-
Liczba zawartości
1 541 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Zawartość dodana przez Paulina_89
-
to chyba musisz odnowic swoj coniedzielny rytuał
-
Nie wiem co masz dokladnie na mysli mowiac 'zycie po smierci', ale ja wierze w to ze wroce tylko bede inna osoba. Tak, mowie o reinkarnacji. To ze wierze w reinkarnacje tez pewnie wywodzi sie z faktu, ze nie chce pogodzic sie z tym ze smierc jest koncem wszystkiego. Nakarmilam sie jako nastolatka dziesiatkami ksiazek na ten temat i tak juz we mnie to zostalo
-
Tą fazę też miałam za sobą, że szłam po to by sie ze znajomymi spotkac. A co do ksiedza po koledzie to wiekszych cyrkow raczej nigdy nie bylo. Chyba najbardziej rozbrajajacy byl ten wymog comiesiecznej spowiedzi i zbieranie podpisow od ksiezy w zeszycie zeby dopuszczono nas do bierzmowiania. Zima tez?
-
U mnie przymuszanie do czegokolwiek dało odwrotny skutek. Do dziś pamiętam, że jak byłam młodsza to całą niedziele myslalam tylko o tym, zeby mamie sie nie przypomnialo, ze mam isc do kosciola. Ostatnia msza byla o 18:00 wiec dopiero o tej godzinie moglam odetchnac z ulga. A wyganianie na sile konczylo sie paleniem papierosow gdzies za kioskiem lol Jak juz udalo sie mamie zaciagnac mnie sila do kosciola (a ryk byl przy tym) to nic nie pamietalam z mszy oprocz tego, ze bylo tam tak k...sko zimno, ze palcow u stop nie czulam. Teraz mnie nikt wołami do kosciola nie zaciagnie. I bylo mnie zmuszac?
-
Gratuluje! Az zdziwilam sie ze masz inna date na drive test i inna na teoretyka, bo ja mialam wszystko w tym samym dniu
-
Dziękuję. To byla najtrudniejsza decyzja jaka musielismy podjac do tej pory. Już raz przez to przechodzilismy (maz byl w Iraku), przejdziemy i teraz.
-
wierz mi, ze zabieram sie za pisanie caly czas i jak juz cos zaczne to nie moge skonczyc. Mam ponad 20 postow "roboczych" zaczetych i czasem po prostu nie chce mi sie czekac az sie zdjecia zaladuja itp. Ale w tym tyg pojawi sie na pewno jeden wpis, ktory dzisiaj bede konczyc.
-
Dziękuję A co do mojego wyjazdu do Korei to los zdecydowal za mnie w sumie i nie przenosze sie. Bede w Stanach "sama" (sama w cudzyslowie, bo zostaje z kotem i mam tutaj mnostwo znajomych i sasiadke-Polke w tej samej osadzie, wiec nie bede taka sama jak palec) przez rok, a pozniej kiedy maz wroci armia przenosi nas najprawdopodobniej do Maryland. Wyjazd do Korei mialby swoje duze plusy i tez spore minusy wiec uczucie jest takie bitter-sweet, ale mysle pozytywnie. Maz mnie odwiedzi po kilku misiacach a pozniej ja odwiedze jego i jakos ten czas poleci. Teraz zamierzam przejsc z full time na studiach na part time i pracowac full time albo part time. Na razie nie zapeszam, ale dam znac pozniej co sie ze mna dzieje
-
Chciałam powiedzieć, że już dawno nie byłam tak bardzo z siebie dumna jak w minionym tygodniu. Od poniedziałku do środy miałam szkolenie dla nauczycieli, asystentów i substytutów nauczyciela. Miałam zrobić prezentację w postaci 15minutowej próbnej lekci, więc stwierdziłam, że nauczę Amerykanów trochę języka polskiego. Byłam jedynym obcokrajowcem w grupie więc stresior był, ale ludziom się tak spodobała moja lekcja próbna, że z 15 minut zrobiło się 30. Po mniej wiecej minucie przestałam się trząść jak osika i prowadzilam prezentacje swobodnie bez zerkania w notatki. Poza nauką podstaw polskiego reszta grupy zadawala mi mnostwo pytan o Polske. Instruktorka była bardzo zadowolona z tego jak przygotowałam lekcje. W czwartek musiałam nadrobić zaległości na uniwerku. Cały dzien w ksiazkach i przed kompem, ale udalo mi sie i przed polnoca (taki byl deadline) napisalam i wyslalam dosc obszerne zadanie domowe do profesora. W sobote i niedziele mialam shotgun training. W sobote byla teoria, zasady bezpieczenstwa itp. a w niedziele mielismy praktyke. Myslalam, ze bedzie ciezko nauczyc sie strzelac do ruchomego celu w postaci latajacego spodka o srednicy moze 12-14? cm... ale trafiłam w dwa przy pierwszych pięciu strzałach. Pozniej juz udalo mi sie wiecej - zazwyczaj 4 na 5. Instruktor byl bardzo dumny. Ja z reszta tez bo nikomu nie udalo sie ustrzelic 5/5 wiec na tle grupy wypadlam bardzo dobrze. Za dwa tyg znowu ide strzelac. Mysle, ze odkrylam nowa pasje
-
Witam w klubie i gratuluje. Tylko ze ja jestem szczesliwa mezatka od prawie 4 lat
-
A u mnie parno i duszno czyli tak jak lubie najbardziej
-
Piękne imię. Mam do niego szczególny sentyment. Moja prababcia, jedyna, którą pamiętam z wyglądu miała na imię Zofia.
