
jannapa
Użytkownik-
Liczba zawartości
546 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Zawartość dodana przez jannapa
-
jak pomaga, to dodaj. anything works as long as it works. jak bylam dzieckiem, moja matka na bol zeba przykladala mi ugotowane ziemniaki zawiniete w pieluche. nie pamietam, czy pomagalo, ale dawalo nadzieje na ukojenie zanim dentysta mogl na mnie spojrzec. sama wole wino au naturel, ale smacznego! moze wyguglowac, co ma duzo cynku? gadam glupoty, bo mam temperature, niestety. cos ten cynk nie pomaga:/
-
ja podjechalam do cvs. ale rite aid czy wallgreens tez powinny miec
-
mnie tez cos meczy. do tego stopnia, ze uznalam, ze costco mam podrodze (nie mam, ale kazda okazja dobra) i pojechalam po wino. zapijam cynk winem. powinno pomoc. mowia, ze cynk to murowana poprawa, tylko trzeba duzo napojow. a w costco maja bardzo przyzwoite codzienne wino za $9.90 za 1.5 l.
-
cudny ten stonoga a ten tekst juz gdzies slyszalam: narod wspanialy, tylko ludzie kurwy wiecie z kogo to?
-
amen. nic dodac, nic ujac.
-
w costco maja wino, ktorego nie widzialam wczesniej. nazywa sie three thieves. dupy nie urywa, ale za te cene calkiem warto. polecam:)
-
demokratyczna debate ogladam. aaaaale lewak ze mnie wychodzi;)
-
u mnie jesien ma sie zaczca jutro. dzisiaj bylo normalnie cudnie az do popoludnia, wiec se cudnosc obserwowalam z biura:/ do jutra ma sie schlodzic i to zdrowo. no ale zebu zaraz snieg???? przesada!
-
no nie chialam tak nic glosno mowic, ale te klopsiki mielone na kazdej imprezie, a potem jakies w ogole super-zajebiste wynalazki zalane morzem majonezu do teraz mna trzesa. z polskich imprez to ja tylko sledzik i flaczki. ewentualnie kaszanka, ale musi byc dobra
-
ej, nie przesadzajcie. takie iprezy, jakie urzadza moja szwagierka, moja tesciowa, zcy moj szwagier, to normalnie jak z gazety gastronomicznej:) tak po okolicznych znajomych na imprezki lazac tez nie powiedzialabym, ze karmia hot dogami - czesto wystawiaja odgrzewansce-gotowce, ale zawsze jakies fajniejsze na hot-dogowej imprezie jeszcze nie bylam, chyba ze ktos ewidentnie zaznaczyl, ze udajemy sie na proste BBQ i wtedy rzeczywiscie: bula, burger, ser, winnies dla dzieci, jakas prosta salatka i piwo. duuuuzo piwa.
-
jak sie ktos moze interesuje: the cure graja w usa! wlasnie kupilam bilet. podobno niezly syf, bo wiekszosc fajnych biletow kupily koniki, ale mnie sie udalo:)
-
a patrzyles na caly mecz? bo ja tylko zuzel daje rade:?
-
dla chlebozercow spragnionych przyzwoitego chleba w kraju, gdzie kazdy bochenek zawiera wiecej cukru niz tona burakow cukrowych, polecam fantastyczna ksiazke Artisan Bread in 5 Minutes a Day. moze zajmuje to ciut wiecej niz 5 minut, ale zdecydowanie to latwiejsze zadanie niz wszystkie przepisy, ktore kaza wyrabiac godzinami, wyrastac i znowu wyrabiac... pierwsze bochenki sa z zaczynu drozdzowego, ale potem robi sie z nich zakwas (o ile naprawde sluchamy porad z ksiazki i nie myjjemy naczynia, w ktorym przechowuje sie ciasto) bylam sceptyczna, kiedy ksiazke dostalam, teraz nie moge bez niej zyc +
-
katlia, nie mozesz byc starsza ode mnie;)
-
loooo matko, moj slubny bardzo chetnie pija whisky, ale wlasnie dlatego, z epija zbyt chetnie, to kupuje raczej jakis clan mcgregor czy cos takiego. obrzydliwe w smaku, ale mnie nawet wiekowa whisky nie smakowala, wiec sie nie biore za ocene. o zdjeciach z dmv moglabym godzinami, choc moje ostatnie nawet nie takie straszne. troche junkie, troche drobny zlodziej, ale na pewno nie morderca, jak poprzednio. chyba specjalnie takie robia, zeby ewentualny zatrzymujacy nie kierowal sie wygladem w momencie zatrzymania, tylko traktowal kazdego jak potencjalnego zloczynce.
