Skocz do zawartości

Barack Obama Wygral Wybory Prezydenckie


Wojtek-J

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Pytanie retoryczne jest oczywiscie na miejscu. Pamietaj tylko, ze nikt nie ocenia rzadow JEDYNIE na podstawie wzrostu deficytu.

Aha. Jakos nie zauwazylem u Ciebie glebszej analizy tematu - podales wzrost deficytu i wydaje mi sie, ze uznales to za wystarczajace skoro nie dopisales nic wiecej.

Dokladnie. Ja nigdzie nie pisalem o przyszlosci. Narazie korzysci sa "mizerne".

A skad to wiesz? Na czym opierasz swoj osad? Wlasnie o tym wczesniej pisalem.

Widze, ze znowu sie zagalopowales. Pokaz mi prosze gdzie ja pisze o zyskach z wojny w Afganistanie ?

To prawda, nigdzie o tym nie pisales.

Racja, tu ja sie zagalopowalem. Wine ponosza obydwie partie (w moim przkonaniu, republikanie w wiekszym stopniu).

Tez uwazam, ze obydwie partie sa winne. Podejrzewam, ze bardziej demokraci - a powod zostal juz wskazany przez Karine wiele postow wyzej.

Zapewne nie byly kochane przez Meksyk - zpewne tez nie byly tez kochane przez RZADY panstw Osi. Zapominasz jednak, ze nie wszyscy obywatele w panstwach Osi kochali swoich dykatotorow (co za tym idzie nie lykali propagandy i niekoniecznie nienawidzili USA), a wiec tak naprawde nie mozesz tak generalizowac. Podobnie z krajami komunistycznymi - znowu generalizujesz - malo to obywateli krajow komunisytcznych wyemigrowalo do USA ? Wyemigrowali bo nienawidzili USA ?

Aaa, rozumiem.

Wychodzi z tego, ze dawniej USA nienawidzone byly tylko przez rzady i przez wybrana partie spoleczenstwa, a teraz nienawidza ich wszyscy? Hmmm. Ciekawe. Tylko kto tutaj generalizuje?

Ja pisze o tym, ze tak samo jak niektore osoby nienawidza USA teraz, tak samo niektore osoby nienawidzily USA kiedys. Dywagacje w stylu 'USA nienawidzi teraz wiecej osob niz kiedys' sa dla mnie tak samo realne jak twierdzenie, ze w roku 2002 maslo smakowalo lepiej niz w 2001. Na jakiej podstawie wysuwacie takie wnioski? Moze dlatego, ze na nikt 30 lat temu nie pisal na facebooku lub w swoim blogu o niszczacej dzialalnosci USA?

Tak pozatym, podawanie przykaladow z krajami "totalitranymi" w glownej mierze troszke sie mija z celem. Rezultat propagandy w takich krajach nie trudno przewidziec (z wyjatkami, ktore tylko potwierdzaja regule).

Niespecjalnie rozumiem co w moich wypowiedziach wg Ciebie mija sie z celem.

Sam chyba przeceniasz znaczenie demokracji. Jak juz pisalem - przykladowe NSDAP zostalo wybrane przez Niemcow w demokratycznych wyborach. Wielka czesc spoleczenstwa glosowala na takich, a nie innych ludzi.

Przykladow jest mnostwo i nie trzeba wielkiej znajomosci historii aby wiedziec, ze spoleczenstwo potrafi sie mylic, a wybrane przez nie w demokracji rozwiazania wcale nie musza byc korzystne.

Przepraszam - nie wyrazilem sie jasno w poprzednich postach - mowiac, ze USA bylo lubiane przez kraje w czasie II Wojny Swiatowej, mialem na mysli kraje demokratyczne ( czyli w glownej mierze kraje europy zach. - z wyjatkiem pewnie tych przekletych francuzow :) )

Swiat to kraje demokratyczne, moze swiat to Europa, moze swiat to Europa Zachodnia?

Zdecydujcie sie.

  • Odpowiedzi 86
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano
Podajac inny przyklad z ostatnich kart historii, gdy USA bylo w miare lubiane (albo przynajmniej tolerowana) - pierwsza wojna w zatoce perskiej.

No, szczegolnie przez Irakijczykow.

Znow wraca to samo - ja mowie, ze USA mialy swoich wrogow dawniej i teraz (tak samo, jak mialy przyjaciol). Wy twierdzicie, ze teraz USA sa szczegolnie znienawidzone. A ja sie pytam - skad to wiadomo?

Jak masz troche oleju w glowie, to taka sciage sam sobie zrobisz. Wystarczy pamietac, ze "sluszne" i "niesluszne" zalezy od punktu siedzenia. Aktor - obserwator.

No widzisz, jestem widocznie glupi. Nie mam oleju w glowie.

Naprawde mam czasami problem ze stwierdzeniem czy dana wojna jest sluszna lub nie.

Byloby to latwiejsze, gdyby wojny zaczynaly sie w 'punkcie zero' i gdyby nie byly zwiazane z historia danych nacji czy grup spolecznych. Problem jest jednak taki, ze gromadzona czesto przez cale lata nienawisc i wzajemne animozje w chwili drobnego pozornie wydarzenia potrafia przerodzic sie w otwarty i dlugotrwaly konflikt zbrojny.

