
Łukasz90
Użytkownik-
Liczba zawartości
364 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
6
Zawartość dodana przez Łukasz90
-
Człowiek całe życie się uczy.!
-
Za każdym razem jak robię fotkę do loterii wizowej z ciekawości przepuszczam je przez program znajdujący bliźniaków na świecie i znajduje Iran , Irak Turcja , wszystkie inne krjae muzułmańskie a u mnie nikt w rodzinie przynajmniej do 3 pokolenia nie pochodzi z tych krajów, jeszcze przy pierwszym zdjęciu zrozumiem bo byłem naprawdę mocno opalony to przy pierwszym i ostatnim kompletnie nie. Taka ciekawostka jeszcze brat dostał dziś w cukierni babeczki , które stawia sie an grobach jutro. Coraz bardziej tradycja meksykańska do nas przechodzi...
-
A ja już wiem czemu lubię , duże dzikie koty....
-
Ja w swoim życiu byłem może na 5 weselach i moim zdaniem o 5 za dużo bo po prostu nie lubię i nie umiem się bawić , może gdym nie był kawalerem ( nie lubię określenia singiel nazywam rzeczy po imieniu) to by mnie się bardziej podobało po drugie nie pije alkoholu a w mojej rodzinie normalne jest obalenie pół litra przed północą i zwykle są wyprowadzani z wesela i nie mówię tylko o mężczyznach ale kobitki tez potrafią dać sobie w palnik. Taka ciekawostka nie wiem jak będzie teraz , ale do tej pory w części mojej rodziny komunia= małe wesele z orkiestrą , gorzałą itd. Urodziny i imieniny o ile się robiło też. Do tego stopnia ,że moja bliska rodzina z tego powodu zainwestowała w dom weselny i restauracje (wielodzietna rodzina) Najlepsze jednak jest na koniec Do niedawna jako ostatni wychodziliśmy z wesela .Teraz jest gorzej bo ojciec schorowany , pić tak nie może to wcześniej się wraca. Ale do brzegu jak sobie podliczyłem to tak : 30-50zł obiad , słodkości 50zł max ( ja za tyle kupuje po znajomości tyle ciast ,że cała rodzina obżera się przez cały tydzień) , wejście do klubu 10zł drinki 40zł czyli kolejne 50zł wychodzi 150zł a podobno teraz mniej niż 200zł od osoby wstyd dać a tak jem co chce idę gdzie chcę itd. A tak nawiasem przed chwila dosłownie kumpel zaproponował mnie wyjście do klubu na imprezę o tematyce weselnej (,,Weselny klimat”) .
-
A czy nie taniej pójść do restauracji/dyskoteki/baru i zrobić to samo tylko czekać na wesele?
-
Ja nie jadam grzybów (oprócz pieczarek z sklepu i czasem kupionego suszu na Święta) a czynnie chodzę na grzyby, ba praktycznie jako jedyny z całej rodziny mam wenę na chodzenie na grzyby bo na grzybach idąc jestem w stanie znajdować grzyby , ale włącza mnie się ,,tryb rozwiązywania problemów" .Normalnie idę po lesie zbieram grzyby i w między czasie myślę nad danym problemem , wracając do domu mam go rozwiązanego Jakbym nie poszedł na grzyby to bym nad nim myślał z tydzień a i tka jest sznapsa abym go nie rozwiązał :D. Drugi powód chodzenia na grzyby jest taki ,ze to jest praktycznie jedyna moja aktywność ruchowa , bo ja jestem taki typ człowieka ,ze wszystko musi mieć sens i choć dawać przesłanki do jakiejś korzyści. W okresie zimowo wiosennym nie wyciągniesz mnie na spacer bo to sensu nie ma a jak są przesłanki na grzyby to bardzo chętnie .To wszystko jest to o tyle dziwne ,że ja nienawidziłem chodzić na grzyby. Gdy byłem mały wolałem pojechać na ryby z dziadkiem niż iść z nim na grzyby u mojego dziadka było na odwrót za co często an niego się gniewałem. Dziadek zmarł a ja pokochałem grzyby i teraz chyba bardziej je cenię od pojechania na ryby choć jestem zapalonym wędkarzem. Zresztą moje zdaniem jest takie ,że facet na jednym i an drugim powinien się znać .W razie W jakoś sobie rade dam A ,ze nie jadam grzybów tylko daje je tacie lub babci ew, rozdaje innym spowodowane jest tym ,ze moja matka pracując w szpitalu dziecięcym naoglądała się konających dzieci , którym dziadkowie postanowili dogodzić i ugorowali zupkę ale dla samych dziadków zabrakło już .Zresztą moja mam i brat również nie jadają grzybów.
