Skocz do zawartości

Prawdziwa Ameryka Już Się Kończy?


david7211

Rekomendowane odpowiedzi

Co do pomocy-kasy to masz racje bo tak latwiej i prosciej jest zrobic,co innego jesli trzeba cos dac z siebie wtedy zaczynaja sie schody i takich osob jest najmniej na swiecie i to jest smutne w tym wszystkim .

A co do prawnikow to napisalem ze jest z tym roznie ,tak samo jest z innymi osobami a ze mi zycie daje to co mi daje to tak to pisze ,jak to odczuwam i nad czym ubolewam ..Znam np kolezanke ktora poznala takie osoby ze ze swieca takich szukac a mi jak narazie nie jest dane takich spotkac,oczywiscie mam znajomych ale Oni sa zajeci swoim zyciem-sprawami i czy mozna miec pretensje?raczej nie a jednak w duszy boli to.

Tutaj zgadzam sie z Toba calkowicie. Jest to smutne. Znam wiele osob bardzo religijnych, chodzacych co tydzien do kosciola, ale przez mysl im nawet nie przejdzie, ze mogliby komokolwiek pomoc. Sa tacy, ktorzy krytykuja innych za postepowanie wbrew zaleceniom religii, a sami zachowuja sie jak ostatni hipokryci i pelni sa tylko pustych frazesow, nie daja z siebie niczego.

Znam jednak przyklady (i to niemalo) calkowicie bezinteresownej pomocy innym ludziom.

Moja matka angazuje sie mocno w organizacje darmowych balow charytatywnych - podczas balu przeprowadzane sa licytacje drobiazgow, za ktore firmy placa znacznie wieksze niz realna wartosc przedmiotow pieniadze.

Placa setki czy tysiace zlotych za pudelko czekoladek, obrazy i inne przedmioty, ktore zostaly podarowane zwykle i tak przez sponsorow. Tak to wszystko dziala.

Dla niektorych (dla czesci firm) jest to forma reklamy (chociaz bardzo slabej - obywa sie bez wiekszego rozglosu). Przewaznie jest to forma zwyczajnej pomocy (i placa w taki sposob zarowno firmy, jak i osoby calkowicie prywatne).

100% zysku z takiej imprezy (organizatorzy nie zostawiaja sobie nawet zlotowki) idzie na pomoc dla biednych dzieci (zwykle z rejonow wiejskich), ktore maja problemy z chorobami pluc, astma, alergiami.

Mam rowniez w rodzinie osoby, ktore co miesiac przekazuja pieniadze na dzieci z domu dziecka - nie obnosza sie z tym i tak naprawde nikt o tym nie wie (ja dowiedzialem sie o tym przypadkiem po latach takiego wsparcia).

Znam jeszcze inne przyklady niewymuszonej dobroczynnosci, o ktorych nie bede juz nawet pisac.

Nie musze wiec daleko szukac - tacy ludzie nas otaczaja, a zwykle wola pozostac anonimowi, nie chwala sie swoja dzialalnoscia na prawo i lewo.

Dlaczego podoba mi sie wlasnie taka forma pomocy? Bo zaangazowanie prywatnych osob oraz firm sprawia, ze kontroluja solidnie wydatki. Sprawdzaja czy pomoc rzeczywiscie dociera w wyznaczone miejsce. Czy pieniadze nie sa kradzione, nie sa marnotrawione, itp. Poza tym pieniadze ida bezposrednio do zainteresowanych, nie zasilajac po drodze niczyjej kieszeni.

Jak wyglada to w przypadku instytucji panstwowych? Napisze jeszcze raz.

Pierwsza roznica - nie ma dobrowolnosci, dobroczynnosc jest wymuszona poprzez ograniczenie praw innych ludzi i zwyczajne zlodziejstwo - zmusza sie ich na sile do 'pomocy' innym.

Druga roznica - wszelkie ministerstwa, urzedy, urzednicy, nadzorcy, szeregowi pracownicy, budynki, samochody - kosztuja wielkie i niepotrzebnie marnotrawione pieniadze, aby 'utrzymac machine w ryzach'. Ile srodkow w takim przypadku tracimy? Do osob na koncu tego lancucha (a wiec do osob, ktore powinny byc odbiorcami) trafia marna resztka pieniedzy.

Trzecia roznica - tyle jest osob, ktore nauczyly sie zyc z kombinowania i wymuszania (poprzez oszukiwanie) pomocy od panstwa, ze faktyczni pokrzywdzeni zostaja z naprawde niewielka kwota na swoje potrzeby. Jeszcze niedawno mielismy w Polsce 3,6 miliona rencistow (praktycznie 10% spoleczenstwa) - wierzysz w to, ze wszystkie te osoby sa rencistami bez zadnych oszustw i kombinacji? Ja wsrod znajomych mam osoby, ktore przedstawiajac falszywe zaswiadczenia zarabialy tak na boku ...

Na koniec chcialbym dodac jeszcze jedna rzecz.

Piszesz o tym, ze ludzie nie chca pomagac i gdyby nie obecnosc tych bzdurnych przepisow - niepelnosprawni w ogole nie pracowaliby.

Wiesz o tym, ze 63% niepelnosprawnych pracuje w niewielkich firmach (zatrudniajacych mniej niz 10 pracownikow), ktore nie sa objete wspominanym przepisem?

Jedynie 13% niepelnosprawnych pracuje w firmach zatrudniajacych powyzej 100 pracownikow.

To pokazuje, ze przepis jest praktycznie martwy i stanowi jedynie zrodlo dodatkowego haraczu (bo pewnie ok. 80% firm zatrudniajacych niepelnosprawnych wcale nie musi tego robic).

Wraca teraz sprawa rasizmu.

Pisze ogolnie - nie tylko o USA, podobne przepisy znajdziemy rowniez w Europie i w Afryce (moze na innych kontynentach rowniez?).

Zabrania sie przepisami dyskryminacji na tle rasowym, plciowym, religijnym.

Osoba niezatrudniona moze wiec zaskarzyc pracodawce - bo wg niej decyzja odmowna podczas starania sie o prace jest np. rasistowska lub seksistowska.

Dlaczego w ogole dochodzi do takiej sytuacji? Jakim prawem? Dlaczego zabiera sie wolnosc wyboru przedsiebiorcom w imie nagietych idei?

Jezeli jako szef firmy nie zatrudnie czarnego, ktory jest zwyczajnym oslem i nie nadaje sie na to stanowisko - on moze zaskarzyc mnie do sadu za dyskryminowanie go ze wzgledow rasowych?

Widac wtedy, ze podzial rasowy istnieje - pracownikowi daje sie prawa specjalne ze wzgledu na jego rase.

Czy to nie daje efektu odwrotnego niz zamierzany?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 52
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Wojtek pewnie ze wiem o tych lewych rentach,orzeczeniach i to jest w tym wszystkim najgorsze bo jakbys sie spytal wiekszosci rencistow-niepelnosprawnych to by Ci powiedzieli ze wez sobie te renty a Oni chca byc zdrowi .