Przyznaje sie - w wielu punktach, chociaz chcialbym, nie potrafie okreslic czy dana wojna jest sluszna, czy nie. W wojnie biora udzial co najmniej dwie strony i kazda ma swoje racje. Papierowa wiedza nie mowi tutaj, ktora strona sie myli i ktore z interwencji sa usprawiedliwione, a ktore nie. Zreszta - jak maja byc usprawiedliwione, z czyjego punktu widzenia? Istnieje jakis swiatowy obiektywizm?

Sytuacja przedszkolna - Grzesio kopie pod stolem Piotrusia. Piotrus ignoruje to przez pierwsze 5 minut, ale po kilkudziesieciu kopniakach w kolano zaczyna sie na sytuacje denerwowac. Miarka sie przelewa i w koncu Grzesio dostaje 'w czape'. Kto jest winien? Grzesio, Piotrus czy obaj? Czesto podobnie jest z wojnami, tyle ze w skali makro. Nie zawsze mam odpowiedz na pytanie 'kto ma racje' (ktorej sam bylbym pewien) i w dyskusjach o tym siedze cicho.

Poraz kolejny - ja nigdzie napisalem, ze Obama bedzie w ogole o cokolwiek prosic. Za duzo analizy Wojtku. Jaka bedzie polityka zagraniczna pana Obamy to dopiero zobaczmy. Narazie z cala pewnoscia mozna powiedziec, ze pan Bush nie mogl sie doprosic u swoich "przyjaciol" zwiekszenia wydobycia ropy. Zalosne.

Mozliwe, ze to nadinterpretacja z mojej strony. Krytykujesz jednak Busha (ktorego, nawiasem mowiac, sam lubie co najwyzej 'srednio'), ale ciekaw jestem czy za kilka lat powiesz, ze zalosna jest nieudolnosc Obamy w wyegzekwowaniu od naftowych przyjaciol korzysci (jezeli tak samo jak Bushowi nie uda mu sie nic konkretnego z tej przyjazni wyciagnac).

Polityka zagraniczna to skomplikowana materia i przyklad naszego uczestnictwa w wojnie w Iraku pokazuje, ze nie zawsze wniesiony wysilek zostanie wynagrodzony.

Zdecydowanie nie dostalbys nagrody za wrazliwosc. Ale masz duza szanse na nagorde pt. "Wieje sarkazmem z kazdego postu".

Masz racje, lubie sarkazm.

A wrazliwosc jest dla mnie strasznie pustym slowem, gdy zwiazana jest z niesprawiedliwoscia.

Z niesprawiedliwoscia, bo zabiera sie cos wbrew woli wlasciciela - po to, aby w imie 'wrazliwosci' i 'sprawiedliwosci spolecznej' pomagac innym.

Prawda jest taka - bardzo latwo byc wrazliwym za cudze pieniadze, trudniej gdy trzeba wydac troche swoich. Tylu mamy urzednikow poswieconych pomocy bliznim gdy wydac moga pieniadze z naszych podatkow - ciekawe czy pomagaliby rownie chetnie, gdyby dysponowali tylko swoim majatkiem?

Mam nadzieje, ze tak jest - ale zdaje sobie sprawe z tego, ze moje nadzieje sa raczej nierealne.

I tym sie wlasnie roznimy. Ja uwazam, ze prawa jednostek musza byc respektowane. Jesli nawet tylko 1 osoba na 1000 tam siedzacych jest niewinna, to to wiezienie nie powinno istniec. Ba, nawet gdyby wszyscy byli winni ( a tak nie jest ) to i tak bylbym zdania ze Guantanamo nie powinno istniec.

Czy Ty, przepraszam bardzo, zartujesz sobie?

Napisales cos o respektowaniu praw jednostki?

Tyle piszesz o tym, ze nalezy pomagac biednym i potrzebujacym zabierajac na to pieniadze ciezko pracujacym, a mowisz o respektowaniu prawa jednostki? Co jak co, ale to juz szczyt hipokryzji.

Mozemy, jesli bawi Cie FIKCJA. A w miedzyczasie wiemy co zrobil Bush i dlaczego USA wyglada jak wyglada.

Nie bawi mnie i nie gdybam. Chyba nie zauwazyles ...

Slyszalem. Jak sam napisales - to byl to eksperyment spoleczny i tak nalezy go traktowac. W moim przekonaniu eksperyment spoleczny malo sie rozni od jakiegokolwiek innego eksperymentu, na ktory idzie kasa z podatkow obywateli. W tym wypadku po prostu sie nie udal i jest lekcja na przyszlosc. (moge sie mylic ale chyba w zeszlym roku aresztowano ostatnich mieszkancow).

Masz racje w tym, ze od wydawania publicznych pieniedzy na inne cele ten eksperyment niewiele sie rozni. Zabiera sie jednym, aby dac drugim (ktorzy wcale na to nie zasluzyli). Dziala to prawie zawsze tak samo skutecznie.