-
w porownaniu do moich wczorajszych rozmow z uscis (a dokladnie rzecz prezentujac z sevis) to cale moje doswiadczenie z uzyskaniem green card to byla bulenka z maselkiem. powaznie. aj, jeszcze tak skomplikowanego systemu w zyciu nie widzialam. choc nie komplikacje, tylko sprzeczne informacje, ktore dostaje od roznych ichnich urzednikow, doprowadzaja mnie na granice wytrzymalosci nerwowej... choc wlasnie sie dowiedzialam, ze prawdopodobnie wina jednak lezy po naszej stronie, bo ktos na moim stanowisku poprzednio nie dopelnil jakiegos obowiazku i jest kicha. no nic, przyjemne to nie jest, ale nie ma rzeczy niemozliwych przeciez a tu takie ladne resztki lata, by se czlowiek posiedzial na zewnatrz,...
-
urgh... prawie dwie godziny wiszenia na telefonie z uscis dzisiaj. ble. poza tym spedzilam super fajny weekend pod namiotem w monroe lake (bloomington, IN) --- polecam, bo warto. no i wczoraj uswiadomilam sobie, ze czas powrotu do czerwonego wina. jesien idzie.....
-
kzielu, wole nie myslec, jak ja zachowalabym sie w przypadku wojny. widzialam te wszytskie apele o mlodych zdolnych do walki, bo przeciez powinni walczyc o swoj kraj z milosci do niego. wielu wykrzykuje, ze na ich miejscu tak wlasnie by zrobili, ale czy w warunkach prawdziwego zagrozenia wszyscy tak chetnie staneliby w szeregach? im wiecej o tym mysle, tym bardziej czuje, ze pewnie zwinelabym siebie i swoje dzieciaki i ucieklabym gdzie pieprz rosnie, byle dalej od konfliktow... mowisz, ze sa bardziej potrzebujacy gdzies w jakichs innych regionach. nie wiem, jak przeprowadzic gradacje "potrzebujacych" --- czy grzesiek umierajacy na raka potrzebuje bardziej niz marzenka z porazeniem mozgowym? czy dzieci w afryce powinny byc wazniejsze od niedojadajacych dzeci w polsce? wszyscy swietnie wiemy, ze nie ma odpowiedzi na te pytania. dlatego fajnie, ze kazdy ma wybor inicjatywy, ktorej chce pomagac. ja chce pomoc ludziom, ktorzy uciekaja od wojny. z metlikwiem informacyjnym zgadzam sie zupelnie. "w telewizji pokazali" scenki super ogladalnosciowe. krew sie burzy, bo ktos sie zbuntowal, ze go od kilku dni trzymaja na dworcu. albo kamera na smutne dziecko. taka sama manipulacja. dlatego warto samemu we wlasnym sumieniu rozwazyc sobie, czy to jest nicjatywa, ktora chce wesprzec. i powtrzymac sie przynajmniej od krytykowania tych, ktorzy w muzulmanskim dziadu z broda widza kogos wiecej niz kozojebce i wojownika isisu (tak poslugujac sie dosc popularna nomenklatura). z innej strony: jaka inna opcje ma europa w tej sytuacji? kiedy uchodzcy juz na naszej ziemi sa. trzymac ich w obozach i czekac na eskalacje agresji (bo kto trzymany w zamknieciu bedzie spokojnie poddawal sie warunkom???), czego przyklad juz mielismy, czy moze zajac sie dystrybucja tych osob, ktore juz sa na miejscu i w koncu, W KONCU opracowac systematyczna polityke imigracyjna wspolna dla wszystkich czlonkow UE? to nie sa proste pytania. i nie ma na nie prostych odpowiedzi. dlatego fajnie, ze ludzie maja rozne podejscie. dlatego ja sie zastanawiam, co by bylo, gdyby niemcy nie wpuscily na swoje terytorium tych uchodzcow. anyway, na miim podworku praca wre: znalazlam sponsora, ktory zatrudni garstke niewykwalifikowanych (kiedy tylko dostana pozwolenie na prace). tych wyksztalconych przygarna lokalne instytucje. jeszcze tylko konferencja z uscis. bo jako inicjatywa pozarzadowa nie mozemy liczyc na pomoc zewnatrzna. staramy sie znalezc bezposredni kontakt z rodzinami, ale maja utrudniony dostep do internetu, wiec jest raczej slabo. podobno jakies zawirowania pogodowe nad miastem utrudniaja jakakolwiek komunikacje.
