
jannapa
Użytkownik-
Liczba zawartości
546 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Zawartość dodana przez jannapa
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9
-
to ja powiem teraz, ze ide sie poplakac. dostalam wstepna wycene aparatu na zeby dla dziecka. 5,000. wstepnie, wiec z tendencja do zmiany. niestety raczej w gore. kurde, nie spodziewalam sie az takiej ceny, bo jakos tragicznie pokrzywionych zebow nie ma:/ taki zimny prysznic american dream;)
-
odradzam goodwill. podobnie z salvation army. znalazlam w miescie u mnie taki prywatny szmatex, ale maja glownie meble i wyposazenie wnetrz (ciuchy tez, ale fajne i duuuuzo lepszej jakosci, niz good will). warto takich prywatnych inicjatyw szukac. kupilam tam cudne cackowate talerzyki serwisowe w komplecie 5 sztuk z porcelany za... $12. w goodwil kupuje tylko ramki do obrazkow, a salvation army to swietne zrodlo przed halloween. w necie sprobuj pogrzebac, ja ciagle jestem w szoku i niedowierzaniu, ze wyhaczylam takie drogie buty za taka mala cene...
-
zaczelam ostatnio zagldac do steinmart - choc ciuchy maja w sporych ilosciach raczej z nie z mojego kregu zainteresowan (rozne tam zakieciki i inne w ilosiach hurtowych), ale mozna znalezc czasami fajne szmaty z super promocji oczywiscie mi brakuje samozaparcia, ale kolezanki z biura (wcale nie biurowo sie ubierajace;)) potrafia skoczyc w dniach jakichs promocji i wyjsc z calymi torbami ciuchow przyzwoitej jakosci za $50. ja zas traktuje zakupy zadaniowo, wiec mnie przetrzepywanie czterdziestu wieszakow z tysiacem bluzek za $5 szybko znieczula:/ ale kupilam w steinmarcie jakies zakiety do pracy, spodniczki, spodnie przyzwoitej jakosci i autentycznie nie widac na nich sladow uzycia, prania i suszenia. ale ja musze przyznac, ze jestem zakupowo niereformowalna---nie lubie i uwazam za przyka koniecznosc choc ostatnio zaczelam sie "wyrabiac" w zakupach w internetowych - szczegolnie takich bardziej branzowych, nie codziennych - na targu uzywanego sprzetu kupilam prawie nowa kurtke na maotocykl na lato za $40 (nowa to wydatek rzedu 170) i buty (tez na motocykl) nieuzywane, ale bez metki - facet kupil dla swojej dziewczyny, ale rozstali sie zanim je zalozyla pierwszy raz. cena sklepowa $230, a ja je mam za $70. do second-handu mam chyba dobra reke;)
-
a ja chcialam powiedziec, ze na midwescie zaczyna sie lato. czyli klimatyzacje czas wlaczyc, bo wilgotnosc powietrza nie pozwala oddychac.
-
kurcze, no ja dalej szalu nie widze w walmarcie pojechalam dzisiaj, bo potrzebowalismy jakies drobiazgi na kostiumy do musiaclu dla dzieci w szkole, a tam podobno najtaniej. na midwescie chyba same dziady rzucaja a zgadzam sie, ze ciuchy jeszcze z polski mam w super stanie. a niektore to juz dobre 10 lat maja. glownie takie jakies tam mundurokowe ciuchy do pracy z solara --- najlepsza inwestycja w zyciu; ale tez jakies bardziej sieciowkowe - mam od pieciu czy szesciu lat cala kolekcje kiecek z jakiejs malej polskiej firmy --- sa nie do zdarcia tutaj jakos nie trafilam na "ulubiona marke" jeszcze - dzieciakom kupuje na wyprzedazach w GAP, ale tez zdarzaja sie mega-szmaty omijam old navy - jakos nie mialam szczescia moge za to zawsze liczyc na l.l.bean - jakosc bez problemu od lat --- ciuchy, ktore kkupowalam, kiedy moj dziesieciolatek byl niemowleciem, sluza juz chyba z szostemu pokoleniu i pewnie jeszcze kolejne szesc obskocza. a dzisiaj dokupilam do prezentow do polski jakies czekoladki o niespotykanych smakach - w polsce chyba niespotykanych - jakies caramel-salt, green grass itp. i old bay seasoning - przypomnialam sobie, ze mieszkajac w europie sprowadzalam regularnie. w kazdym razie zapelnia sie paczka, wiec nie bedzie jakos strasznie zle. tymczasem pogoda znosna, byle do lata (bedzie mozna ponarzekac na humidity!)