My sie roznimy w jednej kwestii - Ty chcesz, aby za biednych i skrzywdzonych placili przedsiebiorczy i pracowici. Ja z kolei chcialbym, aby kazdy placil za siebie. Czy to nie fair? Wrecz przeciwnie. Ty kradniecie pieniedzy z kieszeni osob pracujacych nazywasz sprawiedliwoscia, a ja niesprawiedliwoscia. Proste.

Oczywiscie ze to nie znaczy, ze bedzie krasc. Czy bedzie bardziej podatny na popelnienie przestepstwa ? Jak najbardziej.

Jak najbardziej sa nam potrzebni ludzie jak pisesz, pracujacy na budowie, ogrodnicy, nocni strozowie itd. Nie widze jednak zadnego negatywnego efektu w skonczeniu liceum a widze negatywne efekty w nieskoczeniu. Jesli nie widzisz niczego zlego w tym, ze ktos nie umie czytac ani pisac to przepraszam, ale mam nadzieje, ze nigdy nie bedziesz mial wplywu na zadna polityke edukacyjna nigdzie na swiecie.

Nie brak edukacji i bieda czynia z ludzi zlodziejow. Gdyby bylo inaczej - kradliby tylko najbiedniejsi.

Jak widac w 'realnym swiecie' - kradna wszyscy, niezaleznie od wyksztalcenia. Roznia sie co najwyzej sposoby, w jakie do kradziezy dochodzi (chociaz nie zawsze).

W tej chwili w Polsce edukacja jest 'darmowa' i obowiazkowa. Czy dzieki temu nie mamy przestepcow? Jest ich mnostwo. Czy to tylko niziny spoleczne? Jasne, ze nie.

Ja rowniez nie widze negatywnych efektow w skonczeniu liceum. Widze tez, ze sa ludzie bez liceum, ktorzy pracuja i sa wartosciowymi osobami. Dla Ciebie kazdy bez matury to podczlowiek czy jak?

Potencjalny przestepca, zalazek patologii?

Nie wiem ilu znasz analfabetow. Ja znam tylko dwie osoby (malzenstwo). Oboje nie potrafia ani czytac, ani pisac. Na poczatku bylem w szoku - jak w XXI wieku mozna nie znac pisma?!

Potem zdziwienie przeszlo w analize - hmm, ci ludzie nie tylko posiadaja dwa domy i nie zyja w biedzie, ale tez wychowali gromadke dzieci, ktore przerodzily sie wartosciowe osoby. Dzieci, ktore pomagaja rodzicom na stare lata. Bez watpienia znajomosc pisma jest czyms szalenie potrzebnym w dzisiejszym swiecie - ale oni bez tego potrafia funkcjonowac! Wedlug Twojej teorii powinni najprawdopodobniej zostac przestepcami, a ich rodzina mialaby wielkie szanse na bycie rodzina patologiczna. Dlaczego tak nie jest? Dlaczego przez cale swoje zycie ciezko i uczciwie pracowali, chociaz nie okupowali stanowiska dyrektora banku i prawczniki? Ano dlatego, ze przez zycie mozna uczciwie przejsc nie posiadajac nawet solidnego wyksztalcenia (a w ich przypadku zadnego wyksztalcenia) - nie jest latwo, ale sie da.

W tej chwili - tak samo, jak znajomosc pisma - istotna jest tez chociazby umiejetnosc poslugiwania sie komputerem (chociaz umiejetnosc pisania i czytania stawiam duuuuzo wyzej). Ilu pracowitych i inteligentnych ludzi tego nie potrafi? Czy to ich dyskwalifikuje w jakikolwiek sposob z zycie spolecznego?

Podalem generalnie skrajny przyklad - analfabetyzm. Pisma mozna nauczyc sie jednak od znajomych, od uczacego sie rodzenstwa, od rodzicow, nawet od obcych ludzi (misje w Afryce sa dobrym przykladem) - czyli od ludzi, ktorzy za darmo poswiecaja sie, aby pomagac innym.

Dalsze efekty edukacji to juz bardzo subiektywna rzecz. Wiadomo, ze warto wiedziec gdzie lezy Estonia i potrafic wykonac podstawowe obliczenia matematyczne. Prawda jest jednak taka - to nie jest konieczne do normalnego, uczciwego zycia i pracy. Hydraulik nie musi mowic po angielsku. Osoba koszaca trawniki nie musi dobrze liczyc. Stroz nocny nie musi wiedziec gdzie lezy Belize (90% moich znajomych, ktorzy skonczyli renomowane uczelnie nie wie, ze w ogole istnieje taki kraj). Znam osoby, ktore skonczyly wyzsze studia i nie znaja podstaw matematyki. I co tutaj? Patologia? Wyjasnij mi to jakos ...

