Skocz do zawartości

Barack Obama Wygral Wybory Prezydenckie


Wojtek-J

Rekomendowane odpowiedzi

że co?

No wlasnie, ze co? Nie wiesz jak?

1. Stypendium.

a. naukowe, dla tych z wynikami, ktorzy rokuja nadzieje, ze pieniadze wydane na ich edukacje nie beda wyrzucone w bloto. Np. wsparcie firmy (jak moja zona np.), fundacji etc.

b. sportowe, dla tych ktorzy reprezentuja szkole, cos tam do jej prestizu wnosza, czyli jak kopiesz dobrze pile to ani za bogaty ani za madry nie musisz byc a studia mozesz skonczyc.

2. Kredyt. Szerokie pole do popisu.

3. Zarobiona przez siebie kasa. Dla tych co maja w glowie poukladane i sa zdeterminowani.

4. Wojsko.

5. Kombinowane dwie lub wiecej opcji wymienionych powyzej.

6. Nigdzie nie jest powiedziane, ze kazdy musi skonczyc studia, jezeli ktos nie wie jak wykorzystac powyzsze mozliwosci to najwyrazniej na studia sie nie nadaje. Teoria Darwina w praktyce.

To niech jeszcze przestaną utrzymywać drogi. Bo przecież dlaczego ktoś kto ma 60 lat, mieszka w miescie i wszedzie chodzi na piechote bo niewiele sie rusza, ma placic za czyjeś drogi?

Drogi sa utrzymywane z podatkow doliczanych do benzyny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 86
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Co do edukacji - nie fiksuj sie na"less fortunate". To wina przepisow, ze kraj daje sie tak doic - ludzie ktorzy wykorzystuja system sa w kazdym panstwie. Ja pisalem o latwiejszym dostepie do edukacji dla "zwyklych" ludzi, ktorzy na studia chca isc a nie moga bo nie maja bogatych rodzicow albo z roznych powodow nie moga dostac kredytu.

Kredyt studencki każdy dostanie, o ile wybiera rozsądny kierunek studiów i ma przyzwoite stopnie. Jak jedzie na "D" a chce studiować filozofię, to już nie moja sprawa skąd weźmie na to pieniądze :) Są stypendia, granty, można studiować na pół etatu i jednocześnie pracować ( nie na każdym kierunku się da). Wreszcie, jak w moim przypadku, edukację w całości pokryje mi pracodawca - przyznaję że mało kto tak może, ale opcja istnieje ;)

Sąsiadka z góry jest nauczycielką w high school w Chicago (szkoły publiczne w samym Chicago, z małymi wyjątkami, cieszą się fatalną opinią). Na wywiadówki przychodzi 2-3 rodziców na całą klasę. Dzieciaki wagarują i mają w d*** edukację. Trzeba do nich dzwonić do domu i przypominać, że zaczyna sie rok szkolny.

Dla porównania - tam gdzie chodzi mój syn zaangażowanie rodziców jest ogromne, high school, mimo że publiczne, wypuszcza przyszłych absolwentów dobrych uniwersytetów.

Teraz zagwożdżka - pierwsza była kura czy jajko? :) Szkoły publiczne w Illinois są w głównej mierze finansowane z podatków lokalnych. Czyli tam gdzie bogato, tam dobre szkoły. Jednak... program jest identyczny, podręczniki te same. Owszem, jest różnica w sprzęcie komputerowym, w ilości książek w bibliotece, w liczebności klas, w poziomie wykształcenia nauczycieli. Ale cała reszta to zasługa dzieciaków, których w domu się zagania do nauki. Lub przeciwnie - olewa się to z góry na dół.

W Chicago 70% czarnych chłopców nie kończy high school. Płaczą że to dlatego, że szkoły mają za mało pieniędzy. Ciekawostką jest fakt, że jest sporo szkół publicznych na prowincji. które mają jeszcze mniej pieniędzy, a całkiem przyzwoite osiągnięcia.

Piszę póki co o szkołach podstawowych i high school. Ze szkolnictwem wyższym jest podobnie jeśli chodzi o przyczynę i skutek. Dzieci bogatych nie idą na studia dlatego, że rodzice im finansują naukę. Idę na studia dlatego, że rodzice sami studia skończyli (i dzięki temu mają pieniądze), więc nie do pomyślenia jest, by skończyć edukację na high school - w domu mają dobry przykład. Nie jest też prawdą, że studiują wyłącznie bogaci. Gdyby tak było, nie byłoby całego, b. rozwiniętego systemu kredytów i grantów studenckich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fugazi chodzilo mi raczej o to ze ameryka to nie jedyny kraj w ktorym jak ktos chce to moze skonczyc studia..