-
naprawde myslicie, ze syryjczycy czy erytrejczycy beda mieli takie straszne problemy z asymilacja? bo ja jestem raczej sklonna uwierzyc, ze dadza rade mniej wiecej tak samo, jak kazdy inny narod, czyli beda tacy, ktorzy natychmiast uczciwie zabiora sie za prace i z szacunkiem beda odnosic sie innych kultur, ale tez znajdzie sie grupa trudna, ktora z koniecznosci (rzadziej z prawdziwej potrzeby) zamknie sie w swoim malym spoleczenstwie popatrzcie nawet na polska emigracje - tak sprzed 10ciu lat - cale enklawy na jackowie czy na mississauga, gdzie angielskim prawie nikt nie wlada, zakupy w polskim sklepie, nawet listy wysylali tylko przez polska agencje mam takich w rodzinie i powiem wam, ze ich dzieci - choc mowia po polsu - pozenily sie tez z polakami i dalej siedza w obrebie swoich polskich kregow ale tez ludzie, ktorzy zupelnie inaczej skonczyli, bo odwazniej wyszli poza swoja komfort zone, albo po prostu trafili w miejsca, gdzie nie bylo "polskosci" pod reka niepisana zasada organizacji wpierajacych imigrantow mowi, ze grupy niespokrewnione nalezy jak najwczesniej rozsiac, bo to najszybszy sposob na asymilacje u mnie w miescie jest calkiem spora diaspora muzulmanska, sporo osob z terenow teraz strasznie skonfliktowanych i wszyscy ci, ktorych znam (a to nie sa - uwierzcie mi - jakies pojedyncze przypadki) to ludzie w pelni zasymilowani, choc ciagle wierni swojej wlasnej kulturze dwaj bliscy koledzy mojego starszego syna to muzulmanie - jeden z maroka, drugi z jordanii (jordanu? ratunku, jak ten kraj sie nazywa?); matka tego drugiego zakrywa wlosy, ale gdyby nie ich lekko arabski wyglad, w zyciu nie wpadlabym na to, ze moga pochodzic z innj kultury. obaj urodzeni jeszcze w starych krajach jest tez spora diaspora sudanska; i tutaj wlasnie mam komentarz dla calego strachu przed innoscia --- pracuje w drogiej prywatnej szkole, ktora oferuje pomoc finansowa uzdolnionym dzieciom z biedniejszych dzielnic - wlasnie przyjelismy w tym roku kilkoro stypendystow z sudanskiej dispory - pochadzacy z niedawnej emigracji, zamieszkali w raczej podlejszej dzielnicy miasta - ale zarowno rodzice jak i dzieci pokazali sie z jak najlepszej strony - dzieciaki sa tak niesamowicie pracowite, ze chyba jeszcze takiego zaciecia nie widzialam; a i rodzice zostawili po sobie niesamowite wrazenie - matka dwojki przyjetej wlasnie miala mimo wszytsko zaplacic jakas kase za szkole (jakies skromnie 10% czesnego) --- z jej rozliczen podatkowych wynikalo, ze zarabia rocznie tak ze trzy razy tyle, ile te nieszczesne 10% czesnego (ojciec nie zyje) --- kobitka sama nas zapytala, czy nie zechcialybysmy przez nasz ofis pomoc jej szukac jakichs dodatkowych zajec - jako opiekunka, czy osoba dokarmiajaca zwierzaki, kiedy bogaci wlasciciele spedzaja czas w swoich domkach nad jeziorem chyba nie spotkalam w swoim zyciu polaka o tak jasnych priorytetach w zyciu... to nie jest tak, ze ja bym najchetniej kazdego imigranta przyjela z otwartymi ramionami --- ale nie da sie bardzo latwo przeprowadzic