Skocz do zawartości

Proszę O Ocenę I Rady - Moja Przyszłość...


Paulina_89

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Ja jak latalem z pieczatka w paszporcie (a bylo to 1.5 roku) to za kazdym razem odwiedzalem imigration na lotnisku JFK. Ale to raczej byla formalnosc, bo ludzi tam bylo pelno, a ja zawsze nie czekalem na rozmowe z ktoryms z oficerow dluzej niz 10-15 minut.

  • 3 tygodnie później...

  • Odpowiedzi 84
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

Z zadomowieniem sie problemów nie było. Tak prawdę powiedziawszy, to nawet do mnie nie dociera, że jestem tak daleko od PL i całej mojej rodziny, i może to i dobrze. Mam już mniej więcej plany na odwiedziny w Polsce i tego się trzymam. Pierwszy dzień miałam taki, że czułam się tochę homesick, ale na następny dzien juz wszystko minelo, bo pozbylam sie zwyczaju uzalania sie nad soba. Jestem teraz w pelni sfokusowana na swoich planach tutaj w US.

Jesli chodzi o moja pieczatke w paszporcie, to na JFK nikt mnie dodatkowo nie sprawdzal, ale to moze dlatego, ze musialam sie spieszyc na przesiadke. Teraz mam juz GC, wiec luz.

Teraz tylko czekam na spotkanie z tesciami :)

Napisano

Paulina moze napisz cos za pare miesiecy a moze pare lat jak sie czujesz :)

do tego jak masz wspanialych ludzi kolo siebie-poznajesz takich to jak sie mozesz zle czuc ?fakt mozesz miec plany ale osoby kolo siebie cos daja tak samo

ale chyba to sama wiesz,widzisz..

Napisano

Z zadomowieniem sie problemów nie było. Tak prawdę powiedziawszy, to nawet do mnie nie dociera, że jestem tak daleko od PL i całej mojej rodziny, i może to i dobrze. Mam już mniej więcej plany na odwiedziny w Polsce i tego się trzymam. Pierwszy dzień miałam taki, że czułam się tochę homesick, ale na następny dzien juz wszystko minelo, bo pozbylam sie zwyczaju uzalania sie nad soba. Jestem teraz w pelni sfokusowana na swoich planach tutaj w US.

Jesli chodzi o moja pieczatke w paszporcie, to na JFK nikt mnie dodatkowo nie sprawdzal, ale to moze dlatego, ze musialam sie spieszyc na przesiadke. Teraz mam juz GC, wiec luz.

Teraz tylko czekam na spotkanie z tesciami :)

Super ze wszystko dobrze sie uklada:)

Fajnie ze z adaptacja nie masz problemow.A to moze dlatego ze masz plany itp

Z moich doswiadczen:ja przez pierwszy rok tutaj mialam faze fascynacji.Potem prezez kolejne dwa lata totalnie nie wiedzialam co ze soba robic-mialam faze bliska depresji,nic mi tu nie pasowalo,nie moglam zaakceptowac wielu rzeczy.Z czasem to sie zmienilo ale uplynelo duzo czasu zanim to nastapilo.Obecnie nie wyobrazam sobie powrotu do Polski.

Pozdrawiam i czekam na dalsze relacje:)

Napisano

napisze wiecej w tym temacie pod koniec roku, bo dopiero wtedy wejda wieksza zmiany + przeprowadzka do innego stanu. bedzie ciekawie ;) i nie moge sie doczekac, bo m.in. bede miala kotaaa, a moze i dwa :D

Edit: River, mi jak na razie nie pasuje to, ze tu nie wszedzie mozna dojsc chodnikami, tylko trzeba wpakowac tyłek w auto. Za to bardzo odpowiada mi pogoda, temperatura powyzej 30 stopni mi absolutnie nie przeszkadza, a tego bardzo brakowalo mi w Polsce. Biegam po okolicy, trzaskam foty i jakos mam wiekszy apetyt na zycie, kiedy slonce swieci mi w twarz ;) takze tutaj bardzo na plus :D Czy jestem w fazie fascynacji? Chyba troche tak, ale to zalezy gdzie jestem. W Bostonie mialam niezla adrenaline, moze dlatego, ze bylam tam zupelnie sama i bardzo milo wpominam czas tam spedzony :)

Ja rozwazam powrot do Europy (ale raczej nie do PL), kiedy moj maz bedzie na emeryturze, a kraj w ktorym chcialabym zamieszkac mialam w planach juz od ponad 5 lat, na razie nie bede mowic co to za kraj, zeby nie zapeszyc, ale moge powiedziec tyle, ze jest tam bardzo cieplo :)

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...