akma Napisano 2 Września 2009 Zgłoś Napisano 2 Września 2009 Nie wolałabyś iść za namową Kariny i unieważnić małżeństwo, jeśli jest taka możliwość? W USA będziesz uważana za rozwódkę, a w Polsce? Nie wiem, jak to wygląda od strony prawnej, czy trzeba to zgłosić polskiemu USC, nawet jeśli małżeństwo nie zostało wcześniej zarejestrowane w Polsce. Pewnie nie myślisz teraz o takich "bzdurach", ale w przyszłości może być problem z wypełnianiem dokumentów, gdzie trzeba podawać stan cywilny.
sly6 Napisano 2 Września 2009 Zgłoś Napisano 2 Września 2009 akma to wszystko zalezy od pewnych czynnikow..ostatnio pewna Pani wpisala ze byla po rozwodzie w dokumentach w Polsce i wyszlo ze nie zarejestrowala tego malzenstwa i zaczela sie karuzela z urzedem.. Hexa a co jest Ci straszne czytac?bo moze cos zle napisalem lub tez nie tak,,,to nie jest moj konik tzn pisanie i przedstawianie swoich spraw i widzenia
akma Napisano 2 Września 2009 Zgłoś Napisano 2 Września 2009 akma to wszystko zalezy od pewnych czynnikow..ostatnio pewna Pani wpisala ze byla po rozwodzie w dokumentach w Polsce i wyszlo ze nie zarejestrowala tego malzenstwa i zaczela sie karuzela z urzedem.. No właśnie, czyli z tego wynika, że jeśli farfaletka zdecyduje się na rozwód, będzie musiała iść do polskiego USC z aktem ślubu i zarejestrować małżeństwo, a po uzyskaniu rozwodu, zarejestrować rozwód. Pewnie załatwia się też coś w sądzie w Polsce, ale o tym dowie się chyba w USC. Najlepiej byłoby unieważnić małżeństwo, wtedy nadal byłaby panną, w USA i Polsce, i chyba nie trzeba by niczego zgłaszać w Polsce.
karina Napisano 2 Września 2009 Zgłoś Napisano 2 Września 2009 Pare slow ode mnie: uniewaznienie malzenstwa moze byc tylko w kilku przypadkach - jaka jest dokladnie sprawa farfaletki - ja nie wiem i nie moge na 100% obiecac, ze jej sprawa w ogole kwalifikuje sie do tego aby malzenstwo uniewaznic. Ale jesli sa do tego przeslanki to uniewaznienie malzenstwa byloby - wg mnie - najprostsza sprawa. Jesli malzentswa sie nie da uniewaznic (z roznych przyczyn) to rozwod w USA jest zupelni inny od tego w Polsce, co nie znaczy, ze rozwod w USA nie liczy sie w Polsce. Rozwod z USA czy jest w Polsce zarejestrowany czy nie jest zarejestrowany to dalej jest rozwodem. I mialam kilka takich sytuacji, ze ktos wzial rozwod w USA i mimo, ze go nie rejestrowal w USC w Polsce (a wczesniej przez sad w Polsce) to i tak wedle prawa byl rozwiedziony. To, ze maz ci cos podpisal, ze sie z toba rozwiedzie to nie ma zadnej mocy. Lepiej zebys sama dopilnowala tej sprawy, bo plaintiff (ktos kto sklada sprawe) skladajac sprawe o rozwod ma obowiazek dostarczyc dokumenty do defendant (osoba pozwana o rozwod) badz to przez szeryfa badz certified mial (sa jeszcze inne drogi). Powinnas tez dostac kopie pozwu i badz to sie z zarzutami zgodzic badz nie. Lepiej abys Ty zlozyla sprawe o rozwod. Mozesz sie domagac alimentow jesli masz do tego podstawy, mozesz wrocic do swojego nazwiska itd. I teraz wystarczy, ze twoj maz czegokolwiek nie dopilnuje i cala sprawa przepadnie. Na Florydzie sa tzw. no fault divorce czyli bez orzekania o winie - ida one szybciej, ale jest tam sporo dokumentow, ktore naprawde trzeba dopilnowac, odeslac na czas. Dlatego uniewaznienie maleznstwa wydaje sie prostsze (zwlaszcza ze ktos z organizacji charytatywnej by Ci na pewno pomogl w tym). I mialabys swiadomosc, ze wszystko sie toczy tak jak ma sie toczyc.
