Skocz do zawartości

Mam Ofertę H1B - Czy Jechać?


motorolnik

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,
w środę dostałem oficjalną ofertę od firmy ze Stanów (prawie że przedmieścia DC) na kontrakt w Maryland w siedzibie federalnej instytucji non-profit (więc H1B z puli non-capped, będzie premium processing) jako senior programmer. Oferta na 93 tys. rocznie, dental, vision, health ins.. Tutaj zarabiam trochę ponad 7000 na rękę, mam własne mieszkanie i spłacam kredyt.
Trochę sie krzywię na ilość urlopu w stanach (10 dni/rok przez pierwsze 5 lat, pierwsza możliwość wykorzystania po 6 miesiącach) - nie wiem czy to standard czy raczej ochłap.

O dziwo, zastanawiam się czy skorzystać, ale np. nie wiem na ile czeka mnie tak szok kulturowo/zwyczajowy, czy trzeba się w 100% procentach pożegnać z tutejszym trybem życia?
Tutaj mam dość dużo swobody na którą przychodzę do pracy i ile siedzę - ważne żeby bylo 40h w tygodniu, nikt krzywo nie patrzy czy wchodzę na pocztę, fejsa czy linkedina, przerwa obiadowa wlicza się do godzin pracy, a tam ściśle na 8 rano do pracy, lunch break liczony inaczej, niby nic strasznego, ale nie wiem jak na dłuższą metę takie coś będzie oddziaływać.

Czy to się kalkuluje? Z jednej strony wygoda tutaj, z drugiej znak zapytania tam. Na razie nie zakładam starania się o gc, więc kiedyś bym tu wracał, więc jest też pytanie czy ten czas lepiej wykorzystam dalej siedząc tutaj i próbując się samemu rozwijać, czy też wyjeżdżając do stanów i tam pracując na kontrakcie dla instytucji rządowej.

dzięki za komentarze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odmów i podaj mi namiary na tą organizację. ;)

Po pierwsze, na podstawie tego co podałeś, to oferta jest całkiem dobra oferta. Nie ma co wnikać w te szczegóły.

Dwa, urlopu ustawowo nie ma. To zależy od pracodawcy. 10 dni na rok? Widziałem lepsze. Moi znajomi mają po 21-26 dni + święta, a są tacy co mają 15 + jak zamykają na przerwę bożonarodzeniową. Ja np. mam jeden dzień urlopu (dokładnie 9.5h) na miesiąc, które się akumulują plus przerwa bożonarodzeniowa plus święta stanowe i niektóre federalne. Nie narzekam w moim przypadku, bo to nie jest typowa firma i mam spoko szefa i potrafię zrobić 6 tygodni urlopu w roku.

Zależy co rozumiesz przez szok kulturowy. Ktoś kto jest oblatany inaczej to odbierze niż ktoś, kto nikt się nie ruszał z domu. Nie wiem dokładnie gdzie zamierzasz mieszkać, ale okolice DC są wielokulturowe... Koreańczycy, Muzułmanie, Latynosi... Ja to mam szok kulturowy przez kilka dni po przylocie do Polski. ;-)

Odnośnie samego stylu pracy, nie jestem dobrym wyznacznikiem, bo przychodzę i wychodzę kiedy chcę, lunchy nie jadam przeważnie, ale wiem jak jest w prawdziwym świecie. A tam się pracuje. Może i fejsika wciśniesz, ale nie ma czasu, bo jeśli masz jakiś projekt to Ci się rozjedzie. Generalnie pracuje się 8h dziennie a nie jak w Polsce 15 min efektywnej pracy. Są dni, że nawet na służbową pocztę nie wejdę, bo nie mam czasu.

Z Polski m.in wyjechałem, bo nie chciałem spędzić, za marne pieniądze, życia na fejsiku, kawkach, papieroskach... Oczywiście, to stereotyp bo jest wiele osób posiadających ciekawą i dającą możliwości pracę, ale tak jest w wielu miejscach. Do tego nie ważne jak super firma, można dojść tylko do pewnego pułapu i dalej już ciężko. Moi znajomi w Polsce osiągnęli menedżerskie stołki około 30-tki i co będą robić do emerytury?