Jak widze temat zrobil sie rzeka ale jedno co mnie cieszy ze jak narazie nikt nikogo nie nazwal glupikiem itp a jest wymiana zdan i pogladow :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem szczerze - ja uwazam, ze zarowno ja mam racje, jak i Ty masz racje. Nie mam zamiaru nikogo nazywac glupkiem przez to, ze sie ze mna nie zgadza. Wszystko zalezy po prostu od priorytetow, ktorymi kieruje sie dana osoba, od punktu widzenia.

Ja uwazam, ze wolnosc jednostki jest tu najwazniejsza i ze zadne odgorne przepisy (nakazy, zakazy) nie naprawia tak naprawde problemu agresywnego rasizmu. Nie uwazam tez jednak, ze problem ten zostanie wyeliminowany jesli kazdy bedzie zachowywal sie wedlug wlasnej woli. Uprzedzen ludzkich nie da sie wyeliminowac sila - tak samo jak nie da sie nia wyelieminowac chciwosci, wojen, nienawisci. Czasami takie proby przynosza wrecz odwrotny skutek (i tak widze dzialanie politycznej poprawnosci).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzamy sie tutaj po prostu - moim zdaniem takie 'naprawianie' psuje.

Poprzez nakaz nie da sie zmusic nikogo do kochania latynosow czy bialych, a wtraca sie w prywatna sprawe danego przedsiebiorcy, ktory tak naprawde powinien miec prawo zatrudniac kogo tylko chce.

Jesli idac ulica zobacze sklep z napisem "nie sprzedajemy zadnych produktow bialym" - po prostu nie wejde do srodka i nie dam takiej osobie zarobic zlamanego centa. To bedzie jej strata.

Żadna strata, a w każdym razie strata która nie zaboli, bo jest z góry założona. Nie dasz takiej osobie zarobić, bo nie wejdziesz do środka choćbyś nawet chciał :)

A teraz pomyśl co się stanie, gdyby każdy właściciel sklepu/kawiarni itp. mógł tak zrobić. Chcesz szukać przez godzinę miejsca w którym możesz zrobić zakupy, bo akurat naokoło są sami rasiści? :P Jak ktoś chce mieć sklep i nie podoba mu się, że będzie musiał obsługiwać białych/czarnych/rudych, to niech sklepu nie otwiera.

Państwo ma obowiązek dbać o wszystkich obywateli. Segregacja już była i przynosiła wielką szkodę - upokarzała ludzi i podgrzewała rasizm. Pomiędzy absurdalną polityczną poprawnością a samowolą jest jest jeszcze sporo miejsca.

Jezeli pojde na rozmowe o prace i ktos powie mi "wie pan, nie odpowiada mi pan jako kandydat na pracownika, bo ja nie lubie blondynow" - bedzie podobnie, bede szukac pracy dalej (moze trafie na osobe, ktora nie lubi brunetow?).

A jeśli nie trafisz? ;)

Słuchaj, ja wiem że człowiek zakłada firmę w jednym celu - żeby mieć z tego pieniądze. Nie dlatego by dać innym pracę. Ale jest faktem, że bez pracowników nie będzie firmy, to jest obopólny interes. Ponieważ jednak to pracodawca płaci a nie odwrotnie, w pewnym sensie pracodawca jest górą. Nie jest trudno sobie wyobrazić co mogłoby się stać, gdyby nie było w ogóle żadnych regulacji w tej sprawie, np. minimalnych płac. Jak myślisz, dlaczego nielegalni Latynosi zarabiają grosze? Bo MOŻNA im tyle zapłacić i nie ponieść konsekwencji. Podobnie jest z bezpieczeństwem pracy i masą innych dupereli. Oczywiście nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której nastąpi przegięcie pały w drugą stronę i to właśnie nazywamy polityczną poprawnością, ale zakaz dyskryminacji akurat się do tego nie zalicza.

Reasumując - za absurdalną uważam nie sytuację, w której pracodawca nie może odmówić pracy brunetowi bo tak mu sie podoba, co odgórny nakaz zatrudniania przynajmniej 5 brunetów w firmie. Bądź zakaz niezatrudnienia bruneta np. do reklamy szamponu dla blondynów.

Dlaczego pracodawca musi zatrudnic danego pracownika po to, zeby zmiescic sie w przepisowych limitach, a nie dlatego, ze jest dobry?

Efekt bywa taki, ze zamiast zatrudniac dobrych bialych pracownikow, ktorych pracodawca ma na talerzu (bo odpowiedzieli na oferte pracy), pracodawca musi szukac pracownikow czarnych, ktorzy zaakceptuja dana oferte pracy - w przeciwnym wypadku zaplaci kare. Dochodzi wiec do sytuacji, w ktorej to nie umiejetnosci decyduja o zatrudnieniu, a rasa.

Pierwsze słyszę o przepisie, który nakazuje prywatnym firmom zatrudniać czarnych. Jest w ogóle taki przepis?

Nie chce mi się cytować całości wypowiedzi o niepełnosprawnych, więc nie zrobię tego tylko od razu skomentuję:

Tak, zgadzam się że kary dla niezatrudniających niepełnosprawnych to paranoja, IMO o wiele bardziej sensowne byłyby duże ulgi podatkowe dla pracodawców zatrudniających niepełnosprawnych i to jest zresztą praktykowane. Niestety, czy sie nam to podoba czy nie, tacy ludzie (a w każdym razie wielu z nich) będą państwo kosztować, a IMO lepiej nawet na siłę stworzyć namiastkę tego by poczuli sie potrzebni, niż wypłacać im zasiłki i kazać im siedzieć w domu. Niektóre supermarkety w USA zatrudniają niepełnosprawnych umysłowo do pakowania zakupów i zbierania wózków z parkingu i ja jestem za. Do tego stopnia, że choć nieraz zgrzytam zębami jak widzę że gość pakuje mi bułki na samo dno siatki i przygniata je puszkami, nie protestuję. Bo wiem że dzięki moim protestom ten człowiek może stracić pracę.

Natomiast to co piszesz, choć zgadzam się że jest głupie, odzwierciedla pewien problem. Bo prawda jest taka, że pracodawcy boja się zatrudniać niepełnosprawnych. Każdy oczywiście powie że to bzdura, ale ja akurat siedzę w temacie i orientuję się w tym troszkę :lol: Nie wiem czemu np. na poczcie nie mogliby pracować niepełnosprawni, przecież nikt się nie spodziewa że do roznoszenia listów wezmą kogoś na wózku inwalidzkim. Ale zamiast wiecznie wściekłej biurwy pocztowej w okienku - czemu nie? Zaznaczam że NIE jestem zdania, że powinno to być odgórne, choć przypuszczam, że wprowadzenie przepisu miało na celu m.in. uświadomienie pracodawców, że niepełnosprawny może być dobrym pracownikiem. Tyle że bez odpowiedniej akcji poprzedzającej przepis nie ma to w ogóle sensu (sam przepis zresztą też go nie ma). Klasyka - zabieranie się za problem od d*** strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem szczerze - ja uwazam, ze zarowno ja mam racje, jak i Ty masz racje. Nie mam zamiaru nikogo nazywac glupkiem przez to, ze sie ze mna nie zgadza. Wszystko zalezy po prostu od priorytetow, ktorymi kieruje sie dana osoba, od punktu widzenia.