farfaletka Napisano 3 Września 2009 Autor Zgłoś Napisano 3 Września 2009 qrcze jak to wszystko czytam to coraz bardziej czuje ze to nawazone piwo bedzie mi sie odbijac przez dlugi czas.. szczerze to watpie ze daloby sie moje malzenstwo uniewaznic..patrzac na to jak moj maz uwaza nas za stworzonych dla siebie,zxe musimy byc razem itp... mowiac o rozwodzie mowilam mu o tym ze to tez po to by znalazl lepsza kobiete na moje miejsce,a on na to ze chce tylko mnie...no i te gadanie ze jestem jego... jak uniewaznic malzenstwo gdy on jest przekonany ze "duchowo jestesmy jednoscia"itp??jego gadanie o przeznaczeniu,tym ze bedziemy miec cudowna corke...ja nawet nie chce myslec o posiadaniu z nim dziecka! jutro chce isc z nim do sadu zlozyc papiery,zobaczymy co bedzie...ale wiem ze juz mi brzemie pozostanie..zawsze jakos sie balam zwiazkow a teraz to chyba juz zostane sama do konca bo z tego to tylko problemy... on nawet gadal o przyjechaniu do polski po mnie...bo wie ze powinnismy byc razem...ostatnio po prostu chcialabym zniknac,bo mam wrazenie ze wszystko sie wcale pieknie ladnie nie skonczy
karina Napisano 3 Września 2009 Zgłoś Napisano 3 Września 2009 dokumentow do wypelnienia bedzie sporo - to nie jest tak, ze idziecie do sadu i to wystarczy. Jesli on zlozy pozew - wtedy Ty musisz dostac kopie dokumentow, podpisac (najczesciej przy notariuszu) i odeslac/odwiezc do sadu. Dokumentow jest sporo i musicie zdecydowac czy chcecie tylko dissolution of marriage (rozwiazanie malzenstwa) czy tez podzial majatku, powrot do nazwiska panienskiego, alimenty itd. Zwykle sad daje okolo 30-35 dni aby defendant (czyli osoba pozwana) odpowiedziala na pozew. Czasem defendant moze wypelnic tzw. civil action consent to entry of judgment of divorce czyli zrzeczenie sie tego 35 dniowego time period aby wypelnic tzw. Answer (czyli na chlopski rozum, ze pozwany zgadza sie na wszystko co napisal pozywajacy). Do sadu nie musi isc pozwany - wtedy wyrok jest wydany taki jak zazyczy sobie pozywajacy i zaakceptuje sedzia. Jesli maz cie kocha to moze byc tak, ze ty wrocisz do Polski a on wycofa pozew - znam wiele takich przypadkow. Jesli Ty bedziesz w Polsce to wszystko bedzie sie toczylo bardzo dlugo, bo sa inne procedury dot. rozwodu jesli defendant jest poza USA (zwykle chodzi o service czyli dostarczenie dokumentow). Musialby on zlozyc o rozwod, ty od razu podpisac przy notariuszu, ze dostalas kopie dokumentow i sie na rozwod zgadzasz i na wszystko co napisal itd. I wtedy moze udaloby ci sie dostac rozwod bez pojscia na rozprawe (o ile malzonek nie wycofa pozwu badz np. nie stawi sie w sadzie badz np. nie odpowie na jakis list z sadu itd.). Aha, pomijam ze prawnie powinniscie byc w separacji przez X czasu plus NIE mieszkac pod tym samym adresem od X czasu - wystarczy, ze pozniej malzonek sobie 'przypomni', ze ty mieszkalas pod jednym dachem z nim i z rozwodu nici. Nie wspomne, ze w NJ trzeba jeszcze papier podpisac, ze nie chcesz chodzic na terapie dla ratowania malzenstwa (bo takowe istnieja..).