Dyskusja toczy sie na temat tego, ze stwierdziles, ze Ja pisalem o latwiejszym dostepie do edukacji dla "zwyklych" ludzi, ktorzy na studia chca isc a nie moga bo nie maja bogatych rodzicow albo z roznych powodow nie moga dostac kredytu.

Ty sam sobie przeczysz, bo raz mowisz, ze tu nie ma latwiejszego dostepu do studiow, a potem mowisz, ze Ameryka to nie jedyny kraj w ktorym jak ktos chce to moze skonczyc studia (przy czym wczesniej napisalam Ci dokadnie to samo - ze jak sie komus nie podoba to niech jedzie studiowac za granice). Z twojej wypowiedzi wynika jasno wiec, ze Ameryka tez jest krajem gdzie jak ktos chce to studia skonczy.

Jackie ma racje - nikt nie bedzie nikogo prowadzil za reke do szkoly, jak sie nie chca uczyc to niech pozniej nie mowia, ze nie moga isc na studia, bo nie maja bogatych rodzicow albo nie moga dostac kredytu - oni nie ida, bo nie chca. Nawet bardzo biedne dzieci moga studia skonczyc jak sie im chce.

Twoja uwaga co do placenia za jezdzenie po drogach jest co najmniej smieszna. W taxach masz wyszczegolnione za co placisz, na szkole idzie naprawde sporo pieniedzy. I tak jak napisala Jackie - ilosc pieniedzy wydawanych na szkole nie idzie proporcjonalnie do wynikow nauczania. A sam fakt, ze starsi ludzie placa za cos czego nie uzywaja to chyba nie jest w porzadku. Tym bardziej, ze podam Ci przykladowo, ze np. moja znajoma (65 lat) placi podatek za dom $27,000 na rok z czego $16,000 idzie na szkole.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niszczenie praw jednostek to masz w USA - vide Patriot Act, jak u wielkiego brata. Nie wszystkie pomysly w kazdym kraju dzialaja i sa rozsadne i nie wszystkie sa wprowadzane w zycie. Tobie szkoda obywateli szwedzkich, a ludzie chca tam emigrowac i sie osiedlac ( nawet konserwatywni Polacy nienawidzacy socjalki ). Wedlug HDI, ktory jest powszechnie znanym wskaznikiem (wprowadzonym przez ONZ) "poziomu rozwoju spolecznego", wiekszosc krajow skandynawskich - a zatem socjalistycznych - WYPRZEDZA USA. Tak, strasznie wszystkim zle w tych krajach. Zrozum, Tobie sie nie podoba bo musisz placic mega wysokie podatki i pomagac wszystkim - inni maja to gdzies a w zamian chca miec lepsza opieke zdrowotna i dostep do edukacji.

Co ja mam zrozumiec?

Ze szczesliwe sa osoby, ktore zbyt wiele (lub wcale) nie pracuja, za to z checia korzystaja z pieniedzy ukradzionych przez panstwo od innych, ciezko pracujacych osob?

Ze maja gdzies, ze ktos inny na nich pracuje? Ze pracowici oddaje olbrzymia czesc dochodow na to, zeby lenie zyli godnie w ramach 'spolecznej sprawiedliwosci'?

Wielkie odkrycie ...

Patriot Act jest niszczeniem praw jednostek i zgadzam sie z Toba calkowicie.

Dla mnie jednak takie naruszenie prywatnosci jest niczym w porownaniu z chociazby odbieraniem dzieci rodzicom (przyklady dzialania Socialtjansten w Szwecji, ostatnio glosno tez o podobnych sytuacjach w Anglii czy w Niemczech). Specjalne pozwolenia na pomalowanie wlasnego domu? Super wysokie podatki i placenie na wszystkich, i na wszystko niezaleznie od tego czy chce sie placic?

Moze Vision Zero (z absurdalnymi pomyslami) albo Karta Praw Zwierzat Domowych (z rownie dziwnymi regulacjami) tworza z Szwecji 'kraj-raj'?

Rzecz w tym, ze absurdalne przepisy w Szwecji dotycza zwykle wszystkich i kazdego dnia - a Patriot Act dotyka na szczescie tylko czesc spoleczenstwa (kontrole, prewencyjne aresztowania, itp.).

Nie oznacza to, ze Patriot Act jest czyms pozytywnym - zebys mnie tu zle nie zrozumial ...

Co do powszechnie znanych wskaznikow jakosci zycia. Maja one dla mnie taka wartosc, jak ... (lepiej nie bede konczyc).