segregacji, a jesli zamkniemy wszytskim droge, skrzywdzimy setki dobrych, juz bardzo pokrzywdzonych ludzi. i zawsze wracam do tego, ze my tez kiedys masowo uciekalismy z polski i gdziestam nas przyjmowano --- na jednego przesladowanego politycznie przypadalo pewnie ze trzech kombinatorow mieszkajac na balkanach mialam okazje uczyc dzieciaki, ktore byly muzulmanami. do konca zycia nie zapomne przepieknego tekstu, jaki napisala mi pewna dziewczyna w temacie bullyingu i- o tym jak jej wiara kaze kochac i wybaczac. byla muzulmanka (bez chusty). poszukajmy troche dalej zanim zaczniemy wszystkich muzulmanow pakowac do jednego worka, nawet w glupim internecie sa setki stron, ktore pokazuja te mniej telewizyjna strone islamu - religii dobroci i zycia w zgodzie z innymi przeciez i katolicy maja swoje radykalne odlamy, ktore interpretuja biblie tak, jak im sie podoba. a i w biblii jest calkiem sporo nawolywania do okrucienstwa. tak tylko proponuje, zeby moze zastanowic sie troszke nad tym, czy tak naprawde do konca mamy racke widzac smiertelne zagrozenie w fali imigracji
-
napisze ci tak: organizacja pozarzadowa, z ktora wspolpracuje jest wlasnie w trakcie sciagania kilkunastu rodzin z okolic kobane. zdam ci relacje jak idzie. nie, nie beda mieszkac w moim domu. organizujemy im samodzielne zycie --- na razie w wynajetym od wspolnoty mieszkaniowej kompleksie (udalo sie to zaklepac doslownie pol godziny temu), ale jak sie da ich usamodzielnic, pojda swoja droga. obiecuje zdac relacje. wiesz, taki test mi przychodzi do glowy: whoever saves one life, saves the world entire.
-
wrocilam z cinci:) ale za chiny nie moglam sie dostac na forum przez telefon kzielu, nastepnym razem zgadamy sie zanim wyjade, a na pewno bedzie nastepny raz, bo znalazlam faceta, ktory hobbistycznie sklada i rozklada stare beemki i ma mnooooostwo czesci na sprzedaz. w sprawie imigrantow mam osobiscie odmienne zdanie prawda jest taka, ze jak swiat swiatem ludzie migrowali i migrowac beda --- uciekajac od wojen, glodu, przesladowan etnicznych czy religijnych uwazam, ze nie mozna sie odwrocic od problemu, zreszta w jaki sposob? ustawic kordony wojsk na plazy i nie wpuszczac rozbitkow? w pewnym sensie tez jestem w stanie wyobrazic sobie dlaczego w tych ludzich tyle agresjii - syndrom zamkniecia i oczekiwania na niewiadomo co - natychmiast przypomina mi sie piekna awantura jaka urzadzilam na lotnisku, kiedy musialam po kilkugodzinnej podrozy czekac na opozniony samolot - jestesmy tylko ludzmi nie uwazam, ze nalezy bezrefleksyjnie wszystkich wpuscic --- tu potrzeba stworzyc konkretna polityke imigracyjna, pod ktora podpisza sie wszyscy zainteresowani. zaproponowac konkretny plan asymilacyjny, zeby wyeliminowac emigracja dla benefitow socjalnych (chcialabym moc sie powstrzymac tutaj, ale jakos nie moge - taka jaka uprawia tysiace polakow pobierajacych benefity na dzieci w uk czy w krajach skandynawskich) - taka polityke tworzono dla naszych rodzimych saksowcow w RFN, wiec jakies doswiadczenie