Skocz do zawartości

YTP


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 105
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
dziennikarka z TVN??? Na prywatny mail? z 02.pl? hmmm, to tak troche dziwnie wyglada.... Powiedzialbym niezbyt profesjonalnie... :]

mail z tvn wskazuje na imie i nazwisko.. byl podany ale zostal zedytowany w poscie w temacie o biletach i YTP. Kazdy ma swoje powody nie..?

mialam rowniez inny kontakt do tej pani dzinnikarki-ale poniewaz umiescilam tamte dane bez jej zgody, po prosbie o usuniecie danych osobowych tak wlasnie zrobilam...

jak ktos nie chce nie musi pisac na tamten mail, ani kontaktowac sie z ta osoba...

pewnie...nie robmy najlepiej nic- niech w przyszlym roku oszukaja nastepnych ludzi.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

caramia zle mnie zrozumialas :o Ja do niej napisze jak najbardziej, jak najchetniej... Tylko dziwne mi sie wydalo poprostu to, ze dziennikarka z TVN uzywa prywatnego maila... Bo nadal w sumie nie rozumiem... Jezeli zrobi reportaz o YTP, to jej nazwiska sie wkoncu dowiemy... W czym jest problem, zeby teraz sie ujawnila z nazwiska?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

caramia zle mnie zrozumialas :o Ja do niej napisze jak najbardziej, jak najchetniej... Tylko dziwne mi sie wydalo poprostu to, ze dziennikarka z TVN uzywa prywatnego maila... Bo nadal w sumie nie rozumiem... Jezeli zrobi reportaz o YTP, to jej nazwiska sie wkoncu dowiemy... W czym jest problem, zeby teraz sie ujawnila z nazwiska?

wczesniej jak podanalam tel i nazwisko i jaka to tv zrobilam to bez jej zgody, nie bylo jeszcze wtedy pewne czy zajma sie ta sprawa.na szczesie dzis juz po rozmowie z manią magda wiem ze bedzie ok, i ze zrobia ten reportaz...

tamte dane dostalam poza tym od kolegi, a nie do tej pani i zwyczjnie nie mialam prawa ich zamieszac, no a w kazdym badz razie nie mialam niczyjego pozwolenia..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

byc moze jutro zamieszcze moja nowa korespondencje z panem michasiem....

ale musze to przemyslec bo straszy mnie "zwalczaniem prawnym pomowien' :o) :)

poza tym pogadama jeszcze z pania dziennikarka jutro i jak cos ustalimy to wtedy pewnie wam zapodam nowinki.....

nie mam juz sily....

ale bede walczyc !! :smt021

:glupek2:

:peace:

:killer:

:dostal:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale musze to przemyslec bo straszy mnie "zwalczaniem prawnym pomowien' :o) :)  

musisz na to uwazac.. nie postuj ze jest zlodziejem, czy oszustem. Bo mozesz miec z tym problemy. Co najwyzej mozesz napisac ze czyjesz sie oszukana, itp.. + same fakty.

wydaje mi sie ze tak wlasnie do tej pory pislam..za kazdym razem przedstawiamlam same fakty, ani razu nie sklamala - aczkolwiek kilka razy podczas korespondencji znim pislalam ze uwazam ze nas oszukuja i ze ich dzialania sa nieuczciwe, nieetyczne -ale niesty przez ta umowe ustawili sie [beeep]

Mysle ze nie ma sie o co tu do mnie przyczepic....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc później...

Witam...

Jestem w USA... :D

A oto moja historia...