Jest oczywiste, ze edukacja jest czyms jak najbardziej pozytywnym. Gdyby nie to - nie szedlbym na studia, tak samo nie poszliby na studia moi rodzice. Brak solidnego wyksztalcenia nie jest jednak niczym decydujacym. Ojciec mojego taty byl tokarzem, babcia nie pracowala. Ojciec mojej mamy byl elektrykiem, babcia byla krawcowa. Nie mieli matur, nie skonczyli studiow wyzszych. Nie kradli, a ciezko pracowali. Powiesz moze, ze to 'stara data'. Przyklady tego samego mam jednak wsrod znajomych z podstawowki. Wielu nie skonczylo studiow, niektorzy nie maja matury. Nie poszli do liceum, pracuja, nie kradna. Zyja godnie. Czego chciec od nich?

W spoleczenstwie potrzebni sa ludzie wyksztalcenie tak samo jak ludzie niewyksztalceni.

Nie przezyje dlugo spoleczenstwo oparte na samych magistrach, doktorach i profesorach, bo nie bedzie rolnika, ktory posieje i zbierze zboze, nie bedzie piekarza, ktory zmieni je w chleb, nie bedzie sprzedawcy, ktory go rozprowadzi. Matura do uczciwego zycia nie jest potrzebna - magistrowie i doktorowie po wyzszych uczelniach nie beda kopac dolow pod drogi, nie beda jezdzic po nich walcami, nie beda sprzatac ulic.

Trzeba wszystko wyposrodkowac, znalezc zloty srodek i rozsadne optimum - tak juz na swiecie jest.

Mowiac szczerze - rowniez mam wielka nadzieje, ze nie bedziesz mial wplywu na polityke, nie tylko edukacyjna.

Nalezy pomagac ludziom, nawet tym ktorzy popelnili bledy. Tak przynajmniej powinno byc.

Jasne. Tyle, ze z dobroci serca, za wlasne pieniadze i z wlasnej woli.

Znam osoby, ktore biednym pomagaja - wcale nie sa obrzydliwie bogate.

Robia to dla siebie, a nie na pokaz.

Jesli jestes naprawde wrazliwy - pomozesz niezaleznie od panujacego systemu ekonomicznego - nieprawdaz?

Napisano
To raczej Ty mnie nie rozumiesz, ja mowie o wolnosci, o prawie do decydowania o moich pieniadzach, nikomu nie zabraniam zakladania fundacji, instytucji charytatywnych etc., nikomu nie nakazuje pracowac, ani nikomu nie zabraniam mu pomagac jesli taka jego wola. Zauwaz, ze z nas dwoch to Ty jestes strona ktora chce mnie do czegos zmusic, w tym przypadku dzielenia sie z pieniedzmi z nierobem. Ja nie chce Ci niczego zakazywac ani nakazywac. Nie dostrzegasz tego?

Wlasnie o to chodzi! To o czym ja napisalem referat, Fugazi bardzo ladnie zawarl w czterech zdaniach - i ma calkowita racje ...

Godne zycie - dach nad glowa, jedzenie, opieka zdrowotna. Bez luksosow. Tak powinno byc dla osob, ktore pracowac nie chca. To w koncu tez czlowiek.

Rety :)

Nie sadzilem, ze cos takiego tutaj przeczytam.

Napisales to sam czy skopiowales z manifestu Mao Zedonga?

Napisano
Godne zycie - dach nad glowa, jedzenie, opieka zdrowotna. Bez luksosow. Tak powinno byc dla osob, ktore pracowac nie chca. To w koncu tez czlowiek.

Bez VW.

Wymienic ci wszystkie inne marki samochodow czy juz moze zrozumiales ?

W krajach skandynawskich, jak rozumiem socjalizm wprowadzila junta wojskowa tak ?

Z takimi pogladami to nie pozostaje ci nic innego jak wyjazd na Kube.

Sila USA jest zbudowana na kapitalizmie(sprawdza sie przez ponad 200 lat), a nie na socjalnych mrzonkach.

Napisano
A co bedzie jak tych ktorym sie pracowac nie chce bedzie wiecej o tych co pracowac lubia?

Na szczescie procent osob niechcacych pracowac jest w kazdym spoleczenstwie na mniej wiecej takim samym, stalym poziomie ( chyba, ze system socjalny rekompensuje takim osobom brak pracy z nadwiazka - to zly system socjalny ). Wiec nie obawiaj sie - gorzej jak ludzie nie beda chcieli zakladac instyticji charytatywnych albo wplacac tam pieniazkow. No ale to nie twoj problem, ze ktos z glodu umrze albo zamarznie.

Jezeli ja sie nie zgadzam zalozeniem ze kazdy musi miec dach nad glowa, a musze na niego lozyc to robie to pod przymusem, jest ograniczona moja wolnosc, a w przypadku gdybym probowal sie nie zastosowac do prawa ktore ode mnie tego wymaga, panstwo przemoca zmusi mnie do tego. Zadna junta wojskowa nie jest do tego potrzebna. Jakkolwiek wiekszosc krwawych rezymow w XXw. to byly rezymy lewicowe: bolszewicy, narodowi socjalisci, komunisci, stalinisci, maoisci, Czerwoni Khmerowie. Im bardziej lewicowa ideologia tym wiekszy opor trzeba pokonac zeby ja wprowadzic, bo im bardziej na lewo tym sensu w tym wszystkim coraz mniej; zeby wprowadzic skandynawska socjaldemokracje wystarczy telewizja, lewicowa edukacja od kolyski i tylko odrobina przemocy. Zeby wprowadzic rezym Pol Pota trzeba wymordowac pol narodu.

