Skocz do zawartości

Wiza B2 W Konsulacie W Londynie


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Interview mam jutro i tak pomyślałem, że może ktoś kto już był ma jakieś doświadczenia ostatnie, podpowiedzi, sugestie i chce się nimi podzielić? Generalnie pracę domową odrobiłem, zatem procedurę i tym podobne rzeczy znam, chodzi raczej o dodatkowe "tipy", może jak się poruszać, czego się spodziewać, czy długo schodzi, czy są jakieś pułapki, no wiadomo ;)

Sam, jeśli tylko ktoś bedzie zainteresowany, doświadczeniem się po weekendzie podzielę.

Pozdrawiam!

- Łukasz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 62
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

szukajcie a znajdziecie

http://www.usa.info.pl/board/index.php?sho...0&hl=london

a byla tutaj kobieta co miala dobra prace,ale bylo po rozowdzie oraz leciala do znajomego i dostala odmnowe-moze mysleli ze zostanie a moze cos innego

tak wiec widzisz czy tak duzo sie rozni rozmowa od tej w Polsce?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki ;)

Tak, zapomniałem podkreślić, że chodzi o ostatnie, niedawne doświadczenia. Post ze stycznia znam, filmik też. Wydaje się, że na ilość Polaków powoli zadomowiających się tutaj liczba ich aplikacji o turystyczną wizę wzrasta i jestem ciekaw jak do tego podchodzą, będą podchodzić Amerykanie. Miałem nadzieję, że może kilka innych osób będzie miało coś w tym temacie do powiedzenia, dlatego ponowiłem temat. Wiem jakie pomruki niezadowolenia wywołuje tu (jak i zresztą na każdym chyba forum) powtarzanie się bez użycia wcześniej "Szukaj" :) Tak czy inaczej dzięki za zainteresowanie i odpowiedź Sly!!

Osobiście oceniam swoje szanse pół na pół, z lekką przewagą na to lepsze pół...

- 3 razy W&T, ostatni raz w 2006

- czyste konto w kwestiach prawnych podróżowania do USA

- w UK od 2007, stałe zatrudnienie, relatywnie dużo powiązań z tym krajem, ale także z Polską

- zero rodziny/znajomych/kontaktów w USA

... z drugiej strony - raz wyemigrowałeś, możesz i drugi...

Można obstawiać ;)

Swoją drogą zastanawiam się czy Amerykanie naprawdę uważają, że bycie nielegalnym imigrantem czy też imigrantem mozolnie starającym się o przedłużenie pobytu to jest taka atrakcyjna opcja w dzisiejszych czasach, czy może uważają tak gdyż wskazują na to ich dane mówiące o ciągle dużej liczbie Polaków tak postępujących...

Pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moze taki ktos pisze raz na 4-6 miesiecy ze byl w Londynie lub tez zagranica po wize wiec i malo jest postow ;)

co do ostatniego zdania to moja jakies swoje wyliczenia i moga sadzic ze jesli jakis % osob zostaje to jednak cos musi byc atrakcyjnego w USA-nawet bedac nielegalnie.

Ale to i tak zwieksza sie ilosc wydawanych wiz niz to bylo dobrych pare lat temu..wiec idzie ku dobremu z wizami ;)

i teraz napisales ze byles,nic zle nie zrobiles a to czasami bardzo duzooo :) .fakt nadal nalezy przekonac Konsula o swoich racjach ale te wyjazdy cos juz mowia ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Istotnie, dzień wyrwany z życiorysu jak ktoś to wcześniej pisał... A dla mnie właściwie dwa bo mieszkam na drugim końcu kraju.

Generalnie - osoby, które kilka lat temu jeździły na Work and Travel i narzekały na ilość formalności uprzedzam - obecnie, aplikowanie indywidualnie pochłania dużo, dużo więcej czasu i jest bardziej wyboiste.

Moje dowczorajsze doświadczenia można podsumować zdaniem "Nie taką Amerykę pamiętam!!" ;) Począwszy od zawieszającego się co 2 (a nie 20!) minut systemu DS-160, poprzez nieprzyjemnego Szkota w call centre przy rezerwowaniu wizyty (gościu mi zarzucił, że mam niezrozumiały akcent), ochronę ambasady w agresywności bijącą na głowę chłopaków z lotniska w Atlancie (byłem szczęściarzem, nawrzeszczeli na mnie tylko raz, anglojęzycznego eleganckiego starszego pana z jeszcze bardziej elegancką partnerką dosłownie zmiażdżyli... samo security check jednorazowo 4 osób w kabinie trwało średnio 10 minut...), a skończywszy na ogromnej kolejce, którą gdy po przebrnięciu przez wszystko zobaczyłem to miałem ochotę dać sobie spokój i po prostu wyjść...

