KrysiaK Napisano 1 Marca 2017 Zgłoś Napisano 1 Marca 2017 Dnia 2/16/2017 o 13:21, ilon napisał: Mnie te toalety tez rozwalaja. W ogole sie zastanawiam jaki to sens te scianki budowac jak i tak to wcale szczelne nie jest. Kiedys bylam w takiej toelecie ze zamiast drzwi byly zaslony jak do przymierzalni Gdzie te toalety z zaslonami?
ilon Napisano 1 Marca 2017 Zgłoś Napisano 1 Marca 2017 Eastern shore of MD. Ale pewnie w innych miejscach tez by sie znalazlo
new-age Napisano 5 Marca 2017 Zgłoś Napisano 5 Marca 2017 Cześć Jesteśmy w Stanach już 10 miesięcy (szybko minęło), początki trudne, pewnie jak u każdego. My trafiliśmy na bardzo zazdrosnych Polaków mieszkających w USA ponad 20 lat, "bo jak to?, wy macie zielone karty a my musieliśmy kombinować" Mieszkaliśmy u nich przez 5 miesięcy, była to rodzina mojego kolegi. Zero pomocy z ich strony, od pierwszego dnia kazali sobie płacić za pokój i jedzenie, cały czas rzucali przysłowiowe kłody pod nogi, jak ktoś z ich znajomych chciał nam w jakiś sposób pomóc, to zaraz ich interwencja, żeby nam nie pomagali i ich pytania, może chcecie wrócić do Polski! Gorszych ludzi jak dotąd w życiu nie spotkaliśmy. Ciężkie traumatyczne 5 miesięcy, ale przetrwaliśmy to i dwa wypadki, które mieliśmy. Jeden żony (wysiadła z naszego samochodu, facet cofał, nie zauważył i przygniótł ją da naszego autka, miała trochę potłuczoną miednice) no i mój w pracy, przeciąłem jedno ścięgno na zewnętrznej części dłoni. Także, ciężkie początki w Stanach. Na chwilę obecną, wychodzimy na prostą z problemami. Do niektórych rzeczy trzeba się przyzwyczaić, wiadomo nowe otoczenie, bariera językowa ale się nie poddajemy. Życzymy wszystkim lepszego startu niż my mieliśmy. Pozdrawiamy z Kalifornii
Dublin Napisano 5 Marca 2017 Zgłoś Napisano 5 Marca 2017 Najgorsze sa takie zdufane zazdrosniki, doskonale rozumiem wasza traume. Wiele osob tak postepuje szczegolnie polak polakowi. Zal im dupe sciskal bo sie wam jakos wiodlo i przez to roscili sobie prawo do mowienia wam jak zyc i co robic. Najlepsza metoda jest jednak zachowanie dystansu od takich "przyjaciol" bo beda niszczy wasze zycie gdy tylko okaze sie ciut lepsze od ichniejszego. Co was obchodzi ze oni kombinowali, czy to wasza wina ze emigrowali na swoich warunkach typowe buractwo i chamstwo. new-age Napisz jak sie teraz wam powodzi w obecnym miejscu co lubicie a czego nienawidzicie. Czy to miejsce jest tym czego tak naprawde poszukiwaliscie...
kasia-125 Napisano 5 Marca 2017 Zgłoś Napisano 5 Marca 2017 Nam w Usa w walacje minie 2 lata. Takich przezyc jak wy nie mielismy, ale poczatki zawsze nie sa latwe. Mysle ze tak juz musi byc i tyle. Co do Polakow to sa rozni, czesc zeczywiscie zazdrosci. Dla mnie jedno z najgorszych jest jeszcze takie rady z "gory" kupcie to tamto, czemy tak duzo za wynajem placicie, kupcie lepiej swoe mieszkanie, ba najlepiej dom i sami nie panietaja jak to bylo na poczatku. Zyczymy powodzenia i wszystkiego dobrego.