-
Gratuluje! Jak ma na imię? Jeśli to nie tajemnica
-
Hmm... jeden z powodow dla ktorych ja niebardzo chce miec dzieci. Nie chce zeby istoty, ktore bede kochac bardziej niz kogokolwiek innego na ziemi żyły na takim po.ier.olonym świecie.
-
A to zalezy chyba. Jak sie jest commander sponsored to wszystko powinno byc git, czy sie myle? Bo na poczatku mielismy taki plan zeby on pojechal na rok, a ja pojechalabym bez wiedzy armii, ale to juz mialoby wplyw na moja GC - zapewna bym ja utracila. Nie wiem jeszcze co bedzie z moim wyjazdem... dowiem sie za miasiac/dwa, poki co tylko poszla aplikacja o commander sponsorship.
-
Bede w bazie amerykanskiej i nie bedzie to mialo znaczenia dla mojej zielonej karty. Z military families wszystko jest troche inaczej.
-
Przez ostatnie tygodnie czytalam sporo o Korei i o pracy jako nauczyciel jezyka angielskiego. Niestety jesli o mnie chodzi nie wyglada to tak rozowo. Jesli mialabym amerykanski paszport to moglabym powiedziec, ze angielski to moj native language i nikt by sie nie przyczepil, ale nie mam. Jednym z wymagan jesli chodzi o zdobycie wizy pracowniczej i zatrudnienie sie w szkole jako nauczyciel angielskiego jest: A passport from one of the following countries: Canada, The U.S., The U.K., Ireland, Australia, New Zealand, or South Africa. Rozmawialam tez z kilkoma Amerykankami, ktore w Korei byly i mowily ze znalezienie pracy nawet w bazie wojskowej jesli nie jest sie Koreanczykiem graniczy z cudem, bo Koreanczycy sa traktowani priorytetowo.
-
Chciałabym powiedzieć, że Wasze wsparcie bardzo mi pomogło i czuję się już znacznie lepiej w zaistniałej sytuacji. Minął pierwszy szok i zaczynam myśleć bardziej racjonalnie w duzej mierze dzieki Wam. Dziekuje! Haneczka019 - z forum nie zamierzam znikać, bo tak czy siak do USA wroce Moj blog faktycznie zostal zaniedbany, pomysly na posty mam, a najwiekszy problem to znalezc chwile, pozbierac mysli, zebrac zdjecia i napisac. Ale wczoraj dodalam maly update. ilya - tak, bede w samej stolicy, wiec zapewne bedzie co robic Joyanna - to, ze bedzie jakis szok kulturowy, tego jestem wiecej niz pewna. Jesli juz tam trafie, to napewno opisze swoje pierwsze wrazenia a moze nawet pokusze sie o opisywanie rzeczywistosci bardziej regularnie. andyopole - dziekuje. no, wlasnie, jestem ciekawa czy jest tam w ogole mozliwosc zagadania kogos w metrze czy jednak wszyscy sfokusowani sa na malych ekranikach swoich iphonow i udaja ze nie widza swiata poza nim (albo nie udają) Misuzu - mojemu tez sie na poczatku podobalo, ale po jakims czasie mial juz wszystkiego serdecznie dosc. On woli Europe No, ale kazdy odbiera swiat na swoj indywidualny sposob i moze u mnie bedzie inaczej. jkb - na to sie teraz nastawiam - na poznawanie swiata
-
Dzieki Wiecie, to jest dobry argument zeby zwiedzic swiat, poznac kulture i nazbierac opowiesci, ale czego mi zal najbardziej to fakt, ze byc moge juz nie zobacze moich przyjaciol z NC, a juz napewno nie na czas Korei. Dlugo mi zajelo kompletowanie ludzi wokol siebie, ktorzy odpowiadaliby mi swoim sposobem bycia. Ja nie toleruje kazdego i nie otaczam sie wianuszkiem ludzi tylko po to zeby miec ich duzo wokol. Jestem bardzo selektywna. Mamy w szkole 3 koreanki i z zadna z nich nie lapie wspolnego jezyka i nie w doslownym znaczeniu, dlatego nie skakalam z radosci na wiesc do przeprowadzce do ich kraju. W Bragg jestesmy dopiero 2 lata, wiec nie liczylam, zebysmy przed uplynieciem jeszcze jednego roku sie przeprowadzili. A jesli juz byla mowa o overseas to liczylam na Włochy.... No coz, jakos to bedzie, przezyje i powoli przyzwyczajam sie do tej mysli, ze wkrotce musze zaczac zycie na nowo.