Ja uwazam, ze wolnosc jednostki jest tu najwazniejsza i ze zadne odgorne przepisy (nakazy, zakazy) nie naprawia tak naprawde problemu agresywnego rasizmu. Nie uwazam tez jednak, ze problem ten zostanie wyeliminowany jesli kazdy bedzie zachowywal sie wedlug wlasnej woli. Uprzedzen ludzkich nie da sie wyeliminowac sila - tak samo jak nie da sie nia wyelieminowac chciwosci, wojen, nienawisci. Czasami takie proby przynosza wrecz odwrotny skutek (i tak widze dzialanie politycznej poprawnosci).

Napiszę jeszcze raz: nie chodzi o wyeliminowanie uprzedzeń, co o dbanie o interesy wszystkich obywateli i przestrzeganie pewnych zasad społecznych. Kto ma uprzedzenia niech je sobie ma, ale nich innym tym nie szkodzi.

Nie wiem naprawdę o co Ci chodzi z zakazem dyskryminacji - komu on Twoim zdaniem szkodzi? Po raz wtóry: pomiędzy polityczna poprawnością a dyskryminacją jest spory obszar w którym można się poruszać.

Zabrania sie przepisami dyskryminacji na tle rasowym, plciowym, religijnym.

Osoba niezatrudniona moze wiec zaskarzyc pracodawce - bo wg niej decyzja odmowna podczas starania sie o prace jest np. rasistowska lub seksistowska.

Dlaczego w ogole dochodzi do takiej sytuacji? Jakim prawem? Dlaczego zabiera sie wolnosc wyboru przedsiebiorcom w imie nagietych idei?

Jezeli jako szef firmy nie zatrudnie czarnego, ktory jest zwyczajnym oslem i nie nadaje sie na to stanowisko - on moze zaskarzyc mnie do sadu za dyskryminowanie go ze wzgledow rasowych?

Nie może, tzn. może, ale niekoniecznie coś z tego wyniknie. Musi udowodnić, że chodzi o dyskryminację ze względów rasowych żeby wygrać sprawę.

Widac wtedy, ze podzial rasowy istnieje - pracownikowi daje sie prawa specjalne ze wzgledu na jego rase.

Czy to nie daje efektu odwrotnego niz zamierzany?

Cały czas chcesz zrównać ze sobą zakaz dyskryminacji i poprawność polityczną. To NIE JEST to samo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żadna strata, a w każdym razie strata która nie zaboli, bo jest z góry założona. Nie dasz takiej osobie zarobić, bo nie wejdziesz do środka choćbyś nawet chciał ;)

A teraz pomyśl co się stanie, gdyby każdy właściciel sklepu/kawiarni itp. mógł tak zrobić. Chcesz szukać przez godzinę miejsca w którym możesz zrobić zakupy, bo akurat naokoło są sami rasiści? ;) Jak ktoś chce mieć sklep i nie podoba mu się, że będzie musiał obsługiwać białych/czarnych/rudych, to niech sklepu nie otwiera.

Państwo ma obowiązek dbać o wszystkich obywateli. Segregacja już była i przynosiła wielką szkodę - upokarzała ludzi i podgrzewała rasizm. Pomiędzy absurdalną polityczną poprawnością a samowolą jest jest jeszcze sporo miejsca.

Tak, chce szukac takiego sklepu nawet i 5 godzin. Bo jestem za wolnoscia wyboru i za tym, aby ludzie mieli prawo decydowac o swoim biznesie, a nie byli krepowani przez nieciekawe pomysly 'z gory'.

Osoba, ktora nie zechce wpuscic mnie do sklepu straci pieniadze, zyska pewnie jej sasiad, ktory otworzy sklep bez zadnych limitow i u ktorego dokonam zakupu. W ten sposob rasista moze zarobic mniej i nawet zbankrutowac (bo okaze sie handlarzem malo konkurencyjnym), albo o dziwo zyska dzieki takiej decyzji (beda odwiedzac go sami czarni, ktorzy nie maja ochoty na kontakty z bialymi w sklepie - co jest zdecydowanie mniej prawdopodobne). To jest jego ryzyko, jego decyzja, nikt nie powinien sie do tego wtracac.

Trzeba wspomniec o jednym - to wszystko sytuacje bardzo hipotetyczne. Naprawde uwazasz, ze grozi nam sytuacja, w ktorej wszyscy dziela sie na obozy 'biale', 'czarne', 'zolte', 'rozowe', 'zielone', itp. ?

Bylaby to dosc odwazna teoria. Ludzie chca zarabiac, chca godnie zyc - interesy z totalna segregacja rasowa jesli powstana, to w szalenie malej liczbie.

Teraz z nieco innej beczki. Wyobrazmy sobie, ze nie jestem specjalnie bogaty i przez to nie stac mnie na kupno eleganckiego ubrania, butow czy garnituru. W dniu urodzin mojej dziewczyny zapraszam ja do restauracji - odlozylem niemala dla mnie kwote na uroczysta i mila kolacje. Niestety w drzwiach zostaje zatrzymany przez kelnera, ktory nie pozwala mi wejsc dalej. Niestety - jestem ubrany nieodpowiednio - szef restauracji nie pozwala na wpuszczenie osob ubranych w taki sposob jak ja. No coz, zdarza sie. Musze w takim razie isc do innego lokalu, szukac restauracji, do ktorej zostane wpuszczony. Sytuacja jest niewatpliwie przykra, czuje sie nieprzyjemnie, w koncu wyproszono mnie z restauracji tylko dlatego, ze wygladam inaczej niz osoby w srodku. Nie jestem w koncu tak odmienny od tych, ktorych wpuszczono bez problemow - wygladam tylko nieco inaczej. Moje pytanie brzmi - czy jest to cos nagannego? Wiekszosc osob odpowie - "wiesz, nic przyjemnego, ale to regula ustanowiona przez wlasciciela restauracji, poczules sie glupio, ale takie sa tam zasady i co na to poradzisz, trzeba bylo isc do innej restauracji i dobrze, ze to na koniec zrobiles - nastepnym razem po prostu bedziesz o tym pamietal, pojdziesz do innego lokalu, a ja tez nie pojde juz nigdy w to miejsce skoro potraktowano cie tak zle".

Dlaczego w tym przypadku nie potepi sie wlasciciela restauracji za tak nietolerancyjne traktowanie - do jego lokalu nie moze wejsc biedota? No coz, nie potepia sie. Nie wprowadza sie przepisow zabraniajacych tak nierownego traktowania. Uszanowano decyzje takiego wlasciciela.

Jezeli wlasciciel baru nie zyczy sobie, aby w srodku palono papierosy - poinformuje o tym klientow i czesc z nich przeniesie sie do konkurencyjnych miejsc, w ktorych mozna palic. Tego rowniez nie uwazam za naganne - podobnie jak wiekszosc osob.