Chcesz dowiedziec sie, ze w Argentynie, Meksyku czy w Bulgarii zyje sie lepiej niz w Polsce? Prosze bardzo - http://www.il-ireland.com/il/qofl07/index.php .

OK, teraz Kostaryka nad Polska, a Polska nad Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi (chociaz PKB per capita jest u nas dwa razy nizszy): http://www.economist.com/media/pdf/QUALITY_OF_LIFE.PDF

Jeszcze inaczej - tym razem Szwecja stanie niemalze na rowni z Bulgaria, wyzej powiesimy Urugwaj, pod Polska i Rumunia dajmy Irlandie - http://www.il-ireland.com/il/qofl2008/

Wyglada to wszystko jak zabawa w puzzle.

Clinton nie musial bo nie byl glupi i w zadna duza wojne sie nie wplatal. Pozatym ty nie uwzgledniasz tego, ze nawet jesli te wojny kosztowaly do tej pory (wedlug szacunkow ekspertow) kolo 1 tryliona, to i tak Republikanie wydali 4 tryliony dodatkowo. Czyli za Clintona -1.7, za Busha -4, nie uwzgledniajac zadnych wojen. Fiskalni konserwatysci !!! Brawo.

Clinton nie byl glupi? A to nowosc ...

Tak wybiorcze podejscie do tematu to czysta naiwnosc.

Po pierwsze - jaki ma sens analiza tylko i wylacznie wartosci deficytu budzetowego w czasie rzadow danej osoby bez odniesienia go do wzrostu PKB per capita, inflacji i innych czynnikow (ktorych jest mnostwo)?

Takie przedstawienie tematu jest przeciez rownie sensowne, co wyciaganie wnioskow na temat otylosci z analizy masy ciala czlowieka w zaleznosci od jego wieku, ale bez uwzglednienia wzrostu danej osoby.

Kolejna sprawa - nie mozna pomijac nie tylko sytuacji nadzwyczajnych jak huragany i wojny, ale tez postepu i wzrostu cen. Rozwoj technologii, infrastruktury, bogacenie sie spoleczenstwa i inflacja wplywaja na wzrost kosztu zycia, a deficyt budzetowy ma pozostac w takich warunkach niezmieniony? Jakim cudem?

W latach czterdziestych samochod mozna bylo kupic za niecale 700 dolarow (przykladowe ceny : Chevrolet Clipper - 659 dolarow, Dodge D17 - 755 dolarow, Hudson 6 Deluxe Touring Sedan - 835 dolarow, Plymouth Roadking - 645 dolarow). Ile kosztuje w tej chwili samochod? Ile kosztowalo obywatela kupno przecietnego mieszkania lat temu 30, a jaki jest jego koszt dzisiaj? To oczywiste, ze ceny sie zmieniaja i tak samo musi zmieniac sie deficyt budzetowy - porownywanie suchych liczb bezwglednych jest tutaj absolutnie nonsensowne.

Zaglebiajac sie w to dalej : wzrost podatkow (ktory zwiazany jest zwykle z demokratami) prowadzi do natychmiastowego zmniejszenia deficytu budzetowego (a to szalenie istotna rzecz jesli analizuje sie tylko ten jeden parametr). Gdyby isc za Twoim tokiem myslenia i patrzec jedynie na deficyt - rozwiazanie jest w zasadzie jedno - nalezy podniesc odpowiednio podatki i problem zostaje zlikwidowany. Wyzsze wplywy z podatkow zlikwiduja niedobor srodkow w budzecie panstwa - zniechecenie przedsiebiorcow do inwestycji, rozwoju i zatrudniania coraz wiekszej ilosci osob jest wtedy nieistotne (pozostanie w koncu zwykle na glowie kolejnych rzadow). Na papierze wyglada wiec wszystko pieknie - deficyt moze byc zerowy - ale co sie dzieje wtedy z gospodarka i jaka jest sytuacja obywateli, to juz osobna sprawa.

Obnizenie podatkow prowadzic moze do obnizenia deficytu (wzglednego - uwgledniajacego zmiany PKB i inflacji) ale w perspektywie dlugoterminowej - wymagana jest tutaj jednak zelazna konsekwencja. Nizsze podatki oznaczaja wieksza ilosc osob, ktore chca i sa w stanie je oplacac i moze prowadzic do wzrostu wplywow do panstwowej kasy - co jednak z tego, skoro kazda ekipa demokratow pod pretekstem pomocy dla najbiedniejszych i potrzebujacych podwyzsza podatki, niweczac wszelkie plany uzdrowienia gospodarki?

Ostatnia juz sprawa jest samo liczenie deficytu, wedlug szacunku wielu ekonomistow dolaczenie do bilansu problemow z Social Security i Medicare (socjalistycznych rozwiazan nawiasem mowiac) - oznacza pieciokrotny wzrost deficytu (poslugujemy sie wiec tak czy siak nierealnymi danymi).

