Skocz do zawartości

Rozmowa Z Urzędnikiem Imigracyjnym


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 76
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Jak z reguły przebiega rozmowa ............. kolejny stres....

Jak się nad tym zastanowić, to powód do stresu jest - w końcu wydałeś kasę na bilet, gniotłeś się kilka ładnych godzin w samolocie, widzisz za oknami cel podróży a tu od jakiegoś urzędasa zależy czy będziesz miał okazję to wszystko zobaczyć na własne oczy. Więc może lepiej się nie zastanawiać ?:)

Wiem po sobie, że jak tylko zaczynam grzebać po forum, czytać niesamowite historie to sam zaczynam mieć wątpliwości, czy aby tym razem będzie wszytko ok.

A przecież przerabiałem immigration kilka razy i zawsze była to formalność: standardowa procedura z odciskami, kilka pytań w stylu: na ile, do kogo, kiedy masz lot powrotny... ostatnio padło pytanie gdzie się nauczyłem angielskiego ( do tej pory się zastanawiam czy mój angielski był tak kiepski czy tak dobry że urzędas się zdziwił).

Fakt, że do tej pory latałem turystycznie, maksymalny pobyt to był miesiąc - czyli za bardzo nie miałem powodów do obaw, że "coś na mnie mają" - jeśli więc lecisz na takim komforcie psychicznym to podejdź do tematu tak jak na turystę przystało: stać cię więc lecisz i problemów nie będzie bo nie ma podstaw ;). IMHO im wiecej kombinowania przed tym wieksza szansa że się "spalisz"- nawet jak nie będziesz miał powodów.

Przerabiałem Immigraton sam, przerabiałem razem z żoną, potem z żoną i dzieckiem i dodatkowo z jamnikiem. Żona też - z tym że jej ostatni pobyt był prawie 6 miesięczny ( nie ma jak urlop wychowawczy) i zawsze było miło i przyjemnie. Teraz będziemy przerabiać układ: sama małżonka i 2 dzieci - i jak pisałem wcześniej mam czasem chwile zawahania czy się ktoś nie przyczepi bo kolejny raz wylatuje na kilka miesięcy. Ale się przekonamy - na razie czekam na promesę dla małego. Z racji zimy i lenistwa posłałem dokumenty do konsulatu kurierem :lol:

Dla poprawy nastroju powiem tylko, że ostatnim razem zupełnie zapomniałem że oprócz immigration jest jeszcze odprawa celna. W torbie ( a latam z czymś co przypomina sławne kraciste torby naszych wschodnich sąsiadów - tyle że nie w kratkę) oprócz niedozwolonej ilości fajek były jeszcze jakieś grzybki suszone i kilka innych, nieakceptowalnych przez stany aczkolwiek zupełnie legalnych i normalnych pierdół - słowem prezenty. Oprócz tego miałem - uwaga: wiklinowy koszyk dla psa B) duży w kształcie nerki - bez niego jamnik głupieje, a że leciałem "na pusto" a $ kosztował 2 PLN (pamiętacie ??) więc co mi tam zabrałem. Efektem tego moja torba miała wyjątkowo nietypowy kształt. I oczywiście sie celnicy doczepili. - Co jest w środku - pytają. I w tym momencie sobie dokładne przypomniełęm co mam w torbie i czego do US nie można wwozić. Ale że się tego zupełnie ne spodziewałem więc odpowiadam zgodnie z prawdą - że koszyk dla psa. I opowiadam (prawdziwą) historę że jamnik głupieje bez swojego koszyczka, że nie sypia a że to pies teściowej więc nie miałem wyjścia i koszyk przyleciał ze mną. A że w sumie nie wiedziałem jak po angielsku jest "jamnik" więc w trakcie mojej opowieści tłumaczę że chodzi o długiego niskozawieszonego psa. Celniecy pokiwali głowami nad losem biednego zięcia ;) nad biednym psem co to sypiać w stanach nie może, powiedzieli jak po ichniemu jest jamnik, poprawili akcent i wymowę i grzecznie wpuscili do stanów, życząc miłego pobytu.

Konkluzja tej przydługawej opowieści jest taka, że jak bym sobie zdawał sprawę z tego że mam coś czego do stanów nie można wwozić i przygotował historię - to pewnie bym się spalił a na pewno nie wypadł przkonująco. A tak poszło naturalnie więc nawet nie poprosili o otwarcie bagażu. I chyba tak samo jest na immigration - nawet najbardziej nieprawdopodobna prawda wypada bardziej przekonująco niż prawdopodobne kłamstwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile osób tyle doświadczeń. Jak ja leciałem to czysta formalność. Na ile, do kogo i witamy w USA. Jedyne co, to imigracyjnego wraz z żoną uczyliśmy polskiego. Zobaczył żółtą kartkę w paszporcie z telefonami do ambasady RP. Najpierw co to jest. To wyjaśniliśmy, że jakbyśmy się zgubili to wiemy gdzie dzwonić. I tam było grubym drukiem UWAGA. I co to napisane. Zaczął powtarzać i potem się pytał o pojedyńcze słowa czysto grzecznościowe. Rozstaliśmy się z imigracyjnym śmiejąc się wspólnie nad jego łapaną polszczyzną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kazdy ma inne doswiadczenia; sklada sie na to wiele czynnikow.

- W Chicago bylem swiadkiem jak maglowali starsza kobiete (wiek 65-70) nie mowila slowa po angielski a zadawali jej takie pytania ze czasem ja mialem problemy ze zrozumieniem, na koniec troche jej pomoglem - doczepili sie ze nie ma powrotnego biletu.

Opisalem swoje doswiadczenie aby oswiadomic osoba ktore maja nie do konca czyste sumienie co moze ich czekac na lotnisku, obawiac jest sie zawsze czego, to ze ma sie PROMESE i bilet nie znaczy ze sie bedzie cieszylo z pobytu w USA.

Teraz pol zartem pol serjo;

Jeszcze przed wejscie PL do UE kolega widzal na pod Londynskim lotnisku jak maglowali Polaka

- W jakim celu pan przylecial? Turystycznie

- A co pan ma w bagazu? To tylko konserwy... I wiertarka udarowa..... :)

Odpowiedz sobie pierw w jakim celu lecisz?

I czy lecisz tu pol zartem pol serjo?

A potem albo przygotuj sie albo i nie....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

troche mnie przeraza sytuacja ze moga mie cofnac na granicy bo nie bede mial przy sobie biletu powrotnego ;/

byl ktos moze w takiej sytuacji ze kupil bilet elektronicznie i na granicy w usa tlumaczyl urzednikowi ze ma kupiony bilet elektroniczny ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jak to nie masz biletu powrotnego?

Kupowałeś przecież w dwie strony, prawda?

To masz bilet powrotny.

To, co przyszło Ci mailem - numer rezerwacji i plan lotu (daty, godziny, itp.) to jest właśnie Twój bilet.

Miej to przy sobie wydrukowane tak na wszelki wypadek i tyle.

Ja wszędzie latam na biletach elektronicznych. Do USA też leciałam na bilecie elektronicznym. Nie miałam żadnych problemów. Większość ludzi kupuje teraz bilety przez internet, a to są właśnie bilety elektroniczne.

Więc nie panikuj :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...