Dlaczego? Bo to jest jego prywatna decyzja i od niego zalezy jaki to zakaz lub nakaz wprowadzi do zasad we wlasnym przedsiebiorstwie. Moze nawet na tym stracic, ale taka ma zachcianke i juz. On stworzyl bar, on ma prawo decydowac o zasadach w nim obowiazujacych.

Czy Chinczyk, ktorego napadlo i obrabowalo kilku Panamczykow moze zakazac latynosom wejscia do swojej chinskiej knajpy? Ja nie widze zadnych przeciwskazan. Polityczna poprawnosc widzi.

Piszesz, ze panstwo ma dbac o swoich obywateli i ze segregacja juz byla.

Dokladnie - w USA w dodatku, byla poparta przepisami, ktore wprowadzilo panstwo i ktore wtedy uwazano za dobre. Nie chodzi tylko o czasy niewolnictwe - spojrz chociazby na Jim Crow Laws. W Afryce dokladnie to samo - apartheid .

Gdyby nie przepisy wlasnie - czesc barier rasowych zniknelaby szybciej. Pracowici czarni tworzyliby swoje gospodarstwa, uczestniczyliby w zyciu publicznym (poczatkowo w bardzo ograniczonym stopniu) i w koncu zyskaliby szacunek czesci bialych.

Zamiast tego - obowiazywaly przepisy, ktore uniemozliwialy integracje czarnych z tymi bialymi, ktorzy nie mieliby nic przeciwko temu. Powstala jeszcze wieksza nienawisc czarnych do bialych (jak najbardziej uzasadniona), a co za tym idzie wzrost niecheci bialych do czarnych (niemalze jak w trzeciej zasadzie dynamiki Newtona). Przepisy doprowadzily wiec do eskalacji konfliktu, do zwiekszenia wzajemnej niecheci.

Teraz przepisy zmienily sie - poszly w druga strone. Czarni sa uprzywielejowani, a biali nie (akcja afirmatywna). Teraz czarni moga powiedziec co chca o bialych, a ci ostatni nie moga w identycznie obrazliwy sposob odpowiedziec. Przepisy sa po stronie czarnych.

Spojrz na przepisy w Afryce i na nakaz zatrudniania okreslonej liczby czarnych w przedsiebiorstwach. Spojrz na przepisy w USA i na dodatkowe punkty za czarny kolor skory przy staraniu sie o miejsce na wyzszej uczelni.

Doszlismy do podobnego efektu. Przepisy i polityczna poprawnosc sprawiaja, ze nie zmniejsza, a zwieksza sie nienawisc.

Idea jest pewnie wspaniala - niech wszyscy sie kochaja. Problem w tym, ze calkowicie nieskuteczna.

Trzeba zlikwidowac ulgi przeznaczone dla konkretnych plci czy ras. Skoro wszyscy ludzie sa rowni, dlaczego nie mozna ich rownymi pozostawic?

W ktorej chwili szala przewazy i ci, ktorzy byli na dole - nagle znajda sie na gorze?

Nie pietnujmy osob za poglady, jakie maja w glowie - pietnujmy je za agresje, za napasci, za obelzywe wyzwiska.

A jeśli nie trafisz? :lol:

Słuchaj, ja wiem że człowiek zakłada firmę w jednym celu - żeby mieć z tego pieniądze. Nie dlatego by dać innym pracę. Ale jest faktem, że bez pracowników nie będzie firmy, to jest obopólny interes. Ponieważ jednak to pracodawca płaci a nie odwrotnie, w pewnym sensie pracodawca jest górą. Nie jest trudno sobie wyobrazić co mogłoby się stać, gdyby nie było w ogóle żadnych regulacji w tej sprawie, np. minimalnych płac. Jak myślisz, dlaczego nielegalni Latynosi zarabiają grosze? Bo MOŻNA im tyle zapłacić i nie ponieść konsekwencji. Podobnie jest z bezpieczeństwem pracy i masą innych dupereli. Oczywiście nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której nastąpi przegięcie pały w drugą stronę i to właśnie nazywamy polityczną poprawnością, ale zakaz dyskryminacji akurat się do tego nie zalicza.

Firme zaklada sie w tym celu, aby przynosila zyski. Jezeli wlasciciel firmy poprowadzi ja w zly sposob, zyskow nie przyniesie. Jezeli bedzie placil za malo, a pracownikow bedzie traktowal jak zwierzeta - wszyscy biegiem przejda do innej firmy. Tak samo jesli pracownik stwierdzi, ze pracodawca nie zapewnia mu zadnego bezpieczenstwa i pracujac w danej firmie ryzykuje zdrowiem i zyciem.

Jezeli to nie pracodawca ma rzadzic firma, a pracownicy - dojdziemy do sytuacji takich jak aktualne wojny Alitalii ze zwiazkami zawodowymi (lepiej aby firma calkowicie zbankrutowala niz aby zwolnic 17% zalogi). Innym przykladem moze byc Francja i ciagle paralize kraju spowodowane strajkami pracownikow. Strajki transportowcow w Hiszpanii i zwiazane z tym wielkie straty dla gospodarki? Czy pracownicy wplywaja pozytywnie na interes firmy? Jesli solidnie pracuja - jasne. I pracodawca ma prawo wymagac, aby pracownik jak najlepiej wykonywal swoja prace. Z zaangazowaniem, bez ociagania sie, bez tracenia czasu. Wiele jest jednak pomyslow i projektow regulacji, dzieki ktorym to pracownicy mieliby zwiekszyc mozliwosci sterowania firma. Wystarczy posluchac co mysla o takich ekonomisci (np. z centrum Adama Smitha) czy np. zwiazek pracodawcow Lewiatan. Konflikt na linii szef-zaloga to zwykle przeciaganie liny miedzy pracodawca (ktory chce zarobic jak najwiecej ale ryzykuje, ze pracownicy odejda jesli nie zapewni im odpowiednich warunkow), a pracownikami (ktorzy chca zwykle mniej pracowac i dostawac wiecej pieniedzy lub sprzeciwiaja sie koniecznym zwolnieniom). Czasem udaje sie doprowadzic do konsensusu, czasem firma przez takie zagrania bankrutuje.

W pewnym momencie przedsiebiorcy (istniejacy i potencjalni) straca ochote na prowadzenie nowego biznesu - skoro nie beda mieli kontroli nad wlasna firma, a bedza rzadzic w niej pracownicy lub panstwo.

Twoim zdaniem polityczna poprawnosc nie podchodzi pod 'przegiecie paly w druga strone' - wedlug mnie tak wlasnie jest.

Reasumując - za absurdalną uważam nie sytuację, w której pracodawca nie może odmówić pracy brunetowi bo tak mu sie podoba, co odgórny nakaz zatrudniania przynajmniej 5 brunetów w firmie. Bądź zakaz niezatrudnienia bruneta np. do reklamy szamponu dla blondynów.

Wiec w tym punkcie calkowicie sie zgadzamy :)

Pierwsze słyszę o przepisie, który nakazuje prywatnym firmom zatrudniać czarnych. Jest w ogóle taki przepis?