-
Zawsze byłem ciekaw jakie grzyby występują w USA .Te rydze , podgrzybki i prawdziwki wyglądają tak samo jak w Polsce? Pytanie głupie , ale szczerze nie wierzyłem ,że co miejsce to inny wygląd. Będą kiedyś w Beneluksie a szczególnie w Luksemburgu i Belgi zostałem kilkakrotnie zaproszony na grzyby i powiem szczerze ,że byłem w szoku. Bo po pierwsze w Belgi an grzyby chodziło się w nocy ( jakiś rok przed przyjazdem do Belgi mój kumpel opowiadał ,że chodzi w nocy na Babia Górę z latarką i zbierał grzyby-wyśmiałem go) .Tutaj jest to normalne-tak jak opisywał kapelusze pięknie się świecą i jest je zdecydowanie łatwiej zbierać niż przez dzień. Druga sprawa to grzyby nie spotkałem się tam z rydzami i kurkami samiutkie podgrzybki i prawdziwki z tym ,ze ani jednego robaka nie miały i twarde jak stal. Kolorystycznie też się różniły , w zdecydowanie w większości przypadków były bardzo wybarwione , czasem były takie blado-białe. Nie spotkałem się z takimi kolorami w Polsce , ale co tutaj mówić kiedyś pojechałem na grzyby nie do znanego mnie lasu tylko do boru oddalonego o kilka kilometrów i zgłupiałem grzyby były prawie ,ze przeźroczyste i tak naciągnięte wodą ,ze można było je wyrzynać normalnie , wyglądały na podgrzybki ale bałem się je zbierać. . W Beneluksie , zwłaszcza w Luksemburgu nie zbiera grzybów oprócz Polaków.
-
U mnie rano jest przymrozek -4
-
A mnie sport nigdy nie interesował czy to płka nożna czy to siatkówka. Nienawidzę oglądania transmisji. Nie przepadam także za sportem w formie czynnej ale z dwojga złego wybieram jego (nie czuje jak rymuje :D). I pisze to Wam 140kg kloc...
-
Mnie nie było prawie pół roku , ale tematy niektóre naprawdę ciekawe poruszali
-
Montserrat też jest bardzo fajny i zapomniałem o nim , robi ogromne wrażenie cały dojazd , te przepaście bajka... Co do kradzieży, powiem tak, ja pojechałem do Barcelony kompletnie nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa (przedtem miałem tylko takie informacje tylko o Rzymie i dużo później o Istambule ale to zupełnie inna bajka ), przez to nie pilnowałem się i byłem bardzo łatwą zdobyczą dla złodziei . Udało się mnie nie zostać okradzionym. Za to moim znajomym bardzo często włamywali się do samochodu , do tego stopnia ,że doszli do wniosku ,że lepiej wykupić zniesienie kosztów naprawy ubezpieczeniowej w wypożyczalni i lecieć samolotem lub zostawić auto na strzeżonym parkingu.Jak zostawiali samochód to przypinali walizki do takich metalowych kółek w bagażniku. Dodam tylko to ,że złodzieje znają numery tablic samochodu z wypożyczalni i z ulubieniem się do nich włamują czy to przez wyważenie klapy bagażnika czy jeżeli się da (najczęściej) wybijaniem tylnej szyby .Podobna rzecz (nie słyszałem o tym wcześniej) spotkała znajomych w Paryżu , co ciekawe na strzeżonym hotelowym parkingu. Wracając do Barcelony często też dochodzi do najnormalniejszych rozbojów typu wyrwanie torebki czy to przez sprintera czy to przez kogoś na rowerze/wrotkach /skuterze/motocyklu .To samo tyczy się aparatów fotograficznych /telefonów komórkowych czy portfeli. Oni potrafią kogoś przewrócić lub z nim się najnormalniej w świecie na oczach innych szarpać i to na oczach innych. I nie jest to domena tylko ciemnych uliczek , ale może Cię to spotkać i w samym centrum. Tak jak pisała haneczka to są świetnie przygotowani ludzie. Wszystko co op[isałem spotkało moich znajomych , więc raczej wiarygodne informacje.
-
Na mnie piorunujące wrażenie zrobił pokaz Fontann oraz Park Guell , reszta w sumie to podstawa tego co w przewodnikach. Aha mnie to nie spotkało na szczęście (dowiedziałem się po powrocie jak niebezpieczne to miasto ) , ale naprawdę uważaj na złodziei , działają na żywca i bez żadnych skrupułów, podobno jest gorzej niż w Rzymie czy Paryżu ( w obydwóch nigdy nie byłem) . Jednak statystyka jest bezlitosna znakomita większość moich znajomych była nawet po kilka razy okradziona w Barcelonie.