Ja bym tą ofertę wziął. Oczywiście łatwiej mi powiedzieć, bo praca w DC to byłoby dla mnie jak przeprowadzka z Kutna do Warszawy, ale całe życie będziesz się zastanawiał czy dobrze zrobiłeś odmawiając. YOLO! ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym jechał. Co do urlopu - nie wiem jak to jest w środowisku programistów, ale raczej standard niż ochłap. Ja po 10 latach pracy w firmie (z czego ~8 w Polsce) mam 20 dni. Po 15-tu (jak nieczego nie zmienią) będę miał 25 + większość świąt, np. Veterans Day jutro.

Nawet jak nie chcesz zostać, to zdobędziesz doświadczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedz, ale nie z oczekiwaniem robienia wielkiego majatku czy wiekliej kariery - bardziej raczej z oczekiwaniem przygody/mozliwosci poznania ciekawego kawalka swiata. DC jest stosunkowo (jak na miary amerykanskie) niedaleko Nowego Yorku, Filadelfi, Bostonu, pieknych plaz Polnocnej Karoliny. Jest co zobaczyz zwlaszcza jezeli sobie rozlozysz urlop na serie dlugich weekendow. Ale fakt - urlopy w USA sa marne, 10 dni (plus jakies 7 swiat narodowych) to standard.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odmów i podaj mi namiary na tą organizację. ;)

Na tę pozycję zamknęli już rekrutację :P Namiary będą nie-wprost.

Dwa, urlopu ustawowo nie ma. To zależy od pracodawcy. 10 dni na rok? Widziałem lepsze. Moi znajomi mają po 21-26 dni + święta, a są tacy co mają 15 + jak zamykają na przerwę bożonarodzeniową. Ja np. mam jeden dzień urlopu (dokładnie 9.5h) na miesiąc, które się akumulują plus przerwa bożonarodzeniowa plus święta stanowe i niektóre federalne. Nie narzekam w moim przypadku, bo to nie jest typowa firma i mam spoko szefa i potrafię zrobić 6 tygodni urlopu w roku.

Porównując do tego co mam teraz: po siedmiu latach w korpo, w tym roku miałem w puli 39 dni, część odziedziczona z ub. lat, zostało mi jeszcze do wykorzystania 21, to te 10 dni wygląda jak ochłap. Owszem, jest 10 federal holidays, ale nam tutaj też świąt nikt nie skąpi.

Myślicie że mógłbym negocjować trochę więcej dni wolnych? Jeśli tak, to gdzie taka klauzula powinna by się pojawić, bo w tych dokumentach, które dostałem holidays są zapisane w employee handbook, która oficjalnie nie jest częścią kontraktu.

Zależy co rozumiesz przez szok kulturowy. Ktoś kto jest oblatany inaczej to odbierze niż ktoś, kto nikt się nie ruszał z domu. Nie wiem dokładnie gdzie zamierzasz mieszkać, ale okolice DC są wielokulturowe... Koreańczycy, Muzułmanie, Latynosi... Ja to mam szok kulturowy przez kilka dni po przylocie do Polski. ;-)

Bardziej tryb życia. Nie spodziewałbym się, że tam robiłbym sobie takie śniadania jak mogę tu w Polsce - chleb tostowy to nie moja bajka ;) Mała dygresja - rozmawiałem na ten temat zupełnie niedawno z Amerykanką, która stwierdziła, że jedna z rzeczy, którą uważa za plus życia w Polsce to m.in. "taking a walk to buy real bread". Tak na marginesie - co Polak jada na śniadanie w USA?

Ta miejscowość gdzie bym pracował nie jest jakoś szczególnie urozmaicona rasowo. Za wikipedią: 83% causasian, 9% asian, 6% hispanic, 3% african american. Podejrzewam, że w dużej mierze jest to rezultatem polityki propagowanej przez zalożyciela sąsiedniego Chevy Chase.

