cardigan Napisano 6 Maja 2013 Zgłoś Napisano 6 Maja 2013 Sly, jak chcesz zebym powiedziala Ci cos o dobrych nauczycielach, to wymienilabym tylko tych ze studiow. Bo siegajac pamięcią do poprzednich lat - liceum, gim, podstawowka, to mi sie przypominaja tylko ci, którzy pogłębiali moją nieśmiałośc (dobrych nauczycieli mialam jedynie z angielskiego, poza dwoma wyjątkami) - a jako dziecko byłam tak nieśmiała i tak mało się uśmiechałam, że mnie wchowawczyni w 2 klasie podstawowki wyslala do psychologa razem z moja mama, bo myslala, ze sie coz zlego u mnie w domu dzieje. A ja po prostu taka bylam - często zamyslona, bardzo wrazliwa, zylam swoimi marzeniami, wolalam miec swoj zamkniety swiat outsidera niz jednoczyc sie z grupą ludzi, ktora mi nie odpowiadała. Jedne z gorszych momentow, to te w ktorych nauczyciel mowi "Do odpowiedzi poprosze ...." i jezdzi długopisem po liscie w dzienniku a ja ZAWSZE z serduchem w gardle mowilam do siebie "tylko nie ja" , bo nawet jesli byłam nauczona, to i tak wiedzialam, ze pojde do tablicy i z nerwow zapomne powiedziec czego sie nauczylam ... i tez tak sie caly czas dzialo. Tego na szczescie u mnie na studiach nie było i mimo, ze tez tam mialam wykladowcow za ktorymi nie przepadalam (choc trafil sie taki ktory uczyl nas pisania na 3cim roku i polowa grupy mialaby niezaliczony przedmiot, bo potrafil ocenic prace na 2 za to, ze mu sie po prostu nie podobala), to motywowal mnie fakt, ze jednak jestem tu gdzie chcialam i robie to, co lubie i co mnie interesuje. Oczywiscie na studiach tez mielismy wystąpienia publiczne, ale mogłam przygotować sobie liste rzeczy, ktore chce powiedziec, kiedy nadeszla taka potrzeba, mialam materiały przygotowane, jakies plakaty, prezentacje multimedialne i lubilam nad takimi rzeczami pracowac. Poza tym stduia byly jakos bardziej przemyslane, przedmioty wspolgraly ze sobą, uzupelnialy sie. A np. moze ktos mi powie dlaczego w gimnazjum musialam sie uczyc o ebonicie ktory sie elektryzuje ujemnie i do czego mialo mi sie to przydac w zyciu? Haha o ebonicie to pewnie po to, żebyś miała łatwiej, jakbyś chciała iść np. na mat-fiz w liceum ja w pierwszej klasie gimnazjum nie lubiłam fizyki, bo jej najnormalniej w świecie nie rozumiałam, łapałam dwóję za dwóją. Aż w końcu coś zatrybiło i można powiedzieć, że pokochałam, tak że poszłąm ją potem studiować
cali_ Napisano 6 Maja 2013 Zgłoś Napisano 6 Maja 2013 powiem tyle jak pojedzie raz do Stanów , to na jednym razie się nie skończy albo zostanie.. Nie wszyscy, znam przypadek osoby, która wróciła wcześniej z W&T, bo rozczarowała się USA i jej się tam najzwyczajniej w świecie nie podobało. Jest jeszcze program dla uczniów "Rok szkolny w USA" i zazwyczaj organizują je te same biura, które organizują W&T. Jednak jak inni sugerowałabym studia, bo pomijając fakt, że zdobędziesz papierek to możesz sobie co rok wyjeżdżać na W&T w wakacje i poznać różne zakątki USA. A i owszem, z maturą dałbyś radę w USA pracując całe życie w Starbucks, McDonalds albo na kasie w Walmart, ale nikt ci na to nie da żadnej wizy, bo mają wystarczająco dużo unskilled workers.
katlia Napisano 6 Maja 2013 Zgłoś Napisano 6 Maja 2013 Zrobilo sie juz trudno z praca w Starbucks jezeli nie ma sie studiow! Za duza konkurencja od zwolnionych pracownikow lub absolwentow ktorzy nie moga znalezdz pracy - ci chca Starbucks bo mozna dostac health benefits bedac part-time....
