Skocz do zawartości

Jak najlepiej zaplanować przyszłość?


Marczesko

Rekomendowane odpowiedzi

JacekN

Dziękuje za szczerość, naprawdę doceniam to że piszesz o wszystkim z takim dystansem w końcu sam przez to przechodziłeś i najlepiej wiesz jak to wygląda.

Nie spodziewam sie w Stanach czy też w Kanadzie (jeżeli tam trafie) na wejściu koktajli z parasolką ani innych tego typu rzeczy.

Spodziewam się ciężkiej uczciwej pracy za którą będę mógł kupić sobie dom/mieszkanie, samochód, będę mógł założyć rodzinę ze spokojną głową, że starczy mi do przysłowiowego dziesiątego.

I nie chce żeby ktoś pomyślał, że chce sobie to wszystko kupić po pierwszej wypłacie...

To wszystko przyjdzie z czasem, a mowie to po to żeby nikt mi znowu nie zarzucił że mam głowę wysoko w chmurach i myślę że pieniądze na ulicy leżą...

Nigdzie nie ma dobrze od razu a na własny dom samochód itp trzeba sobie zarobić ciężka pracą ale uwierz mi że wolałbym 100 razy bardziej prace tam niż w Polsce.

To wszystko co pisałem i pisze to nie jest moja jednodniowa zachcianka, że chce jechać do U.S.A bo tam jest fajnie mają McDonalda itd...

Fascynuje sie Stanami i chciałbym tam spędzić resztę mojego życia i mogę powiedzieć że będę się starał spełnić moje marzenie i tak łatwo nie odpuszczę.

Jeżeli nawet stanie sie tak że pojadę do Stanów/Kanady i dostane pod [beeep]e nie zarobie kasy tylko ją starce to będę wiedział, że to miejsce nie jest dla mnie i muszę zostać w Polsce, ale nigdy się tego nie dowiem jeżeli nie spróbuję.

Jestem świadomy ryzyka jakie podejmę wyjeżdżając ale jak mówiłem wcześniej nie dowiem sie póki nie spróbuję.

Co do tych wyjazdów to raczej nawet nie myślałbym o podróżach do domu nie będąc pewien swojego zaplecza finansowego.

Dopiero jak się ustatkuje z kasą to coś będzie można zacząć myśleć.

Btw to co mówisz o mieszkaniach w Toronto brzmi naprawdę strasznie...

Pół miliona za przedwojenny dom z przypuszczam że dachem z azbestu... :/

No to jest na prawdę chore...

Ale cóż nadal jestem pozytywnie nastawiony :)

------------------

Mam pytanie tak z innej beczki.

Jeżeli pojechałbym do stanów na zaproszenie pracodawcy na wizę H-2A/H-2B to okres na który mogę przedłużyć wizę to 3 lata max.

I czy przez ten czas mogę się starać o GC lub przekwalifikowywać się na inne wizy podczas trwania tej pierwszej?

Z tego co udało mi się dowiedzieć na www.prawoimigracyjneusa.com to można starać sie o GC:

B. Grupa II: Employment Preference Based Green Cards:

-Employment Third Preference :   profesjonalisci oraz wykwalifikowani I niewykwalifikowani pracownicy

Więc jest szansa, że jak znalazłbym sobie pracodawce to on może starać sie dla mnie o GC tak?

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 83
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Witaj Marczesko!

Powiem Ci tylko jedno. Przyjedź do Stanów jako turysta, "wypróbuj to" i zdecyduj. Jedno co razi w Twoim podejściu to zakładanie, że CHCESZ zostać w USA i... bardzo Ci się tu podoba... a nigdy tutaj nie byłeś :roll: . Tylko przyjazd tutaj może zweryfikować wszystkie za i przeciw, uwierz mi. I wcale nie mówię, że tutejsze realia Ci się nie spodobają. Chcę tylko powiedzieć, że racja w przysłowiu - cudze chwalicie, swego nie znacie. Ja tu jestem legalnie drugi rok i jakoś sobie radzę tylko dzięki temu, że nie nastawiałem się na American Dream. I nadal jestem na etapie użerania się z rzeczywistością. Baaaardzo szarą niestety... Zdziwiony?