-
Ja raz wybrałem się na wizytacje do kopalni z zapaleniem płuc , takim ,że lekarz mnie prowadzący (jedyny z 9 , którzy mnie badali stwierdził to od razu a inni przez 2 tygodnie wyznać się nie potrafili a ja leżałem jak łazarz z gorączką pod 40 stopni ),że nie zatrzyma mnie w szpitalu tylko dlatego ,że za niecały tydzień były Święta Bożego Narodzenia .A ja pojechałem z swoją inteligencją 350km i 1000m pod ziemię. Na dodatek nie zjadłem śniadania bo byłem spóźniony...( u mnie to czasem oznacza ,że robi mnie się słabo) .Miałem tyle sił ,że powiedziałem ,ze mnie słabo... Minęło trochę czasu (ponad 2 lata) a ja do tej pory czuje skutki mojej głupoty. Każdy ma własny rozum , ale po tym wszystkim stwierdzam ,ze nie warto było.
-
Czyli co musi mąż zrobić by dojść dalej niż ten 9 poziom? Zaciekawiło mnie to określenie żołnierz zawodowy to znaczy ,że ochotnicy mogą zajść dalej w całej hierarchii? Co z stopniami nie wiem generalskimi,majora, pułkownika, porucznika itd. ?
-
Spełnienia wszystkich marzeń, zadowolenia z siebie, radości życiowej I aby każdy kolejny dzień był Dniem Kobiet. życzę Wam moje wspaniałe, niepowtarzalne Panie! Raz do roku jest taki dzień, który przemija jak sen.
-
Głodnemu chleb na myśli ....
-
Wiem od nich aż za dużo a najbardziej lubię jak w samochodzie z turbiną kuna lub inny zwierzak przegryzie mnie rurę od niej . Miałem już tak kilka razy , wiem , wiem zabezpieczenia , zapachowe , elektryczne, elektroniczne itd. Nie działają na moje kuny . A moja awersja do turbin trwa już 15 lat odkąd znajomemu wysypała się turbina , nie było innego powodu ale w przeciągu kilku lat wysypały mu się 4 . Dodatkowo w Polsce turbiny się regeneruje a nie kupuje nowych (rzadko kto to robi) i zawsze coś z nimi nie jest tak a to ,,bączek" a to jednak jeden z łopatek. A jak fajnie jest jak walnie turbina w trasie. Miałem przypadek ,że oprócz turbiny (padła ot tak sobie nagle sama z siebie) cały olej z niej przedostał się do katalizatora. Nie znoszę też czekać aż turbiny się ochłodzą ( tutaj kolejna sprawa wszędzie podają minutę ja wiem ,że to zbyt krótko min to 2-3 minuty do 5) tylko , dojeżdżam , wyłączam wyskakuje z auta. Tak samo z niepiłowaniem samochodu na zimnym. Co to znaczy czekać aż się silnik rozgrzeje Wiem w wolnossących też powinno na to zwracać uwagę ale przy turbinach szczególnie i trzeba zdecydowanie dłużej poczekać (wskazana wyższa temperatura silnika). Ja jeżdżę dosyć spokojnie ( bardzo często jest tak ,że turbina mnie się nie załączy) .Bo nauczony jestem jeżdżenia w granicach 1800-2200 obrotów. Zaleca się jednak od czasu do czasu trzeba je przez dłuższy okres pocisnąć .Ja mam pewną zasadę gdy rzecz wymaga od mnie poświęcenia (np. w tym przypadku szalenia na autostradzie). To znaczy ,ze nie jest dla mnie lub nadaje się tylko do kosza. Dobrze w moich samochodach a nie klienta przez kilka lat walczyłem z ich usterkowością (nie wygrałem auta sprzedałem) ,podmieniłem już nawet turbiny i nadal wchodziły w tryb awaryjny , traciły moc ( w 100% wina czegoś związanego z turbiną to akurat udało mnie się udowodnić ) . Jak już tak chcesz roztrząsać temat to powiem Ci o moim ,,ulubionym" silniku , jest nim TFSI .Do tej pory silnik sa tka udane ,że ich żywotność to od 20-100tys. km ( ja z mojego doświadczenia wiem ,ze 20-50) co najlepsze o ile producenci wymieniali je grzecznie na gwarancjach i problem był dopiero po niej, to teraz nawet nie chcą tego robić na gwarancji bo wymyślają niestworzone rzeczy. Ale co ja tam wiem... Zresztą z gusta każdy ma inne.... Co dostałego 4x4 też tak uważam , choć jest to możliwe , koledzy Jeepami w offroadzie nie raz tego dokonali ale mnie do rekreacyjnej jazdy po lesie czy na ryby raczej to nie spotka .Jedyne zagrożenie to zapadanie się samochodu przy wodowaniu łodzi. Ale tutaj blokady też dają radę.