Podam kilka danych dotyczacych wzrostu deficytu budzetowego w stosunku do deficytu z lat rzadow Hoovera i okresu wielkiego kryzysu:

Roosvelt (1933-1944, or. 11 lat, Demokrata) : 0,25 biliona dolarow (+0,25) (0,022)

Truman (1945-1952, or. 7 lat, Demokrata) : 0,26 biliona dolarow (+0,01) (0,001)

Eisenhower (1953-1960, or. 7 lat, Republikanin) : 0,29 biliona dolarow (+0,03) (0,041)

Kennedy (1961-1968, or. 7 lat, Demokrata) : 0,36 biliona dolarow (+0,07) (0,01)

Nixon (1969-1974, or. 5 lat, Republikanin) : 0,49 biliona dolarow (+0,13) (0,026)

Ford (1975-1976, or. 1 rok, Republikanin) : 0,66 biliona dolarow (+0,17) (0,17)

Carter (1977-1980, or. 3 lata, Demokrata) : 0,90 biliona dolarow (+0,24) (0,08)

Reagan (1981-1988, or. 7 lat, Republikanin) : 2,6 biliona dolarow (+1,7) (0,243)

Bush Sr (1989-1992, or. 3 lata, Republikanin) : 4 biliony dolarow (+1,4) (0,467)

Clinton (1993-2000, or. 7 lat, Demokrata) : 5,7 biliona dolarow (+1,7) (0,243)

Bush Jr (2001-2008, or. 7 lat, Republikanin) : 10,4 biliona dolarow (+4,7) (0,671)

Wychodzi z tego, ze fatalnie oceniane rzady Cartera byly o niebo lepszymi niz rzady Reagana (bo na Reagana przypada wzrost deficytu na poziomie 0,24 biliona dolarow rocznie, a na Cartera jedynie 0,08 biliona dolarow). Ciekawe czy historycy i ekonomisci zgodziliby sie z takim wnioskiem ;)

To wlasnie analiza bezwglednych wartosci zmian deficytu ...

Nikt sie nie spiera o moralna strone wojny. Mowimy o USA i o decyzjach podjetych przez administracje Busha - w takim przypadku wojna w Afganistanie byla wojna "sluszna" i akceptowana przez spoleczenstow gdyz chcieli zlapac/zabic Bin Ladena, ktory zaatakowal obywateli i terytorium USA (chociaz mandatu ONZ tez nie miala do konca). Narazie zyski z wojny w Iraku sa mizerne (a raczej grubo na minusie liczac ten trylion ktory poszedl na wojne i reputacje usa na calym swiecie). Myslisz jak juz bedzie te np. 300 milardow dolarow zysku to bedzie to ekwiwalentne do ponad 4000 chlopakow ktorzy stracili zycie ? Czy moze 200 miliardow = 4000+ ofiar po stronie amerykanskiej. Moze masz jakis wzor, na ile $ przeklada sie zycie jednego czlowieka wyslanego do Iraku. Albo ile jednen polegly zolnierz musi wygenerowac zysku zeby sie ta cala operacja sie oplacila?

Przede wszystkim - jakie zyski z zaatakowania Saddama i z przejecia kontroli nad ropa zdobedzie USA nie wiem ani ja, ani Ty. Nie jestesmy wysoko postawionymi wojskowymi czy politykami, majacymi dostep do poufnych danych i analiz. Pewnie obydwaj nie jestesmy osobami, ktore o wojnach maja jakiekolwiek pojecie.

Nikt tutaj otwarcie nie powie 'ta wojna nam sie oplaci' - bo nie mozna ujawnic, ze powodem interwencji byla kontrola nad polami naftowymi (jesli to prawda - a chyba wiekszosc osob zaklada, ze tak). Mozna sie tylko domyslac, ze bilans ostateczny bedzie dla USA korzystny, skoro z wojny sie jeszcze nie wycofali - ale czy tak jest, nie wiem.

Piszesz, ze zyski z wojny w Iraku sa mizerne - a jakie sa zyski z wojny w Afganistanie? Widze, ze masz dostep do danych, ktore mi sa nieznane.

