Skocz do zawartości

Studenckie Życie W Usa


garnecik

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Witam, od dłuższego czasu męczy mnie pewna kwestia. Mianowicie czy studenckie zycie w Usa można porównać do tego co pokazywane jest w amerykańskich filmach?? Ciągłe imprezy na maxa, dziewczyny, zabawa itp?

Czy ma się to chociaż w jakimś stopniu do rzeczywistości , czy jest identycznie jak w filmach, a może nijak ma się to do realnego życia?

Czy tyczy się to zarówno akademików jak i bractw?

Chciałbym żeby wypowiedział się ktoś kto najlepiej ma jakies doświadczenie w tym temacie, a nie zwykłe przypuszczenia.

Pozdrawiam

  • Odpowiedzi 30
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

Nie przypominam sobie żądnego filmu polskiego , który by ukazywał studenckie życie w naszym kraju. Nawet powiem więcej ,nawet jak widziałem to widocznie było to słabe bo nie zapadło mi w pamięć, a nasze życie studenckie jest całkiem całkiem, chociaż do tego co pokazywane jest na filmach w USA jeszcze trochę brakuje, ale nie odbiegajmy od tematu...

Napisano

Witam, od dłuższego czasu męczy mnie pewna kwestia. Mianowicie czy studenckie zycie w Usa można porównać do tego co pokazywane jest w amerykańskich filmach?? Ciągłe imprezy na maxa, dziewczyny, zabawa itp?

Czy ma się to chociaż w jakimś stopniu do rzeczywistości , czy jest identycznie jak w filmach, a może nijak ma się to do realnego życia?

Czy tyczy się to zarówno akademików jak i bractw?

Chciałbym żeby wypowiedział się ktoś kto najlepiej ma jakies doświadczenie w tym temacie, a nie zwykłe przypuszczenia.

Pozdrawiam

nie studiowalem w usa...ale zycie studenckie wydaje mi sie ze pewnie nie wygląda jak na american pie....

wiekszosc studentow po godzinach zapie...gdzies aby zarobic....

Napisano

Realia zycia studenckiego w USA sa oparte stuprocentowo na... pieniadzach. Masz rodzicow ktorych stac zaplacic za cztery lata w dobrej uczelni? Bedzie super. Mieszkasz w akademiku pierwszy rok/dwa, potem wyprowadzasz sie do wynajetego z kolegami mieszkania lub domku. Nie musisz duzo pracowac (wiekszosc studentow ma latwe prace na kampusie w ramach programu work-study finansowego przez rzad federalny) i rzeczywiscie chodzisz na imprezy, do klubow, restauracji itp. Uprawiasz duzo sportu na kamupsie, masz duzo atrakcji pod nosem: teatry, koncerty, przyjazdy waznych osobowosci na kamups. Masz czas na duzo alkoholu i wybrykow.

To jest czesc 'college experience' ktore jest uwazane na dosyc wazne jezeli chodzi o rozwoj mlodziezy. Chodzi o nauke, ale takze o "fun" bo to pomaga w wyrabianiu kontaktow w czasie studiow. Te akademickie przyjaznie czesto potem przemieniaja sie na profesjonalne konekcje. Szczegolnie w bractwie. Stad ten ped w wyzszej sredniej klasie zeby dzieciaki poszly do jak najlepszej uczelni - wiadomo, studiujac z elita jestes potem czesc elity.

Ale studia to nie tylko te dzikie imprezy ktore widzisz na filmach. Jest tez sporo nauki, bo opinie profesorow sie licza, nie ma sciagania, i nie mozesz podchodzic kilka razy do egzaminow jak w Polsce: masz jeden raz na pokazanie czy/jak opanowales material. Stopnie sa bardzo wazne jezeli masz w planach robienie prawa, medycyny czy MBA. Wiec w porach egzaminow, kampus wycicha, biblioteki sa otwarte cala dobe i pelne zapracowanych studentow.

Ale.

Takie studia sa coraz bardziej mniej osiagalne dla sredniej klasy. Uniwersytety tu sa bardzo drogie: nawet stanowy publiczny uniwersytet tu moze kosztowac powyzej $25,000 na rok - czyli taki dyplom bachelor's na nie-szczegolnie znanej uczelni to $100,000. Coraz wiecej studentow laduje na community college, czy srednich stanowych uczelniach, pracuje duzo w tracke studiow. Ci nie mieszkaja w akademikach bo taniej w domu czy gdzies z kolegami. Dla nich imprezy, zycie kampusowe, te wspaniale stadiony/baseny/korty tenisowe/pola golfowe na kampusie - to wszystko jest dosyc dalekie. Oni pracuja, a poniewaz zaden student nie jest w stanie splacenia takich kosztow, to sie zapozyczaja pod uszy. A jak koncza, to do pracy, bo trzeba splacac te tysiace dolarow nawet jezeli dobrej pracy sie nie znalazlo, i jezeli ledwo zipiesz finansowo.

Napisano

Jak tatuś i mamusia mają pełno kasy to student się bawi na maxa a jak pochodzi z przeciętnej rodziny to w wakacje zap.... aby zarobic na czesne .

Wszystko zależy do zasobności portfela .

Napisano

Wszystko praktycznie napisano - u mnie w firmie (naprawdę niezłej i nie najgorzej płacącej) są ludzie którzy po 6-8 lata pracy wziąć spłacają student loans i żyją na powiedzmy przeciętnym poziomie (z tego właśnie powodu). Ja z kolei otrzymałem dość niezłą edukację (PW - MEiL) za praktycznie darmo - w Polsce jakoś ludzie tego nie doceniają...

Napisano

Obama i zona splacili wlasne porzyczki za undergraduate i Harvard Law tylko 4 lata przed wyborami prezydenckimi w 08 roku. I bynajmniej nie z powodu malych zarobkow, ale z wysokosci dlugow studenckich...

Napisano
Realia zycia studenckiego w USA sa oparte stuprocentowo na... pieniadzach. Masz rodzicow ktorych stac zaplacic za cztery lata w dobrej uczelni? Bedzie super. Mieszkasz w akademiku pierwszy rok/dwa, potem wyprowadzasz sie do wynajetego z kolegami mieszkania lub domku. Nie musisz duzo pracowac (wiekszosc studentow ma latwe prace na kampusie w ramach programu work-study finansowego przez rzad federalny) i rzeczywiscie chodzisz na imprezy, do klubow, restauracji itp. Uprawiasz duzo sportu na kamupsie, masz duzo atrakcji pod nosem: teatry, koncerty, przyjazdy waznych osobowosci na kamups. Masz czas na duzo alkoholu i wybrykow.

To jest czesc 'college experience' ktore jest uwazane na dosyc wazne jezeli chodzi o rozwoj mlodziezy. Chodzi o nauke, ale takze o "fun" bo to pomaga w wyrabianiu kontaktow w czasie studiow. Te akademickie przyjaznie czesto potem przemieniaja sie na profesjonalne konekcje. Szczegolnie w bractwie. Stad ten ped w wyzszej sredniej klasie zeby dzieciaki poszly do jak najlepszej uczelni - wiadomo, studiujac z elita jestes potem czesc elity.

Ale studia to nie tylko te dzikie imprezy ktore widzisz na filmach. Jest tez sporo nauki, bo opinie profesorow sie licza, nie ma sciagania, i nie mozesz podchodzic kilka razy do egzaminow jak w Polsce: masz jeden raz na pokazanie czy/jak opanowales material. Stopnie sa bardzo wazne jezeli masz w planach robienie prawa, medycyny czy MBA. Wiec w porach egzaminow, kampus wycicha, biblioteki sa otwarte cala dobe i pelne zapracowanych studentow.

Ale.

Takie studia sa coraz bardziej mniej osiagalne dla sredniej klasy. Uniwersytety tu sa bardzo drogie: nawet stanowy publiczny uniwersytet tu moze kosztowac powyzej $25,000 na rok - czyli taki dyplom bachelor's na nie-szczegolnie znanej uczelni to $100,000. Coraz wiecej studentow laduje na community college, czy srednich stanowych uczelniach, pracuje duzo w tracke studiow. Ci nie mieszkaja w akademikach bo taniej w domu czy gdzies z kolegami. Dla nich imprezy, zycie kampusowe, te wspaniale stadiony/baseny/korty tenisowe/pola golfowe na kampusie - to wszystko jest dosyc dalekie. Oni pracuja, a poniewaz zaden student nie jest w stanie splacenia takich kosztow, to sie zapozyczaja pod uszy. A jak koncza, to do pracy, bo trzeba splacac te tysiace dolarow nawet jezeli dobrej pracy sie nie znalazlo, i jezeli ledwo zipiesz finansowo.

Nic dodac nic ujac:)

Napisano

Dzięki za odpowiedz, o coś takiego mi chodziło:]

Wiadomo każdy kto choć troche się interesował studiami w USA wie, że koszta są ogromne... ale nie to było głównym tematem.

Swoja drogą ciekawe czemu u nas studia są "darmowe" a tam tyle kosztują, czy późniejsze preferencje są aż o tyle wyższe?

Dobrze jest jak jest ale nie ukrywam że chciałbym spróbować takiego studenckiego życia tam chociaż przez semestr...

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...