Skocz do zawartości

Korespondencja Przychodząca Na Adres W Polsce


motorolnik

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Cześć,

mam pytanie do osób, które wyjechały do USA, ale zostawiły na ten czas działający adres w Polsce. W moim przypadku zostawiałbym po prostu mieszkanie. Zakładam, że jakies rachunki (czynsz, media, podatek od nieruchomości) mogę zapłacić za jakiś okres z góry i w ten sposób rozwiązałbym kwestię tego typu korespondencji, jednak jakiegoś innego rodzaju przesyłki (np. potrafię sobie wyobrazić wezwanie do kontroli z Urzędu Skarowego) na polski adres adres przyjdzie. Jak sobie z tym poradzić? Czy wymeldować się z tego adresu na czas pobytu w USA? Przekazać do wszelkich możliwych polskich urzędów adres pobytu w USA? Pierwsze założenie mam takie, że nie prosiłbym nikogo w kraju do sprawdzania mojej skrzynki, wybierania poczty i raportowania co przyszło, tylko chciałbym mieć w tym względzie jak najwięcej niezależności.

Czy ktoś z Was przerabiał cos takiego i ma jakies porady/przemyślenia?

Z góry dziękuję,

W.

Napisano

Nie wydaje mi się, że urzędy będą Ci wysyłać listy za granicę. Sąd z tego co wiem może, ale nie musi jeśli nie zna adresu.

Od kiedy jestem w USA (6 lat) wszystkie ZUS-y, banki itd przychodzą na adres mojej mamy, który jest moim adresem meldunkowym i nie wydaje mi się, że bez osób trzecich dasz radę to zrobić.

Jeśli nie będziesz mieszkał w Polsce, to US nie będzie Cię do niczego chyba wzywał. Mi się nigdy nie zdarzyło a się nie wypisywałem z niego.

Napisano

No mi sie zdarzylo - wyjechalem permanentnie w 2011, PIT za 2011 rozliczylem wplacajac im zreszta kilka kpln, w 2012 dochody mialem juz tylko i wylacznie w US wiec nie wypelnilem nic, w polowie 2013 przyszlo poleconym na moj adres zameldowania w PL "wezwanie do zlozenia PIT" - samo z siebie, nie spowodowane podejrzeniem ze mam nie rozliczony dochod bo zadnych dochodow w PL nie mialem.

Napisano

Ja w 2010 wyjechałam na stałe, zostawiając w Krakowie mieszkanie (po babci) i samochód (który btw 8 miesięcy wcześniej sprowadziłam ze Stanów). Przez rok czasu (do mojej 2 tygodniowej wizyty w Polsce) moja mama płaciła wszelkie opłaty (ja wysyłałam kaskę przez WU) za mieszkanie, oprócz 4 miesięcy, za które zapłaciła z wyprzedzeniem przed wyjazdem. Autko stało mi zaparkowane, przykryte plandeką, na strzeżonym parkingu, bo nie byłam w stanie wykombinować garażu. Z zostawianiem amerykańskiego adresu w urzędach jakoś nie miałam ochoty się bawić.

W czasie mojej wizyty rok później zapadła decyzja o przeprowadzce do mojego mieszkania (tym samym brat zyskał lokum dla siebie) - teraz mam pewność, że nikt mi niczego nie zniszczy i nie zmieni mieszkania w 'burdel' (jak to się czasem zdarza, jeśli ktoś decyduje się na wynajem) i przynajmniej mieszkanie nie stoi puste, zapraszając tym samym złodziei. Samochód też w tym samym czasie sprowadziłam z powrotem do AZ (dużo łatwiej było go wysłać z USA do Polski, niż z Polski w drugą stronę...)

Napisano

Ze Stanow do Polski to jeszcze, bo moze taniej, moze jakis specjalny model, ale zeby sprowadzac samochod z Polski do USA to sie nazywa przywiazanie ;)

Nie żaden specjalny ani wypasiony model - do Polski posłałam, bo chciałam mieć autko z automatyczną skrzynią biegów i nie sądziłam, że w tak bliskiej przyszłości będę mieszkać na stałe w Stanach. Mieszkałam z babcią, więc samochód przydał się do wizyt u lekarza i jazdy po szpitalach (póki babcia żyła).

A dlaczego się zdecydowałam na sprowadzenie autka z powrotem do USA? Bo jest to mój pierwszy (i nowy z salonu) samochód który dostałam w prezencie od mojego męża (wtedy jeszcze narzeczonego) i jakoś trudno mi było po prostu machnąć ręką i sprzedać.