Takie prawo - roznica miedzy krajami skandynawskimi a REZMIMAMI o ktorych wspominasz jest taka, ze w krajach skandynawskich ludzie CHCA socjaldemokracji. Jak Ci sie to nie podoba - to zawsze mozesz sprobowac to zmienic ( w koncu to demokracja ). Mozesz zalozyc wlasna, prawicowa telewizje, ktory bedzie non stop nadawala jak to obywatele sa indyktrynowanii przez ochydny czerwonym marksizm.

To raczej Ty mnie nie rozumiesz, ja mowie o wolnosci, o prawie do decydowania o moich pieniadzach, nikomu nie zabraniam zakladania fundacji, instytucji charytatywnych etc., nikomu nie nakazuje pracowac, ani nikomu nie zabraniam mu pomagac jesli taka jego wola. Zauwaz, ze z nas dwoch to Ty jestes strona ktora chce mnie do czegos zmusic, w tym przypadku dzielenia sie z pieniedzmi z nierobem. Ja nie chce Ci niczego zakazywac ani nakazywac. Nie dostrzegasz tego?

Ja Cie rozumiem i wszystkich tutaj ktorzy maja poglady po prawej stronie. Ta cala dyskusja zaczela sie od czarnch prognoz, bo prezydentem zostal facet, ktory chce wyzszych podatkow. Ja tylko staram sie pokazac, ze kraje "socjlademokratyczne" tez dzialaja i to od dziesiecioleci i o dziwo, ludzie sa tam najszczesliwsi ( http://www.eubusiness.com/Living_in_EU/eu-happiness.82 - to jedno z wielu badan, ktore wykazuje, ze w krajach skandynawskich ludzie sa bardzo szczesliwi ).

Tak naprawde to nie chce ani Ciebie, ani nikogo tutaj do niczego przekonowyac - bo zeby chciec przekonywac to trzeba w to cos wierzyc. Ja w socjalizm nie wierze. Ale nie wierze tez w dziki kapitalizm, lubie zadawac pytania i kwestionowac kazda strone. Beton jest zawsze po obu stronach barykady i kazdej stronie wydaje sie, ze to ta druga nie ma racji.

A co do decydowania o swoich pieniazkach - w Stanach tez takiego prawa nie masz i nigdy w pelni miec nie bedziesz. Podatki zawsze beda. Tu wieksze, tam mniejsze. A wiec gdzie dla Ciebie zaczyna sie wolnosc, przy 19% czy moze blizej 50% ? Bo dla mnie to w jednym i drugim przypadku nie ma pelnej wolnosci.

Napisano
No ale to nie twoj problem, ze ktos z glodu umrze albo zamarznie.

Po czym wnosisz? Znasz mnie? Jezeli ja sie nie podziele to Ty sie podzielisz, no chyba ze Ty wolisz dzielic sie tym co nalezy do mnie.

Takie prawo - roznica miedzy krajami skandynawskimi a REZMIMAMI o ktorych wspominasz jest taka, ze w krajach skandynawskich ludzie CHCA socjaldemokracji. Jak Ci sie to nie podoba - to zawsze mozesz sprobowac to zmienic ( w koncu to demokracja ).

Demokracja to tyrania wiekszosci i tyle. Ludzie chca socjaldemokracji? 100% chce?

Ja Cie rozumiem i wszystkich tutaj ktorzy maja poglady po prawej stronie. Ta cala dyskusja zaczela sie od czarnch prognoz, bo prezydentem zostal facet, ktory chce wyzszych podatkow. Ja tylko staram sie pokazac, ze kraje "socjlademokratyczne" tez dzialaja i to od dziesiecioleci i o dziwo, ludzie sa tam najszczesliwsi ( http://www.eubusiness.com/Living_in_EU/eu-happiness.82 - to jedno z wielu badan, ktore wykazuje, ze w krajach skandynawskich ludzie sa bardzo szczesliwi).

Ja bym sie tam czul fatalnie.

Ja w socjalizm nie wierze.

Tzn. ze to co napisales powyzej o tym, ze 'kazdemu sie nalezy godne zycie nawet jak mu sie pracowac nie chce' to byla tylko prowokacja? Jezeli nie to nawet sam nie wiesz jak bardzo w socjalizm wierzysz.

Beton jest zawsze po obu stronach barykady i kazdej stronie wydaje sie, ze to ta druga nie ma racji.

No jezeli jedna strona ma racje to druga nie ma, wydaje mi sie to spojne i logiczne.

Tu wieksze, tam mniejsze. A wiec gdzie dla Ciebie zaczyna sie wolnosc, przy 19% czy moze blizej 50% ? Bo dla mnie to w jednym i drugim przypadku nie ma pelnej wolnosci.