Odnośnie samego stylu pracy, nie jestem dobrym wyznacznikiem, bo przychodzę i wychodzę kiedy chcę, lunchy nie jadam przeważnie, ale wiem jak jest w prawdziwym świecie. A tam się pracuje. Może i fejsika wciśniesz, ale nie ma czasu, bo jeśli masz jakiś projekt to Ci się rozjedzie. Generalnie pracuje się 8h dziennie a nie jak w Polsce 15 min efektywnej pracy. Są dni, że nawet na służbową pocztę nie wejdę, bo nie mam czasu.

Pozazdrościć, startup? Ta instytucja jakoś szczególnie chyba nie przyciska - vide jedyna opinia na glassdoor: http://www.glassdoor.com/Reviews/Employee-Review-National-Center-for-Biotechnology-Information-RVW2338859.htm

ale podczas jednego z interview gdy zapytałem o nadgodziny to dowiedziałem się, że nie mają backupu baz danych (np. PubMed), więc zmiany robią na żywym systemie (sic!) więc jak coś się sp********li to sie siedzi do skutku aż się naprawi :>

Z Polski m.in wyjechałem, bo nie chciałem spędzić, za marne pieniądze, życia na fejsiku, kawkach, papieroskach...

No jakbym słyszał streszczenie morale jakie ostatnio osiągnęliśmy u nas ;)

Do tego nie ważne jak super firma, można dojść tylko do pewnego pułapu i dalej już ciężko.

otóż to.

Moi znajomi w Polsce osiągnęli menedżerskie stołki około 30-tki i co będą robić do emerytury?

No właśnie. Ja mam już 35-tkę i trzymam się z daleka od ścieżki manago. Ślęczenie nad excelami, wiszenie na telefonach i chodzenie jak kelner z laptopem po korytarzach zostawiam innym;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedz, ale nie z oczekiwaniem robienia wielkiego majatku czy wiekliej kariery - bardziej raczej z oczekiwaniem przygody/mozliwosci poznania ciekawego kawalka swiata. Jest co zobaczyz zwlaszcza jezeli sobie rozlozysz urlop na serie dlugich weekendow.

Próbuję to kalkulować i własnie jakoś to niespecjalnie wychodzi. Np. mam nie do końca jasność ile bym z tego gross pay wziął do ręki. Próbowałem różnych kalkulatorów i różnie im wychodzi (single, no dependants) - od trochę mniej niż 5000/mc do niecałego 5500/mc.

Od tego muszę odliczyć ratę kredytu w Polsce (nie zamierzam sprzedawać mieszkania, wynajmować też nie, bo jest zbyt zrobione pode mnie i trochę luksusowych elementów tam mam), która wyjdzie ok. $550/mc. Do tego czynsz+przyległości, których się nie da dokładnie wyzerować - załóżmy że $150/mc. Tam za przyzwoity apartament trzeba dać raczej więcej niż $1500/mc (http://washingtondc.craigslist.org/mld/apa/4169304553.html) a większe luksusy dobijają i przebijają $2000/mc (http://units.realtydatatrust.com/unittype.aspx?ils=345&propid=16992). Do tego trzeba doliczyć codzienne koszty utrzymania - strzelam $500 (dojazdy rowerem albo zbiorkomem). Zatem na starcie zjadam powiedzmy $3000/mc - zostaje mi w kieszeni powiedzmy $2500 (pomijam niezbędne koszty na starcie, chociażby materac do spania i jakieś biurko). Tutaj mogę spokojnie założyć, że miesięcznie odłożę 4500zł, więc załóżmy, że miesięcznie będąc tam jestem $1000 do przodu względem tego co miałbym w Polsce. Za rok da to $12000 - nie wiem na ile są to szacunki optymistyczne albo pesymistyczne, ale na moje oko trochę mało, żeby potraktować to jako główny powód do wyjazdu.

M.in. dlatego mój brat komentuje to tak, że jeśli już wyjeżdżać to raczej gdzieś w Europie, gdzie jest większy pakiet socjalny i większa kultura (np. skandynawia, uk, ...)

DC jest stosunkowo (jak na miary amerykanskie) niedaleko Nowego Yorku, Filadelfi, Bostonu, pieknych plaz Polnocnej Karoliny.