Beata1501 czy mogłabyś opisać procedurę psprowadzenia auta z Polski do USA ?

Cała procedura to jeden wielki 'pain in the a$$'. Drugi raz już bym się nie zdecydowała na sprowadzanie pojazdów ani do Polski, ani do USA... Live & learn.

Najpierw należy znaleźć firmę, która zajmuje się sprowadzaniem samochodów z Europy do USA, co niestety proste nie jest. Wszystkie firmy (głownie amerykańskie) znalezione przez internet, które pięknie reklamowały się wpisami typu "przewozimy wszystko i wszędzie, do i z każdego państwa na świecie" po kontakcie e-mailowym bądź telefonicznym niestety wymiękały stwierdzając, że jednak ich mocniejsza strona to export z USA... w drugą stronę już nie bardzo... kilka miesięcy poszukiwania i kontaktów i nic...

W końcu skontaktowałam się z niemiecką firmą spedycyjną, która przewoziła kontener z moim autkiem z LA do Bremerhaven za 1-szym razem (Omijając również pośrednictwo polskiej firmy z LA, bo tego i tak nie byłam zadowolona z wcześniejszego doświadczenia).

Miły pan z niemieckiej firmy powiedział, że NIGDY wcześniej nie mieli przypadku wysyłki auta do USA, ale otwarci są na nowe doświadczenia i chętnie się tym zajmą. Podali mi dokładne koszty całego procesu (2 razy drożej niż wysyłka z USA) i podali informację, że w tym momencie istnieje tylko opcja transportu ROLL-ON ROLL-OFF (czyli samochód jest pod pokładem i musi być pusty, nie ma możliwości dodatkowego ładunku typu ubrania itp.). Podałam im również dokładną datę mojego pobytu w Polsce (wszystko było załatwiane z USA, na 2 tygodnie przed wizytą w Polsce).

Owa firma niemiecka ma swój oddział w Polsce, a dokładniej w Poznaniu, gdzie musiałam samodzielnie dostarczyć samochód z Krakowa. Na miejscu zrobiłam 'obejscie' samochodu razem z fotkami (aby mieć pewność, że nie ma żadnych uszkodzeń), podpisałam odpowiednie papiery i upoważnienie i w ciągu 2 dni samochód pojechał na lawecie do Niemiec, skąd 12 dni później został nadany - kierunek USA, a dokładnie Port Hueneme, CA. Zapłatę przelewem bankowym dokonałam ze Stanów, przed przyjazdem do Polski (zapłata za usługi + laweta do Niemiec + ubezpieczenie = $3,200). Sama wysyłka z Niemiec do portu Hueneme, CA to $1,950.

Po 4 tygodniach autko dotarło do portu, na tydzień przed przypłyniecięm dostałam e-mail z informacja, kiedy będzie można go osobiście odebrać i dokument o nazwie Bill of Lading z rachunkiem opłaty portowej ($110, płatne w porcie).

I tu kolejna niespodzianka - po dotarciu na miejsce okazało się, że autko jest 'prawie' gotowe do odbioru, tzn. właśnie przechodzi ostatnią inspekcję celną... ALE osobiście nie można go odebrać, bo przepisy nie pozwalają :o

Po odczekaniu 2 godzin, musieliśmy w pobliskiej agencji zatrudnić "Customs Broker", z którym mój mąż udał się (po dostaniu imiennej plakietki) do portu... bo tylko jedna osoba może tam pójść z owym brokerem...

Po krótkim czasie mąż przyjechał autkiem.... i po mojej inspekcji stwierdziłam, że samochód został okradziony z kilku małowartościowych przedmiotów, typu latarki, urządzenie do mierzenia ciśnienia w oponach, figurka koziorożca wisząca na lusterku itp. Wydaje mi się, że cała ta dodatkowa 'inspekcja' to tylko wymówka dla złodziei z Customs. ;)

W ten sam dzień trzeba było jeszcze jechać do lokalnego DMV (California) i zrobić tymczasową rejestrację na przejazd do Arizony. Powiem szczerze, że panuje tam wielki 'burdel' w porównaniu z DMV w Phoenix :D

Także jak widać z opisu, "zabawa" przednia!

A tak przy okazji, to po powrocie moje autka do Stanów, powróciła jego gwarancja (w Polsce nie była uznawana) na dodatkowe kilka lat :D

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...