Przekladanie pieniedzy na zycie ludzi? Moze da sie to zrobic, ale ja nie potrafie. Trudno mi powiedziec czy ginacy w Strefie Gazy Zydzi gina na marne, czy w jakims sensownym celu. Nie wiem jak przeliczaja ludzkie zycie zabijajacy sie nawzajem Serbowie i Chorwacji - poznali chyba wskaznik, ktorego ja nie kojarze. Jak tylko dowiem sie ile zarobionych dolarow w stosunku do jednego zabitego zolnierza jest optymalnym wynikiem - dam Ci znac (niestety jeszcze o niczym takim nie slyszalem). Przyznaje sie do niewiedzy - nie wiem ktora wojna jest oplacalna, a ktora nie. Nie wiem tez czy jedna wojna jest potrzebna, bo goni sie w niej wielkiego przestepca, a druga jest zle widziana, bo wprawdzie zabija sie znienawidzonego przez narod dyktatora, ale dolaczajac do tego niewinne ofiary i zarobek. Ja jednak nie pisze o 'slusznych' i 'nieslusznych' wojnach. Ja pisze tylko o tym, ze wojna kosztuje - ale ze jak sie domyslam, moze tez przyniesc zyski.

Tak, zdecydowanie to wina 2 letnich rzadow demokratycznego kongresu, ktorzy nie zgodzili sie na wprowadzenie regulacji. Wszyscy juz zapomnieli, ze dostep do taniego kredytu byl od dawna, kiedy to republikanie byli u wladzy i jakos nie bylo z tym problemu. Temat kryzysu jest na o wiele dluzsza dyskusje, na ktora szczerze nia mam czasu. Pozayum obie strony beda rzucaly kontrargumenami, ze to za rzadow Clintona naciskano na Fannie Mae i Freddie Mac zeby dawaly tanie kredyty, pozniej wprowadzono regulacje i znowu za republikanow zderegulowano...

Alez to Ty pisales, ze wszystko zaczelo sie za rzadow Busha. Zacytowalem wiec Karine, ktora ma racje piszac, ze tutaj nie tylko Republikanie sa winni (a to zarzucaja im zwolennicy pana Obamy).

'Oczywiscie za rok ludzie juz nie beda pamietac, ze to zaczelo sie dziac za rzadow Busha, tylko beda mieli niezla pozywke do rzucania blotem w administracje Obamy.'

Mylisz sie, Ameryka byla lubiana w okresach, w ktorych wstawiala sie za slabszymi i walczyla w slusznej w sprawie. Np. II Wojna Swiatowa. Teraz jest nie lubiana (oprocz paru wyjatkwych, konserwatynych krajow jak np. Polska) przez arogancje i bledna polityke zagraniczna. Ciebie moze malo obchodzic co kto mysli, ale na swiecie zyje pare miliardow ludzi, ktorych obchodzi to co USA robia i ktorzy tez maja wplyw na dobrobyt w USA. To ze nie maja zadnego pojecia o polityce i USA to nie jest zaden argument, bo ludzie beda podejmowali przyjazne czy nieprzyjazne decyzje w stosunku do USA niezalenie od tego czy cos wiedza wiecej czy nie, a glownie przez pryzmat tego co widza, ze np. USA jest w Iraku w ktorym nie powinna byc i w ktorym ginie mnostwo niewinych osob.

Tak. Stany Zjednoczone Am.Pln. kochane byly przez Meksyk w 19-tym wieku (gdy tracil on swoje ziemie). Podczas II wojny swiatowej szczegolnie lubiane byly przez Panstwa Osi. Po drugiej wojnie swiatowej podziw i uwielbienie okazywaly z kolei kraje komunistyczne. To tylko przyklady (jedne z wielu).

Sytuacja zmienila sie ostatnio. Imperialistyczne zapedy zapoczatkowane dopiero poprzez wojny w Korei czy w Iraku sprawily, ze caly swiat USA nienawidzi. Ahaaa ....

Brak pojecia o polityce i o USA nie jest argumentem? Moze. Pytanie tylko - co nim jest?

Statystyki popularnosci? Ludzie przelykaja to, co przeczytaja w 'opiniotworczej' gazecie lub obejrza w 'opiniotworczych' mediach. Czy to ma sens, czy nie - to juz niewazne.

Przyklady braku myslenia i powtarzania glupot dotycza rowniez nas - to w koncu Polska utworzyla obozy koncentracyjne po to, aby wymordowac Zydow - nie wiedziales? Pisali Amerykanie, pisali Szwedzi. Wierz mi, znana nam historia nie jest wersja aktualna i postepowa, musimy zmienic polskie podreczniki do historii, aby byc na czasie.

Przykladow wojen, w ktorej ginelo wiele niewinnych osob moglbym podac duzo. Trudniej bedzie mi podac przyklady wojen, w ktorej niewinni nie gineli. Chetnie poznam Twoj podzial na wojny 'sluszne' i 'niesluszne'. Naprawde ciezko mi sie czasem opowiedziec zdecydowanie po ktorejs stronie - ze sciaga od Ciebie bede mial ulatwiona sprawe.

