creek Napisano 16 Marca 2006 Zgłoś Napisano 16 Marca 2006 jechałam z YTP w zeszłym roku.. Nie polecam tego biura. Nie dosc, ze naliczyli za bilet do niu yorku 3,3 zl to jeszcze wysłali bilet pod nie mój adres.. Przez nich kupę nerwów zjadłam. Znam ludzi, którzy byli z tego biura zadowoleni, ale to raczej pojedyncze praypadki..
Kaya Napisano 17 Marca 2006 Zgłoś Napisano 17 Marca 2006 DZIZUS ludzie jak wy zjezdzacie to biuro!!! dzisiaj zakupilem oferte w&T z YTP hotel millenium jako room atendant za 7,25 (podobno tyle sie na reke dostaje, ze to sa ceny juz z odliczeniem podatku...nie wiem)a wy krytykujecie nikt nic dobrego nie powiedzial i juz zniechecacie ludzi do wyjazdów, aprzeciez musza byc osoby ktore sa z nich zadowoleni, skoro biuro dziala od 8 lat! no przepraszam Wiesz te 7,25 to nie na ręke tylko podana kwota brutto. Rok temu też uzyskałam info, że moje 7,05 to juz na rekę, ale to nie prawda. Od tego odlicz sobie podatek. Kity walą i już. Po odliczenu podatku i za mieszaknie wychodziło mi jakies 5,50 $ na rekę na godzinę.Pozdrawiam.
rosol Napisano 17 Marca 2006 Zgłoś Napisano 17 Marca 2006 Podana kwota zawsze jest brutto. Nawet u nas jak idziesz do roboty to podaja brutto. Jak sobie policzysz to wyjdzie Ci netto. Po powrocie do kraju zwroca Ci podatek i bedziesz mial to samo. Mieszkanie i wyzywienie jest rzecza wiadoma ze trzeba za to placi. Polecam wyjazdy na W&T
dziuniaa Napisano 29 Marca 2006 Zgłoś Napisano 29 Marca 2006 Byłam z YTP w zeszłym roku i na wyjazd nie narzekam, a to tylko dlatego, że znalazłam sobie nową pracę,do której jadę też w tym roku:)) To co zastało mnie na miejscu- Playland rye- to była porażka. Nie dość że mało płacili, to do pracy z miejsca zamieszkania trzeba było dojezdzać ponad godzine. Kolejny minus YTP to fakt że mają [beeep]iście dorgie bilety, w porównaniu z innymi biurami a na dodatek to w ambasadzie byłam dokładnie dzień przed dniem wylotu, co znaczy że siedziałąm jak na szpilkach do ostatniego dnia. W tym roku jadę z almaturu, na pewno bardziej sie opłaca, przede wszystkim dlatego, że bilet kosztuje mnie 2300 a nie jak w YTP w zeszlym roku 3000. Chyba juz wiesz co wybrać )
maciekrep Napisano 29 Marca 2006 Zgłoś Napisano 29 Marca 2006 spoko spoko kolezanko. ja jade pierwszy raz w tym roku z YTP i jak narazie jest wszystko kozacko. biuro wszystko dopina na ostatni guzik, o wszystko sie martwią za mnie. a jesli chodzi o bilet... tez tak slyyszalem ze duzo biorą, mi powiedzieli ze w tym terminie kiedy ja lece sa bilety tansze :] poza tym bilety sa ,,bukowane'' czyli moge sobie przekładac date ich zrealizowania hehehe :]
ketrab Napisano 29 Marca 2006 Zgłoś Napisano 29 Marca 2006 Co masz na mysli, mowiac ze mozesz przekladac date ich zrealizowania? Date wylotu mozesz przelozyc w YTP tylko raz bezplatnie, nawet jesli jeszcze nie masz biletu.
