Skocz do zawartości

43 lata, kawaler, bezdzietny - co w razie wylosowanej GC ?


jvc...

Rekomendowane odpowiedzi

14 hours ago, Pete said:

Cześć

Zauważyłem, że piszesz w bardzo ciekawym stylu i myślę, że Twoje posty są na tym forum wartościowe. 

Ciekaw jestem czy opisywałeś na tym forum część swojej historii, tzn. dlaczego teraz jesteś w Szwecji, a nie w USA? Jak długo byłeś w USA?

Dzięki. Kiedyś coś pisałem, ale z UK raczej nie za wiele.

Do pracy jeździłem tylko kilka razy na Work and Travel, na Forum trafiłem już po wyjeździe do Wielkiej Brytanii w 2007 (mieszkam w Szkocji, nie w Szwecji) gdy coś chyba szukałem w sprawie H2B. Potem miałem kilka lat przerwy, ale gdy zacząłem jeździć turystycznie to zacząłem zaglądać częściej. Potem się zaczęło kojarzyć nicky, ludzi, a że czasy ciekawe i jest o czym rozmawiać to ostatnimi laty wpadam regularnie zobaczyć co słychać.

A że tu a nie tam, to trochę przypadek, w dużym stopniu oczywiście ograniczenia wizowe, a potem fakt, ze tutaj świetnie mi się ułożyło i po dość krótkim czasie coś co miało być tylko przystankiem stało się domem. 
 

Jeśli masz pytania co do UK to na forum jest kącik - 

https://forum.usa.info.pl/forum/32-wielka-brytania-i-irlandia/

... gdzie jest ruch jak w restauracji podczas pandemii, zatem uwaga gwarantowana :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 25
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
13 hours ago, Pete said:

@rzecze1, nie wiem jak ja przeczytałem tę Szwecję zamiast Szkocji :)

W aktualnym miejscu bardziej Ci się podoba niż w USA? A może gdybyś wylosował zieloną kartę to pojechałbyś tam?

Czy mi się „bardziej podoba” to chyba zbyt ogólne aby prosto odpowiedzieć. Są sprawy które ci bardziej odpowiadają i te które mniej, wszędzie tak będzie. To, gdzie się jest, jest wypadkową wielu czynników.  I trudno porównywać coś co jest do tego czego nie ma bo się nigdy nie stało, lub inaczej - porównywać to co jest do różnych wersji tego co mogło się stać ale się nie stało. 

Czy bym do USA teraz pojechał gdybym wygrał zieloną kartę?... Tutaj jestem w jakimś stopniu trochę w sytuacji tego Żyda z dowcipu który codziennie modlił się o wygraną na loterii. „Jahwe, daj mi wygrać, Jahwe daj mi wygrać...” W końcu Bóg się wkurzył, otworzył niebiosa i krzyczy - „Moshe! Na litość boską! Daj mi szansę i kup los!...” :)  

Zatem powiem tak - patrząc na poprzednie 15 lat, to zdecydowanie uważam, że gdybym miał opcję aby cofnąć się w czasie i zacząć od początku w wieku 20 lat to w sensie pracy i kariery lepiej dałbym sobie radę w USA (gdyby to było legalnie możliwe). To bardzo indywidualna sprawa, ale w moim przypadku to bez dwóch zdań. Na brytyjskim rynku pracy, nawet w Szkocji, jednak trzeba włożyć więcej wysiłku jeśli ktoś chce się naprawdę przebić, a i społeczeństwo jest dużo bardziej „reserved”, zamknięte, i bez porównania dużo bardziej klasowe, zwłaszcza jeśli mowa o Anglikach. Jedna kasjerka na zapyziałej stacji benzynowej w USA ma więcej humoru i pozytywnych wibracji niż 12 brytyjskich life coach’ow robiących kurs o tym jak walczyć z depresją pracowników korporacji... Ale, jak to się mówi - „It’s her (in this case - America’s) loss” ;) 

Bo dziś, gdybym naprawdę chciał wyjechać, wysłał tego losa i wygrał... a już od dobrych paru lat tego nie robiłem... ani tym bardziej się o to nie modliłem... to znając siebie... prawdopodobnie przeciągnąłbym całą procedurę tak mocno jakby się dało (bo dobrze mieć opcje), może nawet aktywowałbym biały paszport, a potem.. bym nie skorzystał. Bo o ile fajnie byłoby żyć i korzystać na codzień z różnych rzeczy które różne miejsca w USA oferują, tak zaczynać wszystko od początku przestaje być w pewnym momencie pragmatyczną opcją. Zwłaszcza, jeśli pomimo 7 godzinnej różnicy czasu urlopu ma się tyle, że można z uroków USA korzystać częściej niż ludzie tam pracujący...