No właśnie ten Nowy Jork niemal po sąsiedzku jest jednym z plusów - autobusem (Vamoose) można się tam bezpośrednio dostać do Grand Central za $30 w jedną stronę (ponad 4h jazdy). Samolotem niewiele ponad 1h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aha, i jeszcze jedno - ani w offer letter ani w employee agreement nie znalazłem zapisu precyzującego to na jakim typie stanowiska (full--time, temporary, etc.) bym był zatrudniony, a od tego zależy np. to czy będę dostawał benefits. Owszem, dostałem broszurkę jakie benefity są oferowane pracownikom, ale to nie jest oficjalny statement, tym bardziej, że np. temporary nie przysługują żadne benefits.

Z waszego doświadczenia, gdzie taki zapis odnośnie rodzaju zatrudnienia powinien się znaleźć? Zakładam że to jednak gdzieś musi być czarno na białym.

Dzięki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślicie że mógłbym negocjować trochę więcej dni wolnych? Jeśli tak, to gdzie taka klauzula powinna by się pojawić, bo w tych dokumentach, które dostałem holidays są zapisane w employee handbook, która oficjalnie nie jest częścią kontraktu.

Wątpie czy dostaniesz więcej a wyjdziesz na bumelanta co od początku szuka okazji, żeby sobie pourlopować. ;P

Bardziej tryb życia. Nie spodziewałbym się, że tam robiłbym sobie takie śniadania jak mogę tu w Polsce - chleb tostowy to nie moja bajka ;) Mała dygresja - rozmawiałem na ten temat zupełnie niedawno z Amerykanką, która stwierdziła, że jedna z rzeczy, którą uważa za plus życia w Polsce to m.in. "taking a walk to buy real bread". Tak na marginesie - co Polak jada na śniadanie w USA?

W NY też możesz się przejść po chleb. :) Ale normalnie średnio. Pieczywo całkiem przyzwoite można kupić w panerze. Również nie jadam chleba tostowego. Nie należy jednak mylić tostowego z kwadratowym. :) Co na śniadanie? Przypuszczam, że kto co lubi.

Pozazdrościć, startup? Ta instytucja jakoś szczególnie chyba nie przyciska - vide jedyna opinia na glassdoor: http://www.glassdoor.com/Reviews/Employee-Review-National-Center-for-Biotechnology-Information-RVW2338859.htm

Nie, uniwersytet. NCBI? :) Często korzystam z ich zasobów. Solidna instytucja, część NIH.

No właśnie ten Nowy Jork niemal po sąsiedzku jest jednym z plusów - autobusem (Vamoose) można się tam bezpośrednio dostać do Grand Central za $30 w jedną stronę (ponad 4h jazdy). Samolotem niewiele ponad 1h.

Nie żartuj. Do NY rozumiem samolotem czy autobusem, ale w inne miejsca samochodem. :)

Aha, i jeszcze jedno - ani w offer letter ani w employee agreement nie znalazłem zapisu precyzującego to na jakim typie stanowiska (full--time, temporary, etc.) bym był zatrudniony, a od tego zależy np. to czy będę dostawał benefits. Owszem, dostałem broszurkę jakie benefity są oferowane pracownikom, ale to nie jest oficjalny statement, tym bardziej, że np. temporary nie przysługują żadne benefits.

Z waszego doświadczenia, gdzie taki zapis odnośnie rodzaju zatrudnienia powinien się znaleźć? Zakładam że to jednak gdzieś musi być czarno na białym.

Ja nie mam nigdzie zapisu full time oprócz 40h tygodniowo i od kiedy do kiedy.

Próbuję to kalkulować i własnie jakoś to niespecjalnie wychodzi. Np. mam nie do końca jasność ile bym z tego gross pay wziął do ręki. Próbowałem różnych kalkulatorów i różnie im wychodzi (single, no dependants) - od trochę mniej niż 5000/mc do niecałego 5500/mc.