Z kryzysem to sie musi mierzyc od niedawna - co do wojny, tak no i co w zwiazku z tym ? Gdyby na wojne nie poszedl byloby prawdopodobnie lepiej prawda ? Duza czescia tej inflacji jest cena za paliwo - mozna winic OPEC, Chiny, Indie itd, ale to administacja jest winna tego, ze coraz wiecej ropy sie importuje i nie bylo prawie zadnych rozsadnych inicjatyw dotyczacych alternatynych zrodel energii. Ostatnio w wakacje kiedy barylka kosztowala 140$+ Bush nawet nie mogl sie doprosic u swoich przyjaciol z Zatoki Perskiej zeby zwiekszyli wydobycie ropy - zalosne.

Mozliwe, ze masz racje - ze w razie nieruszenia na wojne byloby lepiej. Naprawde nie wiem. Ja nie wypowiadam sie w tym temacie. Pisalem tylko, ze zyski z wojny na pewno istnieja i ze nam bardzo ciezko jest je oszacowac.

Co do alternatywnych zrodel energii - gdyby wszystko bylo tak tanie i proste, uzywalibysmy solarow zamiast energii nieodnawialnej. Chyba jednak nie jest, skoro nie mozemy sobie na to jeszcze pozwolic. Czasem koszty na to nie pozwalaja, czasem bariery technologiczne. Nie wszystko da sie ot tak po prostu przeskoczyc, zmieniajac przy tym przyzwyczajenia ludzi. Elektrownie atomowe to z kolei masa protestow.

Rozumiem, ze powinien cieszyc mnie wybor pana Obamy na prezydenta - ten zly i prymitywny Bush nie mogl doprosic sie swoich przyjaciol o zwiekszenie wydobycia ropy ('zalosne'), dla Obamy te same osoby zrobia to jednak z przekonaniem. Zwracam honor, viva Obama!

Nie dziwi mnie to, ze akurat Ciebie nie szokuje. Na szczescie wiecej osob na swiecie jest bardziej wrazliwa. To, ze inne rzeczy sie przemilcza tez nie jest dobrze - nie usprawiedliwia to istnienia Guantanamo.

Che byl terrorysta - zgadzam sie co do tego, ze wiekszosc osob go idealizuje. Guantanamo jest czyms potwornym i niepowtarzalnym - od kraju, ktory chce byc policjantem swiata, moralnym swiatlem w tunelu oczekuje sie troche wiecej niz zamykanie ludzi na lata i torturowanie.

No, masz racje - 'akurat mnie' to tak mocno nie szokuje - zly i niewrazliwy wilk ze mnie :)

Ogolnie mam 'zle' przekonania. Nie przeraza mnie kara smierci dla sprawcow najciezszych przestepstw (to w koncu szczyt ciemnoty w moim wykonaniu), zastanawia mnie za to akceptacja aborcji przez srodowiska 'postepowe' (aborcji, ktorej nie dopuszczam we wszystkich przypadkach jak chcialoby wielu lewicowcow, tak troskliwie opowiadajacych sie rowniez za ratowaniem zycia mordercow poprzez zakazanie kary smierci). Jestem niepostepowy i zacofany. Az zaluje, ze mam znajomych homoseksualistow, ktorych traktuje jak normalnych ludzi i jestem z dziewczyna Latynoska - bo chcialbym byc jeszcze do tego homofobem i rasista ...

Duzo mowi sie o zamykaniu potencjalnych terrorystow w Guantanamo, bo USA (straznik pokoju na swiecie) - zle traktuje tam ludzi (pytanie z mojej strony - ilu z nich na to zasluzylo?).

Milczy sie jednak o innym strazniku moralnosci - Francji - sprzedajacemu bron Chorwacji podczas konfliktu w bylej Jugoslawi pomimo embarga ONZ na dostawy broni do tego kraju. Przez ile krajow interwencja Rosji w Czeczenii jest usprawiedliwiona? Dla mnie za duzo w tym wszystkim propagandy i za malo sprawiedliwej obiektywnosci (ale zdaje sobie sprawe, ze o to ciezko).

Widzisz tu moglibysmy odkryc druga strone medalu - USA boryka sie z wieloma problemami natury spolecznej (bo przez niskie podatki i mala ingerencje panstwa, obywateli na najnizszym szczeblu drabiny zostawia sie samym sobie) a w Europie jest latwiejszy dostep do edukacji i opieki zdrowotnej.

To samo mowili o Clintonie, ze bedzie tragedia i co ? No nic, bylo na pewno lepiej niz przez ostatnie 8 lat.

