Skocz do zawartości

Częste wyjazdy do USA


mercer

Rekomendowane odpowiedzi

Mam wize turystyczną 10 letnia . Jej ważność kończy się w 2011 roku. Jak do tej pory byłem na niej 3 razy.

w 2003 roku - 1 miesiąc

w 2004 roku 5 miesiecy i 5 dni.

w tym roku byłem 1 miesiac . - (ale deklarowalem na granicy 3 tyg pobyt).......

Ja to widze jako calkowity przypadek i bedzie dobrze , kazdemu moze sie trafic.

Takze dosc czesto podruzuje .

US Sierpien 2006 - Grudzien 2006 - szkola

US Kwiecien 2007 - Wrzesien 2007 turystycznie

Podroz do wielu krajow - Wrzesien 2007 - Grudzien 2007

W tym listopad 2007 tranzyt przez US 1 dzien

Grudzien 2007 - US Miami kilka dni

I zadnych problemow, wiec glowa do gory, nie masz nic na sumieniu wiec bedzie dobrze.

Wesolych Swiat

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące później...

  • Odpowiedzi 35
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Odświerzam temat, ostatnio nie odwiedzałem forum i nie odpisywałem w tym wątku ,za co przepraszam. Pochłonęły mnie w grudniu wyjazdy służbowe do Europy i po polsce.

(spóżnione) Dziekuje *Aqula* za trzymanie kciuków za ojca :lol:

*fikimiki* Jezdze tylko na Floryde bo mam tam rodzinke.

Opisywałem w swojej historii na początku wątku że miałem stresujące rozmowy z 2 urzednikami emigrycajnymi, z koleji *Aqula* powyżej pisze o przewracaniu bagażu z walizki i wertowaniu portfela.

Wracam do wątku ponieważ wyjeżdzam w maju z matką na 2 tygodnie i znajomy opowiedział mi swoja historie. Zeby w miare bezstresowo przejść pierwszą bramke (i nie byc już odsyłanym dodatkowo na rozmowy do innych dusznych pomiezczeń ) i jeżeli się leci z rodziną ktora ma jakąś forme zalegalizowanego pobytu np. zielona karte - którą ma moja matka , to mogę jako opiekun i tłumacz PRÓBOWAĆ pchać się w bramke dla "residence" i wyjaśnić na miejscu że matka jest chora, nie mowi po angielsku i tym razem chce być przy niej, ponoć inaczej na to patrza. Poza tym że mnie odprawiają "swoja" drogą. Bo jeżeli w deklaracji w samolocie i tak podaje zgodnie z prawdą, że przyjeżdżam na teren USA z matką więc co może mi zaszkodzić ?

Moj kolega podróżuje tak ze swoim ojcem , jego ojciec ma zielona karte, a moj kolega tlumaczy że on nie zna angielskiego, jest chory i są razem odprawiani.

Nie wiem czy to dobry pomysł. Czy jest sens tak wogóle robić..... Co to niby, potencjalnie da ? Co Wy sądzicie na takie dziwaczne rozwiązanie.....?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mi sie osobiscie wydaje ze nie ma to wiekszego znaczenia,

mi sie zdarzalo byc odprawianym w bramkach dla rezydentow, tylko dlatego, ze kolejka byla zbyt dluga wiec posylali ludzi gdzie popadnie, swoja droga z tamtych okienek tez widzialem jak odeslali kogos "dalej"

sprobowac nie zaszkodzi ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdzie nie jest powiedziane że posiadacze GC, a nawet obywatele, nie mogą mieć secondary inspection. Wprost przeciwnie, całkiem często się to zdarza (zwłaszcza "zielonokartkowcy"). Mój syn ma obywatelstwo amerykańskie, a w zeszłe wakacje przemaglowali go na dziesiątą stronę gdy wracał do USA. Naturalnie maglują mniej i rzadziej niż turystów.

