Skocz do zawartości

parenthesis

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    21
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Informacje o profilu

  • Lokalizacja
    IL

Ostatnie wizyty

1 020 wyświetleń profilu

parenthesis's Achievements

12

Reputacja

  1. Jestem pewnie kiepskim przykładem, bo przeprowadzałam się do męża obywatela US. Więc byłam w dość komfortowej sytuacji - mieszkanie jest, meble, agd, rtv też. Stąd też ja się przeprowadziłam z całym dobytkiem w postaci jednej wielkiej walizki i plecaka 35L (no dobra, po jakimś czasie dowiozłam w tej walizce jeszcze rolki, więc powiedzmy, że wyszły 2 walizki + plecak). Ale też dużo wcześniej starałam się wprowadzać minimalizm i to też wpłynęło na ilość zabieranych rzeczy. Sprawdzałam w którymś momencie ile by wyszło za wysłanie dobytku firmami transportowymi i była to jakaś kosmiczna dla mnie kwota. Zdecydowanie polecam dokładne przejrzenie dobytku w tygodniach poprzedzających wyjazd. Można z tego zrobić dodatkowe spotkanie towarzyskie - mi przyjaciółki pomagały z ubraniami np. Wtedy będziesz wiedziała co masz i co najlepiej zabrać - bo się może okazać, że rzeczy, które mają dla ciebie wartość jest mniej/więcej niż myślałaś. Mi najbardziej brak książek, część rozdałam po znajomych, najbardziej sentymentalne zostały u rodziców. Sama wiesz, czego używasz najczęściej i co jest dla ciebie ważne. Od siebie z mniej oczywistych rzeczy dodam jeszcze: wywołane zdjęcia bliskich, kosmetyki (ja dopiero po roku pobytu w USA zaczęłam się przestawiać na tutejsze produkty, bo mi zeszło na doedukowaniu się, a łatwiej było przywieźć z Polski przy okazji zapas wypróbowanych kremów; no i jest tu ciężej z eko i cruelty free produktami).
  2. U nas na Thanksgiving był wyjazd do DC. Przyjemne miasto, z tego kawałka, który udało się zobaczyć. Dużo bardziej skondensowane niż Chicago, dla mnie na plus - wyższy walkability score. W którym browarze takie cuda? Raz byłam w More, gdzie dają marble, czyli milkshake-style piwo - pychota!
  3. Taki codzinny dojazd to na szczęście tylko na 2 tygodnie treningu. Potem wchodzę na hybrydę i będę jeździć tylko 1-2 razy w tygodniu. Poza tym jest okej, do pociągu dojeżdżam rowerem, więc zdrowo, a potem w pociągu czytam, więc rozwój xd
  4. Szukałam w tym roku pracy w IT, akurat też okolice service desk i było ciężko. Mało ofert remote, a jak już są, to maaaaasa zgłoszeń i odpisują po 3 miesiącach, że sorry, ale cię nie zatrudnią. Plus było w IT tyle zwolnień, że jest naprawdę ogromna konkurencja. Mi się udało po 4 miesiącach znaleźć pracę (service desk, hybryda) i zarabiam więcej niż w PL (ale tam mi płacili chujowo, więc to inna kwestia).
  5. Zapisałam się na wybory w konsulacie w Chicago. 407 osób na ten moment. W innych miejscach w Chicago między 200-600 osób. Formularz na e-wybory ciągle wyrzucał mi błąd "niepoprawnych danych" wprowadzonych. Próbowałam wszystkiego, bo dane przecież poprawne. Wreszcie mąż przyszedł, bo już głośno kurwowałam na ten system. Zaczęłam wprowadzać wszystko przy nim i wtedy się zorientowałam, że dzień ważności paszportu wpisywałam zły o 1, bo mi się mylił z rokiem ważności... (coś jak: dzień 25, ale rok 2026). Zwalam to na totalne zmęczenie i zamroczenie życiowe, bo właśnie mi minął pierwszy tydzień w pierwszej pracy w US, gdzie mam 3h dziennie dojazdu i widocznie się zwoje mózgowe przepaliły z tego wszystkiego ;D