-
Ja nie znoszę diesli ba nie znoszę samochodów turbinami tylko wolnossące jednostki. Jeszcze diesel nowosolscy ujdzie ale molowate to wtedy przeokropnie. Fakt ,że posiadając auto z wolnossącym silnikiem i na dodatek benzynowym zostawiam lwią częśc swojje pensji na stacji trochę boli ( a nawet coraz bardziej) , ale komfortu jazdy )szczególnie zima ) nikt mnie nie zabierze. Nienawidzę jeszcze bardziej manulanej skrzyni biegów. Przez to mam wielu wrogów najbliższej rodzinie a własny ojciec za miłość do automatu najchętniej by mnie wydziedziczył i wykorzystuje to przy każdej napotkanej sytuacji. Aha jak już mam kupować to tylko samochód z napędem 4x4 (najlepiej stałym). Twierdzi ,że to ,,awaryjny syf" i holować się tego nie da na lince .Fakt wyciąganie z błota czegoś takiego może i bardziej problematyczne ale bez przesady.
-
Mnie się zawsze Tłusty Czwartek kojarzy z kolesiem w szpitalu w którym akurat maiłem okazje leżeć , nie chce skłamać ile ich zeżarł ale trafił do nas w bardzo kiepskim stanie....
-
Żeby tylko wystarczyło Tobie czasu w Polsce bo mnie już sił do moich zębów zaczyna mnie brakować. Od pół roku z nimi walczę średnio co tydzień .Nie nadążam ich już naprawiać, jak zrobię jednego to pojawiają się kolejne (najgorsze ,że zawsze jest tak samo mała dziurka a jak zaczyna mnie wiercić to okazuje się ,ze środek zepsuty lub już doszło do miazgi/nerwu i albo usuniecie albo leczenie kanałowe ) .Najlepsze ,że do momentu jak dentysta nie ruszy mnie tego zęba zero bólu z jego strony. Żeby było śmiesznej ja mam takie fajne zęby ,że np. szóstki mają u mnie 6 kanałów a po wyrywaniu ósemki dowiedziałem się ,że nawet jak mnie paradontoza dorwie to na pewno żeby mnie nie wypadną bo u mnie z kośćmi szczęki to jedność Wszyscy , nawet najstarsi dentyści twierdzą ,ze jestem najcięższym przypadkiem w ich dotychczasowej karierze. Ostatnio na zdjęciu szwów to lekarz już powiedział ,ze on wychodzi w ciągu tygodnia zarosło mnie wszystko do tego stopnia ,że rozcinał z powrotem wszystko bo szwów nie było widać Uważam ,że za to co zrobiłem dotychczas to w USA zapłaciłbym , tyle ,że starczyłoby na nowe auto średniej klasy
-
Ja finalnie zapłaciłem 700zł bo skończyło się na leczeniu kanałowym pod mikroskopem i 8 wizyt min długość wizyty 1h a zwykle 1,5-2h. Jeżeli częściowo refundowane przez fundusz to 300zł . Zafundowałem sobie przyjemność. Wyrwałem sobie ósemkę i powiem tak ból fizycznych od tego co przeżyłem psychicznie to jest mały pikuś. Wybrałem specjalnie fachowca najwyższej klasy( wyrywał trzy zęby mojemu bratu + mojemu tacie jeden) .Ogólnie nie ten sam człowiek co kiedyś . W dwa lata zrobił się z niego straszny cham i na dodatek zacząłem mieć poważne wątpliwości co do jego umiejętności.Ponad tydzień przyjść do siebie nie mogłem. Teraz pozostaje mnie czekać i zobaczyć efekty. Aha Showmax nie che mnie się włączyć a przygotowałem sobie listę filmów do oglądnięcia , tak akurat na trzy dni.
-
To jeszcze nic mam kolegę , którego ojciec jest francuzem i ma nazwisko , którego wymowa jak angielskie 14 , tylko zapis jest francuski i z takim nazwiskiem ma straszne problemy w Polsce , podobnie było by w każdym kraju
-
Nie zauważyliście ,że przez ostatnie dni (powiedzmy dwa ostatnie dni) atmosfera na tym forum zrobiła się jakoś taka napięta? Każdy ma coś do drugiego ,łapanie za słówka itd.?
-
On chyba był w: -Nic Śmiesznego -Dzień Świra - Wszyscy jesteśmy Chrystusami Czyli w filmach Koterskiego. Pasje to ja mam ( a nawet dwie) , tylko czasu na nią zbyt niewiele .Zawsze jak chce się gdzieś wyjechać to coś wypadnie .
-
Ale dla mnie już tak jest: wstaje o 6 czy 7 rano umyje się , coś zrobię patrze na zegarek 6 albo 7 wieczór. Ostatnio złapałem się na tym ,że w piątek myślałem ,że jest środa...i zastanawiałem się gdzie się podziały te dwa dni? Od jakiś pięciu lat a najbardziej po zakończeniu studiów tak mnie życie przyspieszyło,żer szok.