Latwiejszy nie oznacza sprawiedliwy. Latwiejszy nie oznacza dobry. Proste.

Ciekawe co Clinton zrobilby po ataku z 11 wrzesnia i jak wygladalby kraj pod jego nadzorem w tak ciezkim momencie. Mozemy tylko gdybac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przeraza mnie kara smierci dla sprawcow najciezszych przestepstw (to w koncu szczyt ciemnoty w moim wykonaniu), zastanawia mnie za to akceptacja aborcji przez srodowiska 'postepowe' (aborcji, ktorej nie dopuszczam we wszystkich przypadkach jak chcialoby wielu lewicowcow, tak troskliwie opowiadajacych sie rowniez za ratowaniem zycia mordercow poprzez zakazanie kary smierci).

Jeżeli chodzi o USA, to tu trafiłeś ciut kulą w płot :) Przynajmniej jeśli chodzi o tzw. postępowość. Aborcji w USA poddaje się najwięcej... czarnych i Latynosek, bynajmniej nie słynących postępowości :) Utożsamianie Demokratów z przyzwoleniem na aborcję to również nieporozumienie, statystyki wykazują, że mniej niż połowa osób o poglądach demokratycznych uważa, że aborcja powinna być ogólnodostępna bez podawania powodu. Sporo Republikanów (procentowo mniej niż Demokratów, ale jednak więcej niż się ogólnie sądzi) jest podobnego zdania. Bardzo podobny procent Dem. i Rep. jest zdania, że powinien być całkowity zakaz aborcji w USA.

Jako osoba o poglądach skłaniających się ku republikańskim :) jednocześnie uważam, że aborcja powinna być dostępna na życzenie. Jestem też za karą śmierci, przeciwna socjalowi (z wyjątkiem koniecznych sytuacji), ale z drugiej strony nie mam nic przeciwko małżeństwom homoseksualnym. Jestem postępowa czy nie? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoja uwaga co do placenia za jezdzenie po drogach jest co najmniej smieszna. W taxach masz wyszczegolnione za co placisz, na szkole idzie naprawde sporo pieniedzy. I tak jak napisala Jackie - ilosc pieniedzy wydawanych na szkole nie idzie proporcjonalnie do wynikow nauczania. A sam fakt, ze starsi ludzie placa za cos czego nie uzywaja to chyba nie jest w porzadku. Tym bardziej, ze podam Ci przykladowo, ze np. moja znajoma (65 lat) placi podatek za dom $27,000 na rok z czego $16,000 idzie na szkole.

Jakoś w innych krajach publiczna edukacja płacona z podatków działa i to całkiem dobrze - nie ma powodów dla których by nie działała w USA.

Moja uwaga na jeżdżeniu po drogach została przeze mnie skomentowana powyżej, jeżeli nie zauważyłaś.

Tak. Stany Zjednoczone Am.Pln. kochane byly przez Meksyk w 19-tym wieku (gdy tracil on swoje ziemie). Podczas II wojny swiatowej szczegolnie lubiane byly przez Panstwa Osi. Po drugiej wojnie swiatowej podziw i uwielbienie okazywaly z kolei kraje komunistyczne. To tylko przyklady (jedne z wielu).

Sytuacja zmienila sie ostatnio. Imperialistyczne zapedy zapoczatkowane dopiero poprzez wojny w Korei czy w Iraku sprawily, ze caly swiat USA nienawidzi. Ahaaa ....

LOOL.

Trudno żeby wrogowie lubili wroga.. sorry..

BTW. nie ma czegoś takiego jak Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

ale z drugiej strony nie mam nic przeciwko małżeństwom homoseksualnym. Jestem postępowa czy nie?

ta.. szkoda tylko ze republikanie maja cos przeciwko homoseksualistom. :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o USA, to tu trafiłeś ciut kulą w płot :) Przynajmniej jeśli chodzi o tzw. postępowość. Aborcji w USA poddaje się najwięcej... czarnych i Latynosek, bynajmniej nie słynących postępowości :D Utożsamianie Demokratów z przyzwoleniem na aborcję to również nieporozumienie, statystyki wykazują, że mniej niż połowa osób o poglądach demokratycznych uważa, że aborcja powinna być ogólnodostępna bez podawania powodu. Sporo Republikanów (procentowo mniej niż Demokratów, ale jednak więcej niż się ogólnie sądzi) jest podobnego zdania. Bardzo podobny procent Dem. i Rep. jest zdania, że powinien być całkowity zakaz aborcji w USA.