-
kurde, jak dotad kupilam syrop klonowy i wielka pake reeses. zajrzalam do walmarta, ale ciuchy mnie nie rzucily na kolana jakoscia:/ kupilam za to jakies lokalne gadzety -- t-shirty hoosier, travel mugs, lunchboxy dla dzieciakow i jakies podobne drobiazgi. ale juz musialam sie zdrowo gimnastykowac, bo juz kiedys poslalam do pl cos w podobnym klimacie. i dalej kicha. jak jeszcze sama mieszkalam w europie, zwozilam tonami sriraccha, ale teraz maja w sklepie na rogu, wiec nie ma po co:/ slaby ze mnie przygotowywacz paczek:/
-
powiedzcie mi, prosze, co sie wozi do polski z usa? zazwyczaj przywozilam w prezencie jakis moze syrop kolonowy z vermont, reeses cups czy cos, ale teraz, jakos mam wrazenie, ze wszystko jest juz tam na miejscu i nie ma potrzeby pakowac toreb dobrami nieosiagalnymi na wschodnioeuropejskiej ziemi. a wlasnie znajoma leci i zapytala, czy nie chce czegos podeslac rodzinie... i tak siedze i mysle...
-
sluchajcie, ja nie wiem, z jakich przyczyn, ale slodycze moglyby dla mnie nie istniec. podobnie jak wszytskie slodkie napoje i inne cudaki. wole sledzie;)
-
rany, jakas licytacja osiagniec;) trzasnelam pierwsze piecset mil na nowym motorku:) tez sie liczy:) tak?
-
paulina, zazdroszcze! szczegolnie tego cudnego jedzenia! jestem z zasady glownie turysta gastronomicznym i korea jest u mnie na samym topie listy poki co zadowalam sie lokalna knajpa na starej stacji benzynowej, gdzie robia tak cudny bibimbap, ze zawsze kiedy jem, to leca mi lzy ze szczescia!
-
ha, rzeczywiscie fajnie czasem jakies perelki polskie znalezc;) odkupilam ostatnio super fajne metalowe sakwy (cyz jak to sie tam po naszemu nazywa) na motor od faceta w sasiedniej wsi. pojechalam je odebrac i jakiez bylo moje zdziwienie, kiedy na sakwach znalzlam naklejke jakiegos klubu motocyklowego z chorzowa. nie wypytywalam o szczegoly, bo facet byl sam w sobie nadmiernie gadatliwy, ale jakos swiat sie taki maly wydal:) pogoda sie u mnie niezle spsila, a juz tak fajnie bylo:/
-
bedac mloda nauczycielka na poczatku kariery, zdarzylo mi sie, ze mnie uczennica wziela za rownolatke i zaczela do mnie nadawac na mnie sama - oczywiscie zamiast ocen, to bylo raczej "slyszalam, ze...." smiesznie bylo i troche strasznie, jak skonczyla sie przerwa, a ja na jej oczach wyciagnelam klucze od klasy i wpuscilam towarzystwo do klasy biedactwo splonelo, ale grzecznie i na wesolo jej podziekowalam za szybkie wprowadzenie do tematu i postaram sie brac pod uwage uwagi uczniow troche czesciej to sie zreszta potem okazala jedna z fajniejszych klas, jakie uczylam; z wiekszoscia do teraz , 17 lat pozniej, mam ciagle kontakt
-
kurcze, no kazdemu sie zdarzylo pewnie, ale mnie sytuacja kompletnie rozlozyla na lopatki;) autentycznie dostalam ataku takiego smiechu, ze prawie sie udlawilam; moj syn zreszta tez... serafina, ja jezdze motorem od prawie 20 lat, z malymi przerwami --- ale zawsze rekreacyjnie ale obiecalam sobie, ze jak juz wysle dzieciaki do koledzu, to kupie sobie dakara i pojade gdzies na dluga wloczege polecam wszystkim, ktorych kreca takie klimaty, swietna serie long way round i by any means
-