Tak, sa takie przepisy. Podalem Ci w prywatnej wiadomosci kilka adresow, ktore na szybko wyszukalem w necie, zalacze je i tutaj.

http://en.wikipedia.org/wiki/Affirmative_action

http://ftp.sgh.waw.pl/gazeta/artykul.php?id=5

http://www.tomaszcukiernik.pl/rpa.htm

http://mojeopinie.pl/redakcyjne/1217012487...zm_kwitnie.html

http://prawo.vagla.pl/node/7795

http://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_afirmatywna

http://www.e-polityka.pl/a.1063.Dyskryminacja_pozytywna.html

http://en.wikipedia.org/wiki/Black_Economic_Empowerment

Moim zdaniem takie przywileje nie powinny dotyczyc nie tylko czarnych, ale tez bialych, latynosow czy Azjatow.

Nie chce mi się cytować całości wypowiedzi o niepełnosprawnych, więc nie zrobię tego tylko od razu skomentuję:

Tak, zgadzam się że kary dla niezatrudniających niepełnosprawnych to paranoja, IMO o wiele bardziej sensowne byłyby duże ulgi podatkowe dla pracodawców zatrudniających niepełnosprawnych i to jest zresztą praktykowane. Niestety, czy sie nam to podoba czy nie, tacy ludzie (a w każdym razie wielu z nich) będą państwo kosztować, a IMO lepiej nawet na siłę stworzyć namiastkę tego by poczuli sie potrzebni, niż wypłacać im zasiłki i kazać im siedzieć w domu. Niektóre supermarkety w USA zatrudniają niepełnosprawnych umysłowo do pakowania zakupów i zbierania wózków z parkingu i ja jestem za. Do tego stopnia, że choć nieraz zgrzytam zębami jak widzę że gość pakuje mi bułki na samo dno siatki i przygniata je puszkami, nie protestuję. Bo wiem że dzięki moim protestom ten człowiek może stracić pracę.

Niestety, te kary sa absurdalne. Wyobrazmy sobie taka sytuacje - w niewielkiej wsi czy miasteczku powstaje firma zatrudniajaca 100 osob. Profil dzialalnosci? Zalozmy, ze sklada sie na stojaco sztuczne choinki i konieczna jest u zatrudnionych pelna sprawnosc wszystkich konczyn.

Zgodnie z przepisami firma powinna zatrudnic co najmniej 6 osob niepelnosprawnych. Co gdy osob nadajacych sie do pracy w miasteczku po prostu nie ma lub gdy sa, ale nie zamierzaja w firmie pracowac? Czy niepelnosprawnych nalezy importowac z innych miast? Zapewnic im mieszkanie, zachecac nagrodami do zlozenia podania o prace? Zgodnie z przepisami nalezy placic kare (ponad 7000 zl miesiecznie), za ktora oplacic mozna byloby np. 4 w pelni sprawnych pracownikow.

Ile firm bankrutuje przez nadmierne obciazenia podatkowe? Mnostwo. Podatki, biurokracja i glupie przepisy to wlasnie klody pod nogi, rzucane przedsiebiorcom.

Dla ulatwienia zycia (na sile) kilku osobom, obciaza sie wszystkich pracodawcow zatrudniajacych wiecej niz 25 pracownikow (a wiec mase osob) i doklada sie kolejna cegle, ktora wlasciciele firm musza dzwigac na plecach. Ciekawe ile firm przez tylko jeden taki przepis straci plynnosc finansowa.

Natomiast to co piszesz, choć zgadzam się że jest głupie, odzwierciedla pewien problem. Bo prawda jest taka, że pracodawcy boja się zatrudniać niepełnosprawnych. Każdy oczywiście powie że to bzdura, ale ja akurat siedzę w temacie i orientuję się w tym troszkę :P Nie wiem czemu np. na poczcie nie mogliby pracować niepełnosprawni, przecież nikt się nie spodziewa że do roznoszenia listów wezmą kogoś na wózku inwalidzkim. Ale zamiast wiecznie wściekłej biurwy pocztowej w okienku - czemu nie? Zaznaczam że NIE jestem zdania, że powinno to być odgórne, choć przypuszczam, że wprowadzenie przepisu miało na celu m.in. uświadomienie pracodawców, że niepełnosprawny może być dobrym pracownikiem. Tyle że bez odpowiedniej akcji poprzedzającej przepis nie ma to w ogóle sensu (sam przepis zresztą też go nie ma). Klasyka - zabieranie się za problem od d*** strony.

Tez nie rozumiem dlaczego na poczcie nie mogliby pracowac niepelnosprawni. Panstwowe przedsiebiorstwo, ktore powinno byc wzorowym przykladem funkcjonowania opisywanych przepisow (skoro panstwo wprowadza je na sile).

Zamiast tego placa kilkadziesiat milionow zlotych rocznie, aby sie z tego wyslizgnac.

Napiszę jeszcze raz: nie chodzi o wyeliminowanie uprzedzeń, co o dbanie o interesy wszystkich obywateli i przestrzeganie pewnych zasad społecznych. Kto ma uprzedzenia niech je sobie ma, ale nich innym tym nie szkodzi.

Nie wiem naprawdę o co Ci chodzi z zakazem dyskryminacji - komu on Twoim zdaniem szkodzi? Po raz wtóry: pomiędzy polityczna poprawnością a dyskryminacją jest spory obszar w którym można się poruszać.

Chodzi mi o to, ze polityczna poprawnosc przynosi odwrotne efekty. Zwieksza nienawisc zamiast ja zmniejszac. Dlatego wlasnie jest zlem.

Dodatkowo sprawia, ze ludzie nieakceptujacy z jakiegos powodu innych osob (np. homoseksualistow), uwazani sa za idiotow, oszolomow, zacofanych, pelnych nienawisci ludzi godnych pogardzenia.

Nazywa sie ich homofobami, ksebofobami, itp. - a nie sa to przeciez okreslenia pozytywne, staly sie obrazliwe.

Napisalem co uwazam za rozsadne rozwiazanie. Jezeli biali chca wsrod czarnych zyskac uznanie i zatrzec niekorzystne wrazenie - niech stworza kampanie propagandowa.

Potrafimy wspaniale zareklamowac pieluchy, soki i misery do truskawek, a nie potrafimy wprowadzic akcji, ktora postara sie o zmiane odbioru danej rasy?

No wiec potrafimy. Sam takie plakaty i filmiki widzialem i uwazam, ze zostaly wykonane w doskonaly sposob, ktory moze prowadzic do zmian. I tedy wlasnie droga ...

Nie poprzez krytyke, nie poprzez zamykanie ust, nie poprzez pietnowanie - w przeciwnym razie bedzie gorzej niz w tej chwili.

Na ulicach Wroclawia pokazaly sie kiedys zdj

Nie może, tzn. może, ale niekoniecznie coś z tego wyniknie. Musi udowodnić, że chodzi o dyskryminację ze względów rasowych żeby wygrać sprawę.

Cały czas chcesz zrównać ze sobą zakaz dyskryminacji i poprawność polityczną. To NIE JEST to samo.

Sa to pojecia wyjatkowo bliskie. Zerknij prosze na to : http://pl.wikipedia.org/wiki/Poprawność_polityczna (tutaj w wersji humorystycznej http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Poprawność_polityczna ).

