensu życia i nie chce mu się żyć". Czy wszyscy ci ludzie byli obcokrajowcami i tak bardzo zalezalo im na pracy oraz na pozostaniu w USA, ze ryzykowali zdrowiem psychicznym pracujac w tej firmie? Czy oni nie mogli sie zwyczajnie zwolnic i poszukac czegos innego? Skad takie poswiecenie, przeciez to nie komunistyczne Chiny czy Korea Polnocna? Rozumiem z Twojej wypowiedzi, ze ludzie w AIESEC zachowuja sie jak swinie i firma zatrudniajaca Cie rowniez nie byla idealna, ale krytyka firmy brzmi jakby byla napisana przez Ryszarda Cebule z "Uwagi" ... Odbiegajac od AIESEC na Twoj pytanie "Skad takie poswiecenie, przeciez to nie komunistyczne Chniy Czy Korea Polnocna?" "Czy oni nie mogli zwyczajnie sie zwolnic i poszukac czegos innego? " odpowiem tak: ponad 50% spraw, ktore mam to sprawy gdzie ludzie sa sponsorowani badz nie chca wrocic do Polski. Dla kogos mlodego, znajacego jezyk, majacego dokumenty i chcacego zmienic prace (choc i ze zmiana pracy jest teraz coraz ciezej w zwiazku z sytuacja na rynku pracy) moze to nie problem. Ale wyobraz sobie kogos, kto nie ma tu odlozonych pieniedzy, ma dom na kredyt, dziecko, i wciaz czeka na green card. Nie zwolni sie, bo go zwyczajnie nigdzie nie przyjma. Ludzie majacy dokumenty tez sie nie zwalniaja ot tak sobie, bo kazdy sie boi. Teraz jaka praca jest to jest, ale masz cze co 2 tygodnie i masz na oplaty. Wierz mi, ze kiedy slucham ludzi, ktorzy pracuja za $8.00 na godzine (minus podatek oczywiscie), ktorzy ida na 4 rano do pracy, a po pracy jeszcze gdzies dorabiaja, to ja tez jestem w szoku. Ale kazda z tych osob mowi to samo: ja do Polski nie wroce, bo nie mam po co. Pracy nie zmienie, bo nie mam pewnosci jak bedzie w nowej pracy i czy mnie nie zwolnia po tygodniu. Albo te osoby sa sponsorowane i zwyczajnie pracuja u sponsoroa, bo ten sie moze wycofac i co wtedy? "Skad takie poswiecenie, przeciez to nie komunistyczne Chniy Czy Korea Polnocna?" "Czy oni nie mogli zwyczajnie sie zwolnic i poszukac czegos innego? " Teraz cos z podworka amerykanskiego i bardziej mojego: czy wiesz jak wyglada droga prawnika aby dobrze zarabial i byl partnerem w kancelarii? Wlasnie tak mniej wiecej wyglada jak to opisala blackgirl. Praca po 16 h na dobe, caly czas pod presja, bo musisz sie wykazac, branie srodkow uspokajajacych to norma, praca w weekendy - mile widziana, bo masz nacisk na tzw. billable hours plus oczywiscie praca darmowa dla jakies charity i po kilku latach z associate moze bedziesz partnerem. Rzadko spotkasz kogos kto nie taczy teczki na kolkach z dokumentami do domu ("billable hours"). Tak to wyglada aby pozniej miec cos. Owszem, mozesz pojsc do podrzednej praktyki, gdzie pracujesz "jednyne" 10 h na dobe, ale nie licz ani na to, ze bedziesz kims, ani na zarobki, ani na to, ze sie wybijesz. Tak to jest - cos za cos. I taki prawnik pracujacy po 16 h na dobe moze sie zwolnic i poszukac czegos innego, ale co to da? Wszedzie jest tak samo. Takie same naciski, wymogi, oczekiwania. Potem kiedy jestes partnerem jest juz luzniej, ale na poczatku placisz frycowe jak kazdy. W zadnym zawodzie nie jest latwo. Jesli ktos jest wysoko postawiony, jesli ma doswiadczenie, dokumenty, jezyk itd. i ma prace zagwarantowana kontraktem - to co innego. Ale ile osob ma kontrakty w USA? Jesli pracujesz w Citi i przechodzisz do Merrill Lynch to nie ma sprawy, wiesz ze cie bede trzymac (bo jak nie to i tak musza dac ci wyplate, bonus itp.), wiesz, ze masz urplo, swiadczenia. Ale dla ludzi, ktorzy sa obcokrajowcami i dopiero albo zaczynaja tu zycie albo sa tu dlugo ale nie znaja jezyka badz nie maja wyksztalcenia czy dokumentow - powiedziec im, zeby poszli i zmienili sobie prace, kiedy teraz nawet w Starbucks i Dunkin Donuts sprawdzaja legalnosc pobytu - dla takich ludzi to zbyt duze ryzyko. Jeszcze raz powtorze: z jednej strony masz racje, z drugiej musimy patrzec na mozliwosci osob, ktore chca zmienic prace. Zwlaszcza teraz kiedy Amerykanie maja naprawde spore problemy ze znalezieniem pracy i to m.in. bylo przyczyna, ze Departament Pracy wzial pod sprawdzenie wszystkie petycje dot. sponsorowania a przygotowane przez Fragomen.