tutaj niemcy maja zgodze sie, ze strach przed ekstremizmem jest uzasadniony, ale tez nie chce dac sie kompletnie zwariowac --- zreszta czasami mam wrazenie, ze wlasnie taki jest cel tego calego isisu - sprawic, zebysmy sie wiecznie bali. zreszta jestem zdania, ze jakiekolwiek radykalizmy religijne powinny byc jednostka chorobowa w psychiatrii. pocieszam sie jednak, ze ekstremisci to ciagle jeszcze margines muzulmanskiego swiata; wiekszosc muzulman to zwykli ludzie, ktorzy zyja, pracuja, ksztalca dzieci, placa podatki. najbardziej jednak drazni mnie zalew hejtu w polskim necie - mysle, ze bardziej mnie to przeraza! jakies rozdwojenie jazni nagle, bo w dyskusjach o rownosci malzenskiej, ustawie antyprzemocowej, in-vitro itp. zaslaniamy sie wiara i katolickim sumieniem. to samo sumienie wybiorczo jednak pozwala na zamkniecie granic przed uchodzcami, nawet jesli nauki plynace z bliblii nakazuja cos innego. i to jest dla mnie najwieksze zaskoczenie w calej dyskusji, ze kraj, ktory szczyci sie swoimi chrzescijanskimi wartosciami i oskarza europe o atak na te wartosci, tak bardzo niechrzescijansko potrafi sie zachowac. ehhhh...
-
great. zamelduje sie z rana. a w ogole to nikogo z forum nie znasz? no tez cos;) w stanowych bliskich tobie nie bylam (no, ale ja umieszczona w polnocno wschodniej czesci tego dziwnego stanu), ale w przyszlym tygodniu jade na kamp do monroe lake - prawie w bloomington. na ryby. i pewnie znajac zycie zmoknac;)
-
no chyba sie jutro zbiore i pojade. otwieraja wrota w niedziele, wiec powinnam dac rade. zeby tylko nie padalo. bo jak bedzie padac, to pojade samochodem, a wtedy pewnie glupot nakupuje.... zlapie cie jutro w necie? a edytuje jeszcze, zeby napisac, ze w ramach uwrazliwiania dzieci na przyrode, zabralam mlodsze potomstwo na wycieczke do parku stanowego wabash. zlal nas deszcz, ale dziecko chyba odziedziczylo po mnie gen przygody --- slowa krytyki nie uslyszalam, oprocz tego, ze nie mogl o mnie glowy oprzec, bo mu kask w podrozy przeszkadzal jezdzicie na wycieczki do parkow stanowych? sama kupilam sobie juz drugi rok z rzedu karte wstepu na caly rok (wazna na samochod albo dwa motocykle) i wszystkie okoliczne juz obejrzalam; w przyszly weekend jade na kamping w troszke odleglejszy kat stanu - dla mnie niesamowita radocha!
-
dzieki. w muzeum w dayton juz bylam. myslalam, ze urzadzam dzieciakom frajde, ale tylko mnie te nieszczesne samoloty krecily --- dzieciaki sie ostentacyjnie nudzily:/ deszczowa pogoda jest na moim koncu, niestety - rano burza, teraz zachmurzenie po pachy, ale chyba sie przejasnia, wiec moze sie jutro zwloke. celuje w wizyte w IKEA i obejrzec oferte faceta wyprzedajacego sprzet motocyklowy. taki plan.
-
no tak, dlugi weekend. zaczelam od dwoch wiader kawy. jak sie dalej potoczy, nie wiem. mialam jechac do cincinnati, ale pogoda straszy deszczem, wiec motorem nie byloby fajnie, a samochodem to mi sie nie chce. pewnie weekend przegaruje w domu:/ motywacji nie mam jakos.... ale wszystkim milego zycze!