od poczatku... Pojechalem wraz z dziewczyna pracowac w San Diego... W sklepie z odzieza przy samym oceanie... Wszystko gra... Dostajemy bilet, okazuje sie, ze jest przebitka okolo 900 zeta... Dobra, nie ma co sie klocic przed wyjazem... Wyjezdzamy... Docieramy do lotniska Okecie... Wchodzimy dla pewnosci do biura BA i pytamy sie, czy wszystko w porzadku z biletem... Wszystko w pozadku, ale przebukowanie daty powrotu kosztuje 70 dolarow... To maly szok dla nas na poczatek, bo mialo byc w cenie biletu... Ale OK... Dostajemy sie do San Diego... Praca okazuje sie lekka, nic ciezkiego... Maly problem z mieszkaniem... CHI przed wyjazdem podal nam adresy hosteli, 22 dolary najtanszy kosztuje... OK, szukamy jakiegos normalnego mieszkanka... Szukamy ludzi, coby taniej bylo... Wkoncu tydzien, drugi... kasa zaczyna sie kurczyc... Pracodawca, mily zydek, mowi, "aaa, to przyjdzcie za 2 dni do pracy, najpierw zalatwcie social i poszuakajcie drugiej pracy..." Gonimy po social, zalatwiamy, wkoncu zaczynamy pracowac... Kasa sie kurczy masakrycznie... Dzwonimy do CHI, moze nam pomoga znalezc jakies mieszkanie... Bo wszyscy chca na pol roku albo na rok wynajmowac.... Zero odzewu... Idziemy do pracodawcy, moze on nam cos pomoze, wkoncu amerykanie mili ludzie... Ale coz... skonczylo sie na ty, ze powiedzial, ze jestesmy samolubni i ze nas zwalnia... OK, szybka decyzja, wujek w NYC, jedziemy do NYC... Kupujemy bilety i jeszcze z San Diego dodzwaniamy sie do CHI, gdzie bardzo mila Pani probuje nas zastraszyc, ze podpisalismy z nimi umowe, ze nie wywiazujemy sie z umowy, ze powinnismy najpierw do nich zadzwonic... Ze oni by nam cos pomogli znalezc... To jej wszystko ladnie tlumaczymy, ona, ze najpierw musi porozmawiac z naszym bylym pracodawca i zebysmy zadzwonili za kilka godzin... W miedzyczasie, rozmawiamy z inna para z innego kraju, tez maja problemy z kasa i ze znalezieniem mieszkania, a programem sponsorujacym tez maja CHI, wiec radzimy, zeby najpierw zadzwonili do CHI, moze cos im pomoga... Zadzwonili, co sie dowiedzieli? Adresy hosteli... zupelna nowosc na pewno to dla nich byla... Po kilku godzinach dzwonimy do CHI, nikt nie odbiera... OK, nastepny dzien... okazuje sie rano, ze nam ukradziono w tym super hostelu dokumenty... ok, na miedzynarodowym prawie jazdy jedziemy na lotnisko, dolatujemy do NYC... Uffff, zyjemy, jestemy pod opieka... :] Probujemy kilkakrotnie dodzwonic sie do CHI, nie mozemy ich zlapac... Znajdujemy tutaj prace... Zadaja Social... No tak, ale nasze sociale zostaly wyslane do naszego bylego pracodawcy w San Diego... Dzownimy do niego... Bardzo mila i krotka rozmowa... "Ja nie wiem, zadzwoncie pod numer ****, Pa, nie dzwoncie do mnie wecej". Numer okazuje sie biurem firmy w NYC... Od tygodnia probujemy sie do nich dodzwonic i wysylamy maile, nic... Ale same numery mamy, dostalismy na takich zaqstepczych kartkach, ale wciaz nie mamy tej wizytoweczki... W Sevisie zmienilismy naszego pracodawce oraz adres pod ktorym aktualnie mieszkamy... Dzwonimy do British Airways, cos musimy przeciez zrobic z biletem... Dowiadujemy sie, ze z biletem nic nie da sie zrobic oprocz zmiany daty za 70 dolaro... Nie mozna zmienic miasta wylotu, skasowac go, sprzedac komus innemu... zupelne nic.... :/ Czeka nas podroz z NYC -> Los Angeles -> Londyn -> Warszawa... :] nice... A dowiadywal sie Pan w biurze, czy mzna zmienic miejsce przelotu... Powiedzial nam, ze tak i to za free, date wylotu rowniez za free, wszystko w cenie biletu...

OK, nie marudze wiecej, i tak chyba nie jest najgorzej... ale ten bilet mnie zdenerowal najbardziej :/

pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...