Wojtek-J Napisano 24 Sierpnia 2008 Zgłoś Napisano 24 Sierpnia 2008 Odbiegajac od AIESEC na Twoj pytanie "Skad takie poswiecenie, przeciez to nie komunistyczne Chniy Czy Korea Polnocna?" "Czy oni nie mogli zwyczajnie sie zwolnic i poszukac czegos innego? " odpowiem tak: ponad 50% spraw, ktore mam to sprawy gdzie ludzie sa sponsorowani badz nie chca wrocic do Polski. W moim pytaniu chodzilo raczej o to czy pracownicy tej firmy sa w wiekszosci obcokrajowcami, ktorym az tak zalezy na pracy, ze nie moga jej zmienic na inna ... Sprawy, ktore prowadzisz dotycza czesto takich wlasnie osob, ale sklad personalny firmy jest chyba (jak podejrzewam) nieco inny? Supervisor myslacy o samobojstwie nie ma obywatelstwa USA, a znalezienie innej pracy jest dla niego przez to niemozliwoscia? Tekst o nim zabrzmial jak dla mnie bardzo dziwnie ... Lepiej sie zabic niz stracic prace i nawet wrocic do kraju tracac na tym pieniadze? Dla kogos mlodego, znajacego jezyk, majacego dokumenty i chcacego zmienic prace (choc i ze zmiana pracy jest teraz coraz ciezej w zwiazku z sytuacja na rynku pracy) moze to nie problem. Ale wyobraz sobie kogos, kto nie ma tu odlozonych pieniedzy, ma dom na kredyt, dziecko, i wciaz czeka na green card. Nie zwolni sie, bo go zwyczajnie nigdzie nie przyjma. Ludzie majacy dokumenty tez sie nie zwalniaja ot tak sobie, bo kazdy sie boi. Teraz jaka praca jest to jest, ale masz cze co 2 tygodnie i masz na oplaty. Wierz mi, ze kiedy slucham ludzi, ktorzy pracuja za $8.00 na godzine (minus podatek oczywiscie), ktorzy ida na 4 rano do pracy, a po pracy jeszcze gdzies dorabiaja, to ja tez jestem w szoku. Ale kazda z tych osob mowi to samo: ja do Polski nie wroce, bo nie mam po co. Pracy nie zmienie, bo nie mam pewnosci jak bedzie w nowej pracy i czy mnie nie zwolnia po tygodniu. Albo te osoby sa sponsorowane i zwyczajnie pracuja u sponsoroa, bo ten sie moze wycofac i co wtedy? W Polsce i w wielu innych krajach sytuacja wyglada podobnie. We wlasnej rodzinie mam przyklady totalnej harowki, mimo naprawde srednich zarobkow jak na zwiazana z praca odpowiedzialnosc - jakos nikt nie mysli o samobojstwie i nie placze co chwile ... Przykra rzecza sa problemy z praca podczas wyjazdu do obcego kraju (a wiec spowodowane w duzym stopniu brakiem obywatelstwa czy nawet wizy pracowniczej) - ale tak w zyciu bywa, kazdy podejmuje ryzyko i zdarza sie, ze ponosi tego negatywne konsekwencje. Sam jestem w tej chwili w sredniej sytuacji i jest to zwiazane z dokladnie tym samym (nie jestem obywatelem, itp.) - ale w sytuacji jak wyzej nie robilbym czegos ponad swoje sily psychiczne, tylko zmienilbym prace. Nie wierze, ze znalezienie innej pracy nie jest mozliwe. Na pewno nie jest latwe, ale ... Tekst "pracy nie zmienie, bo nie mam pewnosci jak bedzie w nowej pracy" gdy porowna sie go z relacja (ktorej sie tutaj czepiam) jest dosc zabawny - zreszta z relacji wynika, ze nie moze byc gorzej. "Skad takie poswiecenie, przeciez to nie komunistyczne Chniy Czy Korea Polnocna?" "Czy oni nie mogli zwyczajnie sie zwolnic i poszukac czegos innego? " Teraz cos z podworka amerykanskiego i bardziej mojego: czy wiesz jak wyglada droga prawnika aby dobrze zarabial i byl partnerem w kancelarii? Wlasnie tak mniej wiecej wyglada jak to opisala blackgirl. Praca po 16 h na dobe, caly czas pod presja, bo musisz sie wykazac, branie srodkow