Od tego muszę odliczyć ratę kredytu w Polsce (nie zamierzam sprzedawać mieszkania, wynajmować też nie, bo jest zbyt zrobione pode mnie i trochę luksusowych elementów tam mam), która wyjdzie ok. $550/mc. Do tego czynsz+przyległości, których się nie da dokładnie wyzerować - załóżmy że $150/mc. Tam za przyzwoity apartament trzeba dać raczej więcej niż $1500/mc (http://washingtondc....4169304553.html) a większe luksusy dobijają i przebijają $2000/mc (http://units.realtydatatrust.com/unittype.aspx?ils=345&propid=16992). Do tego trzeba doliczyć codzienne koszty utrzymania - strzelam $500 (dojazdy rowerem albo zbiorkomem). Zatem na starcie zjadam powiedzmy $3000/mc - zostaje mi w kieszeni powiedzmy $2500 (pomijam niezbędne koszty na starcie, chociażby materac do spania i jakieś biurko). Tutaj mogę spokojnie założyć, że miesięcznie odłożę 4500zł, więc załóżmy, że miesięcznie będąc tam jestem $1000 do przodu względem tego co miałbym w Polsce. Za rok da to $12000 - nie wiem na ile są to szacunki optymistyczne albo pesymistyczne, ale na moje oko trochę mało, żeby potraktować to jako główny powód do wyjazdu.

M.in. dlatego mój brat komentuje to tak, że jeśli już wyjeżdżać to raczej gdzieś w Europie, gdzie jest większy pakiet socjalny i większa kultura (np. skandynawia, uk, ...)

93 tysie? To gdzieś 5500 na rękę. Baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo przyzwoicie na warunki amerykańskie. Wątpię czy będziesz jeździł rowerem czy autobusem. Samochód w USA to podstawa. Ja do pracy chodzę na piechotę a i tak posiadam samochód, a nawet dwa. Nie da się bez.

Zakładasz bardzo duże wydatki. Nawet jak na Bethesdę trochę przesadzasz. Też jak kiedyś przyjechałem, musiałem kupić materac, łóżko, biurko, sprzęt AGD itd. Dramatu nie było, bo to są grosze w stanach. Zarabiałem $2000 miesięcznie jako student. Nigdy nie było miesiąca, żebym musiał dołożyć z oszczędności. Od prawie początku wynajmowałem samodzielnie mieszkanie w spokojnym otoczeniu. Jakbym tak jak Ty miał prawie 100K, to bym chyba odkładał $70K rocznie. :) Wiem, że nie mieszkam w okolicach DC, ale orientuję się jakie są ceny, bo moja dziewczyna mieszka w Nothern VA niedaleko Bethesdy.

Podsumowując, czuj się szczęśliwcem, bo nawet po doktoracie w USA ciężko zacząć od czegokolwiek powyżej 100K.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to jaki rodzaj zatrudnienia powinno byc na pierwszej stronie offer letter, (w mojej pracy mam przyjemnosc przegladac takie listy ze stanowego uniwersytetu)to samo, z benefitami, zasadniczo offer letter jest zazwyczaj dosc klarowny w kwestii, gdzie, za ile, od kiedy i na jak dlugo.

Poza tym, co do tytulu watku: jechac. Nie musisz zostac na wieki przeciez, a mysle ze rok na prawie zerowym urlopie da sie pociagnac:P

A co do chleba: proponuje poszukac wloskiej czy francuskiej piekarni, bo jest szansa ze znajdziesz cos co lubisz, a jak nie to piec:) Ja pieke od kilku msc i jestem bardzo zadowolona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chleb: panera bread, wegmans, czy whole foods maja dobrej jakosci pieczywo. Europejskiej, czy jak kto woli polskiej jakosci ;) tez nie jadam tostowego I w tych trzech miejscach kupuje.

Co do pyt: Jechac. Jak mowi KaeR, dosc rozrzutnie planujesz wydatki, zycie tak duzo tu nie kosztuje no chyba ze co wieczor sie po barach chcesz rozbijac. Jednopokojowy apartment mozesz wynajac w okolicach metra, wtedy samochod ci tak naprawde nie bedzie potrzebny, Bathesda ma dobre polaczenia z D.C. i NoVa. I jak mowil kaeR materac czy biurko mozna kupic za grosze. Decyzja nalezy do ciebie. Ale powiem ci ze $93K to niejedna osoba chcialaby dostac , a wielu moich znajomych pracuje za duzo mniej, maja takie same wydatki, a jeszcze do tego oplacaja studia. I zyja na przyzwoitym poziomie! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...