Jednostronny zakaz dyskryminacji i silna krytyka osob o innych pogladach jest aktualnie czescia poprawnosci politycznej.

Zakaz krytykowania czarnych, zakaz krytykowania Zydow, itp. - czy tak nie jest? Jezeli uwazasz, ze nie - dlaczego o bialym mozna powiedziec 'bialy', a o czarnym nie mozna powiedziec 'czarny'?

Dlaczego mozna oskarzyc Polakow o prowadzenie obozow koncentracyjnych, w ktorych gineli Zydzi (standard w wielu krajach), a osoby twierdzace, ze w Oswiecimiu zginelo mniej Zydow niz podaje sie oskarzane sa o "klamstwo Oswiecimskie" i np. w Polsce scigane przez prokurature ;) ?

Gdzie tutaj podziala sie sprawiedliwosc?

Czarni, latynosi, homoseksualisci - to aktualnie poszkodowana czesc spolecznosci, to ludzie, ktorym naleza sie prawa specjalne. Zapomina sie jednak, ze przyznanie specjalnych praw rodzi nowa nierownosc - tym razem sankcjonowana przepisami, a nie tylko ludzkimi myslami. I znow powrot do tego samego - wzrost nienawisci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zauważyłam że odpisaleś :)

Odpowiadam więc - ja nie chcę sytuacji w ktorej właściciel może bezkarnie dyskryminować klientów. I będę ostro protestowała gdyby komukolwiek przyszło do głowy wprowadzić takie prawo. Bardzo nie lubię gdy państwo wtrąca się do wszystkiego, ale życie w społeczeństwie wymaga pewnej (nie całkowitej) kontroli za pomocą prawa. Przepisy nie biorą się z sufitu, ktoś je wywalczył, na tym polega demokracja. Demokracja zakłada również ochronę WSZYSTKICH obywateli, w tym mniejszości, które z racji tego że są mniejszością nie mogą pewnych rzeczy przegłosować. I póki nie uderza to w niczyje interesy, nie widze w tym nic złego. Zakaz dyskryminowania kogokolwiek ze względu na rasę i wyznanie w niczyje interesy nie uderza, może poza tym, że rasiście będzie trudno przełknąć fakt, że musi kupować sobie buty w jednym sklepie z Żydem.

Jestem ciekawa jak widzisz rozwiązanie kilku problemów: małżeństwa mieszane? dzieci pochodzące z małżeństw mieszanych (czy Mulat jest bardziej biały czy bardziej czarny)? czy na kartach kredytowych, używanych do zakupów online powinna być zaznaczona rasa osoby kupującej (nie każdy Murzyn ma na imię Jamal czy Keisha)?

Odnośnie byłej segregacji: segregacja, choć pewnie narażę się swoją wypowiedzią ;) miała swoje dobre i złe strony (złych zdecydowanie więcej). Zacznę od złych. Podgrzewanie rasizmu, poniżanie mniejszości oraz wpływ na światopogląd wielu ludzi to złe skutki segregacji. Czy to sie komuś podoba czy nie, prawo w pewnym stopniu wpływa na zmiany obyczajowe i światopogląd. Nie jest tak, że ni z gruchy ni z pietruchy, osoby bedące za segregacją nagle zmieniają się w empatycznych aniołów. O wiele łatwiej potepiać pewne zachowania, wiedząc że są prawnie zakazane. To że dziś wielu sklepikarzy, pomimo wyboru NIE zdecydowałoby się na wywieszenie tabliczki "Obsługujemy tylko białych", to skutek m.in. wieloletniego zakazu segregacji.

Miało być o dobrych stronach segregacji i z tym będzie problem, bo de facto nie chodziło mi o to że segregacja w jakikolwiek sposób jest dobra, co o fatalne skutki jej zniesienia. Getta to w dużej mierze skutek zniesienia segregacji. Białym nie przeszkadzało mieszkanie obok czarnych, dopóki mogli robić zakupy w osobnych sklepach, a dzieci uczyć się w osobnych szkołach. Tak więc gadanie że zniesienie segregacji nie spowodowało dodatkowych problemów jest nieprawdą, co jednak IMO nie znaczy, że nie było potrzebne.

Porównanie z restauracją jest nietrafione. Nie jest tak, że nie wpuszczą Cię dlatego że masz tanie buty, tylko dlatego że nie masz krawata, który zresztą w wielu wypadkach można wypożyczyć na czas przebywania w przybytku. Pomijam fakt, że jak kogoś nie stać na krawat, to nie stać go też na obiad w ekskluzywnej knajpie :lol: Odnośnie palenia w knajpach - jestem zdania że ogólny zakaz jest bez sensu, tym bardziej że narzeka na niego wielu zarówno palących i niepalących. Tu sprawa jest oczywista, powinno to leżeć w gestii właściciela czy chce mieć knajpę dla palaczy czy nie. Zadowolenie będą i palacze, bo nikt im nie będzie syczał że śmierdzi dymem, jak i niepalący, bo będą mieć pewność że zarówno w knajpie, jak i PRZED knajpą nikt nie będzie palił. A co mają robić towarzystwa mieszane (tzw. grupki znajomych, w w których są zarówno palacze jak i niepalący)? Ja palę, ale mogę dla świętego spokoju przez dwie godziny nie palić i korona mi z głowy nie spadnie. A raz na jakiś czas moi niepalący znajomi mogą (jeśli chcą) powędzić się troszkę i w ten sposób wszyscy będą zadowoleni.

Przypominam - ubiór i palenie to nie to samo co kolor skóry i wyznanie.

Nie znam żadnej uczelni, która udziela dodatkowych punktów za kolor skóry. Jeśli tak jest, to przepraszam, ale chętnie zobaczyłabym jakieś linki. Także linki, które podają dokładnie w jakich stanach i w których firmach jest odgórny nakaz zatrudniania jakiegoś tam procentu czarnych.

Przepisy w Afryce mi latają, mowa jest o USA.

Nie wiem skąd przekonanie, że moim zdaniem poprawność polityczna nie jest przegięciem - przecież ja cały czas piszę że JEST przegięciem. Zakaz dyskryminacji - NIE JEST. Piętnowanie kogokolwiek za POGLĄDY jest IMO niedopuszczalne. Wkładasz mi do ust słowa, których nigdy nie wypowiedziałam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadam więc - ja nie chcę sytuacji w ktorej właściciel może bezkarnie dyskryminować klientów. I będę ostro protestowała gdyby komukolwiek przyszło do głowy wprowadzić takie prawo. Bardzo nie lubię gdy państwo wtrąca się do wszystkiego, ale życie w społeczeństwie wymaga pewnej (nie całkowitej) kontroli za pomocą prawa. Przepisy nie biorą się z sufitu, ktoś je wywalczył, na tym polega demokracja. Demokracja zakłada również ochronę WSZYSTKICH obywateli, w tym mniejszości, które z racji tego że są mniejszością nie mogą pewnych rzeczy przegłosować. I póki nie uderza to w niczyje interesy, nie widze w tym nic złego. Zakaz dyskryminowania kogokolwiek ze względu na rasę i wyznanie w niczyje interesy nie uderza, może poza tym, że rasiście będzie trudno przełknąć fakt, że musi kupować sobie buty w jednym sklepie z Żydem.