zmieniam temat: chcialam powiedziec, ze mialam dzisiaj przyjemnosc z rodakami, na stacji benzynowej. podjechalam motorem zatankowac, z synem jako pasazerem. grzecznie sciagamy kaski, a po drugiej stronie podjezdza dosc obity ze wszech stron dodge charger. z otwartych okien jakies mgliscie, koncepcyjnie znajome twarze (mieszanka beavis and butthead i gosci spod sklepu spozywczego na wygnanowie malym), z rechotem wymieniaja opinie w naszym ojczystym jezyku: ty, pa, ta dupa w kasku jezdzi, po jaki ch... jej kask, co to za jazda na motorze jak w skorupie siedzisz? prawie trupem padlam (ze smiechu raczej) i nie moglam sie panom nie przedstawic;) ciut ladniejszym jezykiem zdecydowanie jakos nigdy nie mialam niczego przeciwko naszym rodakom, ale mam niejakie second thoughts dzisiaj;) milego weekendu
-
a to pisz, ze sie dawkinsem podpierasz, bo w generalnej nomenklaturze sprawy maja sie inaczej. dawkinsa zreszta bardzo powazam. jak na popas tylko sie zatrzymujecie, to omijajcie houston. to nie jest jakos szczegolnie ciekawe miasto, komunikacyjnie tez dosc uciazliwe. chociaz ma tam jakies swoje atrakcje. san antonio w popularnosci pzregrywa z houston, ale mam jakies cieplejsze wspomnienia z nim zwiazane. a dlugo zamierzacie zabawic?
-
<!--document.writeln('<'+'scr'+'ipt type="text/javascript" src="http://home.hit.stat24.com/_'+(new Date()).getTime()+'/script.js?id=py2V9DclZUtIHw7ln5ppdcSZ7xc_6g_srNBJwaBQo2n.q A nie, dalej ci sie kreci-altruizm genowy to potrzeba pomagania tym, co dziela z toba jakas pule genowa. Jak dbasz o czysto swoje wlasne, to egoizm. Ale niewazne:) San Antonio-pierunsko fajne miasto:) ale moze dallas lepsze? (Nie wiem, nie bylam). Austin wydalo mi sie strasznie przygnebiajacd....
-
tu ci sie klawiatura omskła - ta postawa to egoizm, czyli przeciwieństwo altruizmu a w sprawach "kodu" - zaczęło się od dyskusji niepopularnej decyzji governora penca, żeby posłać indiane 200 lat wstecz za pomocą religious freedom restoration act, który, jeśli nie towarzyszą mu inne zabezpieczenia dla np. mniejszości seksualnych, umożliwia odmowę świadczenia usług pewnym grupom społecznym kryjąc się za niczym innym jak świetnie nam znana z własnego podwórka klauzulą sumienia. tutaj za przykład podaję się sytuację, która już zresztą miała miejsce, kiedy odmówiono parze jednopłciowej dostarczenia kateringu na ich ślub. governor pence zdołał po drodze wystawić się na niezłe pośmiewisko, bo skonfrontowany z pytaniem, czy takie ten akt będzie w pełni legitymizował takie praktyki, nieudolnie odwracał kota ogonem i odpowiedzi nie udzielił. przy czym w tym blisko dziesięciominutowym wywiadzie to bardzo oczywiste, jaka jest odpowiedż na jgo pytanie. jkb decyzja sie nie podoba, mnie (jak jasno widać w moim głębokim zaangażowaniu) ten akt doprowadza do szewskiej pasji, jeszcze kilka osób też kliknęłoby "nie lubię," gdyby taki przycisk był, więc pojawia sie argument, że religia nie powinna mieć wpływu na kodyfikacje prawne w państwie sly zaś pyta, raczej dla dorzucenia jakiegoś filozoficznego elementu do dyskusji, że jak nie religia, to co innego i tak dalej tymczasem w indianie nerwowo poprawiają prawo i przepraszają, że jego podpisanie spowodowało taką "misinterpretation" (śliczna nomenklatura!). nie wiem, czy pence jeszcze coś przy nim kombinuje, ale wygląda na to, że ciut bardziej progresywni z puli konserwatystów przejęli kontrole nad aktem. indiana może chwilowo odetchnąć, ale to był naprawdę gorący tydzień w polityce... a wiosny jeszcze nie ma:/