Ty mówiąc, że chcesz tu zamieszkać na stałe patrzysz jeszcze przez różowe okulary Polaka dla którego Stany to królestwo ze szklanego ekranu. Wyzbądź się takiego podejścia dla wlasnego dobra i równowagi, która może się zachwiać z chwilą kiedy dostaniesz kopniaka na powitanie w USA.

Taka techniczna sprawa. Nie wiesz co to domy z papieru? To Ci powiem. Amerykański dom to "konstrukcja" z paru płyt gipsowo - kartonowych, sklejki i paru desek... Stary, nie przesadzam, robiłem przy tym... porażka, biorąc pod uwagę, że na takie "śmierdzące cacko" z lat 60-tych będziesz musiał wybulić pół bańki (500 tys. dolarów).

No i rzecz najważniejsza - jak zamierzasz zalegalizować pobyt tutaj? Nie pocieszę Cię ale będę realistą, to jest trudny temat... Nawet nie licz na sponsorowanie przez pracodawcę. Gdzie znajdziesz dojście i jak się ma twoje "obycie" w amerykańskich realiach + perfekt język, do wymagań pracodawcy, który sponsorując pracownika z pewnością wymagać będzie troszkę więcej niż przeciętnej :roll: .

Konkludując, zanim powiesz sakramentalne "tak" wpadnij tu na turystycznej i zakosztuj miodu :) .

Trzymam kciuki za Ciebie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rispekt

Na początku dziękuje ci za tak wyjaśnienie mi o co chodzi z tymi domkami z papieru :)

Ale to przecież nie takie złe... na swój sposób oczywiście, no bo po pierwsze budowa takiego domku lub jak to nazywasz "śmierdzące cacko" jest o niebo tańsza niż ceglanego, a po drugie jak wiadomo większość stanów jest nękana przez huragany, trąby powietrzne itd.

a taki tani domek łatwiej jest postawić na nowo niż ceglany :)

Może się mylę ale nie o tym mowa :D

Do rzeczy.

Masz racje jestem Polakiem który na stany jak na razie patrzy tylko przez szklany ekran, ale dzięki temu forum i rozmów z wami dowiaduje się czegoś więcej niż z TV czy innych źródeł, za co jestem wam bardzo wdzięczny.

Przyjmuje do wiadomości twoją uwagę co do ochłonięcia i popatrzenia na wszystko z dystansem.

Masz racje jak tak patrze na moje posty to może za bardzo podchodzę do rzeczy optymistycznie i z głową w chmurach ale postaram się to zmienić i być bardziej rozważnym w swoich wypowiedziach.

Mówisz, że nadal walczysz z szarą ale nie wydaje mi się żeby Polska szara rzeczywistość była lepsza a nawet porównywalna do ich... ale nie wiem tego bo znam tylko naszą i wiem że tam musiało by być na serio kiepsko żeby było gorzej niż tutaj... ale z drugiej strony mówisz żebym wpadł i "zakosztował miodu" czyli raczej jest spoko :lol:

Uwierz mi, że z ogromna przyjemnością wpadnę do Stanów nie wiem czy na turystyczna czy na pracowniczą ale na pewno wpadnę!

Co pracodawcy to normalne, że wymagania będzie miał większe jeżeli będzie musiał ponosić na pracownika dodatkowe koszta ale nie wszyscy są materialistami i może trafi mi się pracodawca który będzie wiedział o co chodzi i mi pomoże.

Wiem, że to brzmi jak marzenia ściętej głowy ale takiej opcji nie można wykluczać bo jest możliwa bardzo mało prawdopodobna ale jest :D

Dziękuje też za to, że trzymasz za mnie kciuki, fajnie jest widzieć że ktoś na ciebie liczy :)

Dzięki jeszcze raz!