Jestem ciekawa jak widzisz rozwiązanie kilku problemów: małżeństwa mieszane? dzieci pochodzące z małżeństw mieszanych (czy Mulat jest bardziej biały czy bardziej czarny)? czy na kartach kredytowych, używanych do zakupów online powinna być zaznaczona rasa osoby kupującej (nie każdy Murzyn ma na imię Jamal czy Keisha)?

Rzecz w tym, ze tej wspanialej demokracji ochrona wszystkich obywateli niespecjalnie to wychodzi :)

Nawiasem mowiac - co to za walka o rownosc, jesli w jej ramach mniejszosci przydziela sie prawa specjalne?

"Zakaz dyskryminowania kogokolwiek ze względu na rasę i wyznanie w niczyje interesy nie uderza" - alez oczywiscie, ze uderza ;).

Miejsca dla mniejszosci rasowych na uniwersytetach, w policji, w szpitalach, w strazy pozarnej, ... (skoro akceptujesz tylko przyklady bazujace na USA). O tym nizej ...

Specjalne prawa za przynaleznosc do danej rasy? Nie wiem jak dla Ciebie, ale dla mnie nie jest to nic pozytywnego.

Malzenstwa mieszane? A co to ma do rzeczy? Jesli ktos nie chce byc z murzynka czy z latynoska - nie bedzie i po sprawie.

Dzieci pochodzace z malzenstw mieszanych, karty kredytowe, itp. - a jaki to ma zwiazek z tym o czym ja mowie?

Odnośnie byłej segregacji: segregacja, choć pewnie narażę się swoją wypowiedzią ;) miała swoje dobre i złe strony (złych zdecydowanie więcej). Zacznę od złych. Podgrzewanie rasizmu, poniżanie mniejszości oraz wpływ na światopogląd wielu ludzi to złe skutki segregacji. Czy to sie komuś podoba czy nie, prawo w pewnym stopniu wpływa na zmiany obyczajowe i światopogląd. Nie jest tak, że ni z gruchy ni z pietruchy, osoby bedące za segregacją nagle zmieniają się w empatycznych aniołów. O wiele łatwiej potepiać pewne zachowania, wiedząc że są prawnie zakazane. To że dziś wielu sklepikarzy, pomimo wyboru NIE zdecydowałoby się na wywieszenie tabliczki "Obsługujemy tylko białych", to skutek m.in. wieloletniego zakazu segregacji.

Miało być o dobrych stronach segregacji i z tym będzie problem, bo de facto nie chodziło mi o to że segregacja w jakikolwiek sposób jest dobra, co o fatalne skutki jej zniesienia. Getta to w dużej mierze skutek zniesienia segregacji. Białym nie przeszkadzało mieszkanie obok czarnych, dopóki mogli robić zakupy w osobnych sklepach, a dzieci uczyć się w osobnych szkołach. Tak więc gadanie że zniesienie segregacji nie spowodowało dodatkowych problemów jest nieprawdą, co jednak IMO nie znaczy, że nie było potrzebne.

"To że dziś wielu sklepikarzy, pomimo wyboru NIE zdecydowałoby się na wywieszenie tabliczki "Obsługujemy tylko białych", to skutek m.in. wieloletniego zakazu segregacji". Mozliwe. Ale nie mozna powiedziec, ze ludzie bez tego zakazu nie postapiliby tak samo. Sa ludzie tolerancyjni i sa ludzie nietolerancyjni :lol:

Ja jestem rowniez za zniesieniem segregacji. Ja jestem po prostu za zniesieniem przepisow, ktore wspominaja o rasie.

Zachowania naganne (obelzywe slowa, przemoc fizyczna), ktore rozpoczal bialy wzgledem czarnego powinny byc traktowane tak samo jak identyczne zachowanie rozpoczete przez bialego wzgledem bialego.

Jesli jest inaczej - rozpoczynamy na nowo segregacje rasowa.

Skoro jestesmy rowni, badzmy rowni - kiedys przywileje dawano bialym (zarowno prawnie, jak i poprzez 'poprawnosc'), teraz daje sie je mniejszosciom etnicznym (zarowno prawnie, jak i poprzez 'poprawnosc' - na szczescie wszystko to w mniejszym stopniu niz podczas lat niewolnictwa). Zadna z tych sytuacji nie jest niczym korzystnym dla strony przeciwnej, dla strony przegrywajacej, ktora nagle znalazla sie na dole - a to zwieksza nienawisc.

Porównanie z restauracją jest nietrafione. Nie jest tak, że nie wpuszczą Cię dlatego że masz tanie buty, tylko dlatego że nie masz krawata, który zresztą w wielu wypadkach można wypożyczyć na czas przebywania w przybytku.

Oj, chyba przebywalismy w roznych miejscach :P

Znam przypadki, w ktorych nie wpuszczono kogos do klubu za same buty, znam przypadki, gdzie nie wpuszczano do klub osob grubych i otylych (i to stale! - tak zazyczyli sobie wlasciciele klubow).

Przykre, bo jedna z moich znajomych nie zostala wpuszczona przez to kilkakrotnie do jednego z klubow - w efekcie zmienilismy go na inny. Fakt, ze wlasciciel mial do tego prawo.

Pomijam fakt, że jak kogoś nie stać na krawat, to nie stać go też na obiad w ekskluzywnej knajpie :D

Dlatego tez napisalem o dlugim oszczedzaniu na kolacje (aby wyeliminowac taka reakcje - niestety bez powodzenia ;)). To kwestia priorytetow zreszta - jedni wola za tak dlugo zebrane pieniadze zaprosic dziewczyne na urodzinowa kolacje, inni wola kupic ciekawsze ubranie.

Odnośnie palenia w knajpach - jestem zdania że ogólny zakaz jest bez sensu, tym bardziej że narzeka na niego wielu zarówno palących i niepalących.

Ja rowniez.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu sprawa jest oczywista, powinno to leżeć w gestii właściciela czy chce mieć knajpę dla palaczy czy nie. Zadowolenie będą i palacze, bo nikt im nie będzie syczał że śmierdzi dymem, jak i niepalący, bo będą mieć pewność że zarówno w knajpie, jak i PRZED knajpą nikt nie będzie palił.

Dokladnie.

A teraz - wlasciciel nie lubi bialych i zdecydowal, ze nie bedzie ich wpuszczac do swojej restauracji.

Bialy bedzie zadowolony z takiej informacji przy wejsciu, bo nie znajdzie sie przypadkowo w miejscu, gdzie kazdy patrzy na niego 'z byka' i nie czuje sie, jakby zaraz mial zostac powieszony. Nikt nie bedzie go obrazal, obslugiwal w nieuprzyjmy sposob, a kucharz nie bedzie plul do jego jedzenia. Duza czesc klientow takiego lokalu rowniez bedzie zadowolona, bo wybrala go wlasnie przez zakaz wprowadzony przez wlasciciela - nie musza przebywac wsrod bialych, ktorych nie lubia. Tam maja pewnosc, ze zarowno w knajpie, jak i przed knajpa, nie znajdzie sie bialy, ktory psuje im nastroj (bo sa rasistami).