Jedyne co można zyskać to czas, z reguły są mniejsze kolejki. Próbuj, najwyżej czeka Cię opieprz od urzędasa że stanąłeś w złej kolejce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaakk..... to że sprawdzają indywidualnie to wiadomo.

*Jackie* Dlaczego maglowali syna , skoro jest obywatelem ? Wierze Ci że tak było ,ale pod jakim kątem to robili ? po co ? Z jakiego zakresu pytania mu stawiali ? Bo jak magluja OBYWATELI to juz chyba oznaka przewrażliwienia (paranoii?) w kontekscie terrorystycznym ....czy coś w tym rodzaju....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój syn urodził się w Polsce, obywatelstwo "odziedziczył" po mnie, angielskim włada tak sobie. Urzędnik zaczął go pytać skąd ma paszport (co mnie dziwi, bo wystarczy zeskanować kod żeby wszystkie informacje wyskoczyły), syn spanikował (nie wiadomo czemu), zaczął coś pleść trzy po trzy, więc zjawił się drugi urzędnik. Pomęczyli go trochę i przepuścili. Przypuszczam że nie byłoby całego cyrku gdyby nie fakt, że w kolejce było tylko kilka osób a mój syn był ostatni... może się urzędnikowi nudziło? :lol:

Przypominam sobie że moją mamę też kiedyś męczyli. Też ma obywatelstwo amerykańskie, ale mieszka na stałe w Polsce. Miała wówczas jeszcze paszport starego typu, wydany w konsulacie.

Mam sporo znajomych z GC i troje z nich miało secondary inspection, choć w ani jednym wypadku z zasadzie nie było się do czego przyczepić, poza jednym przypadkiem gdy dziewczyna siedziała w UK 8 miesięcy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepytywuja, bo niestety wiedza z autopsji ze mozna miec papiery, nawet obywatelstwo, i byc terrorysta...

Notabene, ja nigdy nie bylam bardziej szczegolnie przepytywana na "granicy" niz w UK, mimo to ze lecialam na amerykanskim paszporcie, z mezem amerykaninem. (No, moze w Burmie bardziej szczegolnie przepytywali, ale to sie nie liczy.)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No więc właśnie... zadają durne pytania i podsycają niepokój. Pewnie Twoj syn był zaskoczoony pytaniem o paszport , zbity z tropu zaczął się denerwować i nie mógł się porozumieć . Właśnie o tym traktuje moj wątek. Niby nic sie nie dzieje ale sam FAKT takiego rodzaju "rozmowy" jest stresujący. Ciekawe dlaczego na ślepo widzą we wszystkich potencjalne zagorżenie , no już zostańmy przy określeniu terrorystyczne, zakładając ze fakt pozostawania za chlebem coraz mniej bedzie sie liczył w zwiazku z tanim $ (czego służby emgracyjne są świadome).

Przykład opisywany przez Jackie obrazuje efekt albo znudzenia emigracyjnych ,albo konieczności wykazywania się.....hmm....czujnością itp.

Lece na początku maja, opisze zatem, jak poszło na granicy :) Czy i tym razem będą jakieś schody.

Myśle, ze moze poruszanie od czasu do czasu takich chryjek-historyjek na lotniskach USA , poniekąd pomoże zrozumieć, jak i nakreślić pewne schamaty i pokaże kryteria jakimi sie tam kierują podczas "maglowania" przy przekraczaniu granicy USA. Uwazam rownież (podobnie pewnie jak i Wy) że przyznanie wizy w ambasadzie powinno być arbitralne i niepodwazalne ze strony urzednikow emigracyjnych na granicy, inaczej podwaza to decyzje ich kolegów z ambasady w Polsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przesada w jakąkolwiek stronę nie jest dobra, ale nie przesadzajmy. Urzędnikom imigracyjnym płacą za to, by czepiali się tam, gdzie ich zdaniem jest o co się przyczepić. We wszystkich zagrożenia nie widzą, bo wówczas czekałoby się na lotnisku 10 godzin a nie godzinę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...