  6. Ah, dzięki za szybkie info! Tak też zrobię.
  7. Lecę w piątek do Polski! Ktoś może też? Spotkamy się na pokładzie? ;p Jak będę wracać, to poproszą mnie o pokazanie permanent resident card?
  8. Nie noo, wiadomo, że w którymś momencie musimy kupić auto. Ja chcę jeździć i zwiedzać, a gdzieś dalej to faktycznie ciężko dojechać rowerem. Nawet nie chodzi o odległości, tylko o infrastrukturę - uwielbiam jak google maps mi wyznacza trasę rowerem przez 5 pasmowe autostrady xd
  9. Ahahahaah ;D Nie, po prostu wolę rower od samochodu. Chyba bym musiała zwariować, żeby do sklepu oddalonego 3min rowerem jechać samochodem. A mąż też taszczy ;p Co kto woli, plus wiadomo - są różne stopnie sprawności ruchowej itd. Ale póki mamy siłę i u mnie nadal jest europejskie podejście, że bez samochodu się da i jest fajnie, to nawet na garage sales jeżdżę rowerem. Totalnie! Przerażają masowe zwolnienia, tyle ludzi bez pracy, więc o ile większa konkurencja. I że potrzeba sporo czasu, żeby znaleźć porządne zatrudnienie - tyle jest etapów rekrutacji i wszystko tak rozciągnięte czasowo, że masakra. I utrzymaj w takiej sytuacji rodzinę ;<
  10. Podziwiam osoby, które się przeprowadzają do Stanów same, bez nikogo na miejscu. Ja się przeniosłam do męża, więc odpadło szukanie mieszkania, do ubezpieczenia medycznego mnie podpiął u siebie w pracy, itp. więc od razu łatwiej na starcie. Także ten, jesteście mega dzielni! Bardzo dobra rada ze sprawdzeniem wynagrodzeń i kosztów życia. Z pracą mam wrażenie jest teraz mega ciężko, niby firmy szukają pracowników, ale potem się okazuje, że to tylko front (z różnych powodów, coś słyszałam np. o programach finansowych, gdzie firmy muszą aktywnie szukać pracowników, żeby dostać hajs, ale ostatecznie nigdy nikogo nie zatrudniają na dane stanowisko), albo że koniec końców nie mają funduszy na uruchomienie stanowiska (co najmniej trzy firmy mi tak odpisały na aplikację). Co do samochodu - jak jest się w dobrym miejscu, to da się żyć bez. Mój Amerykanin w życiu nie miał samochodu, wiem - ewenement (; Ale mamy sklepy blisko, siłownię, jak gdzieś trzeba jechać to rower, autobus, pociąg, uber albo znajomi podwiozą. Chociaż czasem jak wracam z Targetu rowerem objuczona zakupami jak muł (standard w PL), to mam wrażenie, że się na mnie gapią jak na dziwoląga ;p Także da się, ale gdzieś dalej pozwiedzać bez auta nie pojedziesz. I komunikacja publiczna faktycznie tu powala, ostatnio mnie rozwaliło - oferta pracy stacjonarnej, wioska obok mojej, jakieś 23min samochodem w prostej linii. Zbiorkomem? Od 3h40min do 13h ;D Takie fajne trasy do wyboru.
  11. W czym one pływają? Próbuję zrozumieć kompozycję smakową ;D Pod Chicago powietrze masakra, szaro, kaszląco. Pierwszy raz coś takiego widziałam, a mieszkałam pół życia w Krakowie, odwiecznie przodującym w rankingach na super powietrze.