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, że masz konkretną wizję swojej przyszłości. Marzenia i plany powinny być motorem działania. Myślę, że jeśli podejdziesz do tego (jak sam powiedziałeś) z odpowiednim dystansem to szanse na powodzenie są duże. Bądź przygotowany na start z balastem imigranta bo niestety odczujesz to z pewnością w pierwszych latach pobytu. Jeśli będziesz miał siłę przełamywać się i pracować nad sobą to może to być przepustka do lepszego jutra. I jeszcze jedno, nie zdziw się jak przyjdą chwile nostalgii i tęsknoty za ojczyzną. Ja wyjeżdżając nie przypuszczałem, że tak często będę myślami i z kłuciem w sercu rozpamiętywał Polskę... Wtedy nie myślisz o kasie... Myślisz o tym wszystkim innym co zostało po drugiej stronie oceanu. Nie potrafię tego wytłumaczyć ale wydaje mi się, że wtedy zaczynam rozumieć co może oznaczać słowo PATRIOTYZM...

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojczyzno moja, Ty jestes, jak zdrowie... :) Z Anglii to mozna sobie wpasc do domu na weekend. Kwestia biletu. Z Ameryki jak juz leciec, to na miesiac, a na taka przerwe w pracy malo ktory imigrant moze sobie pozwolic...

Marczesko, ja Ci powiem na koniec tak: jesli jestes gotowy wyrzucic swoj dyplom ze studiow do smietnika, to jestes gotowy na emigracje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek, na miesiac urlopu nie licz w ogole, chyba ze porzucisz prace... przecietny amerykanin ma 2 tygodnie urlopu i nacisk, aby sie nie zwalnial na dluzej niz kilka dni-1 tydzien na raz. Ja pracuje w ogromnej firmie (20,000 pracownikow) i po 5ciu latach mam 3 tygodnie. Swiat raptem 7 dni. To jest maksimum ktore nam daja, i nikt nawet nie probuje zwolnic sie na dluzej niz 2 tygonie na raz bo i tak nie pozwola. To sa realia kapitalizmu amerykanskiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rispekt

Wizje przyszłości już mam teraz tylko chciałbym jedno... żeby się spełniła.

Na ciężki start jestem przygotowany, wiem że nie będzie łatwo na początku ale jeżeli już tam będę to ciężka praca nie będzie dla mnie żadną przeszkodą, w końcu taką samą ciężką prace musiałbym wykonywać tutaj.

Chwile nostalgii przyjdą na pewno ale to jedna z cen jakie płaci się gdy się opuszcza rodzinę, a na to też postaram się przygotować.

JacekN

Tak jak było mówiliście we wcześniejszych postach przez pierwsze lata mogę zapomnieć o wizycie w rodzinnym kraju tak więc na razie ten pomysł będę musiał schować do szafy :)

Co do tego czy jestem gotowy wyrzucić swój dyplom do szafy to odpowiem ci : TAK jestem w stanie wyrzucić jeszcze kilka rzeczy jeżeli mogło by mi to pomóc w emigracji do U.S.A.

katlia

Brzmi to troszkę strasznie ale nie za bardzo się tym przejmuje skoro i tak przez pierwsze lata nie będę miał możliwości podroży.

Z tego co mówisz widać, że firmie w której pracujesz zależy na pracownikach i na utrzymaniu ciągłości w wykonywanej pracy.

Myślisz, że tam jest tak w każdej pracy?

pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślisz, że tam jest tak w każdej pracy?

Tak jest prawie wszedzie.

Wiekszosc prywatnych firm nie daje na poczatku wicecej niz 2 tygodnie + chorobowe lub po prostu 3 tygodnie lacznie z chorobowym. Prawa przysluguja ci zazwyczaj po 3-4 misiacach pracy, plus czesto urlop jest naliczany narastajaco. Czyli pierwszy caly tydzien mozesz sobie wziasc gdzies po 7 miesiacach.

Lepiej jest jesli pracujesz w budzetowce: city, state etc. zazwyczaj placa mniej ale daja lepsze urlopy.

Krysia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to jak to dobrze że jestem pracoholikiem...

usa to byłby dla mnie raj...

ja urlopu wogóle nie poczebuje :wink:

ostatni urlop chyba 7 lat temu byłem tydzień w bieszczadach...

a chorobowe chyba 1992 ale już nie pamiętam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...