Nota bene, numerki nie idą po kolei, raczej bym powiedział kilkutorowo, bo najpierw wywoływane są "aplikacje problematyczne", których rozstrzygnięcie zajmuje więcej czasu. Zatem gdy ma się numer 560, a po powrocie z toalety widzi się, że już wołają 620, nie należy wpadać w panikę...

Po 3 godzinach czekania interview było jak świeża bryza na pustyni. Oficer konsularny o azjatyckich korzeniach pięknie wymówił moje imię - Lukash, zapytał o powód wizyty (turystyczny; razem z koleżanką, która jeszcze w USA nie była a chciałaby ten kraj zobaczyć - będzie aplikować z Warszawy - chcieliśmy spędzić 2 tygodnie na wschodnim wybrzeżu bądź w Californii, w lipcu, sierpniu lub w pażdzierniku, jeszcze nie wiemy, bo... tu już mi przerwał); jak długo jestem w UK (4 lata), co robię i jak długo (kolej, ta sama firma przez 4 lata, powolne awanse); gdzie pracowałem podczas poprzednich pobytów w USA (gdy wymieniając prace i miejsca doszedłem do fabryki rotorów i motorów w Wisconsin wybuchnął śmiechem, następnoroczna fabryka długopisów i ołówków w Tennessee utrzymała tą atmosferę); czy mam rodzinę w Wielkiej Brytanii (tylko siostrę, przypomniałem sobie zresztą o niej w ostatniej sekundzie przed powiedzeniem "Nie", taki ze mnie brat :)...

... i tu powiedział - zdaniem twierdzącym - "UK is your home now. How long are you going to stay here?" "At least 3 years". - "Visa is approved".

No i tyle. Całe interview trwało około 3 minut. Generalnie wszystko NATURALNIE i po raz pierwszy w amerykańskim stylu jaki pamiętam. Na pewno na plus miałem, że konsul był przyjemnym człowiekiem, ale z drugiej strony ja też "with no fault of my own" zawsze wypadam świetnie na różnych interview z naprawdę różnymi, często złymi ludźmi ;); po trzecie zaś wiza nie była dla mnie w tym momencie sprawą życia i śmierci (co może też jakoś "widać" w człowieku), równie dobrze mogliby mi odmówić wjazdu do Turcji, to ich prawo, i nie ma co się obrażać tylko wolnorynkowo przepuścić pieniądze gdzie indziej...

I to może byłaby moja rada dla ludzi starających się o turystyczną (zaraz po "prawda, prawda, prawda" i "nieprzesadzona naturalność"). Współczuję tym, którzy z jakichś względów "MUSZĄ" się dostać do USA. A zakochanym to już w ogóle ;)

Mam nadzieję, że się miło czytało.

Pozdro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Witaj Lukasz

Dzieki za podzielenie sie Twoim doswiadczeniem w konsulacie usa.

Ja planuje wakacje w usa wraz z zona i staram sie dowiedziec co powinienem zrobic zeby umowic sie na rozmowe?

Czy moglbys mi powiedziec jak dlugo nalezy czekac na wizyte w konsulacie po wykonaniu telefonu i uiszczenie niezbednych oplat?

Nie wiem czy dobrze rozumiem - ta oplata wynosi 140$ ?

Mam nadzieje ze wszystko mnie gladko i bez wiekszych zawirowan.

Dzieki za wszelka pomoc.

Pozdrawiam Piotrek

aero99smith

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Opłata wynosi 140 dolarów, po kwietniowym kursie wyszło około 90 funtów. Trzeba zapłacić już przy rezerwowaniu terminu przez telefon. Do tego dochodzi koszt 15 funtów za przesyłkę paszportu.

Na samo spotkanie czeka się relatywnie długo, około miesiąca, no a później znów kilka godzin w samej ambasadzie też trzeba spędzić. Mojego dnia aplikantów było około 700 na same non-imigrant, zatem masakra.

Procedura jest tutaj:

http://london.usembassy.gov/interview.html

być może już zajrzałeś.

Z mojego doświadczenia wiem, że można się umówić jeszcze przed wypełnieniem DS-a online, a potem dopiero się z nim męczyć. To moim zdaniem najbardziej frustrująca część całego procesu.

Jak coś jeszcze, to pisz śmiało, uaktualniłem adres e-mail, notifikacje, zatem moje opowiedzi powinny być teraz szybsze :)

No i daj znać jak poszło.

Pzdr,

- L.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...