  12. Co do ślubu, jeśli chcecie brać w Europie, to najłatwiej w Danii i Gibraltarze. W Polsce jest z tym masa użerania się niestety. Nie dość, że po ślub się trzeba zgłosić w urzędzie SC chyba z miesiąc przed planowaną datą i obie osoby muszą być wtedy na miejscu (co przy ślubie z obcokrajowcem niemieszkającym w Polsce jest trochę skomplikowane), to trzeba mieć więcej dokumentów. Przede wszystkim dokument, którego Stany nie wystawiają, stwierdzający, że obie osoby mogą zgodnie z prawem wziąć ślub. Trzeba się więc prosić sądu (w Warszawie, bo on jest właściwy dla cudzoziemców niemieszkających w Polsce) o wystawienie papieru, że nie ma przeszkód do zawarcia takiego małżeństwa. Przeszłam przez to i przesyłanie różnych papierów i cała komunikacja zajęła miesiące. Dobrze, że robiliśmy to w pandemii, bo jeszcze sąd mógł nas wezwać na rozprawę, a tak to się odbyło wszystko na posiedzeniu niejawnym i tylko dostaliśmy decyzję z pozwoleniem. Ostatecznie ślub braliśmy w Danii. Minimum formalności, cały proces mega przyjazny, naprawdę polecam.
  13. Raportuję po wizycie u doradcy podatkowego, może się potomnym przyda info. Doradca bardzo miły, wstępna konsultacja za darmo, więc super, a dowiedzieliśmy się wszystkiego, czego potrzebowaliśmy. Właściwie tylko potwierdził to, co sami ogarnęliśmy wcześniej. Nasza sytuacja: Czyli: married filing jointly; moje zarobki całość w Foreign Earned Income Exclusion; oświadczenie pisemne, żeby mnie traktowali jako rezydentkę dla celów podatkowych za 2022 (mimo że byłam non-resident), przez to niestety wszystko trzeba wysłać listownie. FBAR tak, FATCA nie. Powiedział, żeby konta ZUS nie zgłaszać, ufff ;p Prawdopodobnie spróbujemy w ten sposób jeszcze zrobić amended tax return za 2021. Rozliczaliśmy się wtedy jako married filing separately, ale skoro mam już SSN i dzięki oświadczeniu mogę być traktowana jako rezydent, to spróbujemy. Rozkminialiśmy, czy to się spina, skoro składamy takie oświadczenie na 2022, ale doradca powiedział, że najgorsze co się może stać, to że nam tego amended za 2021 nie przyjmą. Ogólnie bardzo się cieszę, że przyjechałam do Stanów na początku roku, bo kiedyś wyczytałam (chyba nawet tu na forum), że wszystko jest dzięki temu łatwiej podatkowo rozliczyć. I to się zgadza.
  14. Cieszę się, że nie jestem w tych podatkowych rozkminach sama... Chociaż i tak w porównaniu do was widzę, że mam w miarę prostą sytuację. Cały 2022 przesiedziałam w Polsce i zarabiałam tylko u jednego pracodawcy. Rozmowę w ambasadzie miałam w grudniu 2022, przyjazd do Stanów w lutym 2023 (zakładam, że rezydentem jestem od daty wjazdu). Wszystko spoko, nie musiałabym się chyba w ogóle za 2022 rozliczać z IRSem. Ale mąż chce się rozliczać wspólnie (większe ulgi podatkowe), więc musimy zgłosić oświadczenie, żeby mnie w celach podatkowych traktowali jako rezydenta za 2022. I teraz cały dochód muszę zgłosić, ale idzie w Foreign Earned Income Exclusion. Nadal chyba wszystko spoko. Ale potem kwestia FBAR i FATCA, jedno konto mam (drugie puste w innym banku zamknęłam w 2022), ale przekroczone $10000, bo dostałam darowiznę. Dobra, zgłaszam. Tylko zaraz - czy to konto zamknięte też zgłaszać? (teraz już wiem, że tak, dzięki wam). I czy ZUS też nie ma jakichś kont, które trzeba zgłaszać? Nagle za dużo pytań, a za mało odpowiedzi. Umawiam się na wstępną konsultację do księgowego, ciekawa jestem czy uda mu się pomóc. A i tak się zastanawiam, czy nie za bardzo się wkręcam i ile ludzi w ogóle nie wie o tych różnych zawiłościach albo je olewają i żyją.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...