A co mają robić towarzystwa mieszane (tzw. grupki znajomych, w w których są zarówno palacze jak i niepalący)? Ja palę, ale mogę dla świętego spokoju przez dwie godziny nie palić i korona mi z głowy nie spadnie. A raz na jakiś czas moi niepalący znajomi mogą (jeśli chcą) powędzić się troszkę i w ten sposób wszyscy będą zadowoleni.

No i to jest kwestia kompromisu, nie zawsze mozliwego do osiagniecia. Sa osoby, ktore za nic w swiecie nie zniosa 'relaksu' w miejscu zadymionym, czuja sie w nim bardzo zle.

Inne osoby z kolei nie wytrzymaja bez papierosa (chociaz tu akurat jest latwiej - wystarczy wyjsc z lokalu i zapalic w miejscu, w ktorym nie przeszkadza to innym).

Przypominam - ubiór i palenie to nie to samo co kolor skóry i wyznanie.

Zdaje sobie z tego sprawe :)

Nie znam żadnej uczelni, która udziela dodatkowych punktów za kolor skóry. Jeśli tak jest, to przepraszam, ale chętnie zobaczyłabym jakieś linki. Także linki, które podają dokładnie w jakich stanach i w których firmach jest odgórny nakaz zatrudniania jakiegoś tam procentu czarnych.

Myslalem, ze dane jak te ponizej wystarcza jako odpowiednie przyklady (pochodza z adresow, ktore podalem wczesniej) :lol:. Mialem nadzieje, ze zapoznasz sie chociaz z podawanymi przeze mnie artykulami. :

"W 1997 roku George W. Bush podpisał ustawę nakazującą wszystkim amerykańskim uniwersytetom publicznym w stanie Teksas zagwarantowanie mniejszościom etnicznym co najmniej 10% miejsc. W formularzu wypełnianym przez kandydata na studia znajdują się pytania dotyczące: rasy, pochodzenia etnicznego, geograficznego, płci. Odgrywają one dużą rolę w tym, czy dany kandydat zostanie przyjęty. W USA dyskryminacją pozytywną objęci są: Afroamerykanie, Latynosi i rdzenni Amerykanie. Azjaci nie są w tym systemie uwzględnieni, gdyż w porównaniu do wcześniej wymienionych grup etnicznych radzą sobie o wiele lepiej i to bez pomocy ze strony państwa. Efektem tego jest np. to, że tysiące niedoszłych studentów oskarżyło Uniwersytet Stanu Michigan o nierówne traktowanie podczas naboru, w związku z czym domagają się zwrotu opłaty egzaminacyjnej.

Coraz częstsze są protesty studentów. W ramach sprzeciwu wobec dyskryminacji pozytywnej amerykańscy studenci organizują co roku ogólnokrajową afirmacyjną akcję sprzedaży ciasteczek, podczas której ciasteczka są sprzedawane: białym i Azjatom po 1$, Afroamerykanom, Latynosom i rdzennym Amerykanom po 50 centów, a kobietom po 25 centów. Oskarżani o rasizm studenci tłumaczą, że ceny tych ciasteczek odzwierciedlają metody działania dyskryminacji pozytywnej. Protesty zaczęły nabierać na sile odkąd w czerwcu 2003 roku Sąd Najwyższy USA postanowił, że uniwersytety powinny przy naborze studentów kierować się kwestią rasy.

Aktywnie przeciw akcji afirmacyjnej działa stowarzyszenie „Amerykańska Komisja na rzecz Praw Obywatelskich” (U.S. Commission on Civil Rights). Amerykański Narodowy Instytut Zdrowia w marcu tego roku gruntownie zmodyfikował swój program akcji afirmacyjnej z obawy przed pozwami białych i Azjatów. W lipcu tego roku w niektórych amerykańskich miastach straż pożarna wycofała się z akcji afirmacyjnej. Wcześniej – począwszy od 1984 roku – 1/3 pracowników straży pożarnej musiała pochodzić z mniejszości etnicznych albo być kobietami. Departament Sprawiedliwości USA orzekł, że taka polityka dyskryminuje białych i mężczyzn, w związku z czym nakazał miastom, w których wcześniej stosowano taką metodę rekrutacji, zrekompensować to ludziom przez nią poszkodowanym.

Stephen Carter, wykładający na Uniwersytecie w Yale, w swojej książce „Reflections of an Affirmative Action Baby” opisał powstanie syndromu „najlepszy czarny”. W swojej książce pisze: „Jesteśmy oceniani miarą: pierwszy czarny, tylko czarny, najlepszy czarny”. Zauważa, że ludzie nie oceniają już miarą – „najlepiej wykwalifikowany pracownik”, lecz „najlepiej wykwalifikowany czarny pracownik”. Profesor Richard H. Sander, wykładający na Uniwersytecie Kalifornijskim, w grudniu 2004 roku opublikował artykuł krytykujący dyskryminację pozytywną. Ze wszystkich studentów Afroamerykanów przyjętych na studia prawnicze dzięki akcji afirmacyjnej ponad połowa miała najniższe wyniki na roku. Ale z drugiej strony można wywnioskować, że reszta jakoś sobie daje radę, wychodzi więc na to, że parę osób dzięki dyskryminacji pozytywnej poradziło sobie".

Przepisy w Afryce mi latają, mowa jest o USA.

A mi nie lataja, bo pisze o rasizmie, ktory istnieje na calym swiecie. Gdybym pisal tylko o USA - byloby to mocne splycenie tematu.

Watek dotyczyl USA, ale przez moja odpowiedz na wypowiedz Katji rozwinal sie bardziej w kierunku ogolnego rasizmu (tak to przynajmniej rozumiem).

Nie wiem skąd przekonanie, że moim zdaniem poprawność polityczna nie jest przegięciem - przecież ja cały czas piszę że JEST przegięciem. Zakaz dyskryminacji - NIE JEST. Piętnowanie kogokolwiek za POGLĄDY jest IMO niedopuszczalne. Wkładasz mi do ust słowa, których nigdy nie wypowiedziałam.

Nie napisalem, ze wg Ciebie pietnowanie cudzych pogladow jest czyms odpowiednim - nie pisze w koncu tylko do Ciebie ;)

Ciesze sie, ze uwazasz poprawnosc polityczna za cos przegietego - mamy wiec podobne zdanie na ten temat.

Sama dyskryminacja jest juz pojeciem bardzo szerokim i zalezy bardzo od okolicznosci sprawy.

Jezeli uznasz prawo prywatnej osoby do niewpuszczenia do wlasnego sklepu za dyskryminacje - ja taka dyskryminacje dopuszczam, a jej zakaz uwazam za nieodpowiedni.

Jezeli z kolei uznasz za dyskryminacje agresje fizyczna czy werbalna - jestem jak najbardziej przeciw takim zachowaniem i uznaje je za niedopuszczalne (powinny byc zakazane).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...