River Napisano 6 Maja 2013 Zgłoś Napisano 6 Maja 2013 Zrobilo sie juz trudno z praca w Starbucks jezeli nie ma sie studiow! Za duza konkurencja od zwolnionych pracownikow lub absolwentow ktorzy nie moga znalezdz pracy - ci chca Starbucks bo mozna dostac health benefits bedac part-time.... Tak,zgadza sie jest b duza konkurencja jezeli chodzi o prace w Starbucks:)Benefity maja fakt jedne z lepszych. Moja profesorka mowila ze ludzie z MA konkuruja o prace w fast foodach,niewiem ile w tym prawdy... Sly, jak chcesz zebym powiedziala Ci cos o dobrych nauczycielach, to wymienilabym tylko tych ze studiow. ;)/> Bo siegajac pamięcią do poprzednich lat - liceum, gim, podstawowka, to mi sie przypominaja tylko ci, którzy pogłębiali moją nieśmiałośc (dobrych nauczycieli mialam jedynie z angielskiego, poza dwoma wyjątkami) - a jako dziecko byłam tak nieśmiała i tak mało się uśmiechałam, że mnie wchowawczyni w 2 klasie podstawowki wyslala do psychologa razem z moja mama, bo myslala, ze sie coz zlego u mnie w domu dzieje. A ja po prostu taka bylam - często zamyslona, bardzo wrazliwa, zylam swoimi marzeniami, wolalam miec swoj zamkniety swiat outsidera niz jednoczyc sie z grupą ludzi, ktora mi nie odpowiadała. Jedne z gorszych momentow, to te w ktorych nauczyciel mowi "Do odpowiedzi poprosze ...." i jezdzi długopisem po liscie w dzienniku a ja ZAWSZE z serduchem w gardle mowilam do siebie "tylko nie ja" :P/> , bo nawet jesli byłam nauczona, to i tak wiedzialam, ze pojde do tablicy i z nerwow zapomne powiedziec czego sie nauczylam ... i tez tak sie caly czas dzialo. Tego na szczescie u mnie na studiach nie było i mimo, ze tez tam mialam wykladowcow za ktorymi nie przepadalam (choc trafil sie taki ktory uczyl nas pisania na 3cim roku i polowa grupy mialaby niezaliczony przedmiot, bo potrafil ocenic prace na 2 za to, ze mu sie po prostu nie podobala), to motywowal mnie fakt, ze jednak jestem tu gdzie chcialam i robie to, co lubie i co mnie interesuje. Oczywiscie na studiach tez mielismy wystąpienia publiczne, ale mogłam przygotować sobie liste rzeczy, ktore chce powiedziec, kiedy nadeszla taka potrzeba, mialam materiały przygotowane, jakies plakaty, prezentacje multimedialne i lubilam nad takimi rzeczami pracowac. Poza tym stduia byly jakos bardziej przemyslane, przedmioty wspolgraly ze sobą, uzupelnialy sie. A np. moze ktos mi powie dlaczego w gimnazjum musialam sie uczyc o ebonicie ktory sie elektryzuje ujemnie i do czego mialo mi sie to przydac w zyciu? :P/> Paulina ta wypowiedz tez jest mi bliska.Szczegolnie to zapominanie z nerwow ,czarna dzura w glowie,stanie na srodku klasy i publiczne upokarzanie przez nauczycielke:( Dobrze ze mamy juz to za soba:)
Paulina_89 Napisano 6 Maja 2013 Zgłoś Napisano 6 Maja 2013 Paulina ta wypowiedz tez jest mi bliska.Szczegolnie to zapominanie z nerwow ,czarna dzura w glowie,stanie na srodku klasy i publiczne upokarzanie przez nauczycielke:( Dobrze ze mamy juz to za soba:) No i wlasnie to publiczne upokarzanie sprawilo, ze wspominam szkole nieprzyjemnie. Wtedy poglebiala sie moja niesmialosc, brak pewnosci siebie, brak poczucia wlasnej wartosci. Czulam sie okropnie i niejednokrotnie przychpdzilam do domu z placzem i mowilam mamie, ze znow mam ocene negatywna z odpowiedzi, bo wszystko mi sie zapomnialo z nerwow. Mama mi nie chciala wierzyc, ale dalam jej zeszyt i wszystkie 3 lekcje wyrecytowalam przy niej na dowod ze jestem nauczona, ale co moja mama miala zrobic w tej sytuacji, isc do nauczycieli i mowic im zeby traktowali mnie specjalnie i robili kartkowki zamiast odpytywania, bo przy pisaniu sie nie stresuje tak jak przy odpowiedzi? Bardzo sie ciesze ze mam to za soba i nigdy w zyciu nie chcialabym wrocic do tamtych lat
sly6 Napisano 7 Maja 2013 Zgłoś Napisano 7 Maja 2013 Paulina cos o tym wiem,znam . Czy ktos by chcial wracaca ,chyba nikt by nie chcial a jednak sie wraca w zyciu codziennym no ale co osoba to inne sprawy,zycie ps jednak sa podobne osoby,podobne maja zycie i chca czegos innego w swoim zyciu :)pracuja nad tym
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.