Jako osoba o poglądach skłaniających się ku republikańskim :D jednocześnie uważam, że aborcja powinna być dostępna na życzenie. Jestem też za karą śmierci, przeciwna socjalowi (z wyjątkiem koniecznych sytuacji), ale z drugiej strony nie mam nic przeciwko małżeństwom homoseksualnym. Jestem postępowa czy nie? ;)

Pisalem ogolnie o lewicy - byc moze w przypadku USA w tym momencie trafilem kula w plot. Nie wiem.

Duzo zalezy od statystyk przeprowadzanych w konkretnym momencie, nie jest to absolutnie rzecz stala i zmienia sie w czasie.

CNN-Opinion Research z 2007 roku pokazalo, ze 45% badanych jest pro-choice, a 50% pro-life - w roku nastepnym 53% uznalo sie za pro-choice, a 44% pro-life (calkowite odwrocenie proporcji).

Generalnie pokazywalem tylko, ze moje poglady nie ida z duchem aktualnej 'postepowosci' i ze powinienem zostac za to skrytykowany :D

Sa na pewno wsrod demokratow zwolennicy kary smierci, prawa do posiadania broni i ja temu nie przecze. Ludzie przyswajaja takie poglady, jakie uznaja za odpowiednie i akceptowalne (a ich interpretacje i powody odpowiednich wyborow sa najrozniejsze). Dodam tylko, ze wiele zrodel podaje, ze demokraci sa za aborcja (chociazby http://pl.wikipedia.org/wiki/Partia_Demokratyczna_(USA) , http://en.wikipedia.org/wiki/Democratic_Pa...(United_States) ) - taka opinia o Demokratach jest wrecz wpisana w ich doktryne (lekko generalizujac). Niezaleznie od aktualnych statystyk, pan Obama (o ktorym jest ten watek) jest za aborcja i to praktycznie bez limitow (8 miesiac to nie przeszkoda :)).

Jako osoba sklaniajaca sie najbardziej ku liberalizmowi klasycznemu ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Liberalizm_klasyczny ) nie jestem ani pro-choice, ani pro-life (dopuszczam stosowanie aborcji w wyjatkowych sytuacjach, a nie przy standardowej 'wpadce'). Olbrzymia czesc osob popierajacych liberalizm klasyczny jest pewnie innego niz ja zdania.

Jestem za kara smierci, przeciwny socjalowi (z wyjatkiem koniecznych sytuacji - takich jak na przyklad policja, sadownictwo, wojsko), nie mam tez nic przeciwko malzenstwom homoseksualnym (ale jestem przeciwny adopcjom dzieci przez chomikow). Jestem postepowy czy nie? :) Podejrzewam, ze nie ...

A co do statystyk. Hmmm. Ja w to wszystko tak srednio wierze - ciezko calosc oszacowac poprawnie.

Przykladowo - wg niektorych zrodel (np. zwolennikow aborcji z http://www.federa.org.pl ) zycie kobiety jest zagrozone 10-krotnie mocniej w trakcie porodu niz w trakcie aborcji.

Inne zrodla podaja z kolei, ze jest 'nieco' inaczej (aborcja ma byc 4,18 razy bardziej niebezpieczna od porodu).

Takie zagrozenie jest chyba latwiej oszacowac (na podstawie danych medycznych udostepnianych np. przez szpitale - chociazby ilosci smierci w odpowiednich wariantach w stosunku do liczby porodow/aborcji) niz poglady przykladowo 300-milionowego narodu (dla mnie takie statystyki to czesto slepe strzaly).

Kolejne statystyki dotycza syndromu poaborcyjnego. Tutaj : http://www.federa.org.pl/?page=article&amp...=781〈=1 mozna przeczytac o uczuciu ulgi lub zadowolenia odczuwanych przez 75% kobiet, ktore przeprowadzily aborcje, a wedlug np. Kliniki Nerwic Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie (i dra Simona) po przeprowadzeniu aborcji 93% kobiet dopada depresja, a 98% nerwice.

Tutaj mozna znalezc sporo danych (bardzo konkretnych) : http://www.johnstonsarchive.net/policy/abo...n/index.html#ST .

Co w tym wszystkim jest prawda? Ilu demokratow jest pro-choice i ilu republikanow jest pro-life? Pewnie nikt tego nie wie i nawet nie zbliza sie w swoich badaniach do rzeczywistych liczb.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LOOL.

Trudno żeby wrogowie lubili wroga.. sorry..

Dokladnie o to mi chodzi. USA zawsze byly wrogiem wielu krajow i nienawisc w stosunku do tego panstwa nie jest niczym nowym jak sugeruje Gabrielangel.

BTW. nie ma czegoś takiego jak Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

Masz racje, zle napisalem. Sa tylko "Stany Zjednoczone Ameryki".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...