maciekrep Napisano 30 Marca 2006 Zgłoś Napisano 30 Marca 2006 chodzi o to, ze jak kupuje u nich bilet, to data powrotu jest ,,ruchoma'' w biurze podaje im jakąs date, kiedy planuje wrocic, ale to nie jest data finalna, kiedy juz mam na stówe w tym samolocie zaklepane miejscce i musze sie pojawic. moge leciec dzien pozniej lub wczesniej, oczywiscie informujac przed tym odpowiednie osoby i sprawdzajac czy sa miejsca na moj zmieniony termin.
oldbay Napisano 24 Kwietnia 2006 Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 2006 Czesc, wlasnie jestem w stanach na internshipie z YTP/CHI. Tragedia. Pracuje dla sklepu Wings. Jesli ktokolwiek z was ludzi sie, ze praktyka w wingsie jest w jakikolwiek sposob zwiazana z kierunkiem studiow, bardzo sie myli. Praca nie ma nic wspolnego z tym, co studiowalam przez 5 lat na uniwersytecie. Jestem ekonomista i logistykiem a pracuje w sklepie, jako normalny pracownik i dyplom do niczego mi nie potrzebny. To samo robia dziewczyny, ktore edukacje skonczyly na szkole sredniej albo i wczesniej i urodzily 4 dzieci do 22 roku zycia. Placa 7$/godz minus podatek, pracuje 40 godz/tydzien, o nadgodzinach nie ma mowy, wrecz pilnuja zeby nie zostawac minuty dluzej. Na pocztaku pare szczegolow. Wings ma sklepy w 6 stanach. Moje "destination place" na formularzu DS to Miami FL. W planie praktyk mam Myrtle Beach SC. A wywziezli mnie to najmnijeszej wioski swiata w polnocnej karolinie. Najblizsza pralnia, biblioteka z internetem, sklep, przystanek Greyhounda, jakakolwiek cywilizacja - 20 mil od domu, w ktorym mieszkam. Nie mam ani samochodu, ani roweru. Nic. Roweru nie ma gdzie kupic. Do pracy 30 minut piechota przez las. Nie zartuje. Jak mnie tu przywiezli to przezylam szok. Przez 2 tygodnie plakalam i smialam sie na zmiane. Nie moglam kupic karty zeby zadzwonic do domu do Polski. W domu w ktorym mieszkam nie bylo wody przez pierwsze dwa dni. Moshe, facet z firmy Wings nas tu przywiozl: mnie, inna dziewczyne z Polski i chlopaka z Rumunii. Nie zostawil nawet numeru telefonu do agencji, od ktorej ten dom wynajmujemy. W domu nie bylo telefonu, najblizszy 15 minut piechota przez las na stacji benzynowej. W razie emergency, oczym sie przekonalam niedawno, klopot z wezwaniem pomocy, bo mieszkamy w lesie. Pisalam w tej sprawie do YTP, pisalam do CHI. Babka z CHI byla tutaj przez 10 minut i jest tak zachwycona, ze nie ma czasu nawet odpowiadac na moje maile. 1,5 miesiaca temu obiecala do mnie zadzwonic do sklepu w ktorym pracuje i od tamtej pory cisza. Zero zainteresowania. Powiedziala mi, ze jak mi sie nie podoba to cudowne miejsce na lonie przyrody to se moge walizki do polski spakowac. O zmianie miejsca, przeniesieniu do miasta nie ma mowy. Malo tego. Na poczatku babka z ytp chciala mi pomoc, pisalam do niej w tej sprawie, lecz pozniej pani z chi wybrala sie z wizyta do polski i opowiedziala tej pani z ytp jak cudownie jest w tym lesie i ze ja przesadzam, bo to tylko 6 miesiecy zostalo a potem mnie przeniosa to wielkiej metropolii i bede szczesliwa. Tylko 6 miesiecy chodzenia do pralni 3 godziny w jedna strone. No i pani z ytp sie poddala i napisala mi maila zebym jakos wytrzymala, bo przeciez tutaj tez sie moge czegos nauczyc. Jasne, chyba wieszac szorty na wieszaku. Pisalam do ludzi z wingsa, ale nie doczekalam