Przy 19% mam jednak nieco wiecej wolnosci, to nie tylko kwestia podatkow, ale rowniez celow na jakie one sa przeznaczane.

Napisano
NSDAP w 1930 roku zostalo wybrane w demokratycznych wyborach uzyskujac 18% glosow. W 1932 roku w wyborach prezydenckich na Hitlera glosowalo 13 milionow Niemcow. W 1937 roku NDSAP w wyborach powszechnych uzyskalo 37% glosow (w kolejnych wyborach 33% - byly to ostatnie wolne od zastraszenia i manipulacji wybory), i Hitler zostal w koncu kanclerzem.

Tutaj masz demokracje, w ktorej obywatele Niemiec przez wiele lat popierali Hitlera. Skoro glosowali w ten sposob przez dlugi czas - chyba w tej 'wiekszosci' byli szczesliwi.

Najwyrazniej tego chcieli. Czy byli szczesliwi - pewnie tak, aczkolwiek ani zadnych sondazy ani badan na ten temat nie ma. W przeciwienstwie do krajow skandynawskich.

Przyznam ze jest to dosyc dobra analogia nosna.

To nie ja sie tutaj osmieszam, a Ty.

Rankingi podalem nie po to, aby udowodnic, ze Bulgaria jest krajem rownym Szwecji - ale by pokazac, ze takie rankingi sa bardzo niemiarodajne i ze pokazuja cos szalenie subiektywnego.

Mozna znalezc wiele rankingow, ktore pokaza dwie zupelnie rozne rzeczy - i to wlasnie chcialem przedstawic. Jeden ranking jest lepszy od drugiego? Niby dlaczego? Bo jest znany i popularny. Aaaaa. Lehman Brothers tez byl powszechnie znany i szanowany. Juz nie jest ...

Sam mowisz, ze z podanych przeze mnie zrodel tylko ranking z 'The Economist' jest rozsadny. Rozumiem przez to, ze Argentyna jest przez to krajem znacznie lepszym od Polski - bo napisal to 'The Economist'. Byles kiedys w Argentynie lub chociaz widziales ja w telewizji i wiesz jak wyglada teraz ten kraj?

Podsumowujac - uwazam te wskazniki za cos orientacyjnego, malo znaczacego i to dlatego, ze nie sa wiarygodne i niewiele znacza.

Przepraszam, nie doczytalem calej metodologii w badaniu w "The Economist". W przeciwienstwie jednak do drugiego linka ktory podales, tutaj jakas metodologia istnieje. Najwyrazniej maja powod sadzic, iz Argentyna jest od Polski lepsza (pod wzgledem tych wskaznikow, ktore do badania uzyli). Nawet gdybym w Argentynie byl osobiscie, to i tak bardziej wierzylbym tym wlasnie wskaznikom. Pewnie nie bylbym w stanie poznac i "uogolnic" tego co bym zobaczyl nawet gdybym tam spedzil pare lat.

To moze odkurz ekonomie i realna wartosc deficytu wylicz. Troche bardziej produktywne niz czekanie na pierwsze kolce - glowa sluzy do myslenia, to nie doniczka.

Poki co - zamiast sensownych danych - podajesz jeden parametr, ktory ma pokazac jakim zlem byly rzady Republikanow. Tyle, ze analiza jednego tylko parametru jest bezsensowna i nietrudno to zrozumiec.

Alez ja wiem iz Bush > Clinton pod wzgledem wydatkow. Sa ciekawsze rzeczy na swiecie, ktorymi moja glowa lubi sie glowic.

Glowa to jak najbardziej doniczka.

Ja juz napisalem dlaczego dla mnie "przytoczenie" tego parametru jest sensowne w dyskusji o Rep vs Dem.

Owszem, nie powiedziales - ale jezeli traktujesz wzrost deficytu jako cos decydujacego i podajesz go jako jedyny parametr - calkowicie logiczne jest, ze skrajne podniesienie podatkow deficyt zmniejszy (a moze nawet zmienic jego znak na ujemny), chociaz w perspektywie kilku lat moze to przyniesc zalamanie gospodarcze. Po co analiza samego deficytu? To absurd.
Aha. Jakos nie zauwazylem u Ciebie glebszej analizy tematu - podales wzrost deficytu i wydaje mi sie, ze uznales to za wystarczajace skoro nie dopisales nic wiecej.

Nigdzie nie napisalem, ze traktuje wzrost deficytu jako cos decydujacego. Nie ma tez potrzeby glebiej go analizowac.

Napisalem dokladnie o co mi chodzilo. To ty cwiczysz tutaj nadinterpretacje.

A skad to wiesz? Na czym opierasz swoj osad? Wlasnie o tym wczesniej pisalem.

Wydatki/straty:

Pareset miliardow $ wydanych.

Pare tysiecy ofiar po stronie usa.

Zszargana opinia miedzynarodowa

Nie zaglebiam sie w dziesiatki tysiecy irakijczykow, ktorzy stracili zycie, zniszczona infrastrtukture, straty po stronie koalicjantow.

Zyski:

Podobno pare miliardow $ przychodu maja firmy zbrojeniowe.