-
i tak bardziej zrozumiem sie z Amerykaninem niz z Koreanczykiem Za Koreanczyka bym nie wyszla Porzuc teraz swoje zycie i wyjedz do Korei. Good luck Dziekuje Mam taka nadzieje, katlia, naprawde. Moj wyjazd jeszcze na 100% nie jest przyklepany. Poki co wiem tyle ze maz jedzie na bank za 3 lub 4 m-ce.
-
Dziekuje wszystkim za slowa otuchy. Przyznam, ze spanikowalam na maksa, bo juz powoli zaczelo mi sie zycie ukladac w Fort Bragg w NC, mialam szkole, planowalam isc na dodatkowy kurs hiszpanskiego zaraz po powrocie z PL, mialam tez ustalony wolontariat i znalazlam przyjaciol z ktorymi sie zzylam dosc porzadnie i teraz nagle ta Korea spadla na mnie jak wyrok. Moj maz juz do Korei byl wyslany zanim sie poznalismy spedzil tam 3 lata i mowil, ze pierwszy rok jakos przezyl, ale pozniej juz mu sie przestalo wszystko podobac i chcial jechac gdzie indziej. Liczylam wiec ze tak szybko tam nie wroci. Czekam jeszcze na decyzje co do mojego wyjazdu razem z mezem. Tymczasem czytam co i jak trzeba spelnic/zrobic zeby starac sie o posade nauczyciela ESL.
-
Chcialabym powiedziec, ze wysyłają mojego męża do Korei Poludniowej i jeśli ja polece z nim to bedziemy zmuszeni zostać tam dwa lata. Wcale nie chce jechać do tego kraju. Dowiedziałam sie 3 dni temu i teraz moje wakacje w PL zamieniły sie w horror bo codziennie rycze jak wół. Zeby to jeszcze zostalo troche czasu na oswojenie sie z mysla, ze kolejne dwa lata spedze w tej zasranej Korei, ale nie... moj maz pojedzie juz w pazdzierniku/listopadzie tego roku, a ja nie wiem... Najbardziej martwie sie o to jak 20-godzinny lot przezyje moja kotka dla ktorej jazda autem to trauma... Niby maja weterynarze jakies srodki uspokajajace dla kota, ale naczytalam sie, ze na takich wysokosciach ich skutki moga byc nieprzewidywalne, a nawet smiertelne. Pewnie nie pozwola mi zabrac kotki do kabiny, bo zatruje podroz innym, a jakos nie wyobrazam sobie zeby leciala w cargo i zebym przez 20 h nie mogla sprawdzic jak tam sie czuje. Jesli macie zwierzaki to zapewne mnie zrozumiecie. Nie wiem co robic. Chce mi sie wyć caly czas... ;( Nigdy mnie do Azji nie ciagnelo, znam 3 azjatki i pomiedzy nami jest taka przepasc kulturowa, ze chocbym bardzo chciala to zadna z nich nie bedzie nigdy moja najlepsza przyjaciolka... Mamy inne poczucie humoru, inne rzeczy nas interesuja, inne rzeczy nas bawia, inaczej postrzegamy swiat... no nie da sie... A teraz mam sie nastawiac ze byc moze za 3 m-ce bede musiala tam mieszkac 2 lata i w dodatku nie wiem co ja tam bede robic.. :/ Sorry, musialam sie wygadac. Jestem na swiezo wiec jeszcze targaja mna skrajne emocje.
-
Ja poszlam raz obciac sie do Walmart - taki spontan, akurat nikogo nie bylo i stwierdzilam ze zaryzykuje. Poiedzialam babce ze chce mniec przyciete i wycieniowane wlosy, ona kiwnela glowa ze tak bedzie i zabrala sie za strzyzenie a ja myslalam sobie, ze teraz 30 minut co najmiej bede miec z glowy, wiec siegnelam po gazete. Ledwie wybralam artykul, a ta juz skonczyla. Trwalo to moze z 5-7 minut, nie wiecej, a w PL sciecie i cieniowanie zwykle trwa jakies 30 minut... Oczywiscie mozecie sobie wyobrazic, ze z efektu dzialan fryzjerki z Walmarta nie bylam zbyt zadowolona, ale co tam... zyje.
-
ja juz planuje napad na ogrodek i kurnik babci jak do PL zjade
-
tez tak mialam dopoki waga bagazowa nie zaczela krecic sie kolo 25 kg