farfaletka Napisano 4 Września 2009 Autor Zgłoś Napisano 4 Września 2009 uniewaznienie malzenstwa... nie moglabym udowodnic np jego klamstwa.chodzi o to ze gdy sie pobieralismy wychodzilo ze jest 12 lat starszy...pobralismy sie nic nie sprawdzalam bo mu wierzylam ,czemu nie? ktoregos dnia zapomnial portfela,wiec sprawdzilam czy wzial ze soba driving license,bo bez tego wiadomo co sie stanie gdy sheriff county dorwie...i rzeczywiscie nie wzial driving lic....ale tu nagle wielki szok,okazalo sie ze jest ode mnie 26lat starszy...chwila moment,nie wiedzialam co robic...jak wroci z pracy robic awanture?przeczekac troszke i powoli do tego podejsc?w koncu nastapila konfrontacja,powiedzial ze to blad urzedu bo gdy przeprowadzal sie z puerto rico gdzie date umieszcza sie jak w polsce odczytali to po amerykansku stad zla data...ale chwila,kto by zyl z niepoprawnym dowodem??w dodatku nie o 1 dzien a o lata???to wydaje sie wrecz wbrew prawu...pytajac o wiek brata ktory zmarl i mamy tez zmarlej doszlam do wniosku ze jednak mnie co do swego wieku oszukuje...teraz zyj z kims kto klamie...i to w waznej sprawie bo wychodzi na to ze jest w wieku moich rodzicow... sama teraz nie wiem na ile klamie ad swojej przeszlosci,niby byl w navy seals a obecnie ma prace ze ledwo ledwo...a podobno po sealach jest ok... przemocy psychicznej (czytalam o tym)nie mam tez jak udowodnic...ze szydzil z moich ukonczonych studiow...straszy swiatem poza mieszkaniem,"bo pelen psycholi", siedzenie caly czas w domu uniemozliwianie mi wrecz wyjscia gdziekolwiek bo wpierw gadanie ze cos mi sie stanie,a potem awantura... czy mieszkamy razem...nie jestem "zarejestrowana"w mieszkaniu...ale wjezdzajac na wizie wpisalam ze sie tu zatrzymam... pobralismy sie 3miesiace po mieszkaniu razem...wrocilam na 4 do Polski,i teraz tak tu siedze i czuje ze gnije...nie wiem co robic,do kogo sie zwrocic,tu mi nikt nie pomoze,chocby dlatego ze wlasciwie nikogo nie znam bo co to za znajomosc dziewczyny ze stacji benzynowej gdzie sie kupuje papierosy czy innej osoby ze sklepu... wiem ze spieprzylam sobie zycie(sorry za slowo)ale uwazalam ze kochajac mozna drugiej osobie ufac...obecnie widze ze nie mozna...co z tego ze mnie kocha(na swoj chory sposob)kiedy czuje ze jestem w klatce?rozmawialismy przed moim ponownym przyjazdem do stanow o przeprowadzce,szybkim zalatwieniu moich dokumentow i zyciu "normalnym" a po 5 miesiacach jestem na tej samej stopie co tuz po slubie...on sie do niczego nie pali...mam wrazenie ze jestem traktowana jak dziewczyny z azji ktore przyjezdzaja do stanow dla malzenstwa i lepszego zycia i zostaja tak w klatce do konca zycia robiac za kury domowe i bedac zalezne od faceta...
sly6 Napisano 4 Września 2009 Zgłoś Napisano 4 Września 2009 Jeszcze pewne sprawy mozna ureglowac i radze tym sie zajac bo moze byc pozniej roznie a wtedy moze byc za pozno na cokolwiek.. a co do tych klatek to tak czasami to wyglada i jesli dziewczyna-kobieta nie zna swoich praw to konczy sie to czasami tragicznie lub tez sie zyje z takim kims czasami do konca zycia... nikt nie jest doskonaly i popelnia pewne bledy,,najgorzej jest wtedy kiedy nikt Ci nie chce pomoc(chociaz nic zlego nie zrobiles ) lub tez Cie olewa bo kto Ty jestes dla tego kogos nikt i niczym...I dlatego tez jesli cos mozesz zrobic to zrob .
karina Napisano 4 Września 2009 Zgłoś Napisano 4 Września 2009 uniewaznienie malzenstwa...nie moglabym udowodnic np jego klamstwa.chodzi o to ze gdy sie pobieralismy wychodzilo ze jest 12 lat starszy...pobralismy sie nic nie sprawdzalam bo mu wierzylam ,czemu nie? ktoregos dnia zapomnial portfela,wiec sprawdzilam czy wzial ze soba driving license,bo bez tego wiadomo co sie stanie gdy sheriff county dorwie...i rzeczywiscie nie wzial driving lic....ale tu nagle wielki szok,okazalo sie ze jest ode mnie 26lat starszy... czy w dokumentach ma wpisane, ze jest starszy o 12 lat czy 26 lat - mam na mysli marriage license? posluchaj - musi byc droga zeby Ci pomoc, trzeba tylko znalezc te droge. Chyba, ze chcesz zeby bylo dalej tak jak jest...
sly6 Napisano 4 Września 2009 Zgłoś Napisano 4 Września 2009 Karina ano trzeba tej drogi poszukac pod warunkiem ze farfaletka bedzie tego chciala oraz przymie pomoc ...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.