Z tego co pamietam, wydobycie ropy powrocilo do poziomu z lat dziewiecdziesiatych (ale nie moge znalezc informacji ile obecnie z tego importuje USA)

MIZERNIE.

Aaa, rozumiem.

Wychodzi z tego, ze dawniej USA nienawidzone byly tylko przez rzady i przez wybrana partie spoleczenstwa, a teraz nienawidza ich wszyscy? Hmmm. Ciekawe. Tylko kto tutaj generalizuje?

Ja pisze o tym, ze tak samo jak niektore osoby nienawidza USA teraz, tak samo niektore osoby nienawidzily USA kiedys. Dywagacje w stylu 'USA nienawidzi teraz wiecej osob niz kiedys' sa dla mnie tak samo realne jak twierdzenie, ze w roku 2002 maslo smakowalo lepiej niz w 2001. Na jakiej podstawie wysuwacie takie wnioski? Moze dlatego, ze na nikt 30 lat temu nie pisal na facebooku lub w swoim blogu o niszczacej dzialalnosci USA?

Wiesz co, jesli naprawde nie potrafisz zauwazyc roznicy w nastawieniu do USA po inwazji na Irak, to nie nalepiej swiadczy o twoich zdolnosciach percepcyjnych (moze twoj umysl kurczowo zwalcza takie informacji wyparciem aby chronic twoje "ja"). Ja sie osobiscie przekonalem dopiero bedac z zona w Europie. Nie wspominajac o tych wszystkich sondazach, w ktorych jasno wynika, ze sympatia do amerykanow zmalala - widzialem przynajmniej z 10 na przestrzeni paru lat. Niestety w Tv, a wiec zrodla nie podam teraz.

No widzisz, jestem widocznie glupi. Nie mam oleju w glowie.

Naprawde mam czasami problem ze stwierdzeniem czy dana wojna jest sluszna lub nie.

Byloby to latwiejsze, gdyby wojny zaczynaly sie w 'punkcie zero' i gdyby nie byly zwiazane z historia danych nacji czy grup spolecznych. Problem jest jednak taki, ze gromadzona czesto przez cale lata nienawisc i wzajemne animozje w chwili drobnego pozornie wydarzenia potrafia przerodzic sie w otwarty i dlugotrwaly konflikt zbrojny.

Przyznaje sie - w wielu punktach, chociaz chcialbym, nie potrafie okreslic czy dana wojna jest sluszna, czy nie. W wojnie biora udzial co najmniej dwie strony i kazda ma swoje racje. Papierowa wiedza nie mowi tutaj, ktora strona sie myli i ktore z interwencji sa usprawiedliwione, a ktore nie. Zreszta - jak maja byc usprawiedliwione, z czyjego punktu widzenia? Istnieje jakis swiatowy obiektywizm?

Sytuacja przedszkolna - Grzesio kopie pod stolem Piotrusia. Piotrus ignoruje to przez pierwsze 5 minut, ale po kilkudziesieciu kopniakach w kolano zaczyna sie na sytuacje denerwowac. Miarka sie przelewa i w koncu Grzesio dostaje 'w czape'. Kto jest winien? Grzesio, Piotrus czy obaj? Czesto podobnie jest z wojnami, tyle ze w skali makro. Nie zawsze mam odpowiedz na pytanie 'kto ma racje' (ktorej sam bylbym pewien) i w dyskusjach o tym siedze cicho.

Alez wojny zaczynaja sie w punkie zero. Konflikty ciagna sie latami i maja wiele punktow, wojna zaczyna sie zawsze w jednym punkcie. Historia to nie fizyka jadrowa.

Napisano
Mozliwe, ze to nadinterpretacja z mojej strony. Krytykujesz jednak Busha (ktorego, nawiasem mowiac, sam lubie co najwyzej 'srednio'), ale ciekaw jestem czy za kilka lat powiesz, ze zalosna jest nieudolnosc Obamy w wyegzekwowaniu od naftowych przyjaciol korzysci (jezeli tak samo jak Bushowi nie uda mu sie nic konkretnego z tej przyjazni wyciagnac).

Polityka zagraniczna to skomplikowana materia i przyklad naszego uczestnictwa w wojnie w Iraku pokazuje, ze nie zawsze wniesiony wysilek zostanie wynagrodzony.

Oczywiscie. Jesli bedzie prowadzil taka sama polityke wobec swoich przyjaciol jak W. i nie bedzie w stanie nic konkretnego z niej wyciagnac, powiem ze jest jeszcze bardziej zalosny.

Masz racje, lubie sarkazm.

A wrazliwosc jest dla mnie strasznie pustym slowem, gdy zwiazana jest z niesprawiedliwoscia.

Z niesprawiedliwoscia, bo zabiera sie cos wbrew woli wlasciciela - po to, aby w imie 'wrazliwosci' i 'sprawiedliwosci spolecznej' pomagac innym.