uspokajajacych to norma, praca w weekendy - mile widziana, bo masz nacisk na tzw. billable hours plus oczywiscie praca darmowa dla jakies charity i po kilku latach z associate moze bedziesz partnerem. Rzadko spotkasz kogos kto nie taczy teczki na kolkach z dokumentami do domu ("billable hours"). Tak to wyglada aby pozniej miec cos. Owszem, mozesz pojsc do podrzednej praktyki, gdzie pracujesz "jednyne" 10 h na dobe, ale nie licz ani na to, ze bedziesz kims, ani na zarobki, ani na to, ze sie wybijesz. Tak to jest - cos za cos. I taki prawnik pracujacy po 16 h na dobe moze sie zwolnic i poszukac czegos innego, ale co to da? Wszedzie jest tak samo. Takie same naciski, wymogi, oczekiwania. Potem kiedy jestes partnerem jest juz luzniej, ale na poczatku placisz frycowe jak kazdy. Domyslam sie, ze bycie prawnikiem to ciezka praca i duzo poswiecen. Tak jak napisalas - cos za cos. Mozna zyc wygodnie, ale harowac jak wol - mozna przez wiekszosc czasu odpoczywac, ale nie wyniesc z tego zbyt wiele. Na calym swiecie tak jest, jak wynika z Twoich doswiadczen - rowniez w "kraju marzen". Tez moge podac jako przyklad grafik pracy mojego Taty: poniedzialek 7:15 - 22:00 ; wtorek 7:15 - 24:00 ; sroda 00:01 - 16:00 ; czwartek 7:15 - 22:00 ; piatek 7:15 - 17:00 ; sobota i niedziela - co najmniej 8:00 - 12:00 (zwykle wiecej ...). Kiedys bylo jeszcze gorzej (przez 17 lat), ale Tata zrezygnowal z jednego stanowiska i w ten sposob rowniez z nadmiernej liczby obowiazkow. Niezaleznie od tego - tak jak u Ciebie - ciagle douczanie sie, ciagla praca w domu, szkolenia, konferencje naukowe, itp. To jest swiadome poswiecenie sie pracy - po to, aby rodzina mogla godnie i pewnie zyc. Nie placze, nie wypruwa sobie zyl, nie ma (z tego co wiem) mysli samobojczych i nie uzala sie przed nikim. Tak samo jak Ty zdecydowal, ze bedzie pracowac ciezko, aby osiagnac zamierzone efekty i idzie wyznaczona przez siebie droga. Gdy czytam teraz wyciskacz lez o supervisorze, ktory chce popelnic samobojstwo - mysle sobie: przykra sprawa, firma na pewno nie dziala w odpowiedni sposob, organizacja przeszkadza zamiast pomagac, a w koncu za pomoc sie im zaplacilo - ale ... nie mozna tez przesadzac z robieniem z siebie ofiary. Jezeli praca i warunki w niej sa ponizej ludzkiej godnosci i ludzie maja takie mysli (samobojstwo) - jaki jest sens pozostawania w pracy? Lepiej juz chyba wrocic do Polski niz zabijac sie przez glupia prace w USA? Ciekaw jestem tez co doprowadza ludzi do takich skrajnosci i na czym polega horror. Na ciezkiej pracy od rana do wieczora? Widze to u wielu osob na codzien ... Dzwoniace telefony sa tutaj jakims potwornym punktem? Ja wciaz nie wiem dlaczego osoba nie radzaca sobie z tym wszystkim nie zastanowi sie nad inna opcja. Nie wierze, ze zadna nie istnieje. W zadnym zawodzie nie jest latwo. Jesli ktos jest wysoko postawiony, jesli ma doswiadczenie, dokumenty, jezyk itd. i ma prace zagwarantowana kontraktem - to co innego. Ale ile osob ma kontrakty w USA? Jesli pracujesz w Citi i przechodzisz do Merrill Lynch to nie ma sprawy, wiesz ze cie bede trzymac (bo jak nie to i tak musza dac ci wyplate, bonus itp.), wiesz, ze masz urplo, swiadczenia. Ale dla ludzi, ktorzy sa obcokrajowcami i dopiero albo zaczynaja tu zycie albo sa tu dlugo ale nie znaja jezyka badz nie maja wyksztalcenia czy dokumentow - powiedziec im, zeby poszli i