A co w Szkocji lubię najbardziej, a w szczególności w Highlandach, na Północy, bo tu mieszkam, to oprócz natury na progu, to jest chyba fakt, że żyje się tu tak jakby lata 90-te na Zachodzie nigdy się nie skończyły. W Polsce i w Anglii szaleństwo, w Europie szaleństwo, w USA.. no... widać co jest... a nas ta gorączka jakoś dotychczas omija. Raz nam tu islamiści chcieli przynieść wojnę religijną gdy zrobili zamachy na lotnisku w Glasgow, ale po tym jak Szkoci porządnie skopali płonących napastników zanim nawet pomyśleli aby ich zacząć gasić... to chyba i potencjalnym ochotnikom trochę przeszło. A i pogoda średnio bliskowschodnim terrorystom odpowiada.

Blisko 2/3 Szkotów było w brexitowym referendum za Unią, jeszcze więcej nie znosi Anglików, a rządząca od lat „nacjonalistyczna” Szkocka Partia Narodowa ma program który na polskim gruncie można porównać chyba tylko do „Razem” Zandberga.... Na amerykańskim gruncie takich partii nie ma. 

Charakterologicznie zaś, Szkoci są trochę jak Polacy gdyby Polaków nikt nigdy nie okupował i nie mordował. Bardziej od Anglików wyluzowani, bardziej od Polaków pewni siebie, bezpośredni, ale czasem też przez to ostrzejsi, sarkastyczni. W ultrapoprawnych amerykańskich bańkach społecznych starających się aby nikogo nigdy nie urazić to chyba mało który Szkot by się dziś odnalazł... 

Podatki mają wyższe niż w Anglii, gdzieś około 47 procent „podatników” nie płaci ich w ogóle (kwota wolna od podatku jest wysoka (tylko dzięki torysom z Londynu oczywiście...) a socjal jest rozbudowany zatem wielu ludziom pracować się najzwyczajniej  nie opłaca), zatem jeśli sprawy gospodarcze pójdą w przyszłości jeszcze bardziej w stronę socjalizmu (a socjalistom socjalizmu nigdy za mało...) to trzeba się będzie stąd ewakuować.

W między czasie jednak nie jest źle. Jak to moja świętej pamięci babcia zawsze radziła, łóżko mamy ustawione głową na Północ - po prawej Ameryka, po lewej Polska, a UK u stóp ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minutes ago, Xarthisius said:

@rzecze1 ja bym znalazl przynajmniej tuzin powodow, zeby sie nie wyprowadzac z Highlands... M.in. Glendronach, Royal Brackla, Glenmorangie, Oban... Conajwyzej wyemigrowal bym na Islay :)

Ha! Oh aye... Oprócz starych przyzwyczajeń do czerwonego wina które zawsze było moim „poison of choice” to tez od lat jestem a whisky man. Nie ma to jak „a dram” w przerwie górskiej wyprawy, wśród napierniczajacego deszczu i listopadowych niskich chmur wiszących na wzgórzach :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minutes ago, rzecze1 said:

Ha! Oh aye... Oprócz starych przyzwyczajeń do czerwonego wina które zawsze było moim „poison of choice” to tez od lat jestem a whisky man. Nie ma to jak „a dram” w przerwie górskiej wyprawy, wśród napierniczajacego deszczu i listopadowych niskich chmur wiszących na wzgórzach :) 

To co prawda rye i to jeszcze z Teksasu, ale Sláinte!

dram.thumb.jpg.226e4bca0fb9a673ce50d04f004ab4e1.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 hours ago, Xarthisius said:

To co prawda rye i to jeszcze z Teksasu, ale Sláinte!

dram.thumb.jpg.226e4bca0fb9a673ce50d04f004ab4e1.jpg

Teksańska czy nie, w Szkocji dziś żałoba, i  za Sir Connery’ego można wypić. Umrzeć w wieku 90 lat, we śnie, w swoim domu na Bahamach... that is the way to go Mr Bond! Rest in peace. 
 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...