sie nawet odpowiedzi negatywnej. Olali mnie zupelnie. Na pocztaku obiecywali pomoc w kazdej sytuacji a teraz kiedy jej potrzebuje po prostu NIC nie robia. To sie tyczy rowneiz pani z CHI. Kase biora ale nawet sie nie pofatyguja maila napisac. Ale to jeszcze nie koniec historii. Pewnego dnia pan z wingsa przywiozl tu swojego znajomego z Izraela (wings to firma opanowana przez ludzi z tego kraju). Przywiozl go i zakomunikowal nam ze odtad Mark bedzie z nami mieszkal. Mark okazal sie brudasem jakich malo. Byl asystentem menadzera w sklepie, w ktorym pracowalismy, czyli zajmowal to stanowisko, jakie my mielismy teoretycznie miec. Mark okazal sie agresywnym psycholem. 2 tygodnie temu RZUCIL sie na mnie w domu, uderzyl mnie i popchnal na sciane, zaczal mnie obmacywac. Darlam sie ale nasz dom jest w lesie i nie bylo mozliwosci zeby ktokolwiek mnie uslyszal. Nie mamy telefonu, wiec nie moglam zadzwonic po pomoc. W koncu jednak sie wyrwalam i ucieklam na stacje skad zadzwonilam do menadzera sklepu zeby po mnie przyjechal bo boje sie wrocic do domu. Ze sklepu zadzwonilam po policje. I co sie stalo??? Jak moj menadzer zobaczyl ze dzwonie po policje to wyslal jednego z pracownikow ( po kryjomu, tak zebym nie widziala, dowiedzialam sie o tym dopiero pozniej) do naszego domu, zeby Marka wywiozl do innego miasta, bo takie wskazowki dostal od pana Moshe z firmy Wings przez telefon. SZOK. A przed policja zgrywal glupa ze nie wie gdzie jest Mark. Od tamtej pory Mark zniknal ale wiem ze pracuje dla Wingsa w innym miescie. Pisalam w tej sprawie do YTP i CHI ale ZERO reakcji. Nikt z Wingsa nawet nie zadzwonil do sklepu zapytac jak sie czuje. Nic, kompletnie nic. Jestem tak rozczarowana, tak zmeczona pobytem tutaj, ze doslownie nie wiem co robic. Przyznam szczerze ze najchetniej zwinelabym manatki i jakos stad uciekla, ale nie chce byc na bakier z prawem (wiecie, te cale anulowania wizy itp.) Przyjkechalam tu na 18 miesiecy ale juz w pierwszym tygodniu mialam dosc. To cud ze wytrzymalam tu 1,5 miesiaca. Nie mam pojecia kto i w jaki sposob moglby mi pomoc. Chcialabym cos zmienic ale jest ciezko. Moja opinie juz macie. Dodam, ze rok temu bylam na work&travel z YTP/CHI i wszytsko bylo ok, moze dlatego ze pracodawca byl moj wlasny a z CHI nie mialam absolutnie nic wspolnego przez 5 miesiecy, nawet raz z nimi nie rozmawialam przez telefon. A w tym roku jest tak jak opisalam. Pozdrawiam oldbay@gazeta.pl
moneeca Napisano 24 Kwietnia 2006 Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 2006 O Boże... Przerażająca historia :shock: To jest jakaś paranoja.... Biura biorą [beeep]iście duża kasę za załatwienie wyjazdu i obiecują złote góry, a potem się wypinają na ludzi?! Uciekaj kochana stamtąd, czasy niewolnictwa w USA sie skończyły i nikt Ci w papierach przez to nie namiesza!! Trzymaj się...
tissaya Napisano 24 Kwietnia 2006 Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 2006 oldbay- uciekaj stamtąd i nawet sie dwa razy nie zastanawiaj. zebrałabym troche dowodów zdjęciowych, i rzeczowych i postawiła YTP do sądu- tak w Stanach jak i w Polsce. wizy Ci nie cofną, jesli bedą probowac, zagroź ze pojdziesz z tym do sądu i tv- musi podziałać. przeciez nie bedziesz sie tam meczyc do konca internshipu !!
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.