zmienili sobie prace, kiedy teraz nawet w Starbucks i Dunkin Donuts sprawdzaja legalnosc pobytu - dla takich ludzi to zbyt duze ryzyko. Ale oni to ryzyko podjeli. Zdecydowali swiadomie - pracuje jak baran, ale zaciskam zeby i nie placze - bo to moja decyzja do tego doprowadzila. Jestesmy wolni. Albo akceptujemy fatalne warunki (skoro ze swojej strony nie potrafimy przedstawic niczego wartosciowego dla pracodawcy i on przez to wykorzystuje nasze braki trzymajac nas na 'smyczy'), albo szukamy czegos innego. Bez ryzyka nie ma zyskow. Wiele osob sie o tym przekonalo i wiele osob sie o tym przekona. Jeszcze raz powtorze: z jednej strony masz racje, z drugiej musimy patrzec na mozliwosci osob, ktore chca zmienic prace. Zwlaszcza teraz kiedy Amerykanie maja naprawde spore problemy ze znalezieniem pracy i to m.in. bylo przyczyna, ze Departament Pracy wzial pod sprawdzenie wszystkie petycje dot. sponsorowania a przygotowane przez Fragomen. Ja tez nie mowie, ze firma zachowuje sie wspaniale, ani ze sponsor jest OK. Sam post uwazam za bardzo przydatny i dobrze, ze sie pojawil - moze dzieki niemu ktos zastanowi sie 2 razy nad wyborem AIESEC jako sponsora. Zwyczajnie przyczepilem sie do tekstow o biednych pracownikach, bo taki opis mi sie nie podoba - jest na poziomie tekstow Ryszarda Cebuli wspominanych wczesniej - nie lubie takich 'wyciskaczy lez'. Generalnie nie musicie odpowiadac na moj post - sam zdaje sobie sprawe z tego, ze przyczepilem sie kilku stwierdzen - po prostu nie spodobaly mi sie i postanowilem cos o tym napisac, a ogolny wydzwiek artykulu i mysl przewodnia (krytyka firmy AIESEC) nie jest wg mnie niczym zlym. Bede juz siedzial cicho, bo zrobil sie z tego lekki off-topic.
sly6 Napisano 24 Sierpnia 2008 Zgłoś Napisano 24 Sierpnia 2008 Wojtek-J a wiesz ile osob ma problemy z psychika?znam taka osobe ktora ma obywatelstwo USA i to od urodzenia a bierze leki psychotropowe bo jakos tak sie urodzila z takim czyms i podobnie jest w innych zakatkach swiata.. A to ze nie znasz zbyt duzo takich osob swiadczy tylko o tym ze te osoby boja sie mowic o swoich emocjach , o swoim zyciu itd bo prawie wszedzie takie osoby spotkasz i jedne beda miec np nerwice,inny depresje a inne znow cos innego -bulimia ,anoreksja..
Wojtek-J Napisano 24 Sierpnia 2008 Zgłoś Napisano 24 Sierpnia 2008 Wojtek-J a wiesz ile osob ma problemy z psychika?znam taka osobe ktora ma obywatelstwo USA i to od urodzenia a bierze leki psychotropowe bo jakos tak sie urodzila z takim czyms i podobnie jest w innych zakatkach swiata..A to ze nie znasz zbyt duzo takich osob swiadczy tylko o tym ze te osoby boja sie mowic o swoich emocjach , o swoim zyciu itd bo prawie wszedzie takie osoby spotkasz i jedne beda miec np nerwice,inny depresje a inne znow cos innego -bulimia ,anoreksja.. I takie osoby tym bardziej powinny zastanowic sie nad zmiana pracy. Jesli ktos ma lek wysokosci - nie powinien pchac sie do pracy pilota. Jesli ktos mdleje na widok krwi - nie powinien pracowac jako lekarz (znam akurat taki przypadek). Znam osoby, ktore maja problemy psychiczne - w takim wariancie nie powinny zabierac sie za okreslony typ prac, bo moze sie to skonczyc niedobrze. Jezeli juz w nieodpowiedniej pracy tkwia - powinny ja zmienic. No ale dobra, mialem sie juz nie odzywac Czas na sen. Dobranoc.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.