-
sly, troche sie gubie w twoich rozwazaniach. albo cos zle rozumiem. bo zrozumialam, ze pytasz, ze jak nie religia, to co. wiec mowie tobie, ze jak nie religia, to humanizm. odpowiadasz, ze czy religia, czy humanizm, jedno badziewie, bo i tak bedziemy robic co nam wygodne. dobrze rozumiem? jesli tak: to ci powiem: normy spoleczne i przynaleznosc do grupy jej stosujacej zapewniaja poczucie bezpieczenstwa nie zgadzam sie, zeby te normy spoelczne bazowaly na biblii, bo wedle niej (i interpretacji roznych radykalow, ktora jest jak najbardziej na czasie) homoseksualizm, podobnie jak przycinanie brody, spozywanie krwi, legniecie w lozu z nieposlubiona kobieta, wspolzycie podczas miesiaczki (i tak mozna przyklady mnozyc) to grzech ciezki. nie chce tez bazowac norm na koranie, czy innej cudzej uswieconej ksiedze pelnej przekonan, z ktorymi sie nie zgadzam humanizm jest naszym wspolnym mianownikiem! i dlatego oburza mnie to, co sie wlasnie dzieje w indianie. naprostuj mnie, jesli gdzies cie zle zinterpretowalam
-
alez taka postawa istnieje i to nie od wczoraj nazywa sie humanizm i stawia istote ludzka jako jednostke spoleczna na pierwszej pozycji, duzo wazniejszej niz czyjas wiara, uprzedzenia, czy potrzeby walidacji przez jakis system religijny humanizm bazuje na glebokim przekonaniu, ze robienie czegokolwiek, co sprawia bol (nie tylko fizyczny) innej osobie jest po prostu zle
-
czytales, ze np. massachusetts juz wydalo dekret bojkotujacy indiane --- nie beda finansowac zadnych kontaktow z indaina, posylac swoich urzednikow na szkolenia w indianie itp. samo w sobie to prawo nie jest jakos szczegolnie szkodliwe (choc jego zasadnosc we wspolczesnym swiecie jest generalnie podwazalna), ale pod warunkiem ze idzie w parze z prawem antydyskryminacyjnym. a tu kicha w indianie. - wybaczcie, ale duck dynasty mi przyszlo do glowy
-
wez nie wspominaj. governora penca i jego "George..." w wywiadzie ogladalam z najwiekszym na swiecie niesmakiem... gramatyczni nazisci juz wyszydzaja trzecia kategorie odpowiedzi na yes/no question --- george straszne straszne straszne
-
idealny conversation killer teraz to ja robie notatki
-
aaaa to z wlasnego doswiadczenia ci powiem, ze podczas edukacji to sie dopiero czlowiek nasiedzi:/ loooo matko, nie zazdroszcze (ale niejakie schadenfreude odczuwam;)) zasadniczo pomidory jeszcze na mnie czekaja, wiec jak opracujesz jakies patenty ulatwiajace zycie podczas wekowania pomidorow, rob notatki!
-
goracy okres w rekrutacji po prostu. niestety, jestem na samym dnie biurowego lancucha pokarmowego i papiery dostalam z trzydniowym opoznieniem, bo jakos innym niespecjalnie szlo skladanie wszytskiego do kupy. coz... taki lajf. ale sie spielam i wlasnie wrocilam do domu po wydrukowaniu raportu na poniedzialek aktywnie w administracji pacuje od kilku dobrych lat i powiem ci - oprocz rzadkich okresow pelnej goraczki budowy baz danych przed rozpoczeciem roku szkolnego, jakos nie narzekam na brak ruchu a co bys chciala robic najchetniej?
-
ahhhh. w teorii mam fajrant od 16, ale ciagle siedze i konca nie widac. ale nie chce brac roboty do domu na weekend. no wlasnie:) weekend:) milego dla wszystkich!
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9