daisy1 Napisano 10 Kwietnia 2017 Autor Zgłoś Napisano 10 Kwietnia 2017 Dnia 4.03.2017 o 22:01, new-age napisał: Cześć Jesteśmy w Stanach już 10 miesięcy (szybko minęło), początki trudne, pewnie jak u każdego. My trafiliśmy na bardzo zazdrosnych Polaków mieszkających w USA ponad 20 lat, "bo jak to?, wy macie zielone karty a my musieliśmy kombinować" Mieszkaliśmy u nich przez 5 miesięcy, była to rodzina mojego kolegi. Zero pomocy z ich strony, od pierwszego dnia kazali sobie płacić za pokój i jedzenie, cały czas rzucali przysłowiowe kłody pod nogi, jak ktoś z ich znajomych chciał nam w jakiś sposób pomóc, to zaraz ich interwencja, żeby nam nie pomagali i ich pytania, może chcecie wrócić do Polski! Gorszych ludzi jak dotąd w życiu nie spotkaliśmy. Ciężkie traumatyczne 5 miesięcy, ale przetrwaliśmy to i dwa wypadki, które mieliśmy. Jeden żony (wysiadła z naszego samochodu, facet cofał, nie zauważył i przygniótł ją da naszego autka, miała trochę potłuczoną miednice) no i mój w pracy, przeciąłem jedno ścięgno na zewnętrznej części dłoni. Także, ciężkie początki w Stanach. Na chwilę obecną, wychodzimy na prostą z problemami. Do niektórych rzeczy trzeba się przyzwyczaić, wiadomo nowe otoczenie, bariera językowa ale się nie poddajemy. Życzymy wszystkim lepszego startu niż my mieliśmy. Pozdrawiamy z Kalifornii Strasznie Wam współczuję takiego trudnego początku... Wiadomo, że zaczynanie całego życia na innym kontynencie, z dala od rodziny i przyjaciół już samo w sobie jest trudne, a jak dodatkowo trafi się na nieodpowiednich ludzi, to robi się tylko gorzej... Mam nadzieję, że teraz jest już lepiej i że udało Wam się wszystko poukładać. Powodzenia i wszystkiego najlepszego! Dnia 5.03.2017 o 13:14, kasia-125 napisał: Nam w Usa w walacje minie 2 lata. Takich przezyc jak wy nie mielismy, ale poczatki zawsze nie sa latwe. Mysle ze tak juz musi byc i tyle. Co do Polakow to sa rozni, czesc zeczywiscie zazdrosci. Dla mnie jedno z najgorszych jest jeszcze takie rady z "gory" kupcie to tamto, czemy tak duzo za wynajem placicie, kupcie lepiej swoe mieszkanie, ba najlepiej dom i sami nie panietaja jak to bylo na poczatku. Zyczymy powodzenia i wszystkiego dobrego. Tak jak piszesz, Polacy są różni, ale myślę, że ogólnie jak i przedstawiciele każdej narodowości My na swojej drodze póki co spotkaliśmy samych fajnych Polaków. Wydaje mi się, że najgorsze cechy narodowe (nie tylko wśród naszych rodaków, ale wśród wszystkich nacji) wychodzą przede wszystkim jak się żyje, mieszka i pracuje w skupiskach narodowościowych. Kontakt towarzyski od czasu do czasu to zupełnie co innego niż "kiszenie się we własnym sosie". Nam na szczęście nikt nie próbował na siłę dawać "złotych rad". Pozdrawiamy serdecznie
daisy1 Napisano 10 Kwietnia 2017 Autor Zgłoś Napisano 10 Kwietnia 2017 Ostatnio na forum, w wątku dotyczącym loterii DV2018, rozgorzała dyskusja na temat kosztów życia w USA. Szczerze mówiąc zdziwiła mnie postawa niektórych uczestników loterii, którzy oburzali się, że życie tutaj nie nie zawsze jest tak idealne, jak im się mogło wydawać, a nawet ktoś nazwał to "shit-postowaniem". Moim zdaniem lepiej już teraz dowiedzieć się pewnych rzeczy i przygotować się na nie, niż dopiero po przylocie tutaj "dostać obuchem w łeb"... Ale niestety zaskoczyły mnie też posty niektórych osób, które tutaj mieszkają, bo mogłoby się z nich wydawać, że życie tutaj jest tak drogie, że trzeba zarabiać krocie, by żyć na normalnym poziomie... Dlatego stwierdziłam, że dorzucę co nieco na ten temat, jak to wygląda u nas, bo po pierwsze całkiem niedawno jeszcze mieszkałam w Polsce i ciągle jeszcze pamiętam ile za co płaciłam zarabiając złotówki i wydając złotówki, a po drugie jestem na samym starcie życia tutaj i dużo łatwiej zobaczyć mi pewne różnice, które za jakiś czas pewnie się zatrą w pamięci... Jednak nim zacznę o tym pisać, to chciałam uściślić jedną rzecz. Nie będę przeliczać dolarów na złotówki, ani na żadną inną walutę, bo to nie ma sensu. W Polsce dysponowałam jedną walutą, tutaj inną, ale zawsze miałam konkretną ilość jednostek, które mogłam wydać, niezależne od tego, czy nazwa tej jednostki to był złoty, czy dolar. Dlatego dla mnie punktem wyjścia jest ilość jednostek, które muszę wydać na konkretne towary i ile tych towarów za tą samą ilość jednostek kupię, a nie nazwa tej jednostki. Koszty życia codziennego - pisząc o życiu codziennym mam na myśli zwykłe codzienne wydatki na jedzenie, chemię, kosmetyki, ubrania, itp. To są chyba wydatki, które najbardziej "bolą" każdego, bo to nie są rzeczy, z których możemy zrezygnować - każdy musi jeść, umyć się, ubrać, czy posprzątać mieszkanie. To są pieniądze, które wydajemy chyba każdego dnia, bo akurat skończyło nam się w domu to, czy tamto (nawet jeśli robimy duże zakupy raz w tygodniu, czy rzadziej, to np. chleb, czy mleko, itp. i tak trzeba kupować na bieżąco, żeby były świeże). Moim zdaniem codzienne życie jest tu o niebo tańsze. Ktoś w wyżej wspomnianym wątku napisał, że na siebie, męża i psa wydaje tygodniowo 200$ na jedzenie. Być może to różnica pomiędzy cenami w poszczególnych stanach, ale byłam bardzo zaskoczona, bo mi się jeszcze nie zdarzyło dobić do 200 przy zakupach spożywczo/kosmetyczno/chemicznych dla czteroosobowej rodziny. I wcale nie kupuję "śmieciowego" jedzenia. Mój koszyk zawsze jest pełen świeżych owoców i warzyw, mięsa, ryb, itp. Na podobne zakupy w Polsce wydawałam około 500. Produkty tych samych marek tutaj w większości kosztują 1/4 (jednostek) tego co w Polsce. Głównie mam tu na myśli kosmetyki, środki czyszczące, czy ubrania w regularnych cenach, bo jeśli jest promocja, przecena, itp., to ta różnica jest jeszcze większa - czyli tutaj zapłacę jeszcze mniej niż w Polsce. O porównanie produktów spożywczych jest trochę trudniej, bo nie kupię tutaj masła, czy mleka i innych produktów dokładnie takich samych jak w Polsce, ale tak, czy inaczej ceny za te produkty i tak w jednostkach są o zdecydowanie niższe. Najczęściej gotuję w domu (pieczywo też głównie piekę swoje), ale jadamy też na mieście. W Polsce miałam do dyspozycji większą ilość jednostek niż, póki co, tutaj, ale mimo wszystko na jedzenie na mieście mogliśmy pozwolić sobie dużo, dużo rzadziej. Tutaj właściwie w każdy weekend przynajmniej raz zjemy poza domem (a bywa i częściej), bo w wolne dni lubimy robić sobie różne wycieczki i poznawać okolice, więc nie mam czasu na gotowanie. A jak w tygodniu przyjdzie nam ochota na jakąś konkretną kuchnię, lub zwyczajnie nie chce nam się gotować, to też nie musimy się godzinami zastanawiać, czy możemy sobie na to pozwolić i zjeść poza domem. I nie mam tu na myśli jedzenia w "restauracjach" typu fast food. Oczywiście fast foody też są tu tańsze niż w Polsce i nikt nie nazywa ich restauracjami ale to już zupełnie inny temat. Zakup ubrań - kolejna rzecz, która tutaj dla mnie wypada na plus. Nie jestem osobą, która co sezon zmienia ubrania, bo jest na coś moda, więc najczęściej kupuję ubrania na wyprzedażach. I pod tym względem w moim odczuciu jest tu istne szaleństwo, bo przecież kto zapłaci więcej niż 10-20% za ubrania, które były modne całe 3 miesiące temu! No i dzięki temu większość ubrań kupuję właśnie za 10-20% ceny wyjściowej, co oczywiście nie znaczy, że jak coś w regularnej cenie mi się spodoba i chcę mieć to teraz, to nie kupię (cena nadal jest przystępna), choć właściwie prawie zawsze warto poczekać, bo pewnie zaraz będzie jakaś wyprzedaż weekendowa lub "święto", z okazji którego trzeba przyciągnąć ludzi do sklepu i zrobić ofertę na cały asortyment, więc nawet to, co aktualnie jest "na topie" też można kupić dużo taniej. Podam Wam prosty przykład. Moje starsze dziecko ostatnio błyskawicznie rośnie (młodsze zresztą też, więc kolejne zakupy już mnie czekają), więc była konieczność znacznego uzupełnienia garderoby. Wybrałyśmy się więc na zakupy ciuchowe i dzięki wyprzedażom plus elektronicznemu kuponowi, który dostałam na maila, 3 pary spodni, 4 bluzeczki i 2 sweterki kupiłam jej za łączną zawrotną kwotę 43 jednostek. Dodam, że były to ubrania bardzo dobre gatunkowo i nie kupiłam ich w markecie, tylko w sklepie z ubraniami (nie chcę tu robić reklamy sklepu). W Polsce za te pieniądze nawet w markecie nie kupiłabym takiej ilości ubrań, do tego gatunkowo nieporównywalnie gorszych. Rachunki - to kolejna rzecz, o której pisali forumowicze. Tu gdzie my mieszkamy też wychodzą korzystniej w stosunku do Polski. Dużo mniej płacimy za gaz i prąd niż w Polsce, pomimo tego, że ogrzewanie mamy na gaz, a wszystko pozostałe na prąd - wszystkie sprzęty i klimatyzacja. Podobnie z wynajmem mieszkania. Taką samą ilość jednostek płacę teraz tutaj za mieszkanie, które ma ponad 100m2, jaką płaciłam w czasach licealno/studenckich ponad 10 lat temu za mieszkanie które miało około 33m2. Do tego tutaj w tą cenę mam wliczoną wodę i śmieci. Płacimy dodatkowo tylko za prąd i gaz, jak wspomniałam wyżej, a mieszkam w najlepszym rejonie w mojej okolicy. Dochodzi oczywiście cena kablówki i internetu - też niższa za podobne warunki do tych, jakie mieliśmy w Polsce i telefony komórkowe - dokładnie tak samo jak kablówka - analogiczne warunki, a cena niższa. Gorzej wypada cena ubezpieczenia samochodu, bo po przeprowadzce tutaj zaczynamy budować swoją historię jako kierowcy od zera, więc na początku wypadnie to drożej i jak nam się zdarzy jakiś wypadek, czy stłuczka, to nie mamy co liczyć na adekwatne odszkodowania. Ale pod tym względem z czasem będzie lepiej. Paliwo - gdy piszę ten post, cena na stacji benzynowej, na której zawsze tankujemy, to 2,51 za galon, więc nic więcej chyba nie trzeba tutaj dodawać. Elektronika - też bez zbędnego rozpisywania się - jest zdecydowanie tańsza. Dużo mniej jednostek trzeba zapłacić za telewizor, dobrego laptopa, czy xboxa, itp., niż w Polsce Ale żeby nie było tak różowo, to teraz druga strona medalu.... Każdy, komu się wydaje, że dzięki mniejszym kosztom życia codziennego, będzie mógł chomikować swoje dolary i na nich spać, jest w błędzie. W Polsce, jak dostaje się swoją określoną ilość jednostek, to musi ich wystarczyć głównie na to, o czym pisałam wyżej. Tutaj, z tego co się dostaje do ręki, dodatkowo trzeba jeszcze samemu dopłacić/zapłacić za ubezpieczenie zdrowotne i za każdą wizytę u lekarza, dopóki nie osiągnie się określonego w ubezpieczeniu pułapu, a nie są to często małe pieniądze. Trudno tu podawać konkretne kwoty, bo zależy to od wielu czynników, ale tak czy inaczej, jest to kwota, którą musicie odjąć od tego, co dostajecie "na rękę". Oczywiście, jak jesteśmy zdrowi, to nie jest tak źle, ale trzeba jednak pamiętać o tym, że nigdy nie wiadomo, co będzie dalej. I jakakolwiek by nie była publiczna służba zdrowia w Polsce, to chyba prawie nikt ze zwykłą grypą, czy zapaleniem zatok lub przeziębieniem nie idzie prywatnie do lekarza i nie płaci nic dodatkowo. Tutaj tak. Kolejna rzecz... emerytura. O nią też trzeba zadbać jeśli chce się godnie żyć i odpocząć na starość, a każdy kto zaczyna tutaj tak jak my, nic nie ma na nią odłożonego. Jak myślicie, czemu tak dużo starszych, czy wręcz starych ludzi tutaj nadal pracuje? Nie dlatego, że się nudzą (oczywiście niektórzy tak, ale wtedy głównie pracują charytatywnie, w wygodnych warunkach), ale głównie dlatego, że muszą.To jest kolejny koszt, o którym trzeba pamiętać i który trzeba sobie doliczyć. Macie dzieci? Jeśli tak, to musicie liczyć się z kolejnymi wydatkami. Jeśli traficie do dobrej dzielnicy, w której publiczne szkoły są dobre, to przynajmniej na początku jesteście na plus (nam się tak szczęśliwie udało, dziewczynki chodzą do bardzo dobrych i bardzo dobrze dofinansowanych szkół), ale jeśli nie, to dochodzą koszty prywatnych szkół. Warto też pomyśleć o tym, że tutaj (przynajmniej tam, gdzie my mieszkamy, nie wiem, czy to norma we wszystkich stanach) wszelka dodatkowa opieka w szkole jest płatna. Nie ma tak, że przed lekcjami, czy po lekcjach dziecko pójdzie do świetlicy i spokojnie poczeka na lekcje lub na nas nim wrócimy z pracy. Oczywiście świetlice są, ale każda spędzona w nich godzina jest płatna i to nie mało. Do tego musicie już teraz zacząć myśleć o odkładaniu pieniędzy na studia, oczywiście jeśli zakładacie, że wasze dzieci będą chciały je robić, ale to chyba zawsze warto założyć. Myślę, że na dziś już wystarczy i tak się strasznie rozpisałam. Ale jeszcze tylko słowem podsumowania. Nigdy nie planowałam tu mieszkać, Stany nie były moim marzeniem, ale moim zdaniem życie tutaj jest tańsze, to zwykłe, codzienne, jednak kto wie, być może z czasem zmienię zdanie. Trzeba jednak pamiętać, że koszty życia tutaj, to nie tylko różne dobra które sobie kupujemy i nie idealizować tego miejsca, bo to może być bardzo zimny prysznic. Mi jest tu dobrze i nie żałuję, że tu mieszkam Wydaje mi się też, że ten kto radził sobie w Polsce, poradzi sobie i tutaj, ale jeśli w Polsce sobie nie radziliście, to tutaj będzie jeszcze gorzej, bo na każdego zarobionego dolara trzeba całkiem ciężko zapracować.
AdamZ Napisano 10 Kwietnia 2017 Zgłoś Napisano 10 Kwietnia 2017 daisy1 Bardzo fajnie czyta sie Twoje wpisy. Lubie Twoje podejscie i widac, ze bylas swiadoma czego sie spodziewac i bardzo dobrze sobie poradziliscie. Mam pytanie jesli chodzi o pierwsze miejsce zamieszkania w US. Zalatwialiscie to juz z Polski? Czy da sie przyjechac i w 1 tydzien bez posiadania jeszcze pracy wynajac jakiekolwiek miejsce, w ktorym pomieszkamy na odpowiednim poziomie zanim znajdziemy sobie cos na 'stale'?
SuperTraveller Napisano 10 Kwietnia 2017 Zgłoś Napisano 10 Kwietnia 2017 @daisy1 Bardzo ciekawy post i obiektywne spojrzenie na sprawę!
Dublin Napisano 10 Kwietnia 2017 Zgłoś Napisano 10 Kwietnia 2017 Dobrze że uzylas przelicznika jednostkowego we właściwy sposob, bo tylko ten realnie ukazuje prawdę jak to jest. Czekam na więcej tego typu informacji. Możesz pochwalić się jeszcze jakimiś porowniami?
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.