Prawda jest taka - bardzo latwo byc wrazliwym za cudze pieniadze, trudniej gdy trzeba wydac troche swoich. Tylu mamy urzednikow poswieconych pomocy bliznim gdy wydac moga pieniadze z naszych podatkow - ciekawe czy pomagaliby rownie chetnie, gdyby dysponowali tylko swoim majatkiem?

Mam nadzieje, ze tak jest - ale zdaje sobie sprawe z tego, ze moje nadzieje sa raczej nierealne.

Ja jestem wrazliwy za swoje i cudze pieniadze.

zy Ty, przepraszam bardzo, zartujesz sobie?

Napisales cos o respektowaniu praw jednostki?

Tyle piszesz o tym, ze nalezy pomagac biednym i potrzebujacym zabierajac na to pieniadze ciezko pracujacym, a mowisz o respektowaniu prawa jednostki? Co jak co, ale to juz szczyt hipokryzji.

Widzisz, ja nie mam problemu z dawaniem czy zabieraniem ciezko pracujacym i pomaganiu biednym. To nie jest prawo, to jest obowiazek pomagac innym. Bardzo proste.

Nie brak edukacji i bieda czynia z ludzi zlodziejow. Gdyby bylo inaczej - kradliby tylko najbiedniejsi....

Jak zwykle przypisujesz mi cos czego powiedzialem.

Tez mam znajomych, ktorzy ledwo co mature zdali a wiedzie im sie znacznie lepiej niz tym z wyksztalceniem wyzszym. No i co ? No i nic, przeciez to wiedza wszyscy, ze zycie roznie sie toczy. Nie trzeba sciany tekstu i przykladow z zycia osobistego aby ta zyciowa prawde znac.

Brak edukacji, jest jednym z katalizatorow popelniania przestepstw. Tylko i az tyle.

Nie pisze tez o tym, zeby kazdy zostal profesorem. Ja chcialbym zeby kazdy mial rowny dostep do edukacji wyzszej (co nieznaczy, ze kazdy bedzie chcial isc na studia)

Chce takze aby kazdy umial pisac i czytac - cos co wedlug Ciebie nie jest potrzebne.

Wow. To juz nie, nie postepowosc, ale wstecznosc.

Rety wacko.gif

Nie sadzilem, ze cos takiego tutaj przeczytam.

Napisales to sam czy skopiowales z manifestu Mao Zedonga?

Jezus jest lepszym autorytetem niz Mao.

Napisano

Fugazi

Po czym wnosisz? Znasz mnie? Jezeli ja sie nie podziele to Ty sie podzielisz, no chyba ze Ty wolisz dzielic sie tym co nalezy do mnie.

Moze lubie sie dzielic po rowno ?

Demokracja to tyrania wiekszosci i tyle. Ludzie chca socjaldemokracji? 100% chce?

Zgadza sie. Wystarczy, ze wiekszosc (czasem nawet nie bezwgledna) chce i wystarczy. Jakby sie im bardzo nie podobalo, to w przeciagu tych wielu dziesiecioleci by cos zmienili.

To bedzie smutny dzien, gdy 100% ludzie bedzie chcialo tego samego.

Ja bym sie tam czul fatalnie.

Ja tez, dlatego tam nie mieszkam. Ale jak widzisz ludzie lubia tam mieszkac. A wiec cos dobrego sie tam jednak dzieje...

Tzn. ze to co napisales powyzej o tym, ze 'kazdemu sie nalezy godne zycie nawet jak mu sie pracowac nie chce' to byla tylko prowokacja? Jezeli nie to nawet sam nie wiesz jak bardzo w socjalizm wierzysz.

Nie wiem w jakiejs wierze zostales wychowany. Ja w chrzescijanskiej. I chociaz nie praktykuje i instytucji kosciola nie lubie, to dla mnie jest nie do wyobrazenia, ze mozna drugiego czlowieka zostawic samemu sobie tylko dlatego, ze nie chce pracowac - dac mu gdzies zamarznac, albo niech zdechnie od gruzlicy.

Nie pisze przeciez zeby mu dawac nie wiadomo co - nie dla Playstation, samochodu i willi. Ja nigdzie nie napisalem, za maja miec tyle co wszyscy.

W idealnej sytuacji beda mieli tyle zeby przezyc "godnie". Moze przejrza na oczy i do pracy pojda.

Ale mysle, ze jestesmy troszke lepsi niz "to moje pieniadze, zdychaj czlowieku bez pracy".

Uwazam tez ze panstwo powinno dac wszystkim taka sama mozliwosc w dostepie do edukacji i opieki zdrowotnej. Nazwij to sobie socjalizmem - ja uwazam ze jest to po prostu fair.

Ale zdaje sobie rowniez sprawe, ze osiagniecie tego jest praktycznie niemozliwe, bez wysokich podatkow i wiekszej ingerencji panstwa. (cos za czym osobicie nie przepadam).

Wlasciwie to wierze tylko w podatek liniowy (kazdy powinien placic tyle samo)

Czy jestem socjalista ? W sprawach socjalnych w wiekszosci pewnie tak. W ekonomicznych zdecydowanie nie.

I zdaje sobie sprawe jak bardzo to sie ze soba gryzie.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...