Skocz do zawartości

Szkoła I Praca W Usa


komiczny

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 52
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

no jak sie chce,cos sie robi a do tego wie sie jak kto sie robi to czemu nie ;) mozna :)

nie napisalem ze nie mozna lecz to nie tak latwe ani tez proste ;) i nie kazdy sie zalapie na takie cos

ps szkoda ze takie listy nie sa ok w zyciu codziennym ;) no ale dobrze je miec bo kto wie kiedy moga byc potrzebne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niee ..

To lepiej nie próbować na czarno robic ..

Lepiej rodziców na kase troche naciągnąć :)

Okay, można rodziców naciagnąć, ale tak tylko powiem Ci mniej więcej ile płacę za studia - 699$ za 1 kredyt. a żeby mieć Associate - potrzeba ich 60, żeby mieć Bachelors to drugie tyle. Podsumowujac - za 120 kredytów zapłaciłabym ponad 83 tysiące $. (na szczęście trochę kredytów mi przetransferowano z poprzedniej uczelni, a za reszte nie muszę płacić z kieszeni, bo korzystam z pewnego programu finansującego naukę, który nie jest dostępny dla wszystkich). Do tego dochodzą książki do każdego przedmiotu od. 50 do 150 dolarów. Jak się dadzą na tyle naciagnąc to smialo smigaj do USA studiowac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale chodzi mi o to ze jak sie chce to mozna i nauka na najlepszych uczelniach światowych nie jest wcale zarezerwowana tylko dla bogaczy.

Oczywiście, ale musisz być lepsza niż 99% innych kandydatów, żeby liczyć na kasę na pokrycie studiów i życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Liczenie na stypendium na Harvard itp -- nawet dla wybitnie zdolnych uczniow -- jest podobne do liczenia na wygranie w lotto: fajnie sie marzy, ale lepiej miec back-up plan :)

Dragony, jezeli masz bardzo zdolne, ciezko pracujace dziecko to ona moze i dostanie 100% stypendium na studia. Moze nawet na elitarne studia. Ale dla wiekszosci ludzi w USA - to znaczy dla tych 'normalnie' zdolnych, a nie wybitniakow - studia tutejsze to jest baaardzo droga sprawa. I albo rodzice placa te dziesiatki tysiecy dolarow, albo dziecko musi pracowac uczac sie, i takze musi sie zadluzac... i zaczyna zycie dorosle obciazone ogromnymi dlugami ktorych nawet bankrupcja nie skasuje.

Wiec dlatego przewaznie radze, ze studia w Polsce (czy w UE, nadal znacznie taniej niz w USA) sa bardzo dobrym rozwiazaniem dla tych ktorzy moga z tego korzystac. Co do tego poziomu.... tez mozna polemizowac. Znam absolwetow polskich szkol i polskich uczelni ktorych umiejetnosci sia bardzo wysoko szanowane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok temu czytałam raport dot. poziomu polskich uczelni i dlaczego nie plasuja sie one wysoko w ogolnoswiatowej skali. Pierwsze 10 miejsc nalezalo do USA, w tym byly trzy uczelnie z UK. Polski Uni Jagiellonski znajduje sie gdzies na pomiedzy 350-400. miejscu. Nawet teraz kiedy patrze na ranking to o ile dobrze licze, około 100 amerykańskich uniwerków jest przed naszym, najlepszym, Uniwersytetem Jagiellonskim :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Liczenie na stypendium na Harvard itp -- nawet dla wybitnie zdolnych uczniow -- jest podobne do liczenia na wygranie w lotto: fajnie sie marzy, ale lepiej miec back-up plan :)

ale przeczytałaś/łeś że nie pisałam o stypendiach a o programie finansowania, który przysługuje wszystkim studentom, których dochód na rodzinę jest mniejszy niz 60 tyś $ Stypendium to jeszcze zupełnie inna sprawa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi tez o to chodzi. Czy to 'stypendium' czy 'financial aid' na tych elitarnych uczelniach to jest to samo. W przeciwiestwie do wiekszosci publicznych szkol, na tych naj, naj (wlacznie z Harvardem) nie ma 'merit aid' - dostanie pieniedzy tylko dlatego ze jest sie super uczniem w high school. Tam wszyscy byli swietnymi uczniami w high school!

Musisz sie tez troche douczyc jak takie uczelnie dzialaja. W przeciwienstwie do publicznych uczelni, gdzie jezeli masz stopnie/SATy itp, to sie dostaniesz - na tych uczelniach 'buduja rok' (building a class.) Kazdy wydzial na uczelni zglasza swoje 'potrzeby' na nastepny rok. To znaczy, ze musza akceptowac pewna ilosc matematykow, sportowcow, studentow greckiego i laciny, filozofii, biologow, muzykow, tych ktorzy chca brac udzial w grupach teatralnych. Brakuje gracza na tubie w orkiestrze? Trzy osoby z druzyny squasha koncza studia? Osoby ktore moga wypelnic te miejsca dostana sie, a ktos inny - ktos kto moze nawet miec lepsze stopnie - sie nie dostanie. Dodaj do tego, ze na tych uczelniach przynajmniej polowa studentow to sa 'legacies,' dzieci absolwentow, wplywowych (nie koniecznie bogatych) ludzi, no i oczywiscie dzieci z elitarnych rodzin. Masz nazwisko Bush/Kennedy/Obama/Gates/Jobs/Walton ? To sie dostaniesz. Tez musisz odjac jakies 8-10% miejsc 'zarezerwowanych' dla studentow miedzynarodowych. I dodaj, ze jest nacisk na mniejszosci etnyczne. I z tego wszystkego, nie akceptujesz wiecej niz okolo 2,000 studentow.

Czy zdajesz sobie sprawe jak male szanse sa ze ktos sie tam dostanie? I to z 100% Financial Aid? Kiedy prawdopodobnie wiekszosc z pieniedzy przeznaczonych wlasnie na to idzie dla sportowcow, mniejszosci etnycznych, i uber-zdolnych Azjatow/Afrykanczykow?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...