marwin Napisano 20 Sierpnia 2019 Zgłoś Udostępnij Napisano 20 Sierpnia 2019 @ilya_ ale zes wspomnien przywolal tymi nazwami. Wrecz pieknie. Zambrow nalezy jeszcze dodac, i (to juz z poludnia) Kolbuszowa, Nie wiem czemu, ale z kolegami tak pod koniec lat 90-tych, poczatek obecnego wieku mowilismy, ze Kolbuszowa to zaglebie zon. Ze tak z Greenpoint-ckiego zaciagne "Musi duzo dziewczyn wowczas stamtad bylo". Czasami czlowiek trafial na takiego West-Bialorusina co juz przy drugim pytaniu dawal: - "A Ty to skad?" - "Ja z Dolnego Slaska, tak z 70km od Wroclawia, byle miasto wojewodzkie (to bylo chwile po reformie co zniosla wiele wojewodztw)" - "A to Ty z Wroclawia (wlasnie mu wytlumaczylem, ze nie, ale coz), a ja z Lap!" Taram! Tu sie czlowiek stara, nie przytlacza zawodnika wiedza geograficzna, bo nie kazdy ma atlas w glowie, a w odpowiedzi slyszy Lapy, Zambrow, Grajewo. @ilya_ Widac, zes albo z Greenpoint-u i wciaz masz ich w kolo, albo zes tam spedzil swoj czas. Ja ostatni raz tam mieszkalem w 2006, na Leonard miedzy Nassau i Norman (predzej sporo czasu na Eagle, ale i Havemayer sie trafilo, i Metropolitan tuz obok L-ki). Czlowiek mlody byl i swiata ciekaw:) Przyjezdzales, brales Nowy Dziennik (?) i szukalo sie pracy: - "Dzien dobry, ja z ogloszenia na budowe bym chcial" - "Na wakacje przyjechales? Masz sily?" - "Tak na wakacje, duzy chlop jestem, ponad 190cm" - "To przyjdz jutro rano (tu i tu) i zobaczymy. A skad jestes?" - "Yyy, no z Dolnego Slaska" - "A to nie, my tu tylko swoich bierymy" A ja to, kur-by-zapial, skad jestem jak nie swoj? Zaswiadczenia od soltysa nie mialem:( I w taki sposob nigdy mi sie nie udalo na budowie popracowac. Jak juz trafilem pracodawce z Zielonej Gory, to przez pare lat do niego przyjezdzalem podczas wakacji... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ilya_ Napisano 21 Sierpnia 2019 Zgłoś Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2019 19 godzin temu, marwin napisał: @ilya_ Widac, zes albo z Greenpoint-u i wciaz masz ich w kolo, albo zes tam spedzil swoj czas. nie nie, nie z greenpointu. Wiem natomiast duzo, bardzo duzo: kto przyjezdza, po co przyjezdza, skad przyjezdza. 19 godzin temu, marwin napisał: Ja ostatni raz tam mieszkalem w 2006, na Leonard miedzy Nassau i Norman a do Pyzy zes chodzil ? 19 godzin temu, marwin napisał: a w odpowiedzi slyszy Lapy, Zambrow, Grajewo. podobno kazda stodola w lomzy jest pobudowana za amerykanskie dolary. Temat pracy i przyjezdnych ludzi, ktorzy pracuja w polonijnych pseudo firemkach remontowych to jest rzecz do otworzenia w nowym temacie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ilya_ Napisano 21 Sierpnia 2019 Zgłoś Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2019 20 godzin temu, marwin napisał: "A to nie, my tu tylko swoich bierymy" 20 godzin temu, marwin napisał: Czasami czlowiek trafial na takiego West-Bialorusina co juz przy drugim pytaniu dawal: dodam jeszcze, ze najgorsi to sa ludzie co przyjada z tych wichur gdzies przykladowo z dalekiego podlasia, gdzie to czowiek 1 raz na 5 lat jezdzi do miasta powiatowego, a tu masz Ci los...nowy jork.... przykladowo kobiety - w swojej wichurze mialy jakies 200-300 zl tygodniwoki !! na robocie na paznokciach, a w nyc 150 usd na sprzataniu - dziennie !!....wyobrazcie sobie co takiemu czlowiekowi we lbie sie robi... ja kazdemu zawsze bede odradzal w szczegolnosci w nyc i okolicach chodzenia do pracy do polonijnych pseudo firemek remontowych - juz to pisalem wiele razy tutaj - mozna popsuc sobie zycie. Co chwile tu ktos daje posta, ze chce przyjechac i pracowac.... Zachecam kogos kto jest na forum i tak pracuje do napisania: jak to wyglada, jak platnosci, jak ubezpieczenie (hahaha), co za rodzaj ludzi pracuje.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwin Napisano 21 Sierpnia 2019 Zgłoś Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2019 18 minut temu, ilya_ napisał: a do Pyzy zes chodzil ? Wyobraz sobie, ze pamietam nazwe, ale nie kojarze ani polozenia, ani posilkow tam. Czesto zas na zakupy do Mazura chodzilem, Kiszka tez byla, Rzeszowianka chyba rowniez:) Jako licealista i potem student najczesciej zywilem sie u Chinczyka:) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ilya_ Napisano 21 Sierpnia 2019 Zgłoś Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2019 1 minutę temu, marwin napisał: Wyobraz sobie, ze pamietam nazwe, ale nie kojarze ani polozenia, ani posilkow tam. Czesto zas na zakupy do Mazura chodzilem, Kiszka tez byla, Rzeszowianka chyba rowniez:) Jako licealista i potem student najczesciej zywilem sie u Chinczyka:) kiszka jest i ma se dobrze ! rzeszowska zamkneli 2,3 tyg temu ! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwin Napisano 21 Sierpnia 2019 Zgłoś Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2019 15 minut temu, ilya_ napisał: dodam jeszcze, ze najgorsi to sa ludzie co przyjada z tych wichur gdzies przykladowo z dalekiego podlasia, gdzie to czowiek 1 raz na 5 lat jezdzi do miasta powiatowego, a tu masz Ci los...nowy jork... Widzialem w zyciu takie Tereski i Andrzejkow, co na Manhattanie byli 10 razy w zyciu podczas 10 lat pobytu na Greenpoint. Z tego dwa razy z konbieta z agencji, by paszport odnowic w konsulacie. W sumie czesto dobrzy i prostolinijni ludzie, ale swiat im sie zamknal w jednej dzielnicy i wszystko tam mieli co im do zycia potrzebne. Jak cos trzeba bylo zalatwic to lecieli 'do Agencji', karty do telefonow (wowczas bylo popularne) to dziesiatkami kupowali i tak zyli latami. Ciuchy tylko w jendym sklepie lub dwoch, oczywiscie wzdluz Manhattan Ave. Chinczyk bylu nich od swieta (wydac trzeba bylo), myli sie w sobote wieczorem. Bog mi swiadkiem, ze takie przypadki spotkalem w zyciu. Wielu z nich na starosc potem wyjezdzalo do Polski, niestety nie wiem jak sie ich losy toczyly. Bilet lotniczy to tylko 'w agencji', pieniadze to tylko 'w PSFCU'. I to z kazdego zakatka wschodniej polski. Jak juz sie ktos trafil ze slaska, poznania, szczecina - jakbys od razu mogl go z daleka na ulicy poznac. Nie wiem skad sie to bralo. Jak juz pisalem, do Rzeszowa nic nie mam - jakos mnie tolerowali, ale tych z Podlasia to trzymaj Boze ode mnie z daleka. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ilya_ Napisano 21 Sierpnia 2019 Zgłoś Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2019 5 minut temu, marwin napisał: Widzialem w zyciu takie Tereski i Andrzejkow, co na Manhattanie byli 10 razy w zyciu podczas 10 lat pobytu na Greenpoint. Z tego dwa razy z konbieta z agencji, by paszport odnowic w konsulacie. W sumie czesto dobrzy i prostolinijni ludzie, ale swiat im sie zamknal w jednej dzielnicy i wszystko tam mieli co im do zycia potrzebne. Jak cos trzeba bylo zalatwic to lecieli 'do Agencji', karty do telefonow (wowczas bylo popularne) to dziesiatkami kupowali i tak zyli latami. Ciuchy tylko w jendym sklepie lub dwoch, oczywiscie wzdluz Manhattan Ave. Chinczyk bylu nich od swieta (wydac trzeba bylo), myli sie w sobote wieczorem. Bog mi swiadkiem, ze takie przypadki spotkalem w zyciu. Wielu z nich na starosc potem wyjezdzalo do Polski, niestety nie wiem jak sie ich losy toczyly. Bilet lotniczy to tylko 'w agencji', pieniadze to tylko 'w PSFCU'. I to z kazdego zakatka wschodniej polski. Jak juz sie ktos trafil ze slaska, poznania, szczecina - jakbys od razu mogl go z daleka na ulicy poznac. Nie wiem skad sie to bralo. Jak juz pisalem, do Rzeszowa nic nie mam - jakos mnie tolerowali, ale tych z Podlasia to trzymaj Boze ode mnie z daleka. Stad bierze sie to jak ktos mowi: ''a tam ta ameryka to brzydka jest'', ktos inny pyta: "a gdzie ty byles w tej ameryce, ze tak mowisz?"...."noo, na manhattanie to sam beton, no i raz na robocie na poludniowym brooklynie, tam syf jest".... tak jak piszesz o tych ludziach jest caly czas i to z mlodymi ludzmi - to jest najlepsze - przyjedzie i tak: greenpoint - robota - greenpoint - robota ......ale to juz jego sprawa angielski: 3,4 zdania zaslyszane gdzies na robocie - i te charakterystyczne polskie: "dacyt" - odpowiadane srednio co 2 minuty - (od: that's it) jako, ze zaprzyjaznilem sie troche z towarzystwem polonijnym i czesto lubie chodzic do barow polonijnych w piatki np aby posluchac jak to jest [nazwyam to odhamienie sie od mojej pracy] - to ostatnio gadam z typkiem juz po paru ladnych browarach i wodce: on mowi wlasnie ze ta ameryka to tragedia, beton i nic wiecej - juz wiedzialem, ze jego oczy nie wykraczaja dalej niz poza hudson river....mowie mu: chlopie wez ty se bilet kup i polec, zobacz zachod usa, pozwiedzaj troche, jest pieknie zielono. swieze powietrze....a on mi, joo nie bedoo piniendzy marnowol na jakies loty, jo tu zarabiam i wysylam....no rozumiem chlopaka.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwin Napisano 21 Sierpnia 2019 Zgłoś Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2019 4 minuty temu, ilya_ napisał: tak jak piszesz o tych ludziach jest caly czas i to z mlodymi ludzmi Niesamowite:/ Myslalem, ze to sie skonczylo na pokoleniu moich rodzicow, czyli ludzi ktorzy obecnie podchodza pod 60-tke:/ Chociaz zona miala w NYC kolezanke (legalna), ktora byla tu od 19 roku zycia (przylecial okolo 2012) i tak jak ja znala do 24 roku jej zycia to ta ciagle latala po $11/h 'na plejsy' (ach ta piekna gwara Brooklynu). Potem jej probowalismy tlumaczyc niech wyjedzie zamieszkac w Midwest, ale nie - ona zyje w NY a nie tak jak my na wiosce. Szczerze myslalem, ze takich ludzi to sa juz pojedyncze przypadki. Szkoda... Sporo takich ludzi mowi, ze na starosc wroca do Polski i czesc wraca. Takiej Polski jak oni pamietaja to juz dawno nie ma, obecny kontakt z krajem byl najczesciej tylko telefonicznie (Starozakonni sprzataczkom urlopow nie daja a bilet kosztuje), dzieci odzwyczaily sie zyc z rodzicami/sami dorosli i maja wlasne rodziny. Z jednej strony pieknie patrzylo sie na taki Greenpoint (i podejrzewam ze obecnie Ridgewood - mieszkalismy do 2017 blisko 80st and Myrtle), i czlowiek mogl to spokojnie nazwac (pozytywnie nawet) 'skansen'. Czesto zachowania, postawy i sposob myslenia zakonserwowal sie tam dokladnie taki, jak w momencie wylotu. Gdybym mial ciagoty 'humanitarne', pewnie moglbym z tego jakas praca napisac przed laty. Wczesniejsi Stanislawowie, a dzisiejszy Stanley'e, polscy Czeskowie, a teraz Chester'y - az sie lezka w oku kreci, gdy sie pomysli ze oni pracuja wsrod rodakow, ale zmiana imienia im range podniosla w ich oczach. Wielokrotnie z zona bylismy oskarzani przez osoby nam nazwalbym bliskie, ze sie alienujemy od Polskosci. Zawsze odpowiadalem, ze w zadnym wypadku. Klne, nosze skarpety do sandalow, mam brzuch wielki, jem schabowe z mizeria i w domu mowimy tylko po polsku, ale przez lata widzialem tylu rodakow ktorym czas sie zatrzymal, ze gdy zona tu przyjechala to bardzo nie chcialem by w to wsiaknela. Bez watpienia wygodnie byloby jej zyc wychodzac z wozkiem do McCarren Park i rozmawiac po polsku, ale z takim podejsciem nie brnie sie do przodu. Nie raz pewnie wpadne jeszcze na Greenpoint/Ridgewood (choc juz znajomosci nie mam tam zadnych) i z checia zjem jakis obiadek z polskiego sklepu. I nie watpie, ze idac ulicami od razu wylapie wzrokiem